Jestem Joanna, córka Zygmunta Jana Żelazko.
Wnuczka Jana Żelazko i Ireny z Kujawów.
Prawnuczka Władysława Kujawy i Anny z Olszewskich oraz Andrzeja Żelazko i Marianny Wiewióry.
Praprawnuczka Piotra Olszewskiego i Katarzyny z Karpińskich, Jana Piotra Kujawy i Józefy z Rzeszotarskich, Andrzeja Wiewióry i Katarzyny z Kwiatkowskich oraz Pawła Żelazko i Marianny z Zawadów.
Moimi dalszymi przodkami po stronie dziadka Jana byli Walenty Wiewióra i Rozalia Korytek oraz Franciszek Kwiatkowski i Józefa Pindelska, a także Józef Żelazko z Elżbietą i Marcin Zawada. A dalej za nimi Paweł Wiewióra z Zofią Lichocką, Szymon Korytek z Anną, Jakub Kwiatkowski z Helena Rawską i Marcin Pindelski z Marianną Osuch. I Józef Żelazko z Franciszką Sierpińską oraz Marcin Bogdalski z Katarzyną Olszewską. Ta gałąź rodziny jest udokumentowana do 1783 roku.
A po stronie babci Ireny - Józef Kujawa z Anną Klonowską, Wincenty Rzeszotarski z Klementyną Czachowską, Franciszek Olszewski z Jadwigą Pietrzak oraz Ignacy Karpiński z Józefą Dyrlacz. A za nimi stoją Paweł Kujawa z Franciszką, Jakub Klonowski z Agnieszką Borowską, Rzeszotarski z Józefą Pobodzan, Maciej Czachowski z Teklą Kęsicką, Antoni Olszewski z Apolonią Kostrzewicz, Franciszek Pietrzak z Marianną Ciosek, Maciej Karpiński z Józefą Rączką i Jakub Dyrlacz z Anastazją Woszczyk. Ta gałąź rodziny jest udokumentowana do 1744 roku.
Albo inaczej. Jestem Joanna, córka Zofii Marii ze Świderskich.
Wnuczka Wincentego Świderskiego i Marianny z Pigłowskich.
Prawnuczka Zygmunta Ignacego Pigłowskiego i Rozalii z Karaluchów oraz Franciszka Świderskiego i Antoniny Pyzy.
Praprawnuczka Józefa Pigłowskiego i Katarzyny Urbańskiej oraz Ksawerego Karalucha i Marianny Kowalskiej.
Moimi dalszymi przodkami po stronie babci Marianny byli Mateusz Urbański i Ludwika Witanowska, Wojciech Karaluch i Maryanna Maciak, Edward Kowalski i Petronela Kowalczyk. A za nimi stoją Roch Witanowski z Katarzyną Bieniendą, Jan Karaluch z Marianną i Feliks Maciak z Barbarą Królak. Ta gałąź rodziny jest udokumentowana do 1746 roku.
O przodkach dziadka Wincentego na razie wiem tyle co nic, wiem gdzie się urodził, znam jego rodziców, podobno miał siostrę, która zmarła młodo, a w ogóle w rodzinie się mówiło, że dziadek był sierotą.
Albo tak - jestem Joanna a moje korzenie tkwią w Urzeczu - Podłęczu, Dębówce, Gassach, Czernidłach, w Słomczynie, Przylocie, Konarach, Krężelu, Sułkowicach, Goździach, Ustanówku i Jazgarzewie. Także w Psucinie, Pomiechówku, Nasielsku i Wymysłach, Cieślach i Płocku. Rodzina okrążała Warszawę z północy i południa, aż spotkali się w mojej osobie w stolicy.
To nie wygląda tak imponująco w kilku zdaniach, ale kiedy się to przedstawi za pomocą skrzydlanego wykresu, to pokazuje to, czym jest takie drzewo genealogiczne - widać, że za nami stoi szereg osób, które dało nam jakąś cząstkę siebie. Podobno najważniejsze jest nasze siedem pokoleń wstecz bo z tymi przodkami mamy zgodność genetyczną stopniowo malejącą aż do 1%, dalej jest to już zbyt rozmyte, ale wyszukiwanie kolejnych nazwisk jest świetną zabawą!
