Jesień tego roku jest jakaś taka ciepła, miękka, przytulna. Wiem, zrobiło się zimno, mokro i wietrznie, ale ja cały czas mam wrażenie, że aura nas nie atakuje, tylko otula, wycisza, wyhamowuje, opiekuje się nami, czasami jest tak niesamowite światło, że rozglądam się zachwycona i marzę o tym, żeby umieć to namalować! Na serio! Raz nawet stałam na parkingu obok mojego bloku i mówiłam do siebie na głos, że chciałabym namalować światło, w którym byłam zatopiona!... ^^*~~
Mąż wrócił z wyjazdu służbowego i dostałam prezenty urodzinowe! *^V^* Notesy akwarelowe i komplet farb Sennelier, bardzo zachwalanych przed sprzedawcę w sklepie plastycznym. Co prawda, Ameryka ma swojego cenionego producenta akwareli Daniela Smitha, ale sprzedawca twierdził, że francuskie Senneliery oparte na miodzie i gumie arabskiej są o niebo lepsze!... (Miód i guma arabska, coś Wam to przypomina? Toż to nasze polskie Aquariusy Romana Szmala!... Genialna jakość i niesamowita paleta barw, moje ulubione. *^V^* ) Zawsze fajnie jest spróbować czegoś nowego, więc Senneliery przyjęłam z wdzięcznością, tym bardziej, że ta paleta jest komplementarnie ułożona, mogłabym wziąć ją do plecaka i iść malować w teren, i będę mogła stworzyć zarówno kompozycje scen miejskich, jak i naturę, rośliny i zwierzęta. Bardzo fajne są też miniatury szkicowników Legion, świetny pomysł na przetestowanie papieru.
Dzisiaj mam dwa cytaty, które mnie zaintrygowały w zeszłym tygodniu. Najpierw Jestem.Erill i jej przemyślenia o stawianiu siebie na pierwszym miejscu i... jakże to trafne! Nie stać nas, żeby stawiać siebie na ostatnim miejscu, i mam tu na myśli nasze zdrowie psychiczne, czas na dawkę ruchu, odstawienie treści i osób, które nas niszczą, spokojne zdrowe posiłki, momenty ciszy i wsłuchanie się w samych siebie. To nie jest dużo. Ale to jest podstawa, bez której zapłacimy najwyższą cenę - naszym zdrowiem albo nawet życiem!
A drugi cytat pochodzi od nauczycielki jogi Basi Tworek. Basia wyprowadziła się z Warszawy na południe Polski, do Bielsko Białej, i dostała pytania czy nie żałuje opuszczenia dużego miasta, czy jej tego nie brakuje. I w odpowiedzi (która miała bardzo pozytywny wydźwięk na wielu płaszczyznach) zawarła taką myśl:
Nie można jednocześnie przepłynąć na drugi brzeg rzeki i trzymać się kurczowo pierwszego brzegu. Coś trzeba odpuścić, bo jeśli tego nie zrobimy, to zostaniemy okrakiem - trochę tu, trochę tam. Czasami tak się da, ale w większości przypadków NIE! Wtedy żyjemy półżyciem, kierując nasze zasoby, energię, uwagę na zbyt wiele frontów, tnąc je na kawałki. I jeśli boimy się coś stracić, to nie odważymy się na ten wybór. A trzeba się czegoś pozbyć, żeby zrobić miejsce na coś nowego. Jak nam się nie spodoba, zawsze można spróbować jeszcze raz. Nie ma wyborów stuprocentowych - żeby były zalety i wielkiego miasta i wsi, i tropiki i mroźne zimy na raz. Coś odpuszczamy, ale zyskujemy coś innego, i dojrzałość polega na pogodzeniu się z tym faktem - będziemy mieć to ALBO to, i po prostu dokonywaniu wyborów. Bo jeśli nic się nie wybiera, to stoi się w miejscu i nie ma rozwoju. A jak się człowiek nie rozwija, to się zwija, proste! *^v^*
REMONTOWO - w weekend zrobiliśmy fascynującą pracę związaną z remontem - wybraliśmy miejsca na gniazdka elektryczne w całym mieszkaniu! *^w^* Niestety są rzeczy bardziej i mniej ekscytujące, jednak wszystkie są niezbędne. Umówiliśmy się też na przyszły tydzień na podpisanie umowy kredytowej, lada dzień dostaniemy też ostateczną wycenę okien i złożymy zamówienie, żeby już je produkowali! Montaż będzie prawdopodobnie w styczniu.
