Co fajnego zdarzyło się u nas w lutym.
Po pierwsze, znowu mieliśmy gości. W tym roku doszłam do wniosku, że jeśli chcę się spotykać z przyjaciółmi, to nie czekam, aż ktoś inny będzie chciał się spotkać tylko po prostu ich zapraszam i proszę, żebyśmy wspólnie wybrali dogodny termin. Spojler alert - w marcu już mam umówione jedno spotkanie z przyjaciółmi u nas i babskie wyjście na miasto w Dzień Kobiet!... *^V^*~~~
Fajnym wydarzeniem były też niespodziankowe urodziny kolegi, które zorganizowała mu jego dziewczyna - spotkaliśmy się w wynajętej sali kinowej i obejrzeliśmy w grupie "Braterstwo Wilków", a potem poszliśmy razem do hinduskiej restauracji.
W lutym odbył się Festiwal Piosenki Włoskiej w San Remo, który udało mi się obejrzeć na żywo! *^V^* W zeszłym roku oglądałam go w hotelu w Mediolanie, w tym we własnym domu. Uwielbiam Eurowizję, a teraz znalazłam sposób na oglądanie San Remo (aplikacja na telewizor Il Globo TV dająca dostęp do wielu kanałów włoskiej telewizji). [Niestety tegoroczny festiwal był na słabym poziomie, a dodatkowo towarzyszył mu szereg skandali... ]
Z nowości mieszkaniowych - w lutym zamówiliśmy osiatkowanie balkonu, dzięki czemu już nie musimy się obawiać, że koty wymkną się na balkon i spadną z ósmego piętra! Trafiliśmy na najbardziej mroźny dzień tej zimy, było ok. minus 10 stopni!!! Nawet proponowałam panu, żebyśmy przełożyli montaż, bo w sumie nam się nie spieszyło, ale nie chciał i dzielnie pracował okutany jak ludzik Michelin kilka godzin... Oczywiście zaczęłam już planować rośliny, chcę bambusy, które nas trochę osłonią od sąsiadów, chcę drzewko oliwne. ^^*~~ Co jest dodatkową zaletą siatki - nie zagnieżdżą mi się na balkonie gołębie!!! I w ogóle nie będą po nim łazić i brudzić, moja mama walczyła z gołębiami przez lata, tym bardziej, że sąsiadka obok przez cały rok karmiła ptaki okruchami więc przylatywały na wszystkie okoliczne balkony!... Wydaje mi się, że teraz mieszkają tam już inni ludzie, ale ja tak czy siak jestem zabezpieczona. *^O^*
Piekłam chleby i precle, smażyłam faworki, robiłam nabe.
W lutym skończyliśmy sprzątanie poprzedniego mieszkania po przeprowadzce. Miałam o tym napisać więcej, ale zdecydowałam, że nie chcę, nie chcę o tym dyskutować - czemu tyle czasu, przecież można było wcześniej mieć to z głowy, itd. Ja to wszystko wiem. Zajęło nam to sześć miesięcy i wisiało nad nami jak katowski topór, kiedy mieliśmy tam pojechać to ja się czułam fizycznie chora, nabawiłam się też znowu rwy kulszowej..., tyle mnie kosztowało podejmowanie decyzji, co zrobić z pozostałymi rzeczami... Gdybyśmy mieli jakiś ostateczny termin wyprowadzki to byłoby inaczej, a ponieważ nic nas nie goniło, to wyszło jak wyszło. W każdym razie, mieszkanie jest puste i gotowe do rozpoczęcia małego remontu, po jego skończeniu zostanie nam tylko przeniesienie rzeczy z balkonu na balkon (miejmy nadzieję, że będziemy już wtedy mieli ławę z możliwością magazynowania rzeczy na nowym balkonie).
W lutym odwiedziła mnie koleżanka, która obejrzała moje rośliny doniczkowe i doradziła opryskanie przeciwko wciornastkom. Kupiłam więc preparaty od Plant Lover i zrobiłam oprysk wszystkich roślin, jakie mam. Co ciekawe, dwa dni po tym zabiegu na jednej płaskli wylazły mi masowo wełnowce!.... Na szczęście ten preparat działa na kilka rodzajów szkodników, więc tylko dodatkowo mechanicznie usunęłam owady (umyłam liście mieszanką wody, płynu do naczyń i olejku neem), i zobaczymy. Podlałam też wszystkie rośliny środkiem antygrzybicznym i zamierzam to robić regularnie raz w miesiącu. [Natomiast nie będę koloryzować rzeczywistości - pożegnałam już jedną umierającą kalateę, dwie następne i dwie paprotki stoją już prawie na progu i jeśli się nie ogarną to też będą musiały się wyprowadzić...]
