Tuesday, December 28, 2021

New hair, new me

Nowa fryzura, nowa ja. ^^*~~

 


Nie, tak naprawdę to wciąż ta sama ja, trochę tylko podrasowana! *^v^* Tak wyglądałam na świeżo od fryzjera, kiedy sama myję włosy to wcieram aktywator do loków i żel, potem pozwalam im wyschnąć i odgniatam loczki, więc będzie to trochę inaczej wyglądało. 

Wiedziałyście, że jest siódmy tom serii o Zawrociu i drugi o Jantarni? Ja przeoczyłam, ale nadrobiłam te dwie lektury w dwa dni (owszem, niewiele więcej robiłam poza czytaniem!), i teraz z niecierpliwością czekam na kolejne losy bohaterów. Lubicie książki Hanny Kowalewskiej?


 

Ja uwielbiam!!! Bohaterkami są młode dziewczyny, które już tyle w życiu przeszły, że można by obdzielić kilka osób a historie takie, że nie sposób się oderwać! Mamy tu miłość i nienawiść, rodzinę która potrafi być największym wrogiem i obcych ludzi, którzy zachowują się jak najbliżsi przyjaciele, niesamowicie poplątane losy ludzkie. Obydwie bohaterki dziedziczą po przodkach piękne domy i to też jest dla mnie urzekające, bo domy te są pełne pamiątek i tajemnic, w które sama bym się z przyjemnością zagłębiła, gdyby tylko ktoś zechciałby takim spadkiem mnie obdarować! ^^*~~ I czytając te książki przypomniało mi się coś jeszcze, o czym kiedyś pisałam Pimposhka - dają nam pewną lekcję. A mianowicie taką - czytam o tym, jak po raz kolejny któryś z bohaterów jest dla Matyldy albo Inki niemiły, złośliwy, coś kradnie, coś niszczy ważnego, kłamie, podkłada świnię, zachowuje się naprawdę samolubnie i podle, a ona zamiast zerwać tę znajomość i zatrzasnąć delikwentowi drzwi przed nosem próbuje zrozumieć, dogadać się, wyprostować stosunki, albo reaguje obojętnością, jest ponadto, odpuszcza. We mnie się gotuje, wywaliłabym taką osobę z mojego domu i mojego życia na zbity pysk!... Ale... przypominam sobie, że to nie ja. Że one mają prawo reagować po swojemu. Że mój wybór nie jest zawsze tym jedynym właściwym. Że nawet, jeśli one robią coś, co w efekcie nie przynosi im nic dobrego, to widocznie muszą się same nauczyć na własnych błędach. A czasami to nie są błędy, bo przynoszą pozytywne rezultaty. Ot, taka lekcja pokory w ocenianiu innych ludzi i przykładania do wszystkich swojej miarki. *^o^* Cykl o Zawrociu ma już siedem części, cykl o przygodach Inki dopiero dwa, i mam nadzieję na wiele kolejnych, bo z radością stwierdzam, że obydwie serie nie tracą na jakości!




Pod koniec listopada kupiłam sobie kalendarz adwentowy z firmy Plantuli. Wiem, wiem, po pierwsze - nie mając nic wspólnego z religią katolicką nie mam nic wspólnego z adwentem, a po drugie - nawet jakbym miała to adwent jest czasem na wyciszenie się i duchowe przygotowanie na boskie narodziny, a nie czasem na otwieranie prezentów każdego dnia przez prawie miesiąc!... *^N^* No cóż, w każdym razie, kupiłam ten kalendarz bo przekonało mnie, że dostanę 19 pełnowartościowych produktów z kilku różnych firm, a nie próbki czy testery (kalendarz był przewidziany na otwieranie od 6 do 24 grudnia). I jestem z niego naprawdę zadowolona! *^V^* 
 
 

 
1/3 produktów to były świece i woski zapachowe marki Plantuli, w tym nowości (przez trzy kolejne dni był zestaw - tealighty, kominek i woski!) i uważam, że to najlepsze świece sojowe jakich używałam! Zapachy nie za mocne, nie za słabe, równo się palą, kompozycje zapachowe są świetne, ciekawe. Poza świecami w kalendarzu były kosmetyki naturalne, zioła, syrop korzenny, ciepłe skarpety, książka! Zawartość była fajnie pomyślana na czas jesienno-zimowy i w przyszłym roku też zamierzam zrobić sobie taki grudniowy prezent. *^v^*
 




Zima trzyma a ja po operacji powoli wracam do zdrowia i formy. Grudzień jest dla mnie miesiącem na zwolnionych obrotach - chodzę powoli, w domu wszystko robię wolniej i uważniej, żeby wszystko się na spokojnie zagoiło, kontrola u lekarza dała pozytywne wyniki. Rok 2021 pożegnał naszą rodzinę niespodziewanym odejściem bliskiej osoby i to spowodowało, że te święta były kompletnie inne niż kiedykolwiek. 
A w zasadzie wcale ich nie było. 
Nie robię dużych planów na 2022. Japonia będzie albo nie, i nic na to nie poradzę. Zamierzam żyć z dnia na dzień, cieszyć się małymi rzeczami i czekać na bliskie wydarzenia, na przykład na kawę z koleżanką, z którą umówiłam się na 3-go stycznia. Od stycznia wracam do spokojnej jogi, rower pewnie poczeka do marca.
Zrobiliśmy sobie prezent na nowy rok i kupiliśmy wyciskarkę ślimakową do soków, więc wreszcie może zrobię użytek z książek z przepisami na sokowe mieszanki, które stoją u mnie na półce od dawna. Robert już się martwi, że jego soki pomarańczowe będą miały posmak jarmużu, bo NA PEWNO napcham do wyciskarki jarmuż, selera i inne tego typu podejrzane składniki! (i ma rację! *^v^*). 
Tyle na dzisiaj, idę zaparzyć sobie kubek herbaty z syropem korzennym, zapalę pachnącą świecę, zjem mandarynki. Czego i Wam życzę! ^^*~~

Sunday, December 05, 2021

Uffff....

Kto trzymał za mnie kciuki 3 grudnia?

Nikt, bo tak się w zeszłym tygodniu denerwowałam, że oczywiście nie pochwaliłam się na blogu, że 3 grudnia mam operację... No, ale już po, już jestem w domu i choć przecięta w pół i trochę obolała mam problem z głowy!!! A nawet kilka problemów, bo i mięśniak poszedł i jeszcze kilka rzeczy. Zdecydowałam się na szpital prywatny, bo nie chciałam czekać w nieskończoność i mieć odwoływany zabieg tak jak się to dzieje w państwowej służbie zdrowia. A tak wszystko poszło zgodnie z planem. W książce o fazach księżyca przeczytałam: "Operacja przeprowadzona w tym czasie (balsamicznego księżyca) okaże się (...) mniej traumatyczna i dojdzie do mniejszej utraty krwi. Ponadto tuż za rogiem skrada się nów wzmacniający proces gojenia." Księżyc balsamiczny występuje przez kilka dni przed nowiem, a nów miał miejsce 4 grudnia, czyli moja operacja wydarzyła się w idealnym terminie! *^V^*

Teraz czeka mnie jakiś czas rekonwalescencji, odpoczynku, na razie nie ma mowy o rowerze czy nawet zrobieniu większych zakupów, trudno. Zamierzam skupić się na spokojnym powrocie do zdrowia, do formy. 

 


Pisałam wcześniej, że tej jesieni mam wielką chęć na ziołowe zapachy w kosmetykach a ziołowe zapachy najczęściej wynikają z ziołowych składników, i dziś napiszę o moich kilku odkryciach. 

 


Jesienią i zimą zmieniam lekkie kremy na oleje, bo moja sucha skóra się tego domaga. I na przykład takim olejowym odkryciem tego roku jest firma Tyma Herbs, która właśnie świętuje drugie urodziny. Zaczęło się od ziołunów - zamówiłam Jaśmin i Kocankę, a przez drobne zawirowanie wysyłkowe dostał mi się też Uczep, który naprawił moją skórę, kiedy dostałam dziwnej wysypki po innym nowym kosmetyku. 

 


 

Po ziołunach kupiłam olejki do aromaterapii i moje najnowsze zakupy - dwie olejanki do stosowania na noc: Święta ma konsystencję suchego olejku, Dzika - tłustego. Z Tymy pochodzi również ceramiczna miseczka i szpatułka, które mogą służyć do rozrabiania maseczek, ja trzymam w miseczce biżuterię.


 

Słowo o zapachach - są ziołowe. ZIOŁOWE. Podkreślam to, bo jeśli spodziewacie się delikatnego aromatu kwiatów czy owoców, to nie tutaj!!! Nawet jaśmin nie jest rześki, tylko oleisto-ciężki, nie tego się spodziewałam po ziołunie jaśminowym.




Wypróbowałam też niedawno pomysł na masaż stóp ciepłym olejem - kilka łyżek oliwy z oliwek wstawiamy w miseczce do większej miski z gorącą wodą, w ten sposób oliwa staje się ciepła. Można też postawić pojemnik z oliwą na chwilę na kaloryferze. Robert wymasował stopy mnie, ja jemu, w tle grał smooth jazz, rozmawialiśmy sobie o różnych miłych sprawach i powiem Wam, że jeszcze długo po skończeniu masowania czułam ciepło stóp oraz dawno tak szybko nie zasnęłam a moje spanie było czystym wypoczynkiem! Zamierzam to powtarzać i wypróbować ajurwedyjski masaż olejem całego ciała (po takim masażu spłukujemy olej). 

Trochę sobie czytam o Ajurwedzie, o doszach, znajduję w tym siebie, przyswajam wskazówki. Nie zamierzam odwrócić teraz mojego życia do góry nogami i w stu procentach zastosować się do ajurwedycznych zasad wszystkiego ale wiele z tego, o czym czytam ma dla mnie sens, odzwierciedla to jak się czuję, jak odbieram rzeczywistość. Widzę narzędzia, które pozwolą mi być mnie nerwową, bardziej uziemioną i spokojną. Na przykład, przeniosłam złote mleko z poranka na wieczór, dodaję do niego szczyptę cynamonu i gałki muszkatołowej, i taka mieszanka wspomaga zasypianie. A rano wypijam na dzień dobry kubek ciepłej wody z plasterkiem cytryny, co ma pobudzić trawienie.

Niektóre z zasad stosujemy od lat i nawet nie wiedzieliśmy, że to starożytna wiedza! *^v^* Na przykład - uwaga, będzie temat toaletowy! - czy wiedzieliście, że Ajurweda poleca ustawienie we współczesnej toalecie małego stołeczka, na którym stawiamy stopy podczas załatwiania się? Pomaga to odpowiednio ustawić nasze kiszki, żeby lepiej pracowały i łatwiej się nam pozbywało tego co trzeba bez napinania się. Nikt przecież w dzisiejszych czasach nie ma toalety "na kucanego" a to jest najzdrowszy sposób wypróżniania się! I co? I my mamy taki podnóżek od dawna, gdzieś kiedyś trafiliśmy na tę informację, w ogóle nie w kontekście Ajurwedy, a ponieważ nie mieliśmy gdzie trzymać stopnia do ćwiczeń, to wsunęliśmy go do wc i opieramy na nim nogi. ^^*~~

Tyle na dzisiaj, znikam wypoczywać i do następnego razu!