Wednesday, November 04, 2020

#holidayscelebrate Październik

Mieliśmy kompletnie inne plany na październikowy wyjazd! Już nie wspomnę o Japonii... Kiedy było oczywiste, że do Japonii pojedziemy może dopiero w maju przyszłego roku, zaplanowaliśmy wycieczkę na Węgry. Już prawie wybraliśmy miejsca do odwiedzenia, a tu... Węgry zamknęły swoje granice albo zażądały testów na koronawirusa. No to znowu zmiana planów - Czechy!

Ale i ta opcja udała nam się tylko częściowo. Kiedy wraz z końcem września w Czechach zaczęła wzrastać liczba osób zarażonych koronawirusem zdecydowaliśmy się zrezygnować z pięknie rozpisanej wyprawy po Morawach, z konkretnymi noclegami co kilka dni w innym mieście, i postawiliśmy na bazę w Polsce, niedaleko granicy. Wynajęliśmy apartament Villa 1913 w Kamiennej Górze i możemy szczerze polecić to wspaniałe miejsce!!! Dwie osobne wygodne sypialnie, nowoczesna łazienka, wielki salon i pokój ze stołem bilardowym! *^V^* Do tego dobrze wyposażona kuchnia w piwnicy budynku, w której robiliśmy sobie śniadania. Przemili właściciele mieszkają na parterze i widzieliśmy się z nimi właściwie tylko dwa razy - gdy przyjechaliśmy na miejsce i gdy spakowani do samochodu przyszliśmy się pożegnać i oddać klucze. 

Jak wspominałam, część czeskiej wycieczki nam odpadła, bo do niektórych miejsc było po prostu za daleko, a nie chcieliśmy spędzać całych dni w samochodzie (tym bardziej, że tylko Robert był kierowcą). W Kamiennej Górze odwiedziliśmy Muzeum Tkactwa Dolnośląskiego (akurat była zmiana części ekspozycji obrazów, więc dostaliśmy zniżkowe bilety i pana przewodnika na dokładkę! ^^*~~) oraz kompleks podziemi Arado, obiekt związany z II Wojną Światową. Zrobiliśmy też zakupy w sklepie Świat Lnu! ^^*~~ To zawsze dobra okazja, kiedy można obejrzeć i pomacać materiały na żywo!

(wszystkie poziome zdjęcia można powiększyć) 






 



Z krajoznawczych wycieczek po Czechach został nam tylko Adrspach - wspaniałe piękne miejsce, gdzie zakochałam się w chodzeniu po górach! *^V^* 

 

 


 

No dobrze, może nie po górach a między skałkami, ale faktem jest, że nie żałowałam, że Robert tuż przed wyjazdem zmusił mnie do kupienia butów trekkingowych! Z reguły nie lubię łażenia w górę i w dół, wolę po płaskim, ale tutaj było tak pięknie, że wybaczyłam Adrspachowi setki schodów i jedno wyjątkowo niemiłe dla mnie wąskie przejście 50 cm szerokości, szłam z zamkniętymi oczami... 

 

 




 

Adrspach jest tak magiczny, że gdybym mieszkała w pobliżu, to chodziłabym tam co tydzień! (no, przynajmniej przez jakiś czas... *^o^*)

Poniżej - tama pod Dvur Kralove.



Byliśmy też po polskiej stronie na wycieczce na łonie natury, mianowicie odwiedziliśmy Kolorowe Jeziorka w Rudawskim Parku Krajobrazowym. Miejsce ciekawe, ale...  potwierdziło się tu hasło, które towarzyszyło nam podczas całej wycieczki - jak to jest, że w Polsce nic się nie opłaca, a w Czechach wręcz przeciwnie... Adrspach zadbany, wytyczony szlak zwiedzania obstawiony tabliczkami informacyjnymi, przed wejściem do parku infrastruktura turystyczna - porządny parking z parkometrami, informacja, toalety, pamiątki, kilka budek drobnej gastronomii. Kolorowe Jeziorka - owszem, są parkingi (na czyjejś łące i dalej w lesie), a poza tym? Tablice informacyjne chyba ktoś ukradł, toalety i bar zamknięte na głucho, kilku sprzedających "na dziko" ze stolika turystycznego jakieś pierścionki i koraliki... 

 


 



Podobnie z jedzeniem - w Czechach w najmniejszych wioskach (np.: Kralovec na granicy z Polską) jest przynajmniej jedna restauracja czy bar z fajnym domowym jedzeniem, o większym miejscowościach nie wspomnę, bo tam wybór był spory i pyszny! W Polsce głównie kebab i pizza... Z naszych poszukiwań jedzeniowych możemy polecić Cafe u Leszka i Luz&Blues Bar w Kamiennej Górze, gospodarstwo agroturystyczne z gospodą Dwa Dęby w Starej Białce pod Lubawką, Chatkę Niedźwiadka w Dziwiszowie. W Czechach polecamy Hospudkę u Rozmarynku w Dvur Kralove, Kralovecky Kohout w Kralovcu na granicy z Polską, Stary Pivovar w Trutnovie, restaurację Cerny Kun w Hradec Kralove. 

Poniżej - Kutna Hora.


 

Drugi tydzień naszych wakacji był zimniejszy i bardziej deszczowy, dużo czasu spędzaliśmy na kwaterze wypoczywając na kanapie w salonie, jedząc chipsy, robiąc na drutach (Lena też dzierga!) i ogrywając się w bilard. *^0^* Pojechaliśmy na wycieczkę do Ossuarium do Kurnej Hory ale było to w poniedziałek 12-go października, kiedy Czesi zamknęli muzea i teatry, więc pocałowaliśmy klamkę... Od środy 14-go zamknięte były restauracje po czeskiej stronie, więc musieliśmy się zadowolić tylko zakupami. W tamtych okolicach zostało nam jeszcze dużo miejsc do odwiedzenia, zarówno po polskiej jak i po czeskiej stronie, a skrzynka piwa jest już pełna pustych butelek i czeka na wymianę, więc na wiosnę, jeśli sytuacja pozwoli, chcemy tam wrócić na kilka dni! *^o^*

(Zdjęć jedzenia nie wrzucam, bo za dużo by było, poza tym to głównie knedliki z gulaszem albo golonka! ^^*~~ Zainteresowanych odsyłam do mojego Instagrama.)

4 comments:

  1. Super wycieczka! Chociaż przyznam się, że przez tę szczelinę miedzy skałami, to mnie by trzeba siłą przepchnąć, bo dobrowolnie bym nie weszła :). Potwierdzam spostrzeżenia porównawcze gastronomii w Polsce i Czechach - tam zawsze i wszędzie można spotkać knajpki z pysznym świeżym jedzonkiem, a u nas królują pizze i kebaby.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gdy podeszłam do tej szczeliny (zwanej Mysią Dziurą) to na serio rozważałam powrót do początku trasy (jakieś 20 minut drogi), bo ja mam klaustrofobię... Ale najpierw wszedł Robert i zadbał, żeby nikt nie szedł z naprzeciwka, zdjęłam plecak i niosłam go przed sobą, przede mną szła Lena a za mną Wojtek (jakbym wpadła w panikę, to by mnie najwyżej przeciągnęli do wyjścia), a ja zerkałam tylko pod nogi na schodki, i jakoś poszło. To niby tylko ze dwadzieścia schodków, ale przerażające!
      Co do jedzenia, mam wrażenie, że Czesi lubią swoją kuchnię, a my swojej nie promujemy. Trochę inaczej było w Szklarskiej Porębie, tam było mnóstwo restauracji z bardziej tradycyjnym jedzeniem polsko-czeskim, Kamienna Góra (i okolice) jest chyba mniej turystyczna.

      Delete
  2. Piękna wyprawa! No i takie spodnie w kwiaty potrafią osłodzić każde chodzenie po górach :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przyznaję, że spodnie w kwiaty bardzo pomagają w długim chodzeniu, szczególnie w górę i w dół! *^V^* Mam już dwa kwiatowe softshelle na kolejne pary spodni, tylko nie znalazłam czasu, żeby usiąść do szycia, bo wciąż robię na drutach... ^^*~~

      Delete