Odkryłam tajemnicę tworzenia - w sumie czegokolwiek, ale w moim przypadku chodzi o malowanie akwarelami. *^v^*
Najlepsze, że strategia sukcesu jest niesamowicie prosta! Uwaga - to... PRAKTYKA i CIERPLIWOŚĆ!!! ^^*~~
Kiedyś wydawało mi się, że wystarczy, że usiądę nad kartką papieru, zrobię szybki szkic a potem machnę kilka razy pędzlem, i już uzyskam efekt, jaki będzie dla mnie zadowalający. Nic bardziej mylnego! Żeby mieć takie wyczucie - kształtu, koloru, perspektywy, proporcji, światłocieni - należy daną rzecz dokładnie i wielokrotnie obejrzeć, a potem ćwiczyć rękę i oko w odtwarzaniu tego obiektu na papierze, aż wypracujemy połączenie wiernego oddania danego tematu z naszą jego interpretacją, która jest w naszym stylu lub w danym momencie odpowiada naszemu poczuciu estetyki. To jest PRAKTYKA.
Ptaki uczą mnie CIERPLIWOŚCI. Owszem, są artyści, których styl charakteryzuje się położeniem kilku plam koloru, ale ja jestem detalistą, dłubkiem. *^o^* Będę nakładać miliony warstw, cieni, kropek, plam, co czasem bywa moją zgubą, bo za bardzo mieszam odcienie i robi się bałagan, bo robię to za szybko, zanim wyschnie poprzedni kolor, i nie przykładam się do dokładnej obserwacji pierwowzoru, ale kiedy w spokoju skupiam się nad pracą, osiągam efekty które mnie zadowalają. Tak, w tworzeniu tła wykorzystuję charakter akwareli - dużo wody i plamy pigmentów, ale to dopiero baza, na której buduję warstwami ostateczny obraz ptaka. Pióra i puch są prawdziwymi nauczycielami cierpliwości, używam na przemian kolejnych pokładów cieniutkich kreseczek robionych m.in. pędzelkiem modelarskim Bunseido z rozmywaniem kolorów dużym puchatym pędzlem. Zatrzymuję się dopiero, kiedy jestem naprawdę zadowolona z ilości warstw i wtedy uznaję efekt za ostateczny.
Dużą rolę odgrywa CZAS. Na każdego z tych ptaków poświęciłam 5-6 godzin, to nie są szybkie szkice, to nałożenie warstw, czekanie aż wyschną (mogłabym użyć suszarki, ale mi się nie chce), dokładanie kolejnych warstw, praca nad jednym obszarem, kiedy inny wysycha, ale czasami muszę po prostu odejść od szkicownika i dać tym kolorom wysychać w spokoju, żeby nie porobiły się plamy. Nie jestem w tym dobra, jestem niecierpliwa, chciałabym już, teraz, zbyt szybko, i przez to robi się bałagan na kartce... Uczę się tej CIERPLIWOŚCI, dawania sobie CZASU, traktowania procesu malowania jak medytację, bez popędzania samej siebie. Docenienia czynności tworzenia, nie tylko ostatecznego efektu.
I nagle uświadomiłam sobie, że mogę namalować WSZYSTKO! Jeśli wystarczająco poznam jakiś temat czy obiekt, poćwiczę szkice, poświęcę temu odpowiednio dużo czasu, żeby przyjrzeć się szczegółom, kolorom, fakturom zamiast gnać na oślep i szybko namalować obraz, mogę przenieść na papier cokolwiek mi się zamarzy. Nie ma już tematów, których "nie maluję, bo nie umiem", są takie, których "jeszcze nie spróbowałam, ale nic mnie nie powstrzyma"! *^0^*~~~
W weekend poświęciliśmy trochę czasu na oglądanie na żywo wyposażenia łazienki, ale większość soboty i niedzieli spędziliśmy na ponownych poszukiwaniach hoteli na nasz japoński wyjazd na koniec roku. I bardzo dobrze, bo udało nam się zmienić zakwaterowanie i zarezerwować świetny onsen w górach na Sylwestra i Nowy Rok, i bardzo wygodny hotel na początek stycznia w Tokio. *^V^*~~~ Teraz wystarczy poczekać trochę ponad miesiąc i lecimy!
