Jak zaczął się Wasz nowy rok?
Moje pierwsze próby przyrządzenia japońskich potraw na nowy rok!
U mnie od razu z wysokiego C, bo 1-go stycznia rano Aki zwymiotował mi do kapcia!.... *^><^*
Na szczęście Robert to usłyszał i od razu zainterweniował z papierowymi ręcznikami, więc oszczędzone mi zostało wdepnięcie gołą stopą! Poza tym, wszystko jak na razie układa się świetnie. *^v^*
Na przykład, po wykonaniu dwóch telefonów do sądu udało mi się wreszcie uzyskać odpisy oświadczenia o nabyciu spadku po moim tacie z wpisanym właściwym nazwiskiem. Mimo, iż sąd miał na poprawienie omyłki a potem na wysłanie mi odpisów po 30 dni, to zajęło im to pięć i pół miesiąca, i wymagało to moich czterech ponagleń telefonicznych... Ale już mam właściwy dokument i mogę dokończyć uregulowanie spraw mieszkaniowych, hurra! A potem - ruszamy z remontem i przeprowadzką! ^^*~~ (No, tak szybko to nie będzie... wiecie, ile się czeka w Warszawie na wpis do księgi wieczystej? 12 miesięcy.......)
Z moim zdrowiem wszystko w porządku, szew się ładnie zagoił, nerwy wokół cięcia odzywają się już tylko czasami i prawie już nie pamiętam, że miałam operację! Jedynym efektem ubocznym po zabiegu pozostała mi nadwrażliwość skóry na nacisk i niestety wciąż nie mogę nosić koronkowej bielizny... Koronki i fiszbiny w biustonoszach mnie gryzą nie do wytrzymania, zaopatrzyłam się w bawełniane braletki a moje ukochane staniki leżą w szufladzie i czekają na lepsze czasy, ech... Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni! Następną kontrolę lekarską mam w czerwcu.
W drugim tygodniu stycznia zapisałam się na darmowy tydzień z jogą w szkole jogi online, i tak mi się spodobało, w jaki sposób prowadzone są tam praktyki, że wykupiłam półroczny dostęp do portalu i już teraz ćwiczę każdego dnia z proponowanym programem, mam dostęp do medytacji, różnych rodzajów jogi, jadłospisów wegańskich i wegetariańskich, i innych ciekawych treści. Chodzimy też już na dłuższe kilkukilometrowe spacery i zaczynam popatrywać na rower (chociaż na razie jeszcze nie zdecydowałam się na pedałowanie, przede wszystkim Robert musiałby mi go znieść po schodach przed blok a potem wnieść z powrotem, bo 17 kilo to jeszcze dla mnie za dużo do dźwigania).
Pijemy wyciskane soki każdego dnia do śniadania. Myślałam, że mi się nie będzie chciało, ale traktuję to jak poranną medytację - wyciągam owoce z lodówki, obieram, wrzucam do maszyny, podstawiam szklanki. Po śniadaniu oczyszczam wyciskarkę kilkoma ruchami i płukaniem części. Kupiliśmy świetny model - Hurom H200 i już zachwalam zalety: po pierwsze, nie ma tu wąskiego wlotu na warzywa i owoce tylko szeroki kielich, więc nie trzeba niczego kroić na małe kawałki, obrane pomarańcze wrzucam w całości, jabłkom urywam tylko ogonek! *^v^* Znajdujący się w kielichu nóż radzi sobie świetnie z każdym wsadem i kieruje go w kawałkach do ślimaka.
Po drugie, filtry (są dwa - do gęstych i klarownych soków) nie wyglądają jak drobna siateczka, więc mycie tego wszystkiego to naprawdę chwila-moment. W zestawie była szczoteczka, ale raczej jej nie używam, bo wsunięcie elementów wyciskarki pod kran i przetarcie zmywakiem wystarcza. Jak na razie, moją ulubioną mieszanką są 2 jabłka/2 marchewki/pomarańcza/kawałek ananasa, Robert preferuje soki cytrusowe, lubię też dodawać do wszelakich mieszanek imbir.
Jedynym minusem jest fakt, że trzeba pamiętać o regularnym kupowaniu składników na soki i częstszym wynoszeniu śmieci biodegradowalnych!... *^o^*
Robert zmienił pracę i na razie nie bardzo wie w co ręce włożyć, ale uprzyjemnia sobie zimę morsowaniem! *^0^* Zanim wejdziemy jak co roku w wegańskie DOJadanie (to już 3 marca) gotujemy sobie różności, na przykład klasyczną domową kuchnię polską - mielone albo kaczkę. ^^*~~ Ja trochę szyję, trochę planuję szycie, głównie są to rzeczy luźne i wygodne, bluzy dresowe, rozmyślam też nad moim stylem i porządkami w szafie.
Obejrzeliśmy "Szpital na peryferiach"!... *^V^* Kto pamięta ten czechosłowacki serial? Był genialny!!! Teraz przed nami kolejne sezony kręcone po 20-stu latach, niestety to już nie jest takie dobre... Obejrzeliśmy styczniowy turniej sumo, teraz szykuję się na zimowe Igrzyska Olimpijskie (dyscyplina: patrzenie z kanapy w półleżeniu na sportowców na ekranie tv! ^^*~~). Czas płynie powoli i spokojnie.
No i taki to był nasz styczeń 2022. Już czuję, że było dużo pozytywniej niż w zeszłym roku i mimo, iż się na nic nie nastawiam to czuję, że jestem gotowa na ten rok dużo bardziej niż byłam na poprzedni - bez konkretnych oczekiwań, z otwartą głową, gotowością do przyjęcia zmian. Dajcie znać, jak tam Wasz styczeń - życiowo, robótkowo, książkowo, filmowo? Jestem bardzo ciekawa! *^o^*