Monday, August 19, 2024

Remontowo - pierwsze podsumowanie

Zacznijmy od śniadania jajka po turecku (cilbir) w wersji domowej (dwa jajka w koszulkach, na bazę użyłam skyra zamiast jogurtu, dodałam porządną szczyptę płatków ostrej papryki i zmiażdżonego kminu, duży ząb siekanego czosnku, sok z cytryny i polałam z wierzchu roztopionym masłem z papryką, pycha! ^^*~~) i możemy przejść do pierwszego ogólnego podsumowania naszego remontu.




Jak pewnie wiecie, nie zajmowaliśmy się remontem sami tylko wynajęliśmy firmę, która zajęła się wszystkim kompleksowo, a mianowicie Gotowe Mieszkanie. Widzieliśmy na żywo mieszkanie wykończone przez tę firmę i usłyszeliśmy o niej dobre opinie.

1. Współpraca zaczęła się 5 lipca 2023 od spotkania z panem od kosztorysów w mieszkaniu do wyremontowania, pan ocenił wstępnie jakie prace muszą zostać wykonane, spisał wszystko i zrobił wstępne pomiary, spisał to co chcielibyśmy mieć (np.: klimatyzację, wymianę okien, wywalenie ściany kuchennej, itd). 

2. Następnym etapem było wypożyczenie kluczy, żeby można było zrobić dokładne pomiary. 

3. Potem spotkaliśmy się z panią Martą, architekt od wnętrz, z którą obejrzeliśmy materiały dostępne w wybranym przez nas pakiecie wykończeniowym, próbki kafelków, podłóg, parapetów, wybraliśmy kolory ścian, wyposażenie łazienki i wc, omówiliśmy mniej więcej jak będzie wyglądało nasze mieszkanie. Przekazaliśmy też nasz schemat gniazd elektrycznych, punktów świetlnych, włączników i gniazd internetowych.

4. Pani Marta przygotowała wielostronicowy projekt wykonawczy, na którym znalazło się wszystko to co wybraliśmy - układy każdego pokoju jeśli chodzi o ułożenie podłóg, malowanie ścian, gniazda i włączniki, dokładny plan łazienki i wc.

To wszystko działo się od lipca do grudnia zeszłego roku, pod koniec grudnia oddałam klucze, dostaliśmy pana Jarka koordynatora remontu i zaczęły się prace wyburzeniowe i czyszczenie mieszkania z resztek starych mebli kuchennych, szaf w przedpokoju, łazienki. 10 stycznia podpisaliśmy ostateczny kosztorys remontowy a 28 lutego ostateczny projekt wykonawczy. Wtedy ruszyły prace wykończeniowe.

5. Pod koniec stycznia podpisaliśmy też projekt wykonania zabudowy kuchennej z pomocą pani Ani, architekt od mebli.  

(6. Osobno sami załatwialiśmy wymianę okien, z tym było trochę opóźnień ale ostatecznie w kwietniu nowe okna zostały zamontowane.)

7. W połowie czerwca zdecydowaliśmy, że domówimy jeszcze wykonanie mebli do łazienki, szafkę i pawlacz do przedpokoju. 

18 lipca oficjalnie odebraliśmy skończony remont mieszkania a 29 lipca zaczął się montaż wszystkich zamówionych mebli (kuchnia, łazienka, przedpokój), który po poprawkach zakończył się 14 sierpnia.

