Monday, August 26, 2024

Pierwsze kilka dni...

Na razie mam bardzo mieszane uczucia związane z nowym miejscem zamieszkania... To może niech będzie po kolei.

 

Imieninowe kwiaty od męża. Przyniósł bukiet, a potem musiał pojechać na stare mieszkanie przywieźć wazon, bo podczas pakowania uznałam, że nie jest to naczynie pierwszej potrzeby i go nie zabrałam.... *^o^*
 

Ostatni tydzień przed przeprowadzką to był zapieprz na okrągło. Firma przeprowadzkowa przywiozła nam pudła, folię bąbelkową i taśmę, i zaczęło się pakowanie, a wraz z nim tysiące wyborów "czy to zabrać czy zostawić?" oraz "czy to zabierać od razu, czy później się po to przyjedzie, bo na razie nie będzie gdzie tego położyć". Wreszcie nadszedł dzień przeprowadzki, która poszła niesamowicie sprawnie! Panowie z firmy Duży Wóz we trzech błyskawicznie spakowali do samochodu wszystkie pudła, paczki, zabezpieczyli i zabrali meble, przewieźli wszystko, wnieśli, rozpakowali i ustawili meble na wskazanych miejscach. Byliśmy umówieni na konkretną cenę za całość przeprowadzki, nie płaciliśmy od godziny, więc oni zanosili do ciężarówki to wszystko co im pokazywaliśmy palcem, i kiedy już zaczynałam sobie rwać włosy z głowy bo nie wiedziałam, co jeszcze brać i w co to pakować, nawet sami mówili żeby na spokojnie decydować, im się nie spieszy, płacimy za przeprowadzkę jako taką a nie od liczby paczek czy czasu jej trwania. 

 


 

Pierwszą niespodzianką po zajechaniu na nowe mieszkanie i rozpakowaniu mikrofalówki było to, że szafka kuchenna budowana pod konkretny wymiar jest o 1 cm za wąska i mikrofala nie wchodzi...... Z innych usterek, jakie wyszły w trakcie pierwszych kilku dni - okazało się, że zasłona prysznica wymaga uszczelnienia, bo woda cieknie podczas kąpieli i trzeba podregulować drzwi od łazienki, żeby nie tarły o framugę. Jesteśmy już umówieni z panem z ekipy budowlanej do poprawek w łazience i czekamy na sygnał, kiedy podjedzie do nas ekipa stolarzy i poprawi szafkę kuchenną - (mam nadzieję, że) uda się to zrobić stosunkowo łatwo, wygląda na to, że wystarczy wyciąć część płyty konstrukcyjnej szafki.

 


 

Pierwsza noc z kotami na nowym miejscu to był koszmar, dla obydwu stron... Ci co kiedyś przeprowadzali się z kotami zrozumieją, psiarze nie, bo psy zazwyczaj inaczej podchodzą do zmiany miejsca pobytu, o ile opiekun jest na miejscu to dla psa nie ma większego problemu z nowym mieszkaniem, z kotem nie jest tak łatwo.  Najpierw koty zestresowały się wynoszeniem mebli (udało mi się w pewnym momencie zamknąć futrzaki na balkonie, żeby nie plątały się pod nogami ludziom z pudłami), potem była drama przejazdu na nowe miejsce - Fuki zwinął się w kulkę w tyle kontenera a Aki próbował uciec ze swojego plecaka, drąc się niemiłosiernie... Na miejscu Aki miauczał jeszcze przez pół godziny, ale od razu wyszedł z plecaka, zwiedził co się tylko dało, na koniec schował się do pustego regału i zasnął. Za to Fuki do nocy nie wyszedł z kontenera, ale o 3:30 przyszedł do nas do łóżka i się zaczęło - łażenie, miauczenie, mruczenie, hiperwentylacja, potem wskakiwał na parapet, leżał spokojnie 15 minut wyglądając za okno, i znowu do łóżka, miauczenie, hiperwentylacja, i tak w koło Macieju do 9 rano (sic!) kiedy w końcu zasnął na parapecie. Od trzech tygodni miałam w domu włączony fumigator z feromonami uspokajającymi, do tego koty dostawały specjalną pastę na uspokojenie, na miejscu puściłam im nawet muzykę uspokajającą dla kotów (tak, są takie nagrania) a jednak to nie pomogło w stu procentach. Drugiego dnia rudy siedział pod sekretarzykiem a Fuki co chwilę biegał do sypialni żeby zakopać się pod kołdrą, ale kiedy przestawaliśmy rozpakowywać pudła i siadaliśmy to koty przychodziły na kolana albo poleżeć obok nas. Druga noc przebiegła już spokojnie, Fuki spał na parapecie a Aki przytulony do mnie. Wciąż trochę marudzą z jedzeniem, to co wcześniej było czyszczone do zera teraz kłuje w ząbki i są fochy... Wiem, że dla kotów to będzie powolny proces przyzwyczajania się do nowego miejsca i każdego dnia powinno być lepiej, muszą poznać nowe dźwięki i zapachy. Wydaje nam się, że ponieważ dotąd żyły w malutkim mieszkaniu zastawionym meblami to teraz nie czują się bezpiecznie w dużych otwartych przestrzeniach, bo różnica jest zasadnicza. Oczywiście przewieźliśmy koci słupek i skrzynki z poduszkami, jest nowy drapak, mam nadzieję, że to pomoże i zaczną traktować to mieszkanie jak swój dom. Musimy jak najszybciej zadbać o zabudowanie i osiatkowanie balkonu, bo widzę, że w trakcie dnia chodzą pod drzwiami balkonowymi, miauczą i pokazują, że chciałyby wyjść, ale na razie nie możemy ich wypuścić.




