Tuesday, May 09, 2023

Tokyo Blue, Tokyo Pink

 


 

Obiecałam pokazać, co uszyłam na wyjazd do Japonii, to dzisiaj wrzucę trzy rzeczy obfotografowane na szybko, bo nie mam czasu na porządne sesje fotograficzne, jakoś w biegu spędzam te wakacje!... *^V^*

Po pierwsze, sukienka.

 


 

Kupiłam kiedyś sukienkę.

Nie jest to może ewenement na skalę światową, ale nie zdarza mi się to często, bo skoro umiem sobie sukienki uszyć, to już raczej nie wydaję pieniędzy na gotowce. Ale była w pięknym morskim kolorze, lniana, od polskiego producenta i w bardzo intrygującym kroju, który nie był taki oczywisty na pierwszy rzut oka na zdjęcia na modelce. 

Sukienka była bardzo droga, kosztowała prawie 500 zł. Ale powiedziałam sobie, że to len, a lniane ciuchy zawsze są droższe ze względu na koszt tkaniny, że krój jest ciekawy więc płacę za niecodzienny projekt. Zamówiłam rozmiar L/XL, który według wymiarów w biuście i w pasie powinien być na mnie dobry z dużym zapasem, a wymiarów w biodrach nie podano. Sukienka przyszła pocztą, przymierzyłam ją i... ZONK! Góra leży idealnie, talia w porządku, biodra - nie ma mowy, żebym zapięła ostatnie dwa guziki i żeby mi się to brzydko nie rozłaziło na boki. Długość też pozostawiała dużo do życzenia, jestem wysoka, widocznie modelka ze zdjęć jest kobietą średniego wzrostu i u niej sukienka sięgała poniżej kolan, u mnie dużo powyżej...

Sukienka poszła do zwrotu. Ale... zanim ją odesłałam, zrobiłam sobie na jej podstawie wykrój i postanowiłam uszyć własną wersję. Miałam w rękach oryginał więc tajemniczy krój przestał być dla mnie tajemnicą. Doceniam starania projektanta i bardzo chciałam uhonorować jego pomysł kupując oryginalny produkt, ale skoro nie szyją go w moim rozmiarze, to zdecydowałam zrobić to samemu, skoro umiem. Sprzedawać tego nie będę, to jest jedyny egzemplarz tylko dla mnie.  

 


 

Sukienka pozornie jest banalna i podobna do wielu innych - rękawy i dekolt to wariacja na temat superpopularnego od kilku lat trendu kimonowego/kimonopodobnego. Dalej idzie prosto w dół - to było moją zgubą, bo przy moich szerokich biodrach muszę mieć sukienki rozszerzane od talii. Elementem dekoracyjnym który robi tu całą robotę jest wiązanie, które jest sprytnie doszyte do przodu. Wybrałam cieniutki łososiowy len koszulowy, kupiłam go w Amstii

 


 

Ten fason jest bardzo wygodny bo luźny, len na lato - wiadomo, cudo!!! Chłodny i przewiewny. A wiązanie z przodu czyni ten model ciekawym i pozwala sukience ładnie się ułożyć na sylwetce. Ale... nie na mojej! Nie wzięłam pod uwagę, że ten fason - w zasadzie prostopadłościan, chociaż w mojej wersji trochę go rozszerzyłam na dole, nie układa się dobrze na takich sylwetkach jak moja, czyli na szerokich biodrach i dużych pupach przy stosunkowo małej talii. Dodatkowo, mam wciąż sporo nadmiarowych kilogramów i wystający brzuch, co powoduje, że sukienka wypycha się na przodzie i podciąga ponad wiązaniem mimo, iż podniosłam dół na linii talii o ok. 10 cm. Ale... (i jest to "ale" numer 2) mogę ją również nosić rozpiętą jako kimonowa narzutka! *^V^* 

Podoba mi się materiał i kolor, kimonowa góra jest świetna, wiązanie można zamotać z przodu lub z tyłu, włożyłam w nią sporo pracy i nie chciałabym się jej pozbywać. Dlatego zostanie ze mną w takiej postaci jaka jest, ale noszona też jako narzutka do bluzek i jakiegoś dołu, rozpięta po całości i ewentualnie zawiązana.

***



Poza tym, zapragnęłam narzutki. 

