Wednesday, September 23, 2020

Niezły pasztet!...

Nie, na serio! Upiekłam przepyszny pasztet i nie omieszkam podzielić się na niego przepisem. *^v^*

I baked a pate, and a really good one so I'll share the recipe. *^v^*

 


 

Co roku grupa rekonstrukcji historycznej, w której działa Robert, organizuje ucztę, a na ucztę potrzeba strawy duchowej i cielesnej, i ja co roku piekę dla nich pasztet. W tym roku dopracowałam przepis żeby go jeszcze bardziej uhistorycznić. Wiedziałyście, że ziele angielskie pochodzi z Jamajki? Ja nie wiedziałam a ponieważ główny nurt odtwórstwa Draconii skupia się na wczesnym średniowieczu w Europie Północnej, to o żadnych jamajskich ziołach mowy być nie może... Dlatego w tegorocznym pasztecie użyłam wyłącznie uzasadnionych historycznie na ten okres składników, co dało niesamowicie pyszny efekt!!!

Each year Robert's historical re-enactment group holds a feast and they need some food for thoughts and stomachs there. Each year I bake a pate for them as my contribution. This year I decided to make it more historical within the period they recreate. Did you know allspice comes from Jamaica?  I didn't and because Draconia recreates early medieval times in Northern Europe, allspice cannot be used in the period food. That's why this time I used only the ingredients historically valid.

Składniki: (na 1 długą blaszkę pasztetową)

- 1 Ł smalcu

- 0,25 kg surowego boczku

- 0,5 kg łopatki wieprzowej

- 0,5 kg wątróbek kurzych

- 3 duże cebule

- 30 g suszonych grzybów

Mięso i cebule kroimy w duże kawałki, dodajemy grzyby, obsmażamy na smalcu do lekkiego