Od zeszłego tygodnia bawię się wyszukiwaniem członków mojej rodziny i nie mogę przestać!... Chociaż nie mogę pytać bezpośrednio, bo zarówno moi rodzice jak i obydwie pary dziadków już nie żyją, to grzebię w zeskanowanych do Sieci archiwach, pytam żyjącą rodzinę, mam trochę papierów z nazwiskami, datami, miejscami, są obrazy i osoby które wciąż żyją w mojej pamięci, chociaż zupełnie nie umiem ich umiejscowić na drzewie, ale wiem na pewno, że to była rodzina. Powoli docieram do granicy, za którą już nic więcej nie znajdę z komputera w domu i będę musiała ruszyć na poszukiwania w teren - do parafii, do urzędów. W sobotę pojechaliśmy na przykład do Góry Kalwarii do Księgarni Regionalnej na ul Pijarskiej 38, gdzie kupiłam album o mikroregionie Urzecza i o kuchni tych okolic. I coś Wam pokażę!... *^V^*
Być może ktoś pamięta, jak pytałam na blogu, czy znacie danie podawane w domu mojej babci i dziadka, bo nigdy więcej się z nim nie spotkałam w żadnym innym domu - zupa kartoflanka a obok postawiony talerz z makaronem wstążkami suto okraszonymi skwarkami i pokruszonym białym serem. No to patrzcie!!!
Okazuje się, że skwarki i biały ser na kluskach (tu akurat ziemniaczanych) to potrawa urzecka, zapewne dziadek Jan wyniósł ją z domu rodzinnego w Podłęczu. *^v^*~~~ Urzecze to podwarszawski mikroregion dość odrębny kulturowo, w XVII w. był tam duży napływ ludności olęderskiej (Fryzja i Niderlandy) i szerokie kontakty z orylami - flisakami trudniącymi się spływem towarów rzeką Wisłą, a to wpłynęło na kulturę, obyczaje, stroje i kuchnię Urzeczan.
Postanowiliśmy z Robertem pójść o krok dalej i wraz z dostępem do pełnego serwisu na My Heritage wykupiliśmy możliwość zrobienia testów DNA, to nam pokaże bardziej szczegółowo skąd pochodzimy. Testy przyszły pocztą i w tym tygodniu zamierzamy je odesłać a potem będziemy czekać około miesiąca na wyniki.
W sobotę odwiedziliśmy też cmentarz w Słomczynie i znaleźliśmy grób siostry mojego dziadka i jej syna, wujka Mietka (którego pamiętam, bo spędzałam u niego w Dębówce wakacje). Te wszystkie nazwiska i daty to niestety tylko suche fakty, zdjęć też mam niewiele bo kiedyś nie robiło się tak dużo zdjęć, być może mogli sobie na to pozwolić miastowi, ale na wsiach raczej się o tym nie myślało. Rozważam szukanie informacji o przodkach w archiwach miejskich, może w starych rocznikach gazet, jakichś kronikach?... Chciałabym się czegoś dowiedzieć, kim byli, może kimś kto zapisał się jakoś w historii? Gdzie dokładnie żyli? Czym się zajmowali? Mam to szczęście, że dokładnie znam dom, gdzie mieszkał mój pradziadek i urodził się mój dziadek i jego rodzeństwo na Podłęczu, wiele lat temu prawie udało nam się tam zamieszkać!... Ale to już stare dzieje, it wasn't meant to be. ^^*~~
Mam jeszcze trochę papierów po rodzicach, ale na razie stoją w piwnicy na nowym mieszkaniu, a dostępu do nich broni wielkie lustro i akordeon, spakowane do piwnicy na czas remontu!... *^0^* Muszę cierpliwie poczekać do wakacji, kiedy po przeprowadzce przeniesiemy lustro do mieszkania i wtedy będę mogła pogrzebać w tych papierach.
Znalezienie tych wszystkich przodków może się wydawać niepotrzebne, to przecież tylko garść nazwisk i dat, większości z nich już przecież dawno nie ma. Ale byli. I świadomość konkretnych nazwisk i miejsc daje mi swego rodzaju uziemienie, rozłożenie rodziny na mapie, jest to uczucie wzmacniające i gruntujące. Zainteresowałam się ostatnio metodami pracy z rodem, są na to różne teorie, są rytuały i medytacje, nie wszystko do mnie przemawia ale czytam, słucham webinarów, a przy okazji szukam swoich korzeni.
***
No i właśnie tym zajmowałam się przez cały zeszły tydzień. *^v^* Poza tym zainaugurowaliśmy sezon na młode kartofle z jajkiem i maślanką.
A w sobotę będąc niedaleko odwiedziliśmy restaurację Zalewajka z Konstancinie i zjedliśmy stanowczo za duży chociaż przepyszny obiad! ^^*~~
No i tak się u mnie dzieje. Zima już chyba poszła sobie na dobre, przed nami Majówka na którą jeszcze nie mam planów, ale ma być ciepło i słonecznie. I tego się trzymajmy, miłego tygodnia! *^O^*~~~