22 lutego zaczęliśmy tegoroczne DOJadanie. To już czwarta wersja wegańska i jak co roku zaczęliśmy od badań profilaktycznych, a po nich poszliśmy na śniadanie do BRU bar kawowy. I na początek od razu rozczarowanie... W BRU jedliśmy kiedyś najlepszą wegańską tofucznicę, ale niestety nie ma jej już w ofercie! Zamówiliśmy Croque Monsieur - nie jestem do końca przekonana do wegańskich serów, wędlina stopiła się pod wpływem wysokiej temperatury grilla (ser nie...), a musztarda w kanapce była koszmarnie ostra!!!
Dla równowagi na drugie śniadanie kupiłam nam wegańskie pączki z porzeczkową konfiturą w piekarni Putka, są pyszne! Mają też w ofercie bułeczki z budyniem, już nie aż tak fajne.
A na obiad zrobiłam znane i sprawdzone kotlety z fasoli (z przepisu Olgi Smile). Ta masa jest super, można z niej zrobić "mielone" i zjeść z ziemniakami i surówką, albo dorobić gęsty sos grzybowy czy sos "pieczeniowy" i podać je z makaronem albo kaszą. Można ulepić kuliste klopsiki, zatopić je w sosie pomidorowym i podać ze spaghetti. Wreszcie można takiego kotleta wsadzić do kanapki, z dodatkiem sałaty, ogórka, pomidora, papryki, jakiegoś pysznego sosu musztardowego. Te wszystkie wersje pewnie się na naszym stole pojawią, bo z tej ilości składników wychodzi 14-16 sporych kotletów!
Wrzucę tutaj przepis, gdyby zniknął ze strony Olgi.
- 500 g fasoli białej
- 1,5 szklanki suchego ryżu długoziarnistego białego lub naturalnego
- 3 cebule
- pęczek koperku
- 1 czubata łyżka czarnej soli kala namak (lub więcej, do smaku)
- sól i pieprz do smaku
- 80 ml bułki tartej + bułka do obtaczania
- olej do smażenia
- Fasolę namoczyć przez noc, rano ugotować do miękkości. Zmielić na gładko.
- Cebule pokroić w kostkę, usmażyć na złoto.
- Ryż wsypać do 4 szklanek gotującej się wody. Gotować 15 minut na małym ogniu. Zostawić na kolejne 15 minut pod przykryciem.
- W dużej misce wymieszać ryż, usmażoną cebulę, zmieloną fasolę, posiekany koperek i sól do smaku. Dosypać bułkę tartą, wymieszać ponownie i odstawić na 15 minut.
- Formować kotlety, obtoczyć w bułce tartej i smażyć na złoto.
- Przed usmażeniem można kotlety zamrozić.
Wymyśliłam też inne kotlety roślinne - z kaszy gryczanej i fasoli adzuki, bo chciałam zużyć kiepskiej jakości kaszę gryczaną, która gotowała się nierówno.
Kotlety z kaszy gryczanej i fasoli adzuki
- 1 szkl. suchej kaszy gryczanej palonej
- 1 szkl. suchej fasoli adzuki lub czerwonej
- 1 cebula
- 1 marchewka, starta na drobnych oczkach tarki
- 0,5 szkl. nasion słonecznika
- 0,5 szkl. nasion dyni
- 2 Ł mielonych ziaren siemienia lnianego
- 1 Ł sosu sojowego
- garść posiekanej natki pietruszki
- ł tymianku, oregano
- sól i pieprz do smaku
Kaszę gryczaną ugotować do miękkości.
Fasolę namoczyć na noc, następnego dnia wodę odlać, gotować do miękkości ze szczyptą soli ok. 60 minut. Przestudzić, częściowo porozgniatać.
Cebulę posiekać drobno, przesmażyć na złoto.
Ugotowane kaszę i fasolę oraz przesmażoną cebulę i startą marchewkę wymieszać z mąką, płatkami drożdżowymi, nasionami, siemieniem, sosem sojowym, pietruszką i przyprawami, wyrobić porządnie żeby składniki się połączyły. Formować kotlety, schłodzić w lodówce 30 minut, smażyć na oleju z obydwu stron.
Do kanapek nie mogło zabraknąć mojej ulubionej pasty bezrybnej autorstwa MolomoVegan! Robert jest pełen podziwu, jak ta pasta świetnie smakuje i mówi na nią "rybna". *^0^*
Śniadania to była np.: owsianka z jabłkiem i konfiturą z jagód, ugotowana na mleku grochowym Sproud - bardzo polecamy to mleko, odkryliśmy je w zeszłym roku i od tamtej pory regularnie kupujemy zapas (w Sieci), jest świetne do kawy.
Albo japońskie klasyki. Tamagoyaki jeszcze w fazie testów, trzeba dopracować formułę.
Robert smażył silken tofu z grzybami.
Albo robił makaron, który zjedliśmy z sosem kurkowym.
Zamówiliśmy też kilka słoików od Wege Michy (odbieramy w soboty na bazarze na Ursynowie), m.in. ich genialną pastę bezjajeczną i sałatkę ziemniaczaną.
No i tak sobie powoli wchodzimy w okres wegański. Na razie doceniamy skrócenie czasu zakupów o połowę (no bo część alejek w sklepach w ogóle nas nie interesuje), pewnie za niedługo zaczną się jajkowo-serowe tęsknoty. ^^*~~
***
Z innych wieści - w przyszłym tygodniu mamy okazję, która pozwoli mi ubrać się ładniej niż codzienna porcja dresów... >0<"~~ Dlatego przeglądam szafę, przymierzam, grzebię w wykrojach i zapasach materiałów, i w ogóle się sobie nie podobam w niczym!... Najchętniej ubrałabym się w moją ulubioną szarą dresową sukienkę, która ma krój prostopadłościanu. Ale jeszcze walczę ze sobą, żeby jednak wybrać coś innego. Relację zdam następnym razem.