Koty oczywiście będą zaopiekowane, już się cieszą na spędzanie czasu ze swoim ulubionym kolegą, który na pewno je rozpieszcza na lewą stronę!... (no bo są rozpuszczone jak dziadowski bicz, a przecież to raczej nie moja wina! Chyba... *^w^*)
W tym tygodniu czeka mnie jedno bardzo drogie badanie, które pewnie i tak pokaże, że nie mam problemów neurologicznych (co mnie uraduje, co do tego nie ma wątpliwości!), oraz tuż po nim spotkanie z psiapsiółkami na plotki, co będzie przemiłą rekompensatą tego dnia! *^V^* Jesień wciąż mnie cieszy, otulam się nią jak miękkim szlafrokiem, nie potrafię znaleźć w sobie oburzenia na deszcz i wiatr, niezgody nawet na śnieg, który nas odwiedził w sobotę i został na weekend. ^^*~~ Dziwne, prawda? Ale fajne.
Miłego tygodnia!
Wspaniałe ptaki,nieustająco jestem pełna podziwu dla Twych zdolności.A koty przecież po to są by je rozpieszczać:))Moje są również rozpuszczone i np.łóżko ścielone jest wówczas,gdy książę Gacek zechce łaskawie wyleźć spod kołderki:))).
ReplyDeleteDziękuję! *^0^*~~~
DeleteOczywiście, koty wymyślono tylko po to, żeby je rozpieszczać, wtedy nam się odwdzięczają byciem wielkimi słodami! I mruczeniem! ^^*~~
No ptaszorki prześliczne! Jak Ty te ślipka im malujesz?!?!?!? Jak żywe!
ReplyDeleteP.s. Ja też dłubię, tyle, że przy dekoracjach z kwiatów i różności florystycznych :)
Dziękuję! ^^*~~ Oczka maluję pędzelkami modelarskimi 2/0 i 3/00, po troszeczku, dokładnie się przyglądam powiększonemu oryginałowi, szukam niuansów kolorystycznych i dodaję odcieni, po troszeńku, aż jestem zadowolona.
DeleteRobisz dekoracje z żywych kwiatów? Czy może z papierowych albo z tkanin? Niedawno trafiłam na Instagramie na niesamowite grzyby tworzone z papieru, a jak żywe!... Fascynujące są takie dekoracje. *^v^*
Akwarelki zachwycające, mistrzowskie po prostu!
ReplyDeleteWiesz, ja już dawno doszłam do podobnych odkryć, świetnie wiem, że ćwiczenie czyni mistrzem i na łapu-capu nic dobrze nie wyjdzie - a też kiedyś myślałam, że wystarczy parę pociągnięć pędzlem... Niestety, dopóki pracuję zawodowo, to muszę te chwile na malowanie wyrywać z planu dnia i nie zawsze mogę sobie spokojnie siedzieć nad obrazkiem, żeby go nieśpiesznie dokończyć dopóki jest wena. A jak wracam do niego po dłuższej przerwie, to już gdzieś pomysł umknął, ja wypadłam z rytmu itd... Ostatnio doszły do tego dylematy - czy bardziej chcę malować jak dawniej olejami, czy próbować polubić się z akrylami, czy wrócić do pasteli albo akwareli? Wszystko bym chciała, a czasu na to zbyt mało. Ostatni pomysł jest taki, żeby ćwiczyć jednak oleje, ale na malutkich formatach, dopracowywać detale. Czyli podobnie jak Ty w akwarelach :).
Bardzo dziękuję! ^^*~~
DeleteNo właśnie, to powiedz mi, kiedy się człowiekowi w głowie miesza i zaczyna uważać, że można coś zrobić szybko i się uda? Bo jak się patrzy na dzieci, to one w ogóle nie myślą o czasie, ani o tym, czy im się coś uda, tylko skrobią kredkami po kartce, biorą następne arkusze, nie patrzą na zegarek, tylko ćwiczą dopóki nie będą zadowolone z efektów. Kiedy przestawiamy się z ukierunkowania na proces na ukierunkowanie na efekt?...