W weekend zrobiliśmy też inną fajną rzecz - kupiliśmy bilety lotnicze i zrobiliśmy rezerwacje hotelowe na koniec grudnia/styczeń. Tak, znowu jedziemy do Japonii!!! *^O^*~~~ Tym razem na dwa tygodnie, w okresie w którym nas tam jeszcze nie było, nowy rok spędzimy w ryokanie z widokiem na górę Fuji! A potem jeszcze trochę czasu w Tokio, nie mamy żadnych konkretnych planów, chcemy się snuć po mieście, zajrzeć do parków, w ogóle będziemy tam trochę incognito i raczej nie będę pisała Fumów na bieżąco, bo to ma być wyjazd inny niż te wakacyjne. Zobaczymy! ^^*~~
Napoczęłam szkicownik Strathmore i postanowiłam go przeznaczyć na akwarelowe ptaki. Na pierwszy ogień poszedł wilgowron mniejszy. Mam mnóstwo zdjęć do inspiracji, tak więc spodziewajcie się teraz upierzonych istot na kartach mojego szkicownika!
Weekend spędziliśmy w domu, ale we wszystkie wieczory długo siedzieliśmy przed telewizorem... (kończyliśmy oglądanie wszystkich części Harry'ego Pottera, a potem jeszcze trzy części Fantastycznych Zwierząt), w niedzielę z kolei szukaliśmy hoteli w Tokio, szliśmy spać bardzo późno, spaliśmy długo, i... poniedziałek jest trudny, tym bardziej, że musiałam wstać i wyjść z samego rana z domu, bo byłam umówiona na masaż. Zarywanie nocy to nagle bardzo kiepski pomysł, kiedy to się stało?... *^o^* Najlepiej funkcjonuję, kiedy idę do łóżka ok. 23:00, idealnie po rozciągającej jodze, i wtedy bez problemu wstaję o 7:30. Rutyna snu, coś co kiedyś mogło być dowolnie przesuwalne, teraz jest niezbędne dla mojego dobrego funkcjonowania.
Życzę Wam wspaniałego tygodnia i do następnego razu! *^v^*~~~
O tak, jesienne światło potrafi zachwycić.
ReplyDeleteAkwarelki malujesz piękne, napatrzeć się nie mogę.
Wyjazd do Japonii? Chyba podeślę tu moją siostrzenicę, która Japonią się pasjonuje.
Rutyna snu - mój ulubiony temat, bo jestem śpiochem, ale nie takim, co gnije w łóżku przez całą dobę, tylko takim, który te swoje 7-8 godzin (6 to minimum) musi przespać, bo inaczej jest nie do życia. I potrafi być bardzo niemiły dla kogoś, kto mu sen zakłóci. Problemu ze wstawaniem nie mam - lata posiadania psa, a także podstawówkowe wyjazdy do sanatorium tego mnie nauczyły i wpoiły rutynę regularnego snu. Zresztą co tam, wyjazdy i pies - w pewnym momencie mój organizm sam wymusił na mnie tę regularność i co jakiś czas lekko ją modyfikuje i tak na przykład jeszcze w październiku, świątek, piątek czy niedziela, budziłam się jak do pracy (chodzę na 7) i zasnąć już nie mogłam, a teraz w weekendy, zwłaszcza w soboty, też tak się budzę, ale zasypiam zaraz po przewrócenie się na drugi bok i budzę się między 7 a 8. OK, wystarczy, bo zasnę zaraz 🙂 Pozdrawiam 🙂
Jesienne światło jest otulające, jakby nas powoli przygotowywało do nadchodzącej zimy. *^v^*
DeleteDziękuję za komplementy!
A siostrzenicę wyślij na fumyturystyczne.asia , tam piszę o naszych japońskich wojażach. ^^*~~
Ja ostatnio trochę wypadłam z rutyny wczesnego wstawania, szczególnie w tym tygodniu, bo się rozchorowałam na zapalenie gardła... Ale widzę, że kiedy zasypiam około 23:00 to bez problemu wstaję o 7:30. Tylko jest jeszcze dodatkowy aspekt spania - mam dwa koty, a one mnie budzą na karmienie w nocy, nie ma mowy, żebym to zignorowała, bo jak nie wstaję to zaczynają zrzucać przedmioty albo biegać po mnie... Tak więc, około 4 lub 5 rano muszę na chwilę wstać, i potem dosypiam.