Wiem, wiem, jeszcze są upalne dni, ale ta kalendarzowa już się rozpoczęła, zresztą powietrze o poranku i wieczorem już rześkie, zrobiło się bardziej wietrznie co mi w tym roku bardzo odpowiada, to bardzo dziwne bo ja zazwyczaj nie lubię wiatru... Dogadzamy sobie jesiennymi potrawkami, np.: ugotowałam kitchari (zwane ajurwedyjskim risotto),
a Robert wyszukał przepis na wegańską potrawkę z jackfruita i mnóstwa warzyw, gotujemy, zjadamy i pakujemy resztę w słoiki na później. Kupujemy kolejne dynie, jabłka, śliwki. W tym roku jak nigdy wcześniej czuję zmianę sezonu i dostosowuję się do tej zmiany. Na przykład, z końcem lata odechciało mi się jeść surowych pomidorów, czekam na sosy i zupy. Poza tym, cały czas smaruję ręce kremem, bo strasznie mi wysychają, mam zapas maseł do ciała i balsamuję się jak szalona!... *^W^* Od tygodnia piję gorące kakao a lada dzień zacznę palić pachnące świece - coś, czego nie robię przez całą wiosnę i lato.
Kupiłam spirulinę i spożywam wedle zaleceń mojej fizjoterapeutki. Zapisuję sobie przepis na spirulinowy shake dla pamięci proporcji:
1 czubata łyżeczka spiruliny
1 banan
1 figa
1 szkl. mleka roślinnego
(składniki w kolejności dodawania do miksera, jeśli nasypiemy spirulinę na wierzch, to nie zmiesza się dokładnie bo się rozpyli pod samą pokrywkę, a kiedy będzie pierwsza na samym dnie, to się ładnie wymiesza)
Można dodać też inne owoce, np.: 0,5 szkl. jagód powoduje, że kolor zmienia się w bakłażanowo fioletowy.
Poza tym, przekonałam się, jaka jestem wybredna jedzeniowo! Wiedziałam, że uwielbiam kukurydzę - z kolby, ziarna z puszki albo w formie zupy-kremu, ale NIE ZNOSZĘ tortilli kukurydzianych!... Coś takiego dzieje się z mąką kukurydzianą w trakcie smażenia, że wydaje mi się okropna w smaku i zapachu, a teraz tylko takie tortille mogę jeść (więc nie jem żadnych). Za to nie mam problemu z makaronem kukurydzianym, nie jest to pszenica ale smak i tekstura są w porządku. Za to mimo, iż kocham ryż nad życie, to wciąż nie lubię makaronów ryżowych!... Na szczęście są makarony kukurydziane, jaglane i z konnyaku (te dodatkowo prawie nie mają kalorii). Chleby kukurydziane są takie sobie, ale odkryłam bułki z mąki ryżowej z Putki i duże nadzieje wiążę z ich bezglutenowym chlebem owsianym. *^V^* Nastawiłam też bezglutenowy zakwas i chcę spróbować sama upiec chleb na tym zakwasie.
W zeszłym tygodniu spotkałam się z przyjaciółkami na plotki w barze Sombremesa na Koszykach. Bardzo polecam to miejsce, to hiszpański tapas bar i karmią tam naprawdę przepysznie!!! (Za to drinki jakoś dziwnie cienkie...)
A w niedzielę poszliśmy do klubu niedaleko naszego domu, gdzie nasz przyjaciel grał szanty. ^^*~~
REMONTOWO - po falstarcie z jednym panem z firmy remontowej, który nie przykładał się do swojej pracy zaczynam jeszcze raz z inną panią. W czwartek idziemy na spotkanie na którym mamy już podpisać umowę i wybrać pakiety wykończeniowe, to jest ten fajny ekscytujący moment w trakcie remontu! ^^*~~ Trzymajcie kciuki, żebym znowu nie musiała robić awantury, bo wcale tego nie lubię, a mamy już dwa miesiące opóźnienia... Niby nam się jakoś strasznie nie spieszy, ale wiadomo, że skoro mieliśmy już ruszyć z pracami to chciałoby się zobaczyć pierwsze postępy!
Na koniec zostawiamy jeszcze zdjęcia pierwszej jesiennej sukienki testowej (złapane na szybko w drodze na szanty! ^^*~~). Muszę dopracować wykrój bo coś mi się nie podoba w rękawach i na górze korpusu, ale po to właśnie uszyłam ten egzemplarz, żeby sprawdzić wykrój. Materiał to mieszanka lnu/wiskozy/poliestru z Kameleona (nie ma już w sprzedaży tej wersji kolorystycznej, ale jest granatowa, którą też mam w moich zapasach), dość luźno tkany ale nosi się go bardzo przyjemnie. Materiał na następną wersję jest już uprany i czeka na swoją kolej! *^V^*
Tyle na dzisiaj ode mnie, nowy tydzień przed nami, w którym czekają nas m.in. przygotowania do dorocznej uczty Draconii, grupy historycznej, w której działa mój mąż. I nie mogę się doczekać spotkania w sprawie remontu, wszystkie kciuki mile widziane i życzę Wam cudownego tygodnia! ^^*~