Słuchajcie, świat się kończy!
Skąd to wiem?
Załatwiam sprawy związane ze spadkiem po rodzicach i
niedawno miałam telefon z Urzędu Skarbowego. "Czy mogłaby pani podjechać
do nas i parafować zmianę na formularzu, bo wpisując dane zrobiła pani
pomyłkę. Poprawimy ją na miejscu i od razu pani podpisze, i zakończymy
sprawę. Przepraszam, że panią fatyguję do urzędu... Kiedy mogłaby pani
podjechać?"
Słyszeliście kiedyś coś takiego, żeby Urząd Skarbowy prosił i przepraszał?!!!... *^N^*
Kiedy pojechałam tam następnego dnia na umówioną godzinę
(wiedzieliście, że teraz umawia się online albo telefonicznie jak się
chce coś załatwić w US? Bardzo mi się to podoba!), to pani ponownie mnie przeprosiła za kłopot,
podsunęła dokument do złożenia dwóch podpisów na zmianach w rubrykach i
życzyła mi miłego dnia. No, koniec świata!
Za to w Wydziale Ksiąg Wieczystych było zupełnie normalnie - złożyłam wniosek, pani bez uśmiechu podstemplowała mi kopię dokumentów i powiedziała pod nosem "o wprowadzeniu zmian w statusie księgi nieruchomości dowie się pani z listu poleconego, aktualny czas oczekiwania to 12 miesięcy"...
Po tych emocjach należy się nam chyba po racuchu! ^^*~~
Z innej beczki, przypomniałam sobie, że poprzednio nie napisałam o jeszcze jednym zwyczaju, który zaczęłam w styczniu - mianowicie piszę 5 Minute Journal. Polega to na tym, że każdego dnia odpowiadamy na pięć pytań/podpowiedzi - trzy pierwsze rano tuż po obudzeniu, dwa ostatnie wieczorem przed snem. Oczywiście przez pierwsze kilka dni wieczorami przypominałam sobie o wpisach leżąc już zakopana pod kołdrą odpływając w objęcia Morfeusza... >0< Ale potem wyrobiłam sobie nawyk i pamiętałam, żeby łapać za długopis rano i wieczorem! Są w sprzedaży specjalne zadrukowane notesy z tymi pytaniami, ale ja używam zwyczajnego zeszytu w kratkę (z supermarketu), a pytania są następujące:
1. I am grateful for...
-
-
-
2. What would make today great?
3. Daily affirmation: I am...
4. Amazing things that happened today:
2. What would make today great?
3. Daily affirmation: I am...
4. Amazing things that happened today:
-
-
-
5. How could I have made today even better?
5. How could I have made today even better?
Poranne odpowiedzi mają nas pozytywnie nastawić do rozpoczętego dnia, bo zawsze znajdziemy coś za co możemy być wdzięczni - chociażby ciepłe łóżko kiedy za oknem zawierucha albo mruczący kot budzący nas mokrym nosem! *^o^* Pozytywna afirmacja programuje nasz mózg do pozytywnego nastawienia do świata i czekającego nas dnia.
Za to wieczorem poświęcamy chwilę na podsumowanie dnia (np.: "fajne dzisiaj było to, że całą sesję jogi Aki pokładał mi się na macie i mruczał"... No, to akurat jest fajne i niefajne, bo trochę przeszkadza.), na przemyślenia i wyciągnięcie pewnych wniosków. I rzeczywiście poświęcam na te kilka zdań ok. pięciu minut, tu nie chodzi o pisanie elaboratów tylko zatrzymanie się na chwilę, zastanowienie i przelanie kilku myśli na papier.
