Monday, November 30, 2020

Chleb i skarpetki

 

Znowu dziś zaczynamy od chleba. Ponownie sięgnęłam po przepis Vildy Surdegen na chleb pszenny z mąką zaparzaną, udało mi się zrobić ładne nacięcia, a i tak w jednym miejscu nastąpił niekontrolowany wybuch ciasta na początku pieczenia, złapałam to na zdjęciu! Wyrastany w lodówce w koszyku rattanowym wyłożonym obficie obsypaną mąką pszenną ściereczką kuchenną, w ten sposób mam pewność, że ciasto nie przylgnie mi do koszyka. Pyszny, chrupiąca skórka, zwarty "kanapkowy", nieustannie polecam!

Today bread again. I reached for the recipe I used before, the scalded wheat by Vilda Surdegen. I made nice cuts and took the photos of the uncontrolled burst of batter just after it went into the oven! I retarded the bread in the fridge in the basket lined with generously dusted with flour kitchen towel, in this way I am sure nothing sticks to the basket. Delicious, crunchy crust, dense "sandwich" bread, I highly recommend!




Zrobiłam też dwie pary skarpet na drutach. 

I made two new pairs of socks.

Skarpetki "Gotika" autorstwa Swietłany. Kiedy zobaczyłam te skarpetki na jej Instagramie od razu zaczęłam szukać wzoru. Jak go kupić? Trzeba napisać bezpośrednio do autorki (niestety nie ma jej na Ravely), zapłacić można poprzez Paypal, a wzór dostaje się mailem.

First are "Gotika" by Svietlana. When I saw the pattern I immediately wanted to knit them and I started to look how to buy it. You have to contact the author directly because she doesn't sell on Ravelry, you can pay by Paypal and you'll get the pattern by email.




Wzór jest w języku rosyjskim, ale jeśli ktoś nie zna tego języka a dziergał już kiedyś skarpetki, to nie będzie miał problemów, ażur/warkocze są rozrysowane na schemacie a reszta (pięta, palce) jest oczywista i bez niespodzianek. Dodatkowo, warkocze są intuicyjne i prowadzą nas przez kolejne rzędy. Dziergałam z włóczki Malabrigo Sock w kolorze Teal Feather.

The pattern is in Russian but even if you don't know the language you can knit them. The lace/cable part is charted and the rest (heel, toes) is rather obvious as for a sock. Additionally, the cables are intuitional and they lead you row by row. I used Malabrigo Sock yarn in the shade Teal Feather.







Drugie to mój własny projekt związany z listopadowym turniejem sumo - skarpetki "Hakkiyoy!" według wzoru Meida's Nancy Bush. Dziergałam z włóczki Merino Sock farbowanej przez Makunkę w kolorze Rajskie Jabłuszko

The second pair is my project connected with the November sumo tournament I called "Hakkiyoy!" which is Meida's by Nancy Bush. I used Merino Socks handdyed from online shop by my friend.

 


Wzory na skarpetkach przypominają mi elementy związane z sumo:
- 軍配 (gunbai) wachlarz trzymany przez sędziego 行司 (gyouji) 
- warkocze są niczym 俵 (tawara) - słomiane plecionki umieszczone na ringu 土俵 (dohyou) 
- tekstura pięty przypomina mi matę 畳 (tatami)
- skarpetki są w różnych odcieniach różu bo zawodnicy 力士(rikishi) występują prawie nago i, no cóż, są właśnie w różnych kolorach różu *^v^*
- zmieniłam pełne palce na takie podzielone do noszenia skarpetek z japońskimi klapkami 下駄 (geta)


The patterns on the socks remind me of some elements of sumo:
- 軍配 (gunbai) - the fan-like paddle that is held by the 行司 (gyouji) sumo referee
- cable reminds me of the 俵 (tawara) straw ropes placed on the 土俵 (dohyou) sumo ring
- the texture of the heel reminds me the 畳 (tatami) floor
- socks are in different shades of pink because 力士(rikishi) wrestlers are almost naked and well, in different shades of pink *^v^*
- I changed the full toes into the ones perfect to wear with 下駄 (geta) Japanese traditional flip-flops.