Ja ostatnio uczę się nie reagować nerwowo na odłożenie nieskończonej pracy i spokojny powrót do niej kolejnego dnia, kiedyś wszystko chciałam skończyć szybko i w jednym podejściu. A ostatniego ptaka tak malowałam i jakoś zmusiłam się, żeby odłożyć pędzle w połowie roboty, było już bardzo późno i oczy mi się zamykały... *^W^*
Małe formaty są super, można poćwiczyć elementy, które potem dołączy się do większej pracy, ja właśnie wracam pomysłami do akwarelowego kalendarza i zaczynają mi chodzić po głowie portrety, też dużo bym chciała, a doba nie jest z gumy!... Ech... ^^*~~
Ja mam teraz "w obróbce" ten obraz, który ostatnio pokazywałam, z latarnią morską. Im dłużej na niego patrzyłam, tym mniej mi się podobał. Dawniej przeróbki i poprawki kończyły się na całkowitym przemalowaniu obrazka, ale tym razem zawzięłam się i powoli robię drobne poprawki i laserunki, po każdej warstwie koloru muszę parę dni odczekać, żeby dobrze wyschło, potem kolejna warstwa itd. Staranniej dobieram barwy, mieszam kolory, szukam nowych odcieni. No i zaczyna to wyglądać coraz lepiej. Takie niby niuanse, ale znakomicie poprawiają wygląd, robi się głębia, kolory grają :).
DeleteCzas i cierpliwość. *^v^* Ja jeszcze robię taki zabieg, szczególnie gdy długo coś maluję - wstaję od stołu i odsuwam się od obrazka, patrzę na niego z dalszej odległości, bo zauważyłam, że często gdy długo siedzę z nosem tuż w malowanej pracy to gubię szersze spojrzenie. I wtedy zaczyna się niepotrzebne dodawanie warstw kolorów, i mam bałagan. A wystarczy spojrzeć z oddalenia i całość od razu lepiej się prezentuje! ^^*~~
DeleteMnie jeszcze uczono, że warto obejrzeć obraz w lustrzanym odbiciu - czasem to robię, faktycznie różne rzeczy rzucają się wtedy w oczy :). Już nie wspomnę o różnym oświetleniu, jak zmienia barwy i tłumi albo podkreśla kontrasty.
DeleteBardzo ciekawe. Ja też zauważyłam, że inaczej widzę moje prace, kiedy zrobię im zdjęcia, dostrzegam niuanse, których wcześniej nie widziałam! Czyli zawsze przydaje się zmiana perspektywy. *^v^*
DeleteTen wpis kojarzy mi się z treścią książki, którą właśnie ponownie czytam: Shinichi Suzuki "Karmieni miłością. Podstawy kształcenia talentu". Pozdro dla wszystkich kształcących swe talenty!
ReplyDeleteNajlepiej jest uczyć się całe życie! ^^*~~ Czyli szlifować umiejętności i dodawać nowe.
DeletePtaki cudne!
ReplyDeleteDziękuję! ^^*~~ Po rybach mam teraz okres ptasi!
DeletePiękne odkrycie uczyniłaś w sobie:):) Ja od jakiegoś czasu przymierzam się do malowania, chyba mnie jeszcze bardziej zmobilizowałaś ,że można:):)I z jakim efektem:)
ReplyDeleteOczywiście, że można! A jeśli się chce, to nawet trzeba, bo skoro tak czujemy to do czegoś nam jest to potrzebne, do relaksu, do wyrażania siebie, albo chociażby do ćwiczenia cierpliwości!
DeletePadłam z zachwytu i pozbierać się nie mogę - te wszystkie detale, te pióreczka najdrobniejsze - prawdziwy majstersztyk. Pozdrawiam :-)
ReplyDeleteDziękuję! ^^*~~ Przyznaję, że dopiero teraz czuję, jak wielką radość zaczęło mi sprawiać malowanie, kiedy nigdzie się nie spieszę, do niczego nie lecę jak do pożaru, tylko stawiam te kreseczki jedna po drugiej.
Delete