 

Cały proces remontowy trwał ponad rok. Nie wiem, czy to długo, ale należy pamiętać, że to był remont supergeneralny - najpierw trzeba było usunąć wszystko (starą kuchnię i łazienkę, wbudowaną szafę, parkiet na lepiku z lat 70-tych, zeszlifować wszystkie ściany, wyburzyć ścianę między kuchnią a salonem), potem była wymiana okien i montaż klimatyzacji, a dopiero potem wykończenie mieszkania - gładzenie i malowanie ścian, kładzenie podłóg, kafli, montaż kuchni i łazienki, montaż mebli. Pewnie można to było zrobić szybciej, ale tu na wszystkich etapach były procedury, które miały swój czas realizacji. Tak samo ja miałam konkretny czas na wpłacanie kolejnych transz za kolejne etapy prac. Wszystko było w umowach i aneksach, w projektach wykonawczych, nic na gębę i "bez faktury więc taniej", i jestem z tego zadowolona, bo ja nie umiem się dogadywać, załatwiać coś pod stołem, wolę mieć wszystko na papierze z jasnymi zasadami i opłatami. Za to mamy trzyletnią gwarancję na remont i jeśli za jakiś czas okazałoby się, że np.: wykonawca zapomniał gdzieś położyć jakiś przewód elektryczny a jest on w projekcie, to musi to naprawić na swój koszt. 



Firma, z usług której skorzystaliśmy proponuje cztery pakiety cenowe wykończenia, i w ramach tych pakietów wybieramy kafelki, podłogi, itd z konkretnej puli produktów, czyli teoretycznie jesteśmy ograniczeni w wyborach. Z drugiej strony, okazało się, że w zasadzie wszystko z naszego wybranego pakietu odpowiadało naszemu gustowi i potrzebom, w łazience dodałam kafle na jedną ścianę, których nie były w naszym pakiecie tylko w tym droższym, i po prostu musieliśmy dopłacić. Tak samo w salonie - dodaliśmy specyficzne malowanie strukturalną farbą na fragmencie jednej ściany zupełnie spoza pakietu, i po prostu zaproponowano nam cenę za tę dodatkową usługę. W zasadzie wszystko co by nam przyszło do głowy byłoby możliwe do załatwienia, tylko za dopłatą, ani razu nie usłyszeliśmy, że czegoś się nie da i kropka (chyba, że było to niemożliwe z powodów niezależnych, np.: konstrukcji budynku, przepisów spółdzielni, itd). 

Współpraca na początku bardzo kulała z powodu pierwszego pana od kosztorysów, który był nierzetelny, opóźniał kontakt, a kiedy poskarżyłam się w firmie to od razu dostaliśmy panią Martę, z którą współpraca była wzorowa - zawsze kiedy były jakieś kwestie konstrukcyjne albo trzeba było o czymś zadecydować albo załatwić jakieś pozwolenie w spółdzielni, pani Marta się z nami szybko kontaktowała, cierpliwie odpowiadała na nasze pytania, odpisywała na maile najpóźniej następnego dnia roboczego. Tak samo pan Jarek koordynator ekipy remontowej - bardzo profesjonalny, pomocny, podpowiadał rozwiązania kiedy wynikały jakieś kwestie w trakcie remontu, pilnował ekipy i jakości wykończenia. 

(Ciekawostka: kiedy pod sam koniec remontu pan Jarek poszedł na urlop i na ostatni tydzień zastąpił go pan Karol, zaczęliśmy rozmowę w bardzo dziwny dla mnie sposób... Przedstawiłam się i powiedziałam "dostał Pan nasz remont w spadku po panu Jarku" a na to pan Karol od razu jakby się zabezpieczając "ja TYLKO go zastępuję na czas jego urlopu".... I szczerze mówiąc, powinnam była (chociaż tego nie zrobiłam!) powiedzieć - "nic mnie nie obchodzi, czy Pan go zastępuje chwilowo, czy przejął jego projekty, Pan jest od teraz osobą do kontaktów w sprawie naszego remontu!" Nie rozumiem tego podejścia!!! Oni pracują w jednej firmie i mnie nie obchodzi, kto poszedł na urlop, kto kogo zastępuje, czy coś zawalił ten czy tamten, ja kontaktowałam się z osobą A, teraz zastąpiła ją osoba B i to jest jedyna informacja, która mnie dotyczy!)