W lutym trochę malowałam i kontynuowałam codzienne szkice.
No i był Tłusty Czwartek! ^^*~~
Ponieważ zbliża się ta pora roku, zapewne zastanawiacie się, jak będzie w tym roku wyglądało nasze DOJadanie. Otóż podjęliśmy decyzję, że i tak jesteśmy wciąż na diecie redukcyjnej, więc nie będziemy dodatkowo jej zaostrzać przechodząc na wegetarianizm albo weganizm. Jeśli wypróbujemy ciekawe przepisy wegańskie, na pewno pojawią się na blogu.
A zatem, czas na marzec! *^V^*
O tak, zdecydowanie siatka na balkonie robi dużą robotę. Pomijając bezpieczeństwo kotów. Ale powiem Ci, że ósme piętro nie jest takie złe dla wypadającego kota. Mieszkałam kiedyś na siódmym piętrze i kotka wypadła przez okno co zauważyliśmy dopiero rano. Wypadła bo miała pierwszą ruję i ciągnęło ją w nieznane. Moment nieuwagi z naszej strony. Byłam pewna, że nie przeżyła. Tymczasem siedziała w krzakach na dole zestresowana ale cała. Weterynarz ją zbadał, było ok. Wytłumaczył, że siódme piętro jest dobre bo jak spada kot z niższego to nie zdąży się odpowiednio obrócić a jak z wyższego to już może siła upadku zrobić mu krzywdę. A propos starego mieszkania, dlaczego musiałaś wszystko wyrzucać, nie mogły zostać meble czy inne sprzęty dla najemców? Pozdrawiam, maria2
ReplyDeleteTwoja kotka miała szczęście, ale ja wolę nie ryzykować, kot kolegi spadał z ósmego piętra chyba trzy razy, za każdym razem strasznie się łamał, bo widocznie był kocią pierdułką i nie umiał spadać na cztery łapy z takiej wysokości... A zablokowanie infestacji gołębiami to miły bonus do osiatkowania! *^O^*
DeleteNie, to nie jest tak, że wyrzucaliśmy wszystko ze starego mieszkania!... Wręcz przeciwnie, w ogóle nie ruszaliśmy mebli, które tam zostały - część zostaje dla najemców, część pan od remontu rozmontuje sam i wyrzuci. Za to było tam bardzo dużo RZECZY. Kiedy się przenosiliśmy, nie było jeszcze wszystkich mebli i nie zdecydowaliśmy, gdzie co będziemy trzymać, więc zabraliśmy to co najważniejsze, potrzebne i jest na to miejsce. To był sierpień, więc na przykład zostały zimowe kurtki i buty. Ale też zostało dużo różności - pamiątek z czasów liceum, albumów ze zdjęciami, najróżniejszych pierdułek... Do tego dodaj ciuchy i sprzęt historyczny Roberta, moje pudła z materiałami i włóczką, dwa rowery, których nie mamy gdzie tutaj trzymać... To sprzątanie takich pozostałości po przeprowadzce doprowadziło mnie do rozpaczy i choroby! Bo trzeba było w końcu wziąć każdą z tych rzeczy do ręki i podjąć decyzję, co z tym zrobić... Trudne jest takie sprzątanie swojego życia.
Malunki są zachwycające.
ReplyDeletePozdrawiam.
Bardzo dziękuję! *^v^*~~~
DeleteSześć miesięcy? Ciekawe, ile przeprowadzka zajmie mojemu bratu, który właśnie kupił mieszkanie. Obrazki jak zwykle piękne, a chruściana choinka bardzo apetyczna. Pozdrawiam :-)
ReplyDeleteWszystko zależy od tego, czy szybko musi oddać klucze do poprzedniego mieszkania, czy w ogóle nie będzie mu się spieszyć!... *^V^*
DeleteDziękuję i pozdrawiam!