Monday, September 04, 2023

Co też te komary, naprawdę!...

(śniadaniowa wariacja na temat tego przepisu Jamiego)

 

Zauważyłam, że ostatnio męczy mnie i wkurza narracja, w której: wszystko jest do niczego, pogoda do luftu, poniedziałek jest do dupy i trzeba jakoś dociągnąć do weekendu, jesień i zima są beznadziejne, wypada narzekać na wszystko - na siebie, na męża, na pracę, na teściową, na wszystko co nam się w życiu przydarza i w zasadzie nie wypada być zadowoloną ze swojego życia. (Mam na myśli ogólnikowe narzekanie, nie konkretne problemy, o których ktoś mówi, to inna sytuacja.) Kiedy trafiam na takie memy i obrazki w Sieci, to szlag mnie trafia i zaczęłam się nad tym zastanawiać - ja wiem, że to takie śmichy chichy, że dla rozładowania stresu, że to tylko takie żartowanie, ale... jeśli cały czas trwasz w takiej narracji, że życie to walka, że wszystko jest do dupy i warto tylko narzekać i marudzić, to przyzwyczajasz swoją głowę, że tak jest. Przyciągamy to, na czym się skupiamy, czemu poświęcamy nasze myśli, więc jeśli cały czas bombardujemy się przypominaniem sobie, jak beznadziejne jest nasze życie, że to ciągła walka, że bez butelki wina i melanżu w weekend nie przetrwamy - to ono właśnie takie będzie. Jest początek września i już widzę w mediach społecznościowych nastawienie, że oho, idzie jesień czyli idzie beznadzieja i nic, tylko się powiesić i jakoś dowisieć do wiosny, która w sumie też na pewno będzie zimna, deszczowa i do kitu... 

 

 

I jak czuję taki wkurw w sobie to wiem, że to jest ten moment, kiedy powinnam dać krok wstecz i zrobić sobie odpoczynek od mediów, odobserwować kilka kont, które mi nie służą i skupić się na celebracji dnia codziennego po mojemu. Polecę Wam osoby, które są mi bliskie światopoglądowo i tworzą wartościowe treści ani bez lukrowania ani obrzydzania rzeczywistości. Po pierwsze, Blimsien czyli Nina Czarnecka - mam jej obydwie książki o życiu zgodnie z ajurwedyjskim cyklem rocznym, byłam na Kobiecym Kręgu przez nią prowadzonym, prowadzi też bloga. Po drugie, Jestem Erill czyli Gabriela Orłowska -  kobieta która ubiera w słowa to, co często dojrzewa gdzieś we mnie i nie umiem tego nazwać, a ona o tym pisze i trafia w punkt. I najnowsze odkrycie - Las Kobietas czyli Ola Sikorska, lepi ceramikę w Oslo i pisze tak dosadnie, że to kłuje ale daje do myślenia.

 


Upiekłam bagietki. Dawno nie bawiłam się z pieczywem i chyba trochę zawiodły mnie składniki, ciasto słabo rosło, no i przy nacinaniu mogłam być odważniejsza. Smak jest świetny a bagietki wyszły treściwe, nie francuskie chmurki tylko takie porządne pieczywo. Przepis jest fajny, na noc nastawia się zaczyn na mące żytniej a rano dodaje mąkę pszenną i pracuje z ciastem, ale uwaga - to nie jest pieczywo typu "wieczorem mieszam wszystko a rano tylko piekę", rano trzeba mu poświęcić kilka godzin na wyrabianie, przebijanie, podwójne wyrastanie, zaczęłam o 7:30 a piekłam bagietki o 11:00. W każdym razie, kupiłam świeżą mąkę i drożdże, i znowu chcę się pobawić z pieczeniem chleba w domu, tym bardziej teraz kiedy wstaję o 6:30 i mam rano czas na pieczenie, są przecież przepisy które pozwolą mi nastawić chleb czy bułki wieczorem a rano tylko je uformować i upiec na śniadanie. Czas odkurzyć stare przepisy! ^^*~~

 


 

***

 

Poniedziałek był szarawy i w okolicach obiadowych deszczowy, więc zrobiłam ciepłą zupę - włoskie minestrone.  Przepis Jamiego, ma on kilka pomysłów na tę zupę, ta jest z książki "Jamie Cooks Italy" i jest bardzo zielona - moja od szpinaku, cukinii, natki pietruszki, do tego ryż arborio, a na koniec pesto z roztartego czosnku, tartego parmezanu, soku i skórki z cytryny, oliwy, to słono-kwaskowe pesto nadaje zupie charakteru.





Kto nie lubi wątróbki? ^^*~~

 


 

Kontrowersyjny składnik. Ja uwielbiam, Robert lubi zapach, ale nie przepada za smakiem, chociaż to danie zajadał z dużą przyjemnością. Pasta z wątróbki i cebuli, z towarzyszeniem jajka na twardo, sałaty/rukoli i szybko marynowanych jabłek, w bajglu. Spróbujcie, bo to kanapka zaskakująco idealna! *^V^*~~~ 

 


 

Szybko się to danie przygotowuje, chociaż jest trochę czekania, żeby pasta wystygła i się związała, można ją przygotować w trakcie dnia i zjeść na kolację. Jabłko marynuje się 30 minut. A bajgiel zawinięty w papier i przekrojony na pół jest wygodny do jedzenia, bo nic nam z kanapki nie wypada.

