Kupujecie słonecznika do skubania? Ja kiedyś byłam nałogowcem i całe lato skubałam jak szalona, potem na wiele lat zapomniałam o tym, a w zeszłym tygodniu Robert kupił mi słonecznika i nie mogłam się od niego oderwać!... >0<
Tak sobie pomyślałam o czymś, w związku z moim poprzednim wpisem a propos mojej tuszy - po pierwsze, kiedy ktoś bardzo schudnie żałujemy go bo zakładamy, że pewnie zapadł na jakąś poważną chorobę, natomiast gdy przytyje to jesteśmy przekonani, że się objadał leżąc na kanapie czyli zaniedbał, zapuścił. Choroba nie jest w naszych głowach pierwszym wyborem, a często niestety to jest przyczyna. Oczywiście generalizuję, nie każdy tak myśli, ale wiecie o co mi chodzi. A po drugie, kiedy ktoś schudnie, to albo nic nie mówi albo po prostu mówi że stracił kilogramy, kropka. Przeważnie wtedy zbiera pochwały i zachwyty. A kiedy ktoś przytyje - od razu się tłumaczy, że powodem było to czy tamto, np.: choroba, żeby ktoś nie pomyślał, że to z lenistwa i nas nie oceniał.
Te dwa spostrzeżenia nie mają nic na celu poza zauważeniem tych faktów, zazwyczaj się nad tym nie zastanawiałam, ale kiedy kwestia przybrania na wadze dotknęła mnie osobiście przyszły mi do głowy.
Poza tym, druga sprawa - kto zdecydował, że zdanie "jaka gruba/chuda osoba" jest pejoratywne? To przecież stwierdzenie faktu, ktoś jest chudy, ktoś jest gruby, ktoś jest średni. Tak samo ktoś jest wysoki, niski, średniego wzrostu. Kiedy to się stało, że zwyczajne stwierdzenie faktu stało się obelgą? Dlaczego nas to obraża? Podobno żadne słowa nie są w stanie nas obrazić, jeśli nie mamy w sobie gotowości na to obrażenie, to my decydujemy jak zareagujemy na cudze słowa, więc dlaczego przeważnie postrzegamy zwykłe stwierdzenie faktu jako atak na naszą osobę? I dlaczego "gruby" jest obraźliwe, a "chudy" jest przesłaniem pozytywnym, jakby szczupła sylwetka była równoznaczna ze zdrowym człowiekiem, dobrze wiemy, że nie zawsze tak jest! I po co w ogóle mówi się do kogoś "ale jesteś gruby/chudy!", przecież ta osoba ma oczy i lustro, i doskonale widzi, jak wygląda, a jednak to zdanie często wyrywa nam się z gardła na widok kogoś, kto zmienił swoją objętość.
Ot, takie moje zeszłotygodniowe przemyślenia. ^^*~~
***
Marzena prosiła mnie o kilka słów na temat możliwości żywieniowych dla wegetarian w Japonii i podczas wakacji starałam się zwracać na to uwagę. Nie szukaliśmy specjalnie wegetariańskich miejsc do jedzenia, ale zauważałam je na mapie Tokio częściej niż w poprzednich latach, pojawiały się nawet restauracje wegańskie.
Jeśli wegetarianin będzie chciał zaopatrywać się w jedzenie w sklepach - supermarketach albo konbini, będzie miał bardzo dużo dań do wyboru. Sklepy oferują świeże warzywa i owoce, to oczywiste, ale poza tym mamy wybór sałatek, kanapki (z jajkiem albo na słodko z bitą śmietaną i owocami), onigiri (np.: z umeboshi, siekaną kapustą, glonami), tofu, natto (fermentowana soja), dania obiadowe (np.: makaron z warzywami, pierożki), przekąski typu gotowane edamame, warzywa w tempurze, jajka ugotowane na twardo lub na miękko, gorące pieczone słodkie ziemniaki prosto z pieca. Jak widać na poniższych zdjęciach, wszystko jest opisane również po angielsku, więc wiemy po jakie smaki sięgamy. Jest też duży wybór jogurtów (pitnych i gęstych), mleko (krowie, sojowe i migdałowe), krojone owoce, desery galaretkowe, słodkie bułeczki. Tylko twarożku nie znajdziemy... ^^*~~
Jeśli chodzi o jedzenie na mieście - wegetarianie znajdą coś dla siebie w knajpkach ogólnoskładnikowych, ale trzeba brać pod uwagę, że nawet dania nie zawierające mięsa mogą mieć element odzwierzęcy pod postacią bulionu, w którym się gotowały albo sosu opartego na bulionie zwierzęcym, nie dowiemy się tego z opisu w karcie. W barach typu kushikatsu czyli "smażone małe porcje na patyczku" wegetariańskie będą warzywa grillowane lub smażone w tempurze. Możemy zjeść np.: okomomiyaki bez mięsa (smażony placek z siekanej kapusty z dodatkami, zalany ciastem naleśnikowym), ale najpewniej zostanie on polany sosem okonomi (normalny nie jest wegetariański, w sklepach są wegetariańskie wersje) i posypany płatkami suszonej ryby bonito. Koleżanka która chciała odpocząć od mięsa zamawiała frytki, edamame, pierożki z warzywami, zimne silken tofu, ale ona nie jest wegetarianką i nie przeszkadzał jej element odzwierzęcy w daniach. Czyli lepiej poszukać barów wegetariańskich, co aktualnie jest proste, jak się wpisze na mapie Google Tokio "vegan" lub "vegetarian restaurants" to wyskakuje naprawdę dużo do wyboru, wysoko oceniane! Co ciekawe dla wegan, w kawiarniach dostaniemy kawę z mlekiem krowim. Wyjątkiem jest podobno tylko Starbucks, który oferuje mleko sojowe, wiem to od koleżanki mieszkającej w Tokio, napoje ze Starbucksa są dla nas bardzo za słodkie i nie kupujemy tam.