Moje odczucia są na razie dwojakie. Okolica jest dużo głośniejsza niż poprzednia lokalizacja, nasza sypialnia wychodzi na ruchliwą ulicę i trudno jest spać przy uchylonym oknie (dodatkowo niedaleko trwa budowa nowego bloku, która potrwa jeszcze około roku). Na szczęście mamy w oknach nawiewniki, więc nie trzeba uchylać okien, żeby była wymiana powietrza (w sypialni nie założyliśmy klimatyzacji, bo spaliśmy w hotelach z klimą i to nie jest miłe doświadczenie). Wciąż nie wiemy co zrobimy z rowerami, bo podobno w bloku jest wózkarnia ale mała i cała zajęta. Przyzwyczajam się do nowej/starej okolicy, do układu mieszkania - wiecie, te sięgnięcia na ślepo ręką po uchwyt szafki, który był na starym mieszkaniu ale tutaj go nie ma i trzeba się nauczyć nowych gestów, zapamiętać, że pralka otwiera się w jedną stronę a suszarka w drugą, że szuflady łazienkowe mają krawędź, o którą można się uderzyć, jeśli się o tym nie pamięta... Staram się pamiętać o tym, że poprzednio mieszkaliśmy na parterze i mogliśmy tupać do woli i odkurzać nawet w środku nocy, i nikomu to nie przeszkadzało, a teraz mamy pod sobą sąsiadów i należy zwracać uwagę na robienie nieprzesadnych hałasów. Dla Roberta to większe wyzwanie bo on praktycznie całe życie mieszkał na parterze.




Ale z drugiej strony, to ósme piętro i z okien widzę jak niebo zmienia się w trakcie dnia, a kuchnia jest przestrzenna i super wygodna do pracy, tak samo pokój dzienny. Oczywiście można by go zagracić wielkim stołem z krzesłami i wielką kanapą, ale na razie tego nie planujemy. Stół będzie, owszem, ale na cztery osoby, a z kanapy zrezygnowaliśmy i na razie wybraliśmy inną opcję co okazało się zaskakująco wygodne! Więcej o tym następnym razem. ^^*~~ Testujemy nowe sprzęty kuchenne - jak na razie jestem super zadowolona z lodówki, piekarnika (tak, był już używany, bo w zeszły weekend odbyła się uczta Dracońska i Robert piekł na nią pasztety! ^^*~~), zmywarka jest fajna i cicha, ale muszę się nauczyć z niej korzystać bo na razie myjemy chyba za dużo pustej przestrzeni... *^w^* Wciąż czeka na rozpakowanie odkurzacz samobieżny, bo wymaga on podłączenia do WiFi, a chwilowo obraziliśmy się na UPC i zrezygnowaliśmy z ich usług... 

 


 

(W skrócie - mieliśmy umówionego montera na przeniesienie usługi z poprzedniego adresu, pan przyjechał i okazało się, że nie może się dostać do skrzynki UPC, bo ta jest piętro niżej ZA KRATĄ, jaką sąsiedzi założyli w korytarzu, była 12:00 w południe i nikt mu nie otworzył, bo nikogo nie było w domu... Jego jedyną reakcją było "proszę umówić montera na popołudnie, może wtedy będzie tam ktoś w domu i mu otworzy..." a jedyną reakcją Obsługi Klienta było "mają państwo obowiązek zapewnić dostęp do skrzynki UPC, proszę poprosić administrację o kluczyk do kraty!" ŻE CO?!!!...... Tłumaczenia, że to nie nasza sprawa, bo to nie jest ani nasz budynek, ani nasza skrzynka, i to UPC jest chyba odpowiedzialna za dostęp do swoich skrzynek i zapewnienie klientom usługi nie przyniosły rezultatów, więc po prostu złożyliśmy rezygnację i rozważamy odezwanie się do konkurencji, mamy tu wybór innych operatorów.)

