Wegański tydzień drugi. Nie powiem, że było łatwo, bo w piątek nastąpiło małe załamanie... Najedliśmy się na obiad, a pod wieczór nagle chwycił nas porządny głód! Poszłam do Roberta i mówię, że strasznie bym zjadła... a on dokończył "kurczaka pieczonego!"... Tak! Właśnie kurczak mi się zamarzył! Ale nie mogliśmy się złamać, więc zjedliśmy coś zupełnie innego i też było smacznie. *^o^* Ogólnie, nie był to tydzień odkryć kulinarnych we własnej kuchni a raczej jedzenia sprawdzonych dań, dwa razy zamówiliśmy wegańskie jedzenie z nowych restauracji i było bardzo smacznie.
Tym razem na zakupy na bazar pojechaliśmy w sobotę zamiast w niedzielę i trafiliśmy na pana z grzybami z pełnym asortymentem (w zeszłą niedzielę o 14:00 miał smętne resztki...), więc kupiłam po pół kilo boczniaków i brązowych pieczarek, do tego cztery wielkie shitake i grzyb zwany soplówka jeżowata - totalnie nam nieznany i będę testować przepisy!
Odebrałam zamówienie z JaponiaCentralna.pl, a w nim m.in. wegański koncentrat do bulionu i wegański sos Okonomi. ^^*~~ Nastawiłam też wegańskie kimchi z przepisu Maangchi.
Nowość jaka pojawiła się w Biedronce - Alpro Nie-Mleko. Moim zdanie to jest przepyszne i smakuje prawie jak mleko krowie! *^-^*
***
7 marca, poniedziałek
Na śniadanie były kanapki z pasztetem z WegeMichy oraz ich sałatka ziemniaczana. Pasztet jest w porządku, natomiast sałatka - KOLEJNY SUPERHIT!!!
Na obiad - wiedeński gulasz grzybowy ("God Food" Malka Kafka) z zeszłego tygodnia, z kaszą jęczmienną i ogórkiem kiszonym. Robert do biura dostał kaszę gryczaną i ogórki małosolne, bo tak woli.
Na kolację zrobiłam ryżowe kluchy z nadzieniem z tofu i marchewki z przepisu Vegan Nerd czyli Alicji Rokickiej. Robert tego dnia pojechał pracować z biura i wiedziałam, że zrobi dobre kilka kilometrów na rowerze, a co lepszego może być po wysiłku na rowerze jak ciepłe miękkie i sycące kluchy! *^o^* Z podanych proporcji wyszło mi 16 klusek (zjedliśmy po 5 sztuk) i zostało jeszcze sporo nadzienia (dałam pół małej cukinii zamiast łodygi selera naciowego i całą 180 gramową kostkę tofu zamiast "1/2 kostki", bo co to znaczy pół kostki? Jaka gramatura?...). Resztę nadzienia uzupełnię innymi warzywami i zrobię z niego pierogi później w tygodniu.
Podałam kluchy z sosem z przepisu i sałatką warzywną - posiekane drobno: 1 liście pekińskiej, pół czerwonej papryki ramiro, dwa ogórki kiszone, kilka łyżek kukurydzy, dwie dymki, 3 łychy majonezu wegańskiego Kieleckiego.
8 marca, wtorek
Wróciliśmy do Paprotka Cafe na tofucznicę, bo za nią zatęskniłam! ^^*~~
Na lunch zrobiłam barszcz botwinkowy i podałam z tłuczonymi ziemniakami okraszonymi prażoną cebulką.
Na kolację z okazji Dnia Kobiet zażyczyłam sobie sushi i zamówiliśmy takowe w Kimidori Green Sushi. Bardzo smaczna wegańska alternatywa, "łosoś" prawie smakuje jak łosoś (nie wiem, z czego jest zrobiony, bo jest to tajemnica restauracji ^^*~~).
9 marca, środa
Na śniadanie kanapki - z plastrami z zielonym pieprzem (GoVege), z pasztetet z WegeMichy, z pastą z czosnkiem (GoVege), do tego reszta sałatki jarzynowej.
Na lunch była młoda kapusta duszona i ziemniaki.
Na kolację mieliśmy gości i zrobiłam wegańską lasanię z książki Jamiego Olivera "Veg" - bardzo smaczna! Sam sos warzywny z soczewicą idealnie nadaje się do zjedzenia z kluskami, ziemniakami. Zapomniałam zrobić zdjęcie na talerzach, uwieczniłam tylko resztę przepakowaną do pojemnika... W każdym razie, przepis bardzo fajny, chociaż oczywiście jak to z lasanią - roboty jest mnóstwo, bo trzeba zrobić osobno sos pomidorowo-warzywny, osobno beszamel, osobno przesmażyć grzyby, i potem złożyć wszystko razem.
10 marca, czwartek
Tym razem śniadanie było japońskie: zupa miso, kluchy z nadzieniem z tofu i marchewki z przepisu Vegan Nerd odgrzane na parze (zostało nam sześć sztuk z poniedziałku), szpinak/kapusta pekińska/marchewka/daikon z pastą miso/sezamem, hiyayakko czyli tofu na zimno z sosem sojowym, posypane szczypiorem i prażoną cebulką, kiszonki.
Na lunch zjedliśmy resztę barszczu botwinki z wtorku, dorzuciłam do niego puszkę fasoli Jaś.
Na kolację spontaniczna zapiekanka - na spodzie puree ziemniaczane doprawione gałką muszkatołową, na wierzchu podduszone na oleju pory i pieczarki zalane mieszanką przypominającą masę jajeczną - "atsuyaki tamago" według przepisu Okonomikitchen, zapieczone w 200 stopniach przez 30 minut. Ładnie się przypiekło i smakowało jak zalane masą jajeczną!
11 marca, piątek
Na śniadanie kanapki - bułki Beta (Putka), z warzywami w miso (daikon, marchewka, szpinak), na to plastry wegańskiej "mortadeli" (GoVege), z masłem orzechowym i dżemem wiśniowym, i awokado z rzodkiewkami.
Na lunch dokończyliśmy lasanię ze środy. To żółte na wierzchu to wegański cheddar (Veganation), niewiele wnosił do potrawy i spokojnie mogłoby go nie być.
Na kolację zamówiliśmy jedzenie z Pink Vegan - boczniaki w panierce, ziemniaki pieczone, frytki, kukurydza. Bardzo smaczne, ale niech ktoś wreszcie wymyśli, jak dostarczyć frytki, żeby nie były zaparzone i miękkie zamiast chrupiące!!!
12 marca, sobota
Na śniadanie wegańska wersja tureckiego dania o nazwie menemen - w skrócie to smażone pomidory i cebulą i chilli z dodatkiem rozbełtanych jajek, ale ja zamiast jajek użyłam oczywistego zamiennika - silken tofu wymieszane z solą kala namak i płatkami drożdżowymi. Zainspirowało mnie video Fitgreenmind.
Po śniadaniu pojechaliśmy rowerami na bazar zakupy i przy okazji odebraliśmy zamówione wcześniej online dania gotowe od WegeMichy, więc na obiad był ryż basmati ugotowany z przyprawami, a do tego kremowe curry keralskie (cukinia, orzechy nerkowca, liście kafir, mleko kokosowe, groszek cukrowy, szpinak i tofu.) i ogórki małosolne. Było tak samo przepyszne jak czerwone curry z zeszłego tygodnia!!!
Na kolację odgrzałam resztę młodej duszonej kapusty z tygodnia, a do tego usmażyłam kapelusze suszonych prawdziwków i zjedliśmy wszystko z chlebem.
O smażonych kapeluszach już Wam kiedyś pisałam, to danie pojawiało się w moim domu rodzinnym na Wigilię, i nigdy więcej i nigdzie więcej. Bardzo je lubimy, więc Robert sobie o nim przypomniał i poprosił o zrobienie. Suszone kapelusze prawdziwków moczymy w zimnej wodzie około godzinę, tak żeby wróciły do miękkości, następnie osuszamy, obsypujemy solą, pieprzem, mąką i smażymy po kilka minut z obydwu stron na oleju.
13 marca, niedziela
Na śniadanie kanapki - pasztet i pasta bezjajeczna od WegeMichy, rzodkiewki. Pasztety z WegeMichy są niezłe w smaku, choć trochę suche i się kruszą, za to pasta bezjajeczna - kolejna rewelacja!!! *^V^*
Na lunch prawdziwa uczta - kaki furai w wersji wegańskiej, czyli zamiast smażonych ostryg - smażone boczniaki w panierce, podane z wegańskim sosem tatarskim (przepis pod tym samym odnośnikiem), sałatką ziemniaczaną od WegeMichy i siekaną kapustą pekińską. Polecam wypróbować, bo ta wersja boczniaków jest PRZEPYSZNA!!! Mała uwaga do przepisu - ponieważ nie miałam nagaimo, zamiast tego dałam 2 Łyżki mąki z ciecierzycy i wodę do uzyskania lepkiej konsystencji.
Na kolację pierożki gyoza z nadzieniem, które mi zostało z poniedziałkowych ryżowych kluchów z przepisu Vegan Nerd, skórki do gyoz miałam gotowe, kupione w sklepie azjatyckim. A jedliśmy z towarzyszeniem pierwszego dnia wiosennych zawodów sumo w Osace! *^o^*
Ależ ty jesteś niesamowicie kreatywna w kuchni!!!! Zazdroszczę, twojemu Robertowi, że może tak pysznie jeść. Ja, nie lubię gotować, ale uwielbiam jeść i jak patrzę na twoje dania, to chciałabym ich spróbować, bo te smaki sa tak bardzo moje:))
ReplyDeleteCzasami się zastanawiam, czy nie kombinuję za bardzo, prostsze menu dałoby mi więcej czasu na inne rzeczy... *^w^* Ale trafiam na jakiś przepis i już sobie wyobrażam, jak to będzie smakowało, i po prostu muszę to ugotować!... Chociaż oczywiście też mam okresy, kiedy mi się nie chce i najchętniej zrobiłabym gar bigosu wielkości wanny i jadła go codziennie przez tydzień. Ale z Robertem tak się nie da!... >0< Na szczęście jest coraz więcej wegańskich restauracji z dowozem, i sporo dobrych "gotowców" do odgrzania.
DeleteKot się obraził za brak mięsnych potraw :)
ReplyDeleteKot dostaje mięso tuńczyka, różne odmiany, i mokre i w chrupkach, więc akurat on nie ma się o co obrażać! *^o^* (a pachnie ta jego karma tak, że sama bym nie pogardziła!...)
Delete