 


 

Miała być lniana, dłuższa do pół uda, niebieska, wygodna, z kieszeniami, o ciekawym kroju. Kupiłam 2 metry lnu w kolorze Maroccan Blue i znalazłam wykrój w starym numerze japońskiego magazynu "Cotton Friend" (krąży też na Pinterest) - bardzo prosty pomysł, przód kroimy jednocześnie z szerokim kołnierzem, który składa się na karku wedle uznania. Jakby się chciało, to można go w ogóle ściągnąć nitką albo splisować na stałe.


 

Narzutka wyszła super i sprawdza się w japońskiej majowej pogodzie - jest przewiewna ale zakrywa i chroni przed słońcem i wiatrem. Kieszenie pomieszczą ręce albo cokolwiek tam nawpycha turysta, kołnierz można zrolować albo podnieść wedle potrzeb, postawiony wokół szyi chroni kark przed spaleniem przez promienie słońca. Same zalety! (Przyznam się, że uszyłam drugą taką narzutkę z lnu w innym kolorze, ale została w domu i już żałuję, że jej nie zabrałam!...)



A na koniec zostawiłam trzeci uszytek, który jest tak prosty że aż nie ma sensu poświęcać mu osobnego wpisu - spódnica z przewiewnego cienkiego melanżowego lnu (melanżowość polega na różnej grubości nitek, nie na kilku kolorach jak zazwyczaj postrzega się melanż, kupiłam go w sklepie Alternative Textiles, ale chyba jest już niedostępny). Spódnica ma 15-centymetrowej wysokości karczek o obwodzie moich bioder, w talii jest zebrany gumką. Do karczka doszyłam zmarszczony prostokąt materiału z kieszeniami w bocznych szwach. I, ot cała filozofia, zużyłam kawałek 1,5 x 1,5 metra.

 

 

6 comments:

  1. Super uszytki! Najbardziej spodobała mi się narzutka, kołnierz jest genialny, a wersja lniana na lato jest fantastyczna, bardzo uniwersalna. Pozwolę sobie odgapić ;). Spódnica - rewelacja! Na sukienkę zwróciłam uwagę już wcześniej, moim zdaniem świetnie leży na Tobie, a wiązanie jest cudowne!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~ Ta narzutka jest tak wygodna, że rozważam uszycie wersji jesiennej z wełny. Może wpuszczę rękawy w boczne szwy? Proszę odgapiać i szyć, i potem nosić z zadowoleniem! *^v^*
      Do sukienki przymierzę się jeszcze raz, spróbuję podnieść wyżej to wiązanie, wymaga to małych zmian w wykroju tych szarf z przodu. I jakby tam dodać więcej treści, więcej ruchu?... Muszę pomyśleć.

      Delete
  2. Wszystkie uszytki z polotem i fantazją. Niebieska narzutka fantastyczna. Mnie się wydaje, że różowa sukienka dobrze wyglądałaby na Tobie w wersji midi albo maxi może z tetry, która jest bardziej opływowa no i tańsza od lnu a tu już potrzebna byłaby większa ilość tkaniny. Ten fason wymaga poeksperymentowania bo jest bardzo ciekawy i daje wiele możliwości.
    Pozdrawiam, Maria2

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! *^o^* Też myślałam o długiej wersji tej sukienki, może więcej tkaniny fajniej by się układało, może tył obfitszy z zaszewką żeby dodać objętości? Na pewno wrócę do tego modelu.

      Delete
  3. Ale Ci dobrze, że umiesz szyć, ja w tym roku oszalałam na tle lnu (trzeba też przyznać, że wiele firm, nawet sieciówek, ma fajne lniane kolekcje) i serce (a może raczej portfel;)) krwawi, ile na to kasy idzie. 500 to wręcz TANIO.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szycie nie jest takie trudne! *^v^*
      Len rzeczywiście jest boski i ja też mam kilka rzeczy z sieciówek, ale cieszę się, że mogę też sama sobie uszyć to, na co mam pomysł i co będzie w moim rozmiarze. Nawet małe polskie firmy nie zawsze uwzględniają w swojej rozmiarówce osoby XL i większe, albo osoby z nietypowymi wymiarami - co z tego, że sukienka będzie na mnie dobra w talii jak biodra nie wejdą...

      Delete