 

 

Niewątpliwie to mieszkanie jest większe (niby tylko 15 metrów więcej ale trzeba się sporo nachodzić!), pod pewnymi względami dużo wygodniejsze do poprzedniego. Wygląda na to, że nad nami mamy cichych sąsiadów, wydaje mi się, że mają małe dziecko (albo małego konika... *^w^*), bo czasami w trakcie dnia słychać tupot biegających małych stópek, ale nie ma innych hałasów. Piętro wyżej po skosie od nas mieszka rodzina hinduska i czasami puszczają muzykę etniczną przy otwartym oknie, ale na razie nie jest to kłopotliwe. Cóż, uroki mieszkania w bloku. Spotkałam już w windzie moją ciocię, koleżankę mojej mamy, moją koleżankę z podstawówki, inne sąsiadki, które mnie pamiętają, odbyłam kilka miłych rozmów. Mam pod domem metro, autobusy i trochę dalej tramwaje we wszystkich kierunkach miasta, mam weterynarza, pocztę, trzy sklepy spożywcze czynne do 22:00/23:30 (Biedronka), dwie Żabki, Rossmanna i dwa duże bazary, niedaleko jest Lidl, w poprzedniej lokalizacji był tylko supermarket i lokalny sklep nocny.

 


 

Ciekawe dla mnie jest to, że w ogóle nie czuję, że wróciłam do mieszkania moich rodziców, może dlatego, że pokój dzienny i kuchnia wyglądają kompletnie inaczej, bo nie ma między nimi ściany, zmieniły się kolory, mój dawny pokój jest teraz zieloną sypialnią. Ściany na razie są puste, więc echo się niesie, ale dom tworzy się z czasem - przywieziemy ze starego mieszkania wszystkie obrazy, dodamy nowe, pojawi się reszta mebli. W tym tygodniu przyniesiemy wreszcie moje podziadkowe lustro z piwnicy i zawiesimy w salonie, mąż urządzi do końca swoje biuro bo przyszło już nowe biurko co oznacza, że zwolni wreszcie mój stół do szycia *^V^*, mam nadzieję, że dojedzie bieliźniarka i stoliki nocne (w piątek obiecano mi, że to będzie początek tego tygodnia), kupimy i zamontujemy wnętrze do szafy w przedpokoju (na drzwi trzeba będzie jeszcze poczekać). Wciąż czekają na renowację półki na książki. Jeszcze dużo do zrobienia, ale dotrzemy tam małymi krokami. Powtarzam sobie, że jeśli nam się tu nie spodoba, to zawsze możemy na spokojnie poszukać fajniejszego miejsca i się przeprowadzić.

 


 

Na koniec coś z zupełnie innej beczki - nasz kolega ma ule i w styczniu zainwestowaliśmy w pszczelą rodzinę. I właśnie dostaliśmy nasz pierwszy miód! *^v^* Jeśli pszczoły przetrwają zimę (co nie zawsze się niestety udaje), to w przyszłym roku powinno być nawet więcej tego bursztynowego złota. ^^*~~

22 comments:

  1. No, nareszcie mogę komentować :). Doskonale Cię rozumiem. Jak przeprowadziliśmy się do MAD z wynajmowanego mieszkania to przez pierwszy tydzień pokonywały mnie schody. Myślałam sobie, jak ludzie mogą tak żyć? I co myśmy najlepszego zrobili? Oczywiście szybko się do nich przyzwyczaiłam. Podobnie z hałasem. MAD był ostatni w szeregowcu i praktycznie nikt nam pod oknem nie przejeżdżał a nawet jeśli, to bardzo wolno bo tam było wąsko. DAD jest przy większej drodze, szerszej i sąsiedzi (albo kurierzy) używają jej aby dojechać do innych adresów na tej samej ulicy. Niby nie jest to jakiś duży ruch (to i tak tylko droga wewnętrzna, która obsługuje może z 30 adresów) ale musieliśmy się trochę przyzwyczaić, nie zajęło nam to dużo czasu i teraz samochody pod oknem już mi wcale nie przeszkadzają. Myślę, że do ergonomii nowego mieszkania, hałasów, sąsiadów itd. szybko się przyzwyczaisz i już niedługo nie będziesz sobie wyobrażać innego miejsca zamieszkania. 15 metrów to jest bardzo dużo. Mój szwagier ma dom, który ma 10 metrów więcej niż MAD i widać było różnicę, np. mają toaletę na dole, której nam w MAD ogromnie brakowało pod koniec mieszkania tam. Nie mogę się doczekać zdjęć przed i po, i tego jak urządziłaś sobie kuchnię! (Pimposhka)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Najlepsze, że ja w tym mieszkaniu mieszkałam pierwsze 26 lat mojego życia i nie pamiętam tego hałasu zza okna, a było przecież tak samo głośno! I do tego nad nami mieszkali ludzie z dzieckiem z poważnym upośledzeniem umysłowym, chłopak całe dnie stukał nogą w podłogę, a dorastał razem ze mną więc pod koniec to już był całkiem duży chłop! I tego jakoś też nie słyszałam, tylko słyszeli ci co mnie odwiedzali! *^v^*) Na razie mam duży kontrast między tamtą supercichą sypialnią (od ulicy odgradzał nas 50 metrowy pas drzew i krzewów, a do tego balkon to była zabudowana loggia).
      Miałam nadzieję, że poprawki w szafce od mikrofali odbędą się w tym tygodniu, wtedy kuchnia byłaby w zasadzie skończona i można ją pokazywać, ale zobaczymy, czekam na kontakt od firmy remontowej.

      Delete
  2. Z UPC miałam nieprzyjemność w związku z tym, że teść miał z nimi umowę na telewizję, a ja mu opłacałam rachunki. No niestety tam ciągle były jakieś problemy (aneksy, rachunki, sprzęt) - nawet długo po tym, jak zgłosiłam śmierć abonenta i ze wszystkiego się rozliczyłam. Totalny bałagan i olewanie klienta.
    Wiesz, ja mam teraz remont domu i wszystko miało być pięknie, ale oczywiście jest mnóstwo odchyleń od planu, więc też mam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się na przykład, że rozlatujące się schody zewnętrzne są nareszcie porządne i solidne, no ale miały jednak trochę inaczej wyglądać, a pojawiło się mnóstwo problemów z doborem materiałów i technologii i trzeba było pójść na kompromis. I podobnie z innymi sprawami.
    Co do hałasów, to ja pół życia mieszkałam przy głównej ulicy, gdzie był spory ruch samochodowy, naprzeciwko plac, na którym ci chwila odbywały się jakieś atrakcje, koncerty i festyny, a od zaplecza pod moim oknem sklep z pieczywem, do którego przed 6 rano przywożono towar i rozładowywano go z wielkim hałasem. I jakoś mi to ani trochę nie przeszkadzało. Teraz mieszkam na osiedlu domków, przy uliczce, którą rzadko coś przejeżdża, sąsiadów mamy bezdzietnych i nieimprezujących, więc zwykle panuje tu cisza i spokój, a w nocy to cisza jest wręcz kosmiczna. Więc na różnych wyjazdach, jak muszę spać w nieco hałaśliwych okolicznościach, to wszystko mnie wybudza. I nie wyobrażam już sobie, że mogłabym mieć słyszalnych sąsiadów za ścianą czy stropem. Ale nie wiem, może to tylko kwestia przyzwyczajenia...
    W każdym razie - fajnie, że jesteście już na nowym, powoli wszystko się dopieści :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wybraliśmy Netię, zgłosiliśmy się rano po usługę i... czekamy na telefon od osoby, która ma przyjść nas podłączyć, a jest już wieczór, hm... Zobaczymy, czy to nie taka sama żenada jak UPC...
      Z tym hałasem to na pewno kwestia przyzwyczajenia (albo człowiek nie zwracał na to uwagi jak był młody, a z wiekiem robi się bardziej wrażliwy na hałas i więcej rzeczy go drażni... *^w^*), w sumie jak już zasnę, to hałas zza okna mnie nie budzi. Pożyjemy, zobaczymy.
      Jutro montujemy wnętrze szafy w przedpokoju i mają przyjść pierwsze kwiaty doniczkowe! ^^*~~

      Delete
  3. Aaaa co do Internetów to napiszę, że właśnie przy przeprowadzce mocno się zdziwiłam jak szybko nam przenieśli Internet. To było dosłownie: rano przestał działać w MAD, po południu zaczął działać w DAD. Pamiętam jak czekało się na to dziesięć dni roboczych.