 

I tyle z moich twórczych osiągnięć z ostatniego czasu, nerwy trochę mi się odbiły na zdrowiu i poza dzierganiem walczyłam z bólami żołądka... Powiem Wam, że Zespół Drażliwego Jelita, który mam od dziecka, jest niefajny i potrafi uderzyć w niespodziewanym momencie! >0< Gotowałam lekko strawne posiłki, na przykład japońską zupę z regionu Honjo o nazwie tsumikko - warzywny bulion (u mnie z dodatkiem klopsików z kurczaka), z... kluskami kładzionymi albo wielkimi zacierkami, jak zwał tak zwał! *^O^* Robi się je tak jak nasze kluchy, z mąki, soli i wody, rwie się palcami dość spore kawałki i wrzuca na chwilę na wrzątek. 

That's all I created recently, apart from baking and knitting socks I've been fighting my Irritable Bowel Syndrom... I really hate having this stress illness since childhood, it strikes unexpectedly and gives a strong pain in the stomach. >0< I've been cooking light meals easy to digest, for example Japanese soup from Honjo town called tsumikko - a broth full of vegetables, with chicken meatballs, and with dumplings made from flour/salt and water, very similar to Polish dumplings we add to soups. *^O^*

 

 

Na drutach mam teraz nowe skarpetki - dużo skomplikowanych warkoczy, więc trochę potrwa zanim skończę, oraz sweter dziergany od góry (w którym osiągnęłam już podbiuście ^^*~~). Ale o tym pewnie następnym razem.

Currently on my needles I have a new pair of socks, heavily cabled, so it'll take me some time to finish, and the top down pullover (I reached underbust line already ^^*~~). More about them probably next time.


Monday, November 16, 2020

Chleb i ryby


 

Zacznijmy od chleba, bo z kromką w dłoni lepiej się czyta i ogląda zdjęcia! ^^*~~

Let's start with bread because it's much nicer to read with a slice of bread in your hand! ^^*~~ 

 


Wróciłam niedawno do zgłębiania tematu porządnego chleba na zakwasie. (pewnie dlatego, że im bardziej się denerwuję, tym bardziej rzucam się w wir skomplikowanych przedsięwzięć co zajmuje mi ręce i głowę, a powodów do nerwów było ostatnio w kraju sporo...)

Recently I went back to the subject of a good sourdough bread. (maybe because when I'm nervous I start doing complicated things that occupy my hands and my head, and we had quite a lot of reasons for a nervous atmosphere in Poland nowadays...)

 



Znalazłam kolejny fajny przepis i dzielę się nim z Wami, nazywa się foolproof (głupkoodporny ^^*~~) i o ile będziemy postępować według przepisu to na pewno się uda! Poniżej zamieszczam moją wersję przepisu tak jak ja robiłam ten chleb.

I found a new great recipe that's called "foolproof" which means it really is easy to follow and guarantees a success. Let me give you the link to the English version here, below you'll find my Polish version.

 

Dzień 1, godz. 9 rano 

(jeśli trzymaliśmy nieużywany zakwas w lodówce, to powinien przed dokarmieniem ogrzać się na blacie kuchennym ok. 2 godzin)

- dokarmienie zakwasu: do 1 ł zakwasu dodajemy 200 ml wody w temp. pokojowej, mieszamy dokładnie do rozpuszczenia zakwasu, dodajemy 200 g mąki żytniej, mieszamy porządnie, zostawiamy do czasu aż zakwas zacznie porządnie pracować (do pojawienia się dużych bąbli powietrza, czas zależy od mocy Waszego zakwasu, od temperatury w mieszkaniu, jest to kilka godzin)

 



godz. 14:00

W dużej misce mieszamy dokładnie trzepaczką:

- 200 g aktywnego zakwasu

- 680 ml wody w temp. pokojowej

Kiedy już zakwas rozpuści się w wodzie dodajemy:

- 900 g mąki pszennej chlebowej

- 100 g mąki pszennej razowej

Jeśli zrobi się zbyt trudno mieszać trzepaczką, przechodzimy na szpatułkę silikonową, drewnianą łyżkę albo na własne dłonie. Ciasto nie musi być porządnie wyrobione, wystarczy, że będzie wymieszane i cała mąka połączy się z wodą. 