 

Pierwsze jesienne ciasto - marcepan i śliwki.  

 


 

Na wierzch oprócz śliwek dałam kuleczki z marcepana, bo go uwielbiam i świetnie pasuje do śliwek, podkręcił smak mielonych migdałów w samym cieście. Lekkie jak chmurka, śliwkowe, pyszne. *^v^*

 


Jakby mi było mało, dopadł mnie katar, w piątek mało widziałam na oczy... I pojawiły się komary, u Was też?... Całe lato ich nie widziałam, a 1 września nagle komarowy atak, wróciły z wakacji do szkoły czy jak?... W sobotę miałam pięć ugryzień po nocy! Co te komary, naprawdę!... >< 

Za to kiedy wyciągnęłam pewien materiał kupiony 4 lata temu i go zmierzyłam, to okazało się, że mam miłą niespodziankę - byłam przekonana, że mam go 2 metry, a są 3!... *^O^*~~~ W sam raz na pewną jesienną sukienkę, mam już papierowy wykrój i chcę się za nią zabrać w tym tygodniu, jak mi się uda to następnym razem pokażę Wam nowy uszytek! ^^*~~ 

W tym tygodniu czeka mnie jeszcze trochę chodzenia na różne badania i czas przypomnieć panu z firmy remontowej, że czekamy na kontakt z jego strony w sprawie nowych okien. Pogoda ma być całkiem letnia, to miłe, więc nie chowam jeszcze letnich ciuchów i nie będę na razie za dużo myśleć o jesieni. Miłego tygodnia!

12 comments:

  1. Ale że w ogóle jaka beznadzieja??!! Moja ulubiona pora roku! Liście, śliwki, deszcze, kredki, książki i kocyki.
    Też nie lubię narzekania ogólnego, to taki wentyl, który spuszcza powietrze. Staram się zawsze dostrzegać jakieś pozytywne rzeczy i jednak mimo wszystko jestem optymistką. A komary już niedługo pójdą spać. Pozdrawiam serdecznie i udanych wypieków! Bagietki wyglądają cudnie a już to ciasto ze śliwkami jak marzenie. :)))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Taką widuję narrację w Sieci, dla mnie oczywiście nie ma fatalnej pory roku, każda jest piękna na swój sposób. I no właśnie - liście, śliwki, deszcze, kredki, książki i kocyki, i jeszcze świece, i gorąca herbata z miodem, i ciepłe światło lampy wieczorem, i będzie niedługo szron rano na trawniku... Dużo tego fajnego jest w jesieni! *^V^*
      Ciasto ze śliwkami powtórzę chyba w tym tygodniu, bo ma nas odwiedzić teść i wtedy warto mieć coś w domu do podania do kawy. I chodzą za mną jagody, muszę zrobić jakiś deser z ich udziałem!

      Delete
  2. Jesień jest piękna, pomijając fakt, że jeszcze trwa lato. Śliwkowe ciasto już raz upiekłam, ale marzę o następnym.
    Zrobiłam sałatkę z cukinii wg. Ciebie i Jamiego, i dobre było.
    Czuję, że pasta z wątróbki to coś dla mnie.
    I ta zupa też.
    Narzekanie jest łatwe i przyjemne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Fakt, do kalendarzowej jesieni jeszcze trochę!
      Pastę z wątróbki spróbuj dokładnie z tymi dodatkami, to jest jakiś komplet idealny! *^V^* Ale też myślę, żeby zamienić jabłka na domowe gruszki marynowane, chyba przetestuję w tym tygodniu.
      Masz rację, narzekanie jest bardzo łatwe, bo za nim nie musi iść żadne nasze działanie, a mózg lubi to co już zna, więc pozostaje w tym przyjemnym uczuciu narzekania, a jeśli widzimy, że więcej osób narzeka na to samo to czujemy się częścią grupy i to też jest miłe. Ale na dłuższą metę to nie jest fajne, przynajmniej dla mnie.