A, jeszcze mi się coś przypomniało a propos jogi. Nie pamiętam, czy to już kiedyś pisałam, ale pierwszy raz z zajęciami z jogi spotkałam się około roku 2010-11, kiedy mieszkaliśmy na Ochocie. Znalazłam sobie studio jogi niedaleko domu i po pierwszych darmowych zajęciach próbnych wykupiłam abonament i postanowiłam tam chodzić. Sala była duża, dobrze wyposażona, chodziłam w trakcie dnia więc nie było tłumów, nauczyciel był dobry - uważny, poświęcał czas każdemu, korygował postawę, doradzał. Odpadłam po kilku miesiącach...
Dlaczego? Wydaje mi się, że to po prostu nie był dobry moment dla połączenia ja+joga, zmuszałam się, żeby wyjść z domu na zajęcia chociaż nie było żadnych obiektywnych przesłanek że to zły sposób spędzania czasu, wmawiałam sobie, że te ćwiczenia są dobre dla mojego ciała ale nie czułam tego. A każda końcowa relaksacja zamiast domykać praktykę dawała mi poczucie, że to jest bez sensu, bo nie czuję jakbym w ogóle się poruszała, zrobiła jakiekolwiek ćwiczenia...
Do jogi wróciłam osiem lat później, kiedy dopadła mnie rwa kulszowa i wpisałam w wyszukiwarkę "joga na kręgosłup". Zaczęłam od krótkich zestawów na dolny odcinek kręgosłupa i zaczęłam widzieć efekty i rozumieć sens ćwiczeń, gdzie każde wygięcie w jedną stronę było równoważone stroną przeciwną, kiedy ćwiczenia zawsze miały swoje odpowiedniki dla lewej i prawej strony ciała, a ruch zawsze kończony był sesją bezruchu, wszystko w rytm uważnego oddechu. Wtedy też zaczęłam chodzić na zajęcia prowadzone przez koleżankę (Tyrcia! ^^*~~), która zaprosiła mnie do swojej grupy. Wydaje mi się, że ponieważ ja byłam w innym miejscu psychicznie, to potrafiłam zgrać się z rytmem jogi, bo miałam co do niej inne oczekiwania niż te kilka lat wcześniej, miałam umysł otwarty na inne działanie. To jest dokładnie to, o czym pisałam kiedyś tutaj - trzeba wybrać sport, który nam pasuje w danym momencie życia, który lubimy uprawiać, a wtedy będziemy się cieszyć, że poświęcamy na niego czas. Ja autentycznie każdego dnia czekam, aż nadejdzie ten moment, kiedy rozwinę matę do jogi! *^0^* (czasami robię praktykę tuż po obudzeniu, ale przeważnie po południu około 15:00) I chociaż nie jest mi łatwo, bo jestem nierozciągnięta, gruba i bez kondycji, i NIENAWIDZĘ pozycji psa z głową do dołu, która jest podobno pozycją odpoczynkową... (za to kocham święcę i mostek!) to jednak rozkładam tę matę każdego dnia. ^^*~~
Rozpoczęły się zimowe Igrzyska Olimpijskie, lubicie? Oglądacie? Ja bardzo lubię i zamierzam śledzić relacje. O, chociażby teraz trwają skoki narciarskie, proszę się poczęstować świeżo upieczonym chlebkiem i siadamy przed telewizorem! ^^*~~
Acha, i jeszcze jedna sprawa. Okazuje się, że jestem beznadziejnym blogerem... Zajrzałam dziś do zakładki komentarzy w panelu obsługi bloga, a tam... ok. 30-stu komentarzy, których nigdy nie widziałam, bo nie wiedziałam, że je zostawiliście!!! Okay, połowa z tego to był spam, ale reszta to losowo wybrane komentarze moich czytelników wstrzymane z jakiegoś powodu, bez jasnego kryterium i nie dostałam żadnego powiadomienia mailem, że coś czeka na moją akceptację... Bardzo Was przepraszam i obiecuję od teraz regularnie sprawdzać ten folder, żeby mi nic nie umknęło! *^-^*
Dzięki za to, że wspomniałaś o komentarzach, które gdzieś tam sobie cichutko czekały na moderację. Weszłam na moje zaplecze i niestety zastałam to samo, kilka komentarzy, które czekały na zatwierdzenie. nawet nie miałam pojęcia, że tak się dzieje. Teraz będę sprawdzać, bo to trochę wstyd.