Zostawiamy mieszankę w spokoju na 30 minut, pod przykryciem.

 

14:30

Na powierzchnię ciasta sypiemy równomiernie 24 g soli, dolewamy 50 ml wody, żeby sól łatwiej się rozpuściła i rozprowadziła w cieście.

Czas na pierwsze zagniatanie metodą "stretch and fold" czyli "rozciągnij i złóż". W skrócie wygląda to tak: lewą ręką trzymamy miskę, żeby nie uciekła, prawą ręką zagarniamy część ciasta chlebowego wsuwając dłoń od góry wzdłuż ścianki miski do samego dołu, łapiemy za ciasto, ciągniemy do góry i składamy rozciągnięty płat ciast na wierzchu. Obracamy miskę i robimy tak samo z kolejnym odcinkiem ciasta. Itd, przez ok. 5 do 10 minut.

Uwaga! Jeśli ciasto będzie bardzo klejące (a będzie!) - nie dosypujcie mąki!!! Wystarczy zmoczyć dłoń i nic się nie będzie kleić.

Odstawiamy ciasto pod przykryciem żeby odpoczęło na 30 minut.

Następnie powtarzamy sesje "rozciągnij i złóż" 4 razy co kolejne 30 minut, rozciągając i składając ciasto po kilka razy, po każdej sesji odstawiając ciasto żeby odpoczęło. 

 

ok. 17:00

Powtarzamy sesje "rozciągnij i złóż" jeszcze 2 razy co 60 minut, tym razem obchodzimy się z ciastem chlebowym delikatniej niż wcześniej, żeby nie zaburzyć struktury glutenu, który już się zdążył wytworzyć. Na tym etapie powinno być już wyrośnięte i mięciutkie jak chmurka!

 

ok. 19:00

Wyjmujemy ciasto na obsypany mąką blat, dzielimy na dwie części i pomagając sobie niewielką ilością mąki i skrobakiem do ciasta każdą część delikatnie składamy kilka razy i na koniec formujemy kule. Posypujemy mąką, przykrywamy na blacie ściereczką i zostawiamy na 30 minut.

 

19:30 - 20:00

Koszyki do wyrastania chleba posypujemy mieszanką mąki pszennej i ryżowej. Każdą z kul ciasta rozciągamy i składamy kilka razy, w miarę delikatnie, formujemy kule i wkładamy do koszyków złożeniem do góry (to będzie spód chleba).

Koszyki przykrywamy ściereczką i wstawiamy do lodówki na noc.


Dzień II rano, godz. 8:00

Rozgrzewamy piekarnik z umieszczonym w nim garnkiem żeliwnym z pokrywą - ustawiamy maks. temperaturę piekarnika (u mnie 280 st C), kiedy piecyk osiągnie tę temp. czekamy jeszcze 20 minut, aż garnek się porządnie rozgrzeje.

Po 20 minutach wyjmujemy chleb z lodówki, wyrzucamy go z koszyka na kawałek papieru do pieczenia i nacinamy wierzch. Wyjmujemy garnek z piecyka, ostrożnie zdejmujemy pokrywkę i przenosimy chleb na papierze do garnka. Przykrywamy pokrywką i wstawiamy do piekarnika. (można wrzucić chleb z koszyka bezpośrednio do rozgrzanego garnka, ale wtedy trzeba uważać z nacinaniem wierzchu, żeby się nie oparzyć bo żeliwo garnka będzie naprawdę gorące!!!)

Zmniejszamy temp. do (230 stopni) 250 stopni - nowy piekarnik i pieczemy pod pokrywką 20 minut.

Następnie zdejmujemy pokrywkę i pieczemy jeszcze 25 minut w (230 stopni) 250 stopni - nowy piekarnik.

Wyjmujemy garnek z chlebem z piecyka, wyjmujemy chleb na kratkę do wystudzenia. Czas na upieczenie drugiego bochenka.

