Po powrocie z Włoch zrobiliśmy sobie prezent w postaci kawiarki na dwa espresso! *^0^* Jest przesłodka i błyskawicznie parzy dwie filiżanki kawy, do której wystarczy dołożyć kapkę spienionego mleka i już mamy macchiato. Nauczyłam się w Mediolanie pić kilka macchiato dziennie i nawet kupiliśmy tę samą kawę, którą parzyli w naszym hotelu, a która nam tak bardzo smakowała - czerwone Segafredo. ^^*~~
W poniedziałkowy wieczór poszliśmy na pizzę do Gastronomo - to bar i sklep z włoskimi produktami na warszawskim Wilanowie, prowadzone przez Włocha, który wie co robi! Pizza była świetna, o wiele lepsza niż ta mediolańska... >0< To już drugi w naszym bliskim zasięgu sklep włoski, pierwszy mamy u nas na Ursynowie (Bottega del Gusto). I nie chodzi tylko o asortyment, ale też o stosunek do klienta - można porozmawiać o produktach z uśmiechniętym rozgadanym sprzedawcą, a to czyni atmosferę włoskich zakupów. Od dawna niedaleko nas są delikatesy włoskie innej sieci, ale tam obsługa jest zamknięta w sobie, niema, uprzejma ale nieobecna, nie o to chodzi w kupowaniu karczochów, oliwy, szynki parmeńskiej!...
A we wtorek zjedliśmy suwenira przywiezionego z Włoch - ręcznie robione tortelli z dynią i amaretti, które polałam masłem z szałwią, przepyszne!!!
No, ale od środy już było DOJadanie, chociaż przyznaję, że jeszcze w środę dokańczaliśmy produkty niewegańskie, jakie nam zostały w lodówce - trochę włoskiej szynki, twarożek, mleko. Twarde sery poszły do zamrażarki, ale mleka przecież nie zamrożę...
*
REMONTOWO - dostaliśmy ostateczny projekt wykonawczy, w weekend przejrzeliśmy go i wprowadziliśmy kilka poprawek. Projekt wykonawczy to dokument, który zawiera dokładne rysunki i spis wszystkiego co ma być zrobione w mieszkaniu - które fragmenty ścian są do wyburzenia, gdzie trzeba podwiesić sufit a gdzie poprawić wylewkę, zwizualizowane wszystkie ściany z naniesionymi kaflami, zabudową, itd, jakie kolory farb gdzie mają być położone, jakie podłogi i w jakim układzie, liczba i rozmieszczenie gniazdek elektrycznych, punktów świetlnych i włączników światła, dokładny rozkład łazienki (kuchnię dostaniemy na osobnym projekcie), opis co ma być zrobione z kaloryferami (niektóre usuwamy, inne wymieniamy albo tylko malujemy na nowo), jakie mają być zamontowane drzwi, podłogi, armatura, wszystko zwymiarowane. Nic tu nie będzie zrobione "na gębę" i "będzie pani zadowolona!..." a potem będzie "i kto to tu pani tak sp....lił?!..." *^W^* Wszystko co do centymetra jest w umowie i na rysunkach technicznych, i to wszystko zostanie sprawdzone podczas odbioru remontu zgodnie z tymi ustaleniami na papierze.
Okazuje się też, że mimo oczekiwania na wyprodukowanie i wstawienie nowych okien ekipa remontowa nie próżnowała i mieszkanie jest już dawno opróżnione ze wszystkiego co zbędne - starych mebli kuchennych i łazienkowych, parkietu, kafelków. Teraz czekam z niecierpliwością na wyburzenie ściany między kuchnią a salonem! ^^*~~
*
Mieliśmy na zeszły tydzień różne plany, ale niestety mąż wrócił z Włoch zaziębiony i prosto z samolotu poszedł do lekarza, a mnie w czwartek rozłożyła grypa żołądkowa a potem też rozwinął się u mnie katar... Człowiek sobie planuje, a życie mu te plany koryguje, ech... Do końca tygodnia nie robiliśmy nic poza zdrowieniem. Ja miałam puchatego strażnika cały czas przy sobie! ^^*~~
DOJadanie
Omlet z warzywami według przepisu Nora Cooks. Bardzo dobry przepis! Ciasto polecam zrobić bardziej lejące, żeby wygodnie się je rozprowadzało na patelni cienką warstwą. Co ciekawe, jest to przepis nie tylko wegański ale też bezglutenowy, bo głównymi składnikami są: silken tofu, mąka ryżowa, mąką ziemniaczana (plus przyprawy). A do środka można włożyć najróżniejsze podduszone warzywa, my mieliśmy boczniaki, cebulę, cukinię i paprykę.
Kanapki - mortadela wegańska z Biedronki i przepyszny hummus z lokalnego sklepu.
Soczewica podsmażona z czosnkiem i imbirem, do tego pomidory i silken tofu doprawione sosem sojowym z mirinem i sake.
Nie zabrakło klasyka który znamy i lubimy od lat - wegańskich racuchów z Jadłonomii w niedzielny poranek! ^^*~~ Ciasto zrobiłam poprzedniego wieczora i zostawiłam je do dojrzewania w lodówce, wyjęłam je rano kiedy wstałam nakarmić koty o 7:00 i podrosło do smażenia około 10:00. Zjedliśmy je z wegańską śmietaną i konfiturami.