    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas też byłoby błyskawicznie, bo następnego dnia po przeprowadzce o 12:00 był pan monter. Niestety, nikogo z sąsiadów nie było w domu i nie dostał się do skrzynki sygnałowej za kratą w korytarzu...

      Delete
  4. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to ten zacny regał z książkami kucharskimi a potem ten sekretarzyk/komódka. Wiem, że to drugie już pokazywałaś, ale w miejscu docelowym wygląda bardziej okazale.
    Ech, fachowcy, mam nadzieje, że szybko Wam naprawią te usterki. Na pocieszenie mogę napisać, że kuchnię nasi panowie montowali jak już mieszkaliśmy w domu i odmówili podłączenia zmywarki i zlewu, więc naczynia trzeba było myć w misce przez pierwsze dni.

    Nasz świętej pamięci kot przeprowadzki przesypiał, po prostu po wprowadzeniu do nowego miejsca przez pierwszy tydzień spał. Tak sobie chyba radził ze stresem i zmianą.

    Życzę Wam miłego mieszkania w tym nowym domu!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękujemy!
      Tak! Znalazło się miejsce w kuchni na książki kucharskie. ☺️ Wszystkie inne wciąż czekają na półki w pracowni. Z sekretarzyka jeszcze nie korzystałam, nie mam czasu i siły, ale czekam niecierpliwie na pierwsze malowanie! 😁
      Koty trochę wyluzowały, zaczęły więcej jeść. Rudy ani razu nie sikał poza kuwetą a tego bałam się najbardziej, bo już mu się zdarzały takie reakcje stresowe. Może uda nam się w miarę szybko załatwić zabudowę balkonu, wtedy będą mogły wychodzić na powietrze, w poprzednim mieszkaniu lubiły tak spędzać wieczory.

      Delete
    2. Komentarz jest u Szydełkowni Mao! To tak jest gdy starsza pani zabiera się za komentowanie! :)

      Delete
  5. Bardzo ładne jest to połączenie brązu i turkusu. Czekam na dokładne firmie z wszystkich pomieszczeń. Możesz przypomnieć, gdzie zamówiłas ten boski sekretarzyk?
    Agata

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na żywo turkus jest delikatniejszy, bardziej wpada w jasny seledyn. Lubię tę moją ścianę, fajnie strefuje pokój. ☺️
      Sekretarzyk kupiłam na Allegro, u sprzedającego mebstyloweantyki, to sklep z antykami w Olkuszu, ale dowożą zamówienia w całej Polsce.

      Delete
  6. Fotki nie "firmie"

    ReplyDelete
  7. All the Best in your new home

    ReplyDelete
  8. Replies
    1. Bardzo dziękuję! 😚 Kilka dni później jest jeszcze fajniej, chociaż nie obyło się bez fuckupów. Ale cóż, życie, poprawiam koronę i ruszam dalej!... 😁

      Delete
  9. Moje koty przeprowadzkę przeżywały przez jakiś miesiąc.Obydwa to w ogóle panikarze i stresują się byle czym.Zdarzylo się kilka razy, że nasikały mi na pościel i cały czas uciekały pod wannę bo była niedokończona obudowa i łatwe wejście,natomiast nie dało się ich stamtąd wyciągnąć.To był trudny czas ale w końcu się przyzwyczaiły:).

    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas o dziwo sikania udało się uniknąć, pewnie dlatego, że daję Rudemu leki na uspokojenie. Do mieszkania już się przyzwyczaiły, za to teraz pojawił się nowy wróg - samobieżny odkurzacz!.... *^O^*~~~ Fuki jest zainteresowany i łazi za maszyną, Aki jest cały zjeżony i sobie nie życzy...

      Delete
  10. Kot, który jest u mnie od czterech miesięcy, tym razem przeprowadzkę przeżył w spokojnie, bo już znał to miejsce. Trochę gorzej było dwa lata temu, gdy przez sześć tygodni "hotelował" u mnie z powodu remontu w "jego" mieszkaniu. Pierwsza noc OK, bo był zestresowany, ale w drugą wszystkie meble obleciał, strącając to i owo przy okazji. Pozdrawiam :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z kotami nie jest tak łatwo jak z psami, wolniej się przyzwyczajają. Na szczęście moje już się zadomowiły, tylko wciąż boją się, kiedy słychać dzwonek do drzwi i uciekają do sypialni. Niedługo będą u nas pierwsi goście, ciekawe, czy koty wyjdą do salonu i dadzą się pogłaskać...

      Delete