Ponownie podnosimy temperaturę w piekarniku do maksymalnej, wstawiamy pusty żeliwny garnek z pokrywką i rozgrzewamy go przez 20 minut zanim włożymy do niego drugi bochenek (który wciąż czeka w lodówce na swoją kolej). Po 20 minutach wyjmujemy garnek, wrzucamy do niego drugi bochenek, zmniejszamy temp. do 230 st, pieczemy jak poprzedni chleb. (można piec jeden wielki bochen, ale wtedy trzeba wydłużyć czas pieczenia o jakieś 15 minut, inaczej będzie niedopieczony)



Był chleb, to jeszcze ryby. ^^*~~

Now, the fishy fish. ^^*~~ 




Pracuję teraz nad nową kolekcją ryb z rzędu rozdymkokształtnych (nie mają polskich nazw), i na razie mamy w niej sześć obrazów, format A4, na papierze SM-LT Watercolor Pad 280g. 

I've been working recently on the new fish collection, namely black scrapper types. I have six paintings at the moment, size A4, on SM-LT Watercolor Pad 280g paper. 

 


 

Będzie też powrót serii z Yocchan, zatrzymałam się na trzech pracach które reprezentują styczeń, luty i marzec więc logiczną kontynuacją tematu byłby obraz kwietniowy, ale listopadowa aura nastraja jesiennie, więc chyba na razie przejdę do jesiennych inspiracji, pozostawiając wiosenne impresje na przyszłoroczną wiosnę. *^-^*

There will be more paintings from the Yocchan series, I stopped at the three pieces which represented January, February and March so the logic continuation would be April theme but it's now November and there really are strong Autumn vibes so I think I'll leave the Spring paitings till next year and now I'll concentrate on Autumn impressions. *^-^*

 




AUTOPROMOCJA! Chciałam jeszcze poinformować, że wprowadziłam możliwość zakupienia moich prac - na razie oryginałów, ale będą też dostępne wydruki. Ceny podane są w dolarach amerykańskich, ale dla polskiego odbiorcy mogę podać ceny w złotówkach, wysyłka Inpostem, kurierem, pocztą, przyjmuję płatności przelewem, poprzez Paypal, na kartę Revolut. Zapraszam serdecznie, jeśli nie do kupienia to na pewno do nacieszenia wzroku kolorami, będzie mi bardzo miło z każdych odwiedzin na stronie! *^o^*

SELFPROMOTION! I'd like to let you know that I introduced the possibility to  buy my works -only some originals at the moment but the prints will follow soon. All the prices are in US dollars, I can post worldwide, ask me about the shipping price. I can take payment by Paypal or Revolut card. Feel free to browse and enjoy my colourful paitings! *^o^*

 



 


Thursday, November 12, 2020

W skarpetkach

Oczywiście, że w skarpetkach, w końcu mamy listopad!!!

Wearing socks, of course! It's November after all!!!

 

 

Ale w skarpetkach własnoręcznie robionych. *^v^*

Self-made socks. *^v^*

 


 

Przypomniałam sobie, jak kiedyś lubiłam dzierganie skarpetek - projekt stosunkowo szybki i daje pole do popisu dla umiejętności projektanta: czy to pod postacią skomplikowanych misternych ażurów, czy warkoczy czy żakardu. Dwa pierwsze projekty sfrunęły z moich drutów błyskawicznie. Najpierw były Holidays Memories Socks według wzoru Summer Memories Socks, na które wykorzystałam włóczkę pozostałą z dwóch niedawno skończonych swetrów: Alpakę Dropsa i MacoonColor More Wine. Pokombinowałam ze schematem i są nieco odmienne od oryginału, ale nie chciałam, żeby zabrakło mi włóczki w trakcie skarpetki. Sięgnę kiedyś po ten wzór ponownie, bo bardzo mi się podoba!

I remembered how I liked knitting socks - a quick project that can be a showcase for the designer's skills: intricate lace patterns, cables or colour work. Two first projects left me needles like a storm. First, it was Holidays Memories Socks from the pattern Summer Memories Socks, I used leftover yarns from the previous two sweaters: Alpaca Drops and MacoonColor More Wine. I made some changes to the chart because I didn't want to run out of yarn during knitting so they look a bit different from the original. I will return to this pattern one day because I really like it!