Pani Ania od mebli - tutaj współpraca przebiegała mniej gładko, zabrakło dobrej komunikacji, pojawiły się przeoczenia naszych uwag do projektu, kiedy trzeba było zrobić zmiany w szafkach kuchennych (z powodu niezbędnych zmian w wykończeniu ścian) pani Ania sama podjęła decyzję nie informując nas o tym i dowiedzieliśmy się o tym odbierając koniec remontu, gdy zobaczyliśmy ścianę tam gdzie miała być szafka albo cargo okazało się mieć 15 cm a miało być dwa razy szersze... A przecież każda zmiana projektu to zmiana w wykorzystaniu materiałów i zmiana ceny mebli, powinniśmy byli dostać aneks do umowy do zaakceptowania! W pewnym momencie pani Ania miała kłopoty zdrowotne i zniknęła, a my dostaliśmy chwilowo panią Karinę, z którą załatwiliśmy kilka niedoróbek pani Ani. Pod koniec montażu mebli pani Ania wróciła do pracy i zaczęła od kontaktu z nami i gorących przeprosin, dopilnowała końca montaży i kilku elementów, które zostały źle skonstruowane w stolarni, natomiast długo nie mogłam się doprosić aneksów ze zmianą kosztów mebli... 

Czy po doświadczeniach tego remontu zrobiłabym to inaczej czyli wolałabym sama szukać ekipy, pilnować robotników, sama jeździć po materiały, itd?  

ABSOLUTNIE NIE!!!  

Owszem, zapłaciliśmy dużo pieniędzy, ale to była opłata za spokój, którego nie zaznaliśmy w trakcie dwóch poprzednich remontów. (Nie podaję żadnych kwot, bo każdy remont zależy od wielu czynników - czy jest to mieszkanie stare do wyczyszczenia i doprowadzenia do stanu deweloperskiego czy nowe w stanie deweloperskim, jakie koszty dodatkowe wyjdą w trakcie czyszczenia starego mieszkania - np.: 50-letni lepik pod parkietem..., jaki pakiet wykończeniowy wybierzemy, jakie zmiany wprowadzimy spoza pakietu, jakie dodatkowe prace zamówimy - np.: klimatyzację, czy zamówimy zabudowę meblową do kuchni, łazienki, w reszcie mieszkania, itd.), czy robimy mieszkanie dla siebie (wyższy pakiet, droższe ciekawsze materiały) czy na wynajem (niższy pakiet, tańsze materiały wykończeniowe). Nie jesteśmy architektami, nie znamy się na elektryce, hydraulice, budowlance. Ktoś (pani Marta) według naszych pomysłów pomierzył i rozrysował instalacje, przyłącza, układ podłóg, kolorów ścian, itd. Ktoś (pani Ania) według naszych pomysłów szczegółowo zaplanował układ mebli kuchennych w nietypowym rozmiarowo wnętrzu. Ktoś (pan Jarosław) pilnował ekipy, ogarniał zamawianie i dostawy materiałów, dbał o wysoką jakość wykończenia i na bieżąco gasił pożary i znajdował rozwiązania problemów. Kiedy jedna osoba znikała z projektu (choroba, urlop) dostawaliśmy kogoś w zamian. Stolarnia też spisała się bardzo dobrze, szafki są wykonane równo, domykacze się domykają. Na wszystko dostawaliśmy umowy i rozrysowane projekty, i poza kilkoma kwestiami samowoli pani Ani prace były wykonywane dokładnie według projektów. Wszystkie opłaty były czytelne, wszystko miałam w umowie, nie pojawiły się żadne ukryte koszty doliczone pod koniec remontu, kiedy była konieczność dopłacenia (np.: po usunięciu parkietu na lepiku z lat 70-tych okazało się, że trzeba dodatkowo wypoziomować podłogę) to było to z nami konsultowane, dostawaliśmy alternatywy do wyboru i aneks do podpisania. 