A już pobyt w tradycyjnych japońskich ryokanach z opcją wyżywienia to raczej na pewno uczta mięsno-rybno-warzywna, nigdy nie widziałam podczas robienia rezerwacji żeby był w ogóle wybór kuchni mięsnej/niemięsnej. Jeśli trafimy na hotel w którym posiłki serwowane są na stołówce pod postacią szwedzkiego stołu, to być może damy radę wybrać dania bez mięsa (ale nie będziemy wiedzieć, czy nie ma w nich np.: bulionu na bazie mięsa lub suszonej ryby), jeśli w pakiecie jest kaiseki podawane do naszego stolika, to połowa posiłku będzie się składała z mięsa czerwonego i/lub białego, ryb, owoców morza, będzie zupa na bazie bulionu rybnego, itd.
***
Nie mieliśmy chleba na śniadanie i nie chciało mi się iść do piekarni, to upiekłam scones. Szybkie i proste, kilka składników, nie trzeba wyrabiać ani czekać, aż wyrosną, rozwiązanie idealne! Przydadzą się też, jeśli znienacka ktoś do nas wpadnie z wizytą i fajnie by było coś poskubać do herbaty, a nie ma w domu ciastek.
(Co ja z tym skubaniem?... *^W^*)
- 200 g mąki
- 1,5 ł proszku do pieczenia
- 50 g zimnego masła pokrojonego w kostkę
- szczypta soli
- 20 g cukru
Szybko zmieszać powyższe składniki, aż będą miały konsystencję kruszonki.
Dodać: 1 jajko plus tyle mleka, żeby z jajkiem dały wspólnie 125 ml płynu.
Szybko uformować zwarte ciasto, rozklepać na grubość ok. 1,5 cm, foremką z ostrym brzegiem wycinać kółka, posmarować resztką masy jajeczno-mlecznej i piec 15 minut w 220 stopniach.
Na naszym stole wylądowała dynia pod postacią gulaszu z pieczonej dynii i ciecierzycy według Jamiego, kolejny jednogarnkowy cud, przepyszny, słodziutki! Jest trochę krojenia, ale danie w zasadzie samo się robi, a potem można je zawekować i sięgać po słoiki, doprawiając wedle uznania np.: pastą curry lub ziołami czy posypane słonym serem, i zajadać z ryżem, kaszą, chlebem. *^v^*
A w niedzielę zrobiliśmy sobie makaronową przyjemność - Robert zrobił makaron a ja do niego dodałam sos carbonara. *^o^*~~~
To szybki i prosty przepis, i jeśli ktoś Wam zaproponuje carbonarę z dodatkiem śmietany to pognajcie go kijem za siódmą górę!!! Robimy tak: gotujemy osoloną wodę na makaron, w tym czasie wrzucamy na patelnię ok. 100 g pokrojonego w słupki guanciale z łyżką oliwy, i smażymy przegarniając. Do miseczki wbijamy dwa jajka, 50 g tartego parmezanu, dużą szczyptę pieprzu, lekko mieszamy. Kiedy woda się zagotuje wrzucamy makaron i gotujemy chwilę (taki cienki domowej roboty to w ogóle będzie tylko do wrzucenia i już go wyjmujemy!), wyłączamy gaz pod patelnią z guanciale i dorzucamy makaron plus łyżkę lub dwie wody z gotowania makaronu, mieszamy intensywnie. Po chwili dodajemy jajka z parmezanem i znowu mieszamy, już nie grzejąc, temperatura skwarek i makaronu wystarczy żeby stworzył się gładki sos. W razie potrzeby dolewamy jeszcze chochelkę wody spod makaronu. Podajemy posypane chmurką parmezanu. *^v^*~~~
Koniec sierpnia i wrzesień to dla mnie w tym roku czas ogarnięcia mojego zdrowia, chodzę po różnych lekarzach, robię badania, odpowiadam na różne pytania. Nie pomagam w postawieniu łatwej diagnozy - nie palę, jem mało mięsa, dobrze śpię, nie mam problemów gastrycznych, cukier, serce i tarczyca w normie. Trudno się do czegoś przyczepić i w oczywisty sposób wyjaśnić wyniki niektórych badań! Normalnie, pacjent uparty, bo pozornie zdrowy, a nie do końca... *^w^* No cóż, trzymajcie kciuki za szybką diagnozę, wtedy będzie można się zabrać za naprawienie mojego dobrostanu. Miłego tygodnia! ^^*~~