      Delete
  3. Ale tam! Jakie narzekanie?! Jest pięknie! No ale masz rację, dookoła mnóstwo narzekaczy, których najlepiej byłoby unikać, co też staram się robić. Szukam drobnych zachwycajek, napawam się miłymi widokami, dźwiękami (ptaki, muzyka itd), zapachami, smakami. Uwielbiam złotą polską jesień i taką mam właśnie za oknem. A nawet jak przyjdzie listopadowa szaruga, to znajdę sobie mnóstwo antydepresantów. Dla mnie szklanka jest zawsze w połowie pełna, tej pustej połówki staram się nie dostrzegać. Tak jak Ty - odobserwowałam kilka kont, szukam nowych, pozytywnych, zajrzę pod te linki, które podałaś.
    O komarach nie wiedziałam do soboty - syn poszedł przycinać nasz żywopłot i wrócił pogryziony. Mnie za to dopadła jakaś wredna biedronka azjatycka albo inna zaraza, użarła mnie tak, że leczyłam to miejsce przez tydzień antybiotykiem i sterydem. No cóż, nie może być idealnie!
    To śniadanko według Jamiego wygląda ekstra! Po przeczytaniu Twoich wpisów zawsze robię się głodna :).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Słuchałam ostatnio podcastu Blimsien o tym, że jesteśmy wypadkową kilku osób, którymi się otaczamy i których najczęściej słuchamy, i ja się z tym zgadzam. Jeśli jesteśmy otoczeni narzekaniem to na dłuższą metę nawet największego optymistę zgnębi taki przekaz ludzi dookoła. Lepiej świadomie wybierać, z kim chcemy przebywać i czyim światopoglądem się zarażać! *^v^*
      Dziś wieczorem jak zobaczę komara to włączam fumigator antykomarowy!
      Podobno inteligentny człowiek nigdy się nie nudzi, nawet w listopadzie, ha! *^O^* My - osoby, które mają zawsze zajęte ręce i głowę tworzeniem coś na ten temat wiedzą!

      Delete
  4. Jak można nie lubić jesieni? A te nasze wszystkie "ręczne udziergi", którymi można się wreszcie opatulić? A pieczone jabłka? A długie wieczory z książką, a spotkania z przyjaciółmi przy kominku (ok, mam tylko kozę, ale bardzo ją lubię).I powiem Ci w sekrecie, że naszą polską plażę kocham najbardziej jesienią i zimą.
    Dziękuję za linki, z przyjemnością skorzystam. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich optymistów!
    PS Ja też mam dwa koty.....Monte i Carlo:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też tego nie rozumiem, ale ja jestem osobą, która lubi wszystkie pory roku, więc nie jestem obiektywna... *^w^* Spędziłam kiedyś tydzień nad Bałtykiem w listopadzie i to był bardzo przyjemny wyjazd! I no właśnie, kiedy mielibyśmy nosić te wszystkie mięciutkie swetry i chusty gdyby cały czas było lato?
      (Wyobraziłam sobie Twoją kozę i od razu pomyślałam, że z taką to trzeba uważać, bo wszystko zjada, co ma w zasięgu mordki... Ale potem dotarło do mnie, że chyba coś innego miałaś na myśli!... >0<)
      Moje koty pozdrawiają Twoje koty!!! *^O^*~~~

      Delete
  5. Fakt, komarom coś odbiło i od drugiej połowy sierpnia tną jak szalone, zwłaszcza w lesie i zwłaszcza mnie, u której ich ugryzienie powoduje czterdziestostopniową gorączkę - tym razem mnie ominęła, ale co mnie naswędziało, to już moje. I rzeczywiście, wcześniej ich jakby nie było.

    Narzekanie to przecież nasz sport narodowy, w którego unikaniu trenuję się już od dłuższego czasu, a sama jesień piękna jest, zwłaszcza ta ciepła i złota, pełna kolorowych liści, bo ta listopadowo-grudniowa już niekoniecznie, zwłaszcza dla takiego zmarzlaka jak ja i wtedy rzeczywiście zostaje koc, książka i kubek gorącej herbaty, czekolady lub cappuccino.

    Patrzę na Twoje dokonania kulinarne i jestem pełna podziwu, bo kucharzenie to zupełnie nie moja bajka, choć zjeść coś dobrego lubię.

    Pozdrawiam :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Staram się unikać włączania fumigatora, bo to jednak rozpylenie w powietrzu chemii o nieznanym mi wpływie na nasze zdrowie i kotów... Ale coś te komary chcą chyba nadrobić czas, kiedy ich nie było przez całe wcześniejsze lato, i żrą jak szalone!
      Też uważam, że jesień jest piękna. *^V^* I bardzo potrzebna, jak każda pora roku, potrzebujemy tego spokojnego wyhamowania po upalnym lecie, stopniowego wycofania się, zwolnienia trochę, zakopania się pod tym kocem z kubkiem herbaty i książką. Nie można być cały rok na najwyższych obrotach (chociaż wydaje nam się, że można, tak nas nauczyły zdobycze cywilizacji - światło mamy kiedy chcemy, na okrągło, tak samo ogrzewanie/chłodzenie, nie ma sezonowych potraw bo wszystko możemy kupić przez cały rok). Ja lubię tę sezonowość i się jej poddaję. ^^*~
      Przyznam się, że nie lubię gotować zawsze i wszystkiego, na przykład nie znoszę wymyślania fikuśnych śniadań... Mój mąż z tego powodu cierpi, bo on przeciwnie - jadałby same wystawne śniadania składające się z wielu składników przyrządzonych na różne sposoby! I musi sobie z tym radzić sam, bo ja nie mam do tego głowy... *^w^*

      Delete
  6. Narzekanie jest prostsze i nie wymaga większego wysiłku. No i narzekać można na wszystko.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiście! Najłatwiej ponarzekać i nic nie zrobić, zamiast zauważyć co nam nie pasuje i zabrać się za zmienienie tego w naszym życiu. Droga na skróty.

      Delete