To dla mnie zawsze moment zaskoczenia. Kiedy robi się zimno - tak naprawdę przenikająco zimno! - i trzeba się poowijać w płaszcze, czapki i szaliki, i nagle już nie pamiętam, jak to było latem, nie mogę uwierzyć, że znowu będzie tak upalnie, że narzucę szorty i koszulkę na ramiączkach, i będę jadła zmrożonego arbuza... Będę tak trwać w tym niedowiarstwie przez całą jesień, zimę i wiosnę, mam nadzieję, że maj zmieni moje zdanie, jak co roku! *^o^*~~~ Skąd to się bierze? Ten podskórny strach, że ciepło nie powróci? Przecież jeszcze tak nie było, żeby nie było lata. Pierwotny lęk, nieuzasadniony ale nie do opanowania.
Dużo maluję. Mam ochotę malować jeszcze więcej, zgubiłam gdzieś opór przed jakimiś tematami, nie ma w mojej głowie "tego nie umiem więc nie narysuję", zabieram się za różne tematy i próbuję. Trochę mi w zeszłym tygodniu brakowało czasu, bo ogarniałam tematy remontowe, włosowe, zdrowotne i towarzyskie, ale starałam się chociaż zrobić szkice.
U fryzjera nie zaszalałam, ale zgodnie z podpowiedziami zmieniłam kolor na mieszane fiolety, w każdym świetle wygląda to trochę inaczej, a ogólnie trochę jak benzyna rozlana na wodzie, co mi się bardzo podoba! *^v^* Trochę podcięłam końce, ale tylko kosmetycznie, bo na razie trochę zapuszczam włosy. Teraz mam fryzurę idealną, suszę po umyciu i sama się układa! (a potem od razu robią się loczki...) Mojej fryzjerce marzy się krótka asymetryczna grzywka - mnie też, ale cóż z tego!... Moje włosy w pół godziny od poniższego zdjęcia zaczęły się kręcić, taka grzywka wytrzymałaby na prosto chwilkę a potem miałabym nad czołem precelki...
REMONTOWO - w zeszłą środę spotkaliśmy się z panią architekt, obejrzeliśmy jej propozycje urządzenia naszego mieszkania, wskazaliśmy nasze opcje i materiały. Teraz czekamy 10 dni na kontakt z jej strony, dostaniemy wizualizacje i będziemy się umawiać z działem meblowym na dopracowanie szczegółów zabudowy kuchennej i innych mebli. Musimy jeszcze dograć kilka szczegółów ze spółdzielnią (np.: kwestię wymiany grzejników), nanieść na plan miejsca kontaktów i lamp, sprawdzić jakie są oferty misek wc. W sobotę odwiedziliśmy firmę produkującą okna drewniane i mamy gotową ofertę na wymianę okien, w przyszłym tygodniu będziemy umawiać spotkanie, żeby firma zrobiła pomiary i zamawiała produkcję okien dla nas! *^V^* (ten element zdecydowaliśmy się załatwić sami, a nie za pośrednictwem firmy remontowej, bo sami znaleźliśmy okna lepiej pasujące do naszych wymagań)
Kupiłam nowe książki kucharskie. Trzecią książkę Samar Khanafer "Dukkah, kumin i włoszczyzna. Wegetariańska kuchnia bliskowschodnia" - miałam nie kupować, bo trochę przepisów się powtarza z jej poprzednich kolekcji, ale jest pięknie wydana, są nowe ciekawe potrawy i ... ja po prostu kocham książki kucharskie! *^V^*
No i "Wegetariańska Sycylia". Bo Sycylia, wiadomo. Jak we mnie weszła zeszłego lata tak wrasta coraz głębiej i nie chce puścić!... Coś mi mówi, że się tam znowu wybiorę. Przejrzałam bloga i widzę, że w ogóle nie zrobiłam w zeszłym roku wpisu z naszego wyjazdu na Sycylię, chcecie? Mogę pokazać. Jest dużo jedzenia i trochę Katanii. *^V^*
Obejrzeliśmy świetny serial SF na Amazon Prime - "The Peripheral", nic dziwnego, że taki dobry bo oparty na książce Wiliama Gibsona o tym samym tytule. Niestety, jak to jest ostatnio częstą praktyką, zaplanowany drugi sezon serialu został odwołany... Na szczęście pierwszy sezon jest pewną zamkniętą całością, a dodatkowo mam książkę, którą zamierzam teraz przeczytać, bo jestem bardzo ciekawa, co tam dalej się wydarzy!
Zimno. Co mnie motywuje, żeby zabrać się wreszcie za ten płaszcz, ale to chyba musi poczekać do przyszłego weekendu, bo ten był wypchany planami do rozpuku!
W piątek byliśmy na koncercie muzyki elektronicznej w Centrum Nauki Kopernik - Cosmic Live Electronic Andrzej Karałow i Jerzy Przeździecki. Wiedzieliście że w Planetarium są koncerty? Ja nie wiedziałam! Muzyka była świetna, pokaz laserowy trochę nudny i jakby obok muzyki. Zamierzamy polować na następne koncerty i iść wreszcie odwiedzić samo Centrum, wstyd powiedzieć, że jeszcze tam nie byliśmy!
Po koncercie poszliśmy na kolację do restauracji DOCK19 by Mateusz Gessler i nie polecamy... Ceny wysokie, ale za ceną nie idzie jakość potraw, wiedziały o tym zapewne cztery koleżanki ze stolika obok nas, bo zamiast jeść robiły sobie mnóstwo pozowanych zdjęć a tle ozdobnej ściany restauracji!.... *^W^*~~~ Za to w sobotę po wizycie w sklepie z oknami zjedliśmy obiad w Heritage Shop & Wine i to miejsce możemy śmiało polecić! Ceny przystępne a jedzenie pyszne!!! Dodatkowo, jest to sklep z włoskimi wędlinami, serami i innymi produktami, a w zasadzie każde wino z półki można u nich dostać na kieliszki do posiłku.
Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio życie mnie wyjątkowo cieszy. *^v^*
Nawet jak po obudzeniu widzę deszcz i wichurę za oknem, nawet jeśli muszę wyjść z domu w taką pogodę, nawet jeśli tak jak dzisiaj muszę zacząć tydzień od wizyty u dentysty, bo ząb mi się ukruszył na włoskim biscottini o twardości szwedzkiej skały... Nie szukam wymówek, żeby się dołować, nie pozwalam sobie na marudzenie nawet tylko w mojej głowie, jak coś się dzieje to myślę o sposobach reakcji na sytuację a nie o ojojaniu siebie i szukaniu pocieszenia. Dziwne, nie? Fajne. Podobam się sobie, taka pozytywna. ^^*~~
Ten tydzień też na razie zapowiada się na zabiegany, tak więc życzę Wam ciepłej słonecznej pogody i do następnego razu! *^v^*
Piękne kolory włosów!!! :D
ReplyDeleteBardzo dziękuję! ^^*~~
Deletesuper wpis i włosy przepieknie zrobione
ReplyDeleteBardzo dziękuję! ^^*~~
DeletePiękne włosy.
ReplyDeleteJa mam od dłuższego czasu metode nagrody po jakiś nieprzyjemnych sprawach do załatwienia. Poza tym staram się żeby te nieprzyjemne rzeczy odbywały się jak najwcześniej, o ile to możliwe żeby np.wizyta u dentysty była rano. Potem idę na przykład do sklepu z wloczkami, albo na kawę z kumpela. Taka nagroda działa na mnie świetnie
Dziękuję! *^v^*
DeleteJa też tak robię, jeśli mogę to umawiam się na rano, żeby mieć to szybko z głowy! Poza tym, zauważyłam, że rano lepiej znoszę wizyty u dentysty, wieczorem jestem chyba zmęczona całym dniem i bardziej wrażliwa na ból i ogólnie na dyskomfort w ustach... No i nagroda zawsze mile widziana! *^0^*~~~
A czy Twoja fryzjerka nie ma patentu na utrzymanie kręconych włosów w stanie wyprostowanym? Może są jakieś specyfiki, w końcu zna Twoje włosy a jednak proponuje asymetryczną grzywkę. Murzynki w dużej części rozprostowują włosy a mają skręty dużo mocniejsze więc przypuszczam, że musi coś być co ogarnia takie skręty. Myślę, że fajnie by Ci było w takim cięciu:)
ReplyDeletePozdrawiam, Maria2
Istnieje coś takiego - japońskie prostowanie włosów, szukałam kiedyś informacji i w Warszawie robi to jeden fryzjer za co najmniej 1000 zł. Aż tak mi nie zależy, nie mówiąc o tym, jak to musi być inwazyjne dla włosów, a moje są cienkie i niezbyt podatne na zachowanie stylizacji. Lubię siebie też w wersji lokowanej, nie będę z tym walczyć. *^v^*
DeleteZostałam wielce zaintrygowana tymi książkami kucharskimi:)
ReplyDeleteWielbiam zarówno kuchnię bliskowschodnią jak i sycylijską 💛 pewnie już Ci kiedyś wspomniałam, ale niezmiennie moją ulubioną wege książką z przepisami jest Obfitość (Yotam Ottolenghi).
Włosy piękne! Co dwa miesiące inny look, w każdym Ci do twarzy. Ja nie zmieniałam w swojej fryzurze nic od lat, ale to jest właśnie to, czego chcę. Jestem pewna, że płakałabym po każdej, nawej najmniejszej zmianie 😂🥲
Perfyferal oglądałam, ale niestety mi nie podszedł. Kocham sci-fi, ale tu mi czegoś brakowało. Ale mnie nie słuchaj, bo ja jestem filmowym oszołomem 🫠
Już o tym kiedyś wspominałam - od kilku lat mam "Całą obfitość" Ottolenghiego i... wciąż chyba nic z niej nie ugotowałam!... Nie wiem czemu, z książek Khanafer czy Packer & Srulovicha korzystam bez oporów, a Yotam mnie jakoś onieśmiela, patrzę na przepisy, jadłabym wszystko ale niczego nie wybieram do samodzielnego przygotowania. Może muszę się zmusić do jakiejś jednej potrawy, a potem to już pójdzie?... Muszę jakoś odczarować tę książkę, bo jest pełna smakowitego jedzenia, a ja z tego nie korzystam!
DeleteO kuchni sycylijskiej mam jeszcze drugą książkę, "Lampart w pomarańczach" Ewy Karoliny Cichockiej i tam jest dużo historii, ta wyspa nabrała niesamowicie dużo wpływów kulturowych i to widać w jej kuchni. *^v^*
Bardzo dziękuję za komplement dla włosów. Co do zmian, to powiem Ci tak - to jest chyba moje odreagowanie, bo ja całe moje dziecięce i nastoletnie włosy musiałam nosić długie, bo tak chciała moja mama i nie zgadzała się na skrócenie. (O ironio, umiała zrobić tylko zwyczajny warkocz, więc nie nosiłam fajnych fryzur...) Potem kiedy już mogłam sama decydować o fryzurze, to jakoś tak z rozpędu zostawiłam długie włosy, zresztą wtedy już byłam z nich zadowolona. A w zeszłym roku poczułam, że potrzebuję radykalnej zmiany! Ale powiem w tajemnicy, że teraz znowu zapuszczam... *^W^*
Zaczęłam czytać książkę Gibsona i oczywiście jest inna niż serial, i bardzo dobra! ^^*~~
Dziękuję za piękny wpis.
ReplyDeleteCieszę się, że miło Ci się czyta! *^-^*~~~
DeletePrzepiękne akwarelki! Wspaniale, że tak dużo malujesz :). Fryzura fantastyczna, kolor też bardzo mi się podoba. I w sumie chyba fajnie, że czasem włosy się kręcą, a czasem można je (nawet jeśli tylko na krótko) wyprostować. Kobieta zmienną jest :).
ReplyDeleteBardzo dziękuję! ^^*~~
DeleteWolałabym, że to "na krótko" trwało jednak trochę dłużej niż pół godziny, a u mnie właśnie tak jest... Już nie mam siły z tym walczyć, bo ile można na włosy nałożyć lakieru czy żelu...
Pozytywnie tu u Ciebie..a akwarele cudne...A i kolor włosów super!!! Pozdrawiam jesiennie ale ciepło:)
ReplyDeleteBardzo dziękuję! ^^*~~ Tak wybieram, żeby moje życie było pozytywne i to przekazuję na blogu.
DeleteI super!!!
DeleteFiolety bardzo lubię, również we włosach, podobnie jak kolory rozlanej benzyny - marzy mi się taki lakier do paznokci. Zachwycają mnie również Twoje malunki-rysunki i biało rudy kot. Jutro wybieram się do fryzjera i zastanawiam się, czy nie wrócić stamtąd z całkiem krótka fryzurka (teraz ma fryzurę podobną do Twojej, tylko trochę dłuższą i włosy zakładam za uszy), zamiast tylko podcinać końcówki. Z dużą przyjemnością czytałam ten wpis, zwłaszcza fragment o pozytywnym nastawieniu do życia - tak trzymaj. Pozdrawiam :-)
ReplyDeleteJuż mi się trochę ten kolor wypłukał, jest jaśniejszy, ale wciąż fajny. I ja teraz zapuszczam włosy, już mogę je minimalnie założyć za uszy. *^v^*
DeleteZamierzam wciąż być pozytywnie nastawiona do życia, mimo tej mojej tajemniczej choroby, chyba nigdy nie byłam w lepszym stanie psychicznym! Samą siebie zaskakuję pod tym względem. *^0^*~~~
PS.: Jest jeszcze drugi kot, równie słodki!