Jedyne co bym poprawiła to nasze zaangażowanie w sprawdzanie projektów, bo tak jak już wcześniej pisałam, nie wystarczy czytać dokładnie całego tekstu umowy, należy też skupić się na rysunkach, bo potem człowiek jest zaskoczony - np.: cały czas byłam przekonana, że moja wyspa kuchenna będzie miała 160 cm szerokości, a ma mniej, bo wynikało to z rozmiarów kuchni i konieczności wygodnego obejścia jej z obydwu stron. Gdybym doczytała się tego wymiaru na projekcie, to może nie byłabym zaskoczona, kiedy zobaczyłam wyspę na żywo. Albo może udałoby mi się przekonać panią Anię, że wystarczy mniej miejsca na poruszanie się po kuchni! A tak nie dałam sobie tej szansy, bo to przeoczyłam. W jednym miejscu w kuchni mamy dwa podwójne gniazda elektryczne, a w innym jedno podwójne, a jak teraz na to patrzę, bo chyba zamieniłabym je miejscami, bo w tym drugim miejscu przydałoby się więcej gniazdek, a w tym pierwszym mniej... Albo włącznik światła w sypialni zostawia 190 cm wolnej ściany, a planujemy w tym miejscu postawić 2 metrowej szerokości szafę... Takie drobiazgi, które umknęły nam w projekcie, a jak było w projekcie tak ekipa zrobiła. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że na samym początku remontu, kiedy jeszcze mieszkanie wyglądało jak za czasów moich rodziców, musiałam wyobrazić sobie wszystko to co chcę w nim zmienić - układ podłóg (gdzie kafle, gdzie deski), dokładnie umiejscowić wszystkie gniazda elektryczne, wszystkie włączniki światła, punkty świetlne... Przyznaję, że mnie to przytłoczyło, no bo skąd miałam wiedzieć, gdzie będę chciała mieć każdą lampę, każde podłączone do prądu urządzenie?...... A musiałam wiedzieć, musiałam sobie to wyobrazić, bo od tego zależały koszty i zamówienie materiałów. Oczywiście drobne zmiany były możliwe już w trakcie prac, ale baza musiała być zrobiona na początku.

Jeszcze jedna uwaga jeśli chodzi o współpracę z firmą Gotowe Mieszkanie - oddajemy klucze i zamawiający zobowiązuje się, że nie będzie sam wchodził do remontowanego mieszkania. Oczywiście, jeśli chcielibyśmy zobaczyć jak postępują prace to nie ma problemu, należy umówić się ze swoim koordynatorem i wtedy można wejść na obiekt. Natomiast rozumiem, po co jest ten punkt w umowie - żeby nadgorliwy klient nie siedział ekipie ciągle nad głową zadając miliony pytań "a dlaczego to jest tak? a czy to będzie wyglądało tak jak chcę?"... Jeśli jesteście osobą, która musi być cały czas na bieżąco z pracami remontowymi, bo inaczej nie możecie spać po nocach, to taki typ remontu nie jest dla Was. Natomiast my po oddaniu kluczy byliśmy w mieszkaniu tylko dwa razy, w kwietniu, kiedy firma zewnętrzna zamontowała okna i pojechaliśmy je obejrzeć, a tydzień później spotkaliśmy się z panem od okien, żeby wskazać mu miejsca do poprawek. Poza tym, w ogóle nie bywaliśmy w mieszkaniu i zobaczyliśmy je dopiero w połowie lipca, kiedy było już gotowe. I bardzo się z tego cieszę! Kiedy zobaczyłam mieszkanie w kwietniu, było jeszcze w fazie baaaaaaardzo początkowej, nie było już ściany kuchnia/salon ale na podłogach dopiero robili wylewki, ściany były oskrobane do żywego szarego, gdzieniegdzie były dziury na wylot do wpuszczania przewodów elektrycznych, taki straszliwy wstępny wygląd... Uwierzyliśmy, że pan Jarosław dopilnuje ekipy i zrobią wszystko zgodnie z projektem, i wygląda na to, że tak się stało! *^v^*