ReplyDeleteJakiś czas temu, również co wieczór znajdowałam 5 sytuacji, miłych chwil, które danego dnia mnie spotkały. nie wiem dlaczego zaprzestałam tego rytuału.
Nie wiem, co ten Blogger robi, kiedyś wrzucał wszystkie komentarze do skrzynki mailowej i widziałam wszystkie, a od jakiegoś czasu sam decyduje czego nie publikować, i nawet o tym nie powiadamia!... ><
DeleteNo właśnie, ja też tak mam - coś zacznę, potem przerwę i jakoś strasznie trudno mi powrócić do regularności... Ale na razie udaje mi się pisać każdego dnia! *^v^*
Jeśli chodzi o panią z US, to nie jest to dla mnie zaskoczenie. Od kilku lat obserwuję znaczna poprawę jakości obsługi klienta. Urzędnicy są pomocni i uprzejmi. Oczywiście nie jestem jakimś stałym klientem urzędów skarbowych, ale raz na jakiś czas muszę coś załatwić w związku z pracą.
ReplyDeleteCo do jogi, właśnie czytam "Moją lewą jogę" P. Młynarskiej i choć mam kilka zastrzeżeń do tej książki, to bardzo mi się podoba podejście autorki do umiejętności na macie: nie ma osób nierozciągniętych, bez kondycji i grubych. Joga jest dla każdego i każdy może się w niej odnaleźć nawet jeśli nie robi asan jak Ci wszyscy ludzie z Instagrama ;) Też kiedyś nie lubiłam psa z głową w dół i nadal nie uważam, ze jest to pozycja do odpoczynku (zdecydowanie wolę pozycje dziecka lub trupa w tym celu :D), ale się z psem polubiłam, kiedy zaczęłam wykonywać samodzielnie powitania słońca. Tak jak piszesz, każde wygięcie ma swój odpowiednik w przeciwnym kierunku i to odnajduję w powitaniu słońca. Równocześnie mogę zrobić kilka powitań co rano, kiedy liczy się każda minuta przed wyjściem do pracy i szkoły, bez wielkiego rozkładania maty i przeprowadzania pełnej praktyki.
Jeśli praktykujesz z internetem, to z kim Ci się ćwiczy najlepiej?
Już widzę, że niepotrzebnie pytam, bo w poprzednim wpisie podałaś z kim ćwiczysz :) Przyjrzę się temu, bo wygląda interesująco.
DeleteZanim trafiłam na Szkołę Jogi w Domu, ćwiczyłam z tymi kanałami na Youtube: Anatomia Jogi i Małgorzata Mostowska. Ale brakowało mi systematyzacji ćwiczeń, robiłam to tę, to tamtą praktykę, losowo, a teraz co niedziela dostaję mailem zestawy ćwiczeń na kolejny tydzień, dodatkowo wegańskie i wegetariańskie menu, webinary o cyklu księżyca i planet, informacje o Ajurwedzie, jest to dla mnie ciekawsze.
DeleteCo do urzędników w urzędach, to w sumie pracują tam ludzie wychowani już w innym duchu pracy i podejścia do obywatela niż za "komuny", a jeśli podejdzie się do urzędnika z uśmiechem i życzliwością, to też tak nas potraktuje. Pamiętam, jak w 2004 roku zakładałam firmę i załatwiałam sprawy w US, i na każdym etapie trafiałam na osoby przyjazne i pomocne.