1 1/2 szklanki mleka roślinnego
2 1/4 szklanki mąki pszennej (330 g)
7 g drożdży instant
2 łyżki cukru
2 łyżki oleju
1/2 łyżeczki soli
olej do smażenia
Zupa ze słodkich ziemniaków i ciecierzycy, z dodatkiem pomidorów, mleka kokosowego i aromatycznych przypraw, przepis z bloga Plant Based and Veganism. Na wierzchu awokado. Drugiego dnia zjedliśmy resztę tej zupy z ryżem, który nam został ugotowany, i zrobiła się z tego świetna gęsta potrawka!
Krokiety z ziemniaków według tego przepisu (oczywiście zastąpiliśmy mięso kostką wędzonego tofu). Do tego była fura colesława, grzybki marynowane i sos okonomi (wersja wegańska, do kupienia na Allegro).
Klopsiki Garden Gourmet (Biedronka) posmarowane japońskim sosem i grillowane, podane z połówkami surowych papryczek. (Kto oglądał pierwszy odcinek "Kodoku no gourmet" to przypomni sobie jak Goro-san zamówił takie klopsiki w barze, do którego trafił, oczywiście były one z mięsa, a nasze warzywne.)
Domowy makaron (mąż zrobił) z sosem aglio olio wzbogaconym o zielony groszek i suszone pomidory.
W niedzielę mąż też zrobił makaron i zrobiliśmy lasagnę z nadzieniem z duszonych grzybów (boczniaki, maślaki i kurki) z dodatkiem pasty truflowej, z białym beszamelem okraszonym garścią płatków drożdżowych. Beszamel wegański robi się dokładnie tak samo jak niewegański, tylko używamy masła roślinnego/margaryny i roślinnego mleka (u mnie NieMleko Alpro).
W ogóle w tym roku nie byłam jeszcze gotowa na dietę wegańską, miałam trochę zakupów ale tak wewnętrznie to wcale nie byłam przygotowana, nie czekałam na ten czas w roku... Kiedy się rozchorowałam, marzyłam o jedwabistej jajecznicy z samych jaj, usmażonej na ghee!... (Oczywiście jej nie zjadłam, no bo skoro zaczął się czas wegański, no to trzeba być konsekwentną wobec samej siebie!...) W zeszłym tygodniu zrobiliśmy większe zakupy warzywne w Lokalnym Rolniku i uzupełniłam kilka japońskich produktów online, mam nadzieję, że jak wreszcie wyzdrowieję to wezmę się za porządne gotowanie!
Ojej, zdrowiej szybciutko! Ja też jestem od kilku dni chora, obiecuję sobie, że jak poczuję się lepiej, biorę się za szycie!
ReplyDeleteDziękuję, walczę z tym katarem ze wszystkich sił!... I nawzajem życzę zdrowia, bo szycie czeka (na mnie też! ^^*~~)!
DeleteWspółczuję choroby, trzymajcie się tam! Ja właśnie nadrabiam twoje posty, bo mi życie zafundowało bolesną, kilkutygodniową kontuzję i w takich chwilach łatwiej mi, jak znikam trochę z internetu 🥲
ReplyDeleteAglio Olio to jeden z moich ulubionych makaronów, tylko u nas zawsze z dużą ilością ostrej papryczki chili i pietruszką 🤤
Wszystkie dania wyglądają obłędnie. Podziwiam za piękne podanie i regularne fotografowanie! Jak tylko wyzdrowieję i wrócę z Nowej Zelandii to bierzemy się za testowanie przepisów z nowej książki Rozkosznego.
Pozdrawiam!
Dzięki, trzymamy się i jakoś się wygrzebujemy z choroby!
DeleteTym razem aglio olio robił mąż i trochę pofantazjował, ja robię też z pietruszką i odrobiną chilli.
Nie robię zdjęć wszystkiego co jemy, bo dania się powtarzają albo nie wyglądają "blogowo"... *^o^* Ale dla pamięci tego co jedliśmy staram się uwieczniać co się da, to mi ułatwia jak potem nie wiem co ugotować! W tym roku obiecałam sobie częściej sięgać po przepisy, które mam zebrane na Pinterest, mam tam całkiem sporą biblioteczkę dań do przetestowania. *^v^*
Cześć, Joasiu. Czy mogę Cię prosić o podanie namiarów na tę ekipę remontową? Pozdrawiam
ReplyDeleteTo nie jest ekipa, to firma która realizuje remonty generalne mieszkań i kompleksowe wykończenie całego mieszkania pod klucz, od stanu deweloperskiego do wykończenia podłóg, ścian, łazienki i wc, na początku współpracy wybierasz pakiet kosztowy z ich czterech pakietów i ceny i wybór materiałów zależą od wybranego pakietu. Ja nawet nie mam kontaktu z ekipą, która u mnie pracuje, tylko z architektem i koordynatorem prac. Jeśli nadal jesteś zainteresowana, to odezwij się do mnie na maila, podam Ci nazwę.
DeleteJuż napisałam maila na adres, który jest podany tu na blogu.
DeleteZ takim strażnikiem chorowanie to sama przyjemność. Chociaż ja akurat przez takich strażników choruję. Poza tym wpis bardzo apetyczny. Pozdrawiam :-)
ReplyDeleteOch, bardzo współczuję, że nie możesz wygłaskać takiego pluszaka!... Bardzo pomagają grzejąc i mrucząc. *^0^*
Delete