Kiedy trwały prace meblowe pojawiałam się w mieszkaniu prawie codziennie, bo po trochu przewoziłam rzeczy, przychodziły zamówione meble, które trzeba było odbierać od kurierów, i prace przy meblach oceniamy gorzej niż ogólne prace remontowe. Po pierwsze, jedyne gniazdo elektryczne, które nie działało po zamontowaniu to było gniazdo w łazience, to do którego podłączona została pralka i suszarka. Pracownik, który podłączał te sprzęty zamiast od razu powiadomić o tym koordynatora remontu, żeby ten zorganizował elektryka do naprawy, czekał prawie tydzień i powiedział o tym gnieździe dopiero, gdy ja zapytałam o możliwość zrobienia prania. Umywalka nie miała w komplecie syfonu, a była zamawiana z pakietu firmy remontowej, ale pan monter to mnie zapytał o ten syfon po dwóch dniach zamontowania umywalki... Za to muszę pochwalić pana serwisanta z firmy do okien, bo pięknie poprawił niedoróbki pozostawione przez ekipę montującą okna (widoczne mazy od farby, mazy z kleju, itd). Okna załatwialiśmy sami osobno od firmy remontowej i wyegzekwowanie napraw leżało po naszej stronie. 

Jak pisałam na początku, to bardzo wstępne pierwsze podsumowanie naszego remontu. Wiadomo, że kiedy zaczniemy już mieszkać, mogą wyjść jakieś rzeczy do poprawki (oby nie!), jakiś niedziałający kontakt czy coś takiego. Gdyby coś takiego się wydarzyło, poziom firmy sprawdza się nie tylko po jakości wykończenia, ale również po jakości załatwiania reklamacji, a na to mamy 3 lata. W tym tygodniu ma przyjść lampa z wiatrakiem, szafa i łóżko do sypialni, czekamy na opóźnioną dostawę bieliźniarki i stolików nocnych (pierwszy transport z Niemiec do Polski zaginął gdzieś po drodze...), musimy zawieźć drewniane półki na książki do przeszlifowania i pomalować je na nowo. Byliśmy już raz w IKEA ale czeka nas jeszcze jedna wyprawa po wyposażenie szafy w przedpokoju. A we wtorek przeprowadzka! Od tygodnia żyjemy w labiryncie pudeł... 

Jeśli nie oszaleję od tego pakowania to do następnego wpisu! *^V^*

4 comments:

  1. Nie mogę się doczekać zdjęć! Mogą być nawet pudła 🤣
    Wyobrażanie sobie mebli i gniazdek mnie przerasta, do tego trzeba mieć jakąś specjalną część w mózgu. Pociesza mnie, że jest więcej takich osób i mój znajomy uskarżał się na żonę, która kazała mu jeździć dwudrzwiową szafą po sypialni, bo nie mogła sobie wyobrazić, gdzie będzie lepiej. Mnie to nie dziwi w ogóle.
    Udanej przeprowadzki!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję, jesteśmy już po przeprowadzce. I dobrze, bo nie zniosłabym kolejnego dnia pakowania rzeczy i zabudowywania kartonami mieszkania... Firma była super, szybka i profesjonalna, i stosunkowo niedroga.
      Koty zdenerwowane, Fuki od trzech godzin nie wyszedł z kontenera, Aki zwiedzał miaucząc przeraźliwie a teraz śpi na dole pustego zakurzonego regału... 😁
      Teraz powoli będziemy się rozpakować, uffff.....

      Delete
  2. Ach jak fajnie! W nowym domu! Jak się spało pierwszej nocy? Mieliście wieszcze sny?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pierwsza noc była koszmarna... Wszystko opiszę w poniedziałek. Ale potem już było fajnie! ^^*~~

      Delete