Szparagi wciąż w natarciu, poniżej śniadanie - grzanka, na niej grillowane szparagi, jajka sadzone, boczek, wszystko posypane serem sirene i koperkiem. ^^*~~
Na stole pojawił się też pierwszy chłodnik - na bulionie z kurczaka (bo Robert lubi w chłodniku mięsko, zazwyczaj gotuję na cielęcinie, ale w Auchan nie było żadnych zupowych kawałków cielęciny, same sznycle i kotlety), botwinka, rzodkiewki, koperek, maślanka i jajka na twardo. Będą też inne chłodniki - ogórkowy bułgarski tarator z orzechami włoskimi, będzie koreański oinaengguk, japońska hiyajiru. Jeden z symboli nadchodzącego lata. *^o^*
Jak robicie chłodniki? Podzielcie się pomysłami. ^^*~~
A jak mam gorszy dzień, to rzucam się w wir gotowania rzeczy bardziej skomplikowanych żeby zająć głowę i ręce, na przykład robię domowy makaron, a do niego sos z pieczonych pomidorków koktajlowych (zblanszować przed pieczeniem i pozbawić skórki!) z klopsikami i peccorino. Przepis na sos z książki "Jamie cooks Italy", już go kiedyś robiłam i teraz sobie o nim przypomniałam. ^^*~~
***
Myślałam ostatnio o mieszkaniu po moich rodzicach - patrzę na zdjęcie kuchni i wcale nie czuję, że to był kiedyś mój dom! A dlaczego? Bo takiego wystroju kuchnia nabrała jakieś 15 lat temu, kiedy ja już dawno tam nie mieszkałam. "Moja" kuchnia była cała wyłożona jasną boazerią, szafki były w kolorze miodowego drewna, na podłodze leżało linoleum w mazaje. Kto miał boazerię w kuchni? *^v^* Albo i w przedpokoju?
Kuchnia jak widać jest dość długa ale trochę nieustawna, bo ta pierwsza ściana po lewej przed kuchenką to jest szeroki komin wentylacyjny i słup konstrukcyjny (spokojnie mogłyby być na korytarzu, klatki schodowe w tym bloku są bardzo duże!) a tuż za zlewozmywakiem jest zbiór rur od wody i ogrzewania, które zostały zasłonięte ekranem, a które spróbujemy nieco skompresować (pozbywamy się z kuchni kaloryfera). Zamierzamy wprowadzić trochę zmian w ustawieniu wszystkiego, na przykład ściana po prawej stronie (którą kuchnia dzieli z pokojem dziennym) wylatuje! W jej miejscu stanie wyspa kuchenna i z tamtej strony będzie też wejście do kuchni, ponieważ... tu gdzie stałam robiąc zdjęcie będzie ścianka, za nią słupek z piekarnikiem i obok lodówka. *^v^* Przynajmniej takie są plany, czekam na pismo ze spółdzielni, czy możemy wyburzać ścianę!
Firma remontowa z jaką postanowiliśmy nawiązać współpracę to Gotowe Mieszkanie. Do tej pory było tak: znajomy nam ją polecił, bo wykańczała jego mieszkanie, napisaliśmy maila z prośbą o kontakt z ich strony, przez półtora tygodnia była cisza. Robert zadzwonił, pani bardzo przeprosiła za opóźnienie, tego samego dnia oddzwonił "pan pierwszego kontaktu", z którym spotkaliśmy się tydzień później w mieszkaniu. Jak już pisałam wcześniej pan był bardzo profesjonalny - obmierzył wstępnie wszystkie pomieszczenia, omówiliśmy każdy pokój - wysłuchał, doradzał, zapisywał wszystko, spędziliśmy w mieszkaniu ponad dwie godziny. Tydzień później przesłał mailem bardzo szczegółowy kosztorys z podziałem na wszystkie prace i pomieszczenia. W środę 2 czerwca oddzwoniliśmy z informacją, że chcemy ruszać z remontem został nam obiecany kontakt z architektem i tego samego dnia zadzwoniła do nas pani architekt, z którą umówiliśmy się na 11 czerwca na spotkanie w siedzibie firmy i omawianie projektu (można było wcześniej, ale nam nie pasowało). Piszę daty, żeby pokazać, że po wstępnym braku kontaktu wszystko zaczęło się dziać dość szybko, co mi się bardzo podoba.
Miłego remontu. Czuję się niejako wywołana do odpowiedzi: ściany kominowej/instalacyjnej w tradycyjnym budownictwie nie da się wstawić w korytarzu, bo biegną w niej liczne przewody wentylacji grawitacyjnej (do wielu mieszkań), które trzeba otworzyć w pomieszczeniu (a nie połączyć poziomą rurą) by był tzw. ciąg. Dlatego ci wredni architekci z dawnych czasów tak projektowali. Dzisiaj można załatwić to wentylacją mechaniczną, ale to oznacza centralę, serwisy, zużycie prądu itd.
ReplyDeleteI jeszcze w sprawie bardzo ciemnej ściany: gdyby była w odpowiednich proporcjach, to mała wysokość pomieszczeń nie będzie jej straszna, a daje pożądany czasem efekt oddalenia (do uzyskania też przez różne odcienie niebieskiego lub zimnych szarości - jak niebo jesienią). Gdy oddalamy jedną ścianę, coś innego (jasnego na jej tle) się "przybliża" lub ogólnie pomieszczenie wydaje się głębsze. Bardzo lubię takie manipulacje kolorami, ale warto na próbę pomalować kawał tektury i sprawdzić, jak dany kolor będzie wyglądał w konkretnym miejscu, bo każde pomieszczenie i każda ściana ma swoje światło, co zależy od bliskości okien, stron świata itp.
Dobrej zabawy!
Acha, no to wszystko jasne, dziękuję za wyjaśnienie! *^v^* Co nie zmienia faktu, że wolałabym nie mieć tego w kuchni, bo mi zabiera miejsce na lodówkę... Lecz cóż, nic nie poradzę.
DeleteCo do ciemnej ściany, to jedyna która mogłaby wchodzić w grę to boczna krótsza ściana w salonie, na której będą cztery regały na lalki/barek/naczynia, więc w sumie nie warto, bo i tak jej nie będzie widać. Może kiedyś, w innym mieszkaniu... *^0^* Za to zamierzam poszaleć z lustrami na różnych ścianach!
Ach i dziękuję za instrukcję jedzenia edamame :)
ReplyDeleteSmacznego! Tak właśnie podaje się edamame w Japonii, w posolonych strączkach, które się wyłuskuje zębami i przy okazji smakuje się sól. Ech, rozmarzyłam się..... ^^*~~
DeleteTo się dzieje.Oczywiscie że była boazeria.Zamiast lamperi z farby była boazeria .Gumolit czy linoleum też było, taka moda była.Ja mam malutka kuchnię i też mamy Gumolit i nie mam zamiaru tego zmieniać.Milego remontu.Bedzie pięknie.
ReplyDeleteJeszcze nie, ale jak oddam klucze i wejdzie ekipa, to się zacznie dziać..... *^v^*
DeleteTeraz u nas będą kafle na podłodze. Wszędzie! I niestraszne nam będzie rozsychanie się paneli albo wypaczenie z powodu zalania. I łatwo posprzątać. Taki jest plan!
Zazdroszczę tego remontowego zamieszania, zmian, nowości, projektowania, urządzania :).
ReplyDeleteBoazerii szczęśliwie jakoś uniknęliśmy (w mieszkaniu moich rodziców! - bo u teściów owszem, były w przedpokoju), po olejnych standardowych lamperiach nastały czeskie szklane płytki (w kuchni i łazience), nie pamiętam jakie to lata, chyba początek 70-tych, a w pokojach i przedpokoju enerdowskie tapety. Gdzieś koło roku 80-go nastąpiła wymiana szklanych płytek (całkiem porządnych zresztą, ale mamie zachciało się nowości) na ceramiczne z Opoczna, które dotrwały do początku obecnego tysiąclecia i kolejnego remontu.
W temacie chłodników nie zabiorę głosu - nie lubię i nie gotuję zup na zimno.
Przyznam, że już się nie mogę doczekać tego piątkowego spotkania z panią architekt! Już bym coś wybrała, jakieś kafelki czy fronty do szafek... *^o^*
DeletePrzypomniała mi się jeszcze jedna opcja wystroju wnętrz z lat 80-tych i 90-tych: tapeta materiałowa strukturalna, kolega taką miał w przedpokoju!
I jeszcze jednak historia remontowa - kiedyś zjeździliśmy pół Warszawy w poszukiwaniu kafelków do łazienki, nic się mamie nie podobało, i w końcu wybrała i zamówiła kafelki w małym sklepiku na bazarze na naszym osiedlu. Jak odebraliśmy i przykleiliśmy, to okazało się, że... są identyczne z tymi, które są od lat w kuchni!!! *^W^*
Trochę Ci zazdroszczę, a trochę nie:), bo sama mam "domek z ogródkiem",i ciągłe mniejsze lub większe renowacje i ulepszenia. Nie lubię tego bałaganu i braku profesjonalnego podejścia u niektórych fachmanów,ale ogólnie zmiany są fajne i potrzebne. Trzymam kciuki za Wasze poczynania, pokazuj zdjęcia, bo zeżre mnie ciekawość! Pozdrawiam!
ReplyDeleteO rany, sama bym już chciała zobaczyć jakieś prace, bo nie mogę się doczekać!... A najlepiej - wykończeniowe! *^V^*
DeleteNajbardziej teraz czekam na pismo ze spółdzielni, bo się zaczęłam bać, że nie pozwolą mi wywalić tej ściany między kuchnią a salonem, a to byłaby katastrofa, bez tego ruchu w ogóle pomysł z przeprowadzką odpada... Może trzeba było nie pytać tylko wywalać, jak w naszym obecnym mieszkaniu?... Pies z kulawą nogą się tym nie zainteresował a zrobiliśmy to 20 lat temu! Mam nadzieję, że na dniach pismo przyślą.
Domek z ogródkiem to dla mnie wielka abstrakcja, nigdy nie miałam przyjemności mieszkania w takowym i znam tylko wygodę (oraz uciążliwości) mieszkania w blokach.
Ja miałam bardzo podobną kuchnię w poprzednim mieszkaniu we wieżowcu z roku 86. Też nie było gdzie wstawić lodówki. Też chcieliśmy wyburzyć tę ścianę co i Wy. Też napisaliśmy pismo do spółdzielni ale to było lata temu, jeszcze wyburzanie ścian nie było takie nagminne. Niestety nie uzyskaliśmy zgody. Poszły odwołania, szukanie znajomości w zarządzie itd. W końcu zgodę uzyskaliśmy ale na wyburzenie przejścia między kuchnią a sąsiednim pokojem. Zrobiliśmy duże przejście:)) Dacie radę:)))
ReplyDeletePozdrawiam, Maria
Mam nadzieję, tym bardziej, że sąsiadka wyburzyła, ale nie wiem, czy pytała... Na planach widać, że to ściana działowa, no i ósme piętro a nie parter, nad nami tylko dwa piętra!
DeleteUwielbiam chłodniki i robię je bez bulionu, na zimno. Dobry pomysł na ten upalny weekend! dzięki!
ReplyDeleteOczywiście mieliśmy boazerię, cały przedpokój był nią wyłożony.
Kuchnie mamy podobną w kształcie ale trochę większą. Nawet fajnie udało nam się ją urządzić. Plany super - na pewno będzie cudnie! Ta japońskie łazienka mnie intryguje- nie wiem co to znaczy. Pozdrawiam serdecznie i udanego remontu życzę!
Ja też gotuję jutro chłodnik, i szparagi zawijane w szynkę, w galarecie! ^^*~~
DeleteDostałam dziś pismo ze spółdzielni i uffff - wywalamy ścianę kuchenną! *^V^*~~~~ Czyli prace mogą ruszać.
A japońską łazienkę opisałam i pokazałam naszą wersję w obecnym mieszkaniu w tym wpisie z 2012 roku:
http://www.friendsheep.com/2012/09/japonska-azienka-japanese-bathroom.html
W skrócie, to osobne zamykane pomieszczenie, w którym jest otwarty prysznic bez brodzika, odpływ jest w podłodze, a obok powierzchni prysznica stoi wanna, i można lać wodę wszędzie. Na przykład, umyć się pod prysznice a potem wejść do wanny pełnej gorącej wody nalanej po brzegi i sobie w niej poleżeć, nie martwiąc się o wylewanie wody na podłogę, bo podłoga jest z odpływem. ^^*~~
W nowym mieszkaniu będzie trochę inaczej, bo łazienka jest prawie kwadratowa, nie da się tak odciąć szybą/ścianką kawałka pomieszczenia. Kombinujemy inne rozwiązanie.