Mam tę książkę Młynarskiej w kolejce do przeczytania! ^^*~~ Ja nie lubię psa z głową do dołu pewnie dlatego, że mam słabe ręce i ciężko mi długo wytrzymać utrzymując ciężar ciała na nadgarstkach. Ale czuję, że już teraz nie lubię tej pozycji troszkę mniej niż nie lubiłam jej na początku stycznia, więc może kiedyś się nawet polubimy! *^o^*
Ja też w sumie wybieram Małgorzatę Mostowską, ale fakt, bez planu i pomysłu i tym samym bez motywacji do codziennego stawania na macie choć na chwilę. Bo te poranne krótkie praktyki też robię od okazji do okazji. Czasem ciągiem kilka miesięcy, a potem raz na tydzień albo wcale.
DeleteChyba wyszukam u Mostowskiej szybkie praktyki na początek dnia, na te dni kiedy nie mam czasu rano na dłuższe ćwiczenia ale czuję, że dobrze by mi zrobiło rozruszanie się, rozciągnięcie. Bo w Szkole Jogi są "krótkie" zestawy dla zapracowanych ale każdy ma ponad 20 minut... No, chyba, że te powitania słońca kilka razy powtórzę, jest taka osobna praktyka w programie.
DeleteChyba, że rozciąganie z WhitePointShoes. *^v^*
Ja powitania słońca robię już z pamięci. Zrobiłam kilka(naście lub dziesiąt) razy powitanie słońca z M. Mostowską i weszło mi do głowy.
DeleteAle mi zrobiłaś dzień tym WhitePointeShoes :) Jak wiele dziewcząt marzyłam o balecie w dzieciństwie, ale mieszkałam w takim miejscu, że nie było szans na szkołę baletową, a chyba tez nie miałam za bardzo warunków, poza tym, że byłam chuda :D Próbowałam potem jakichś treningów z YouTube, ale były typowo baletowe, z układami tanecznymi, a ja mam kiepską koordynację. Ale rozciąganie chyba ogarnę :)
Ona zaczęła trenować balet w wielu 20 lat i w ogóle jest promotorką idei, że ćwiczyć balet może każdy w każdym wieku, bo tu nie chodzi o taniec na scenie w Jeziorze Łabędzim, ale o rozciąganie i poprawę ogólnej kondycji organizmu. Są takie szkoły baletu dla dorosłych. *^o^* I uczy, jak poprawnie rolować powięź.
DeleteJa w sprawie chlebka,bo mnie zaintrygował przepis .zarobiłam ciasto i poczekało 12 godz ale ciasto w misce przykryłam ściereczką i na drugi dzień na cieście utworzyła się skorupa :) czym nakrywamy ciasto żeby nie było skorupy?Czy można folią? Żeby przylegało do ciasta? Może jest jakiś iny sposób proszę o podpowiedź:)pozdrawiam serdecznie:)
ReplyDeleteFolią, ale nie bezpośrednio na ciasto, tylko szczelnie na wierzch miski. Ja na to kładę jeszcze ściereczkę. Rano jak drożdże popracują to folia jest trochę wybrzuszona, ale nie powinna się oderwać.
DeleteChociaż szczerze mówiąc nie wiem, czy ta skorupa to jest problem, w końcu i tak rano wykładasz ciasto na stolnicę, podsypujesz trochę mąką i chwilę wyrabiasz/formujesz bochenek, skorupa się wrobi i rozejdzie po całym cieście, a potem się upiecze. *^v^*
Masz rację, skorupa się rozeszła .Ale za bardzo przypieklam.Pierwsze śliwki robaczywki:)Poeksperymentuje z mąką miałam zwykła i zwykle drożdże.ALe skórka super,dzięki za przepis:)pozdrowionka:))))
ReplyDeleteCieszę się, że się udało! Taki chleb nie jest jakoś długo świeży, ale robi się go łatwo (zero zagniatania, przebijania, formowania godzinami) i jest bardzo smaczny. Ja teraz mieszam mąkę chlebową pszenną 750 z innymi, dla eksperymentu. najbliższy chleb będzie mieszanką z orkiszem albo płaskurką. *^v^*
Delete