 






Potem na Instagramie trafiłam na piękne skarpetki projektu Svetłany, zgłosiłam się do niej po schemat na żakard/ażur i tak powstała para skarpetek Winter Lace Socks. Dziergałam z włóczek Kashwool by Katia i Aveyla Silkysock, ze względu na skład trochę niekompatybilne grubości ale na tak małych kawałkach ażuru dały radę się zgrać. Wyszły mi mięciutkie zimowe otulacze stóp, tylko śniegu brakuje! ^^*~~

Then on Instagram I stumbled upon the pair of socks by  Svetlana, I asked for a lace/colour work chart and here's my pair of Winter Lace Socks. I used Kashwool by Katia and Aveyla Silkysock yarns, they're not exactly the same thickness but on such a small piece of colour work it somehow fitted. They turned out soft and warm, and I only need snow to add up to the picture of a perfect Winter! ^^*~~

 









Teraz przeniosłam się chwilowo w świat warkoczy, dziergam parę skarpet gotyckich i drugą inspirowaną aktualnie rozgrywającym się listopadowym turniejem sumo! *^v^* (oczywiście wciąż kończę zielony sweter zaczęty na wakacjach w Kamiennej Górze, zostało mi pół rękawa i ściągacz korpusu)

Ale o tym wszystkim, jak i o chlebie i rybach będzie w kolejnym wpisie. Trzymajcie się ciepło!

Now I switched over to the world of cables, I've been working on the pair of Gothic socks and the other ones inspired by the currently held November sumo tournament! *^v^* (of course I've been also finishing my green pullover I started on holidays in the south of Poland, I only need to knit half of the second sleeve and ribbing on the body)
About those, and also about bread and fish next time. Keep warm!

Wednesday, November 04, 2020

#holidayscelebrate Październik

Mieliśmy kompletnie inne plany na październikowy wyjazd! Już nie wspomnę o Japonii... Kiedy było oczywiste, że do Japonii pojedziemy może dopiero w maju przyszłego roku, zaplanowaliśmy wycieczkę na Węgry. Już prawie wybraliśmy miejsca do odwiedzenia, a tu... Węgry zamknęły swoje granice albo zażądały testów na koronawirusa. No to znowu zmiana planów - Czechy!

Ale i ta opcja udała nam się tylko częściowo. Kiedy wraz z końcem września w Czechach zaczęła wzrastać liczba osób zarażonych koronawirusem zdecydowaliśmy się zrezygnować z pięknie rozpisanej wyprawy po Morawach, z konkretnymi noclegami co kilka dni w innym mieście, i postawiliśmy na bazę w Polsce, niedaleko granicy. Wynajęliśmy apartament Villa 1913 w Kamiennej Górze i możemy szczerze polecić to wspaniałe miejsce!!! Dwie osobne wygodne sypialnie, nowoczesna łazienka, wielki salon i pokój ze stołem bilardowym! *^V^* Do tego dobrze wyposażona kuchnia w piwnicy budynku, w której robiliśmy sobie śniadania. Przemili właściciele mieszkają na parterze i widzieliśmy się z nimi właściwie tylko dwa razy - gdy przyjechaliśmy na miejsce i gdy spakowani do samochodu przyszliśmy się pożegnać i oddać klucze. 

Jak wspominałam, część czeskiej wycieczki nam odpadła, bo do niektórych miejsc było po prostu za daleko, a nie chcieliśmy spędzać całych dni w samochodzie (tym bardziej, że tylko Robert był kierowcą). W Kamiennej Górze odwiedziliśmy Muzeum Tkactwa Dolnośląskiego (akurat była zmiana części ekspozycji obrazów, więc dostaliśmy zniżkowe bilety i pana przewodnika na dokładkę! ^^*~~) oraz kompleks podziemi Arado, obiekt związany z II Wojną Światową. Zrobiliśmy też zakupy w sklepie Świat Lnu! ^^*~~ To zawsze dobra okazja, kiedy można obejrzeć i pomacać materiały na żywo!

(wszystkie poziome zdjęcia można powiększyć) 






 



Z krajoznawczych wycieczek po Czechach został nam tylko Adrspach - wspaniałe piękne miejsce, gdzie zakochałam się w chodzeniu po górach! *^V^* 

 

 


 

No dobrze, może nie po górach a między skałkami, ale faktem jest, że nie żałowałam, że Robert tuż przed wyjazdem zmusił mnie do kupienia butów trekkingowych! Z reguły nie lubię łażenia w górę i w dół, wolę po płaskim, ale tutaj było tak pięknie, że wybaczyłam Adrspachowi setki schodów i jedno wyjątkowo niemiłe dla mnie wąskie przejście 50 cm szerokości, szłam z zamkniętymi oczami... 

 

 




 

Adrspach jest tak magiczny, że gdybym mieszkała w pobliżu, to chodziłabym tam co tydzień! (no, przynajmniej przez jakiś czas... *^o^*)

Poniżej - tama pod Dvur Kralove.



Byliśmy też po polskiej stronie na wycieczce na łonie natury, mianowicie odwiedziliśmy Kolorowe Jeziorka w Rudawskim Parku Krajobrazowym. Miejsce ciekawe, ale...  potwierdziło się tu hasło, które towarzyszyło nam podczas całej wycieczki - jak to jest, że w Polsce nic się nie opłaca, a w Czechach wręcz przeciwnie... Adrspach zadbany, wytyczony szlak zwiedzania obstawiony tabliczkami informacyjnymi, przed wejściem do parku infrastruktura turystyczna - porządny parking z parkometrami, informacja, toalety, pamiątki, kilka budek drobnej gastronomii. Kolorowe Jeziorka - owszem, są parkingi (na czyjejś łące i dalej w lesie), a poza tym? Tablice informacyjne chyba ktoś ukradł, toalety i bar zamknięte na głucho, kilku sprzedających "na dziko" ze stolika turystycznego jakieś pierścionki i koraliki... 

 


 



Podobnie z jedzeniem - w Czechach w najmniejszych wioskach (np.: Kralovec na granicy z Polską) jest przynajmniej jedna restauracja czy bar z fajnym domowym jedzeniem, o większym miejscowościach nie wspomnę, bo tam wybór był spory i pyszny! W Polsce głównie kebab i pizza... Z naszych poszukiwań jedzeniowych możemy polecić Cafe u Leszka i Luz&Blues Bar w Kamiennej Górze, gospodarstwo agroturystyczne z gospodą Dwa Dęby w Starej Białce pod Lubawką, Chatkę Niedźwiadka w Dziwiszowie. W Czechach polecamy Hospudkę u Rozmarynku w Dvur Kralove, Kralovecky Kohout w Kralovcu na granicy z Polską, Stary Pivovar w Trutnovie, restaurację Cerny Kun w Hradec Kralove. 

Poniżej - Kutna Hora.


 

Drugi tydzień naszych wakacji był zimniejszy i bardziej deszczowy, dużo czasu spędzaliśmy na kwaterze wypoczywając na kanapie w salonie, jedząc chipsy, robiąc na drutach (Lena też dzierga!) i ogrywając się w bilard. *^0^* Pojechaliśmy na wycieczkę do Ossuarium do Kurnej Hory ale było to w poniedziałek 12-go października, kiedy Czesi zamknęli muzea i teatry, więc pocałowaliśmy klamkę... Od środy 14-go zamknięte były restauracje po czeskiej stronie, więc musieliśmy się zadowolić tylko zakupami. W tamtych okolicach zostało nam jeszcze dużo miejsc do odwiedzenia, zarówno po polskiej jak i po czeskiej stronie, a skrzynka piwa jest już pełna pustych butelek i czeka na wymianę, więc na wiosnę, jeśli sytuacja pozwoli, chcemy tam wrócić na kilka dni! *^o^*

(Zdjęć jedzenia nie wrzucam, bo za dużo by było, poza tym to głównie knedliki z gulaszem albo golonka! ^^*~~ Zainteresowanych odsyłam do mojego Instagrama.)