Najważniejsza sprawa zeszłego tygodnia - idźcie najpierw do Małgosi i przeczytajcie, jak jeść czosnek. Na serio, ja tu poczekam, a Wy idźcie się dowiedzieć, ja nie wiedziałam i całe życie robiłam inaczej! Przy okazji można obejrzeć piękne prace Małgosi i poznać przepis na miksturę wspierającą zdrowie jesienią i zimą. *^o^*
Ogłoszenie numer dwa - jeśli ktoś tak jak ja czekał, aż jesienią do oferty Czterech Szpaków wróci masło do ciała Dynia i Kardamon, to melduję, że już jest! Do tego w zestawie z kremem do rąk, dyni jest tu trochę, za to kardamonu moc, uwielbiam!!!
Zupełnie niewiele mam w tym tygodniu do napisania, bo działo się wiele, ale nie są to sprawy ciekawe blogowo - wizyty u lekarza (na których odkryłam, że mam więcej zdrowych organów i brak kolejnych chorób!...), drobne ustalenia remontowe (mamy pismo ze spółdzielni w kwestii wymiany grzejników ORAZ wizualizację łazienki i będzie MEGA!!!), mieliśmy też niespodziewany brak gazu - we wtorek mieli wymieniać główny zawór gazu w budynku, co miało trwać tylko 2 godziny, ale chyba coś tam popsuli bo potem przez dwa dni gazu nie było a na wejściu wisiała kartka z napisem "przepraszamy za utrudnienia, brak gazu do odwołania"... Na szczęście w czwartkowy wieczór gaz wrócił. *^v^*
Ciekawa sprawa - pewne rzeczy bierzemy za pewnik, za oczywistość, i nawet nam do głowy nie przyjdzie, że ktoś może do tego samego podejść inaczej... No bo tak: blok, w którym będziemy mieszkać po remoncie ma kształt litery L i dwie części A i B, do części A są możliwe cztery wejścia z trzech stron budynku, do części B dwa wejścia z dwóch stron. Nasze mieszkanie jest w części B i przez 26 lat kiedy tam mieszkałam a potem przez kolejne 20 lat gdy odwiedzałam tam rodziców wchodziłam do bloku głównym wejściem od strony ulicy. Teraz gdy podaję komuś adres też uważam, że ta osoba podejdzie do wejścia głównego i byłam już dwa razy bardzo zdziwiona, kiedy ktoś wybrał inne wejście i nie mógł się dostać do klatki!... Kiedyś koleżanka przyjechała metrem, wyszła ze stacji przy drugim krańcu budynku i dzwoniła domofonem do części A. W zeszłym tygodniu umówiłam się z panem od wyceny mieszkań, i on jakimś cudem podszedł do bloku od strony podwórka, i też wybrał niewłaściwe wejście. *^o^* Powinnam zmienić moje myślenie i podawać bardziej szczegółowe wskazówki co do adresu, bo inaczej ludzie się gubią, no bo skąd ktoś ma wiedzieć coś, co dla mnie jest oczywistością od wielu lat?...
Mam też pewne przemyślenia, które do mnie przyszły znienacka, gdy czytałam wpisy Jestem.Erill, zacytuję fragment:
"NORMALIZUJĘ ✨ bycie człowiekiem który lubi się bawić który ma ochotę śmiać się w głos, nieskrępowanie się wygłupiać i cieszyć tym co jest!
✨ NORMALIZUJĘ✨ to, że w dorosłości pragniemy zabawy, przyjemności i lekkości dla równowagi i dobrego, zdrowego życia.
✨ NORMALIZUJĘ ✨ głupie miny, śmieszki z siebie samej, nieskoordynowane ruchy ciała i głupie teksty, które rozśmieszają głównie mnie."
I
tak sobie myślę - naprawdę trzeba takie rzeczy oficjalnie
"normalizować"?... Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że miałabym się
wstydzić ochoty na śmiech, wygłupiania się i cieszenia życiem, tego, że
dorosły człowiek pragnie zabawy i przyjemności. Często gadam do siebie,
śpiewam, przechadzam się tanecznym krokiem, cieszą mnie różne rzeczy i
raduję się z nich sama do siebie. To smutne, że najwyraźniej są ludzie, którzy muszą sami sobie dać prawo do wyrażania swojej radości..
W piątek robiłam test tolerancji glukozy, polegający na tym, że pobierają krew, a potem pijemy słodki roztwór i następne pobranie następuje po dwóch godzinach (okazuje się, że nie mam też cukrzycy!...). Przez te dwie godziny nic się nie robi tylko siedzi i czeka, więc przeczytałam książkę. *^v^* "Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni" to druga część serii Toshikazu Kawaguchi i tak samo jak pierwsza opowiada ciepłe historie klientów pewnej tokijskiej kawiarenki, w której można się przenieść w czasie. Jest jeszcze trzecia część, którą zamierzam kupić.
Weekend spędziłam aktywnie - dużo sprzątałam, dużo malowałam, zabierałam siebie na spacery mimo, iż było chłodno i deszczowo. Przy okazji odkryłam miejsce na osiedlu, gdzie powietrze pachnie lasem i grzybami!... Podejrzewam, że to zasługa gęstej mieszanej obsady liściasto-iglastej, i pewnie jakieś grzyby tam się kryją! *^V^* Trafiłam na Instagramie na Birdtober, oczywiście nie zamierzam nadrabiać całego miesiąca z listy ptaków do namalowania, ale kilka propozycji jest bardzo interesujących i trafi na kartki mojego szkicownika. Ptaki to dla mnie prawdziwa lekcja cierpliwości, jeśli chcę oddać jak najwierniej realistyczny wygląd ptaka to nakładam kolejne warstwy jedna po drugiej precyzyjnie, nie ma mowy o kilku machnięciach pędzlem i szybkim rezultacie!
Wróciłam do codziennej jogi powięziowej i rolowania ciała (korzystam ze wskazówek m.in. Karoliny Dachowskiej), to jest niełatwe, męczące i bolesne, ale czuję, że mi pomaga, tak samo jak chodzenie. Kiedy długo siedzę albo leżę sztywnieję, ruch i masaże są bolesne i ciężko mi się ćwiczy, ale potem czuję się lepiej niż przed. Postanowiłam też przypomnieć sobie tai chi i qigong, chodziliśmy kiedyś w Robertem 3 miesiące na zajęcia tai chi i bardzo nam się podobało, w sumie nie wiem, czemu przestaliśmy, chyba to był taki trzymiesięczny kurs i się skończył, a my nic dalej z tym nie zrobiliśmy...
W tym tygodniu będę mogła poświęcić jeszcze więcej czasu na ćwiczenia, malowanie i szycie, bo... ale o tym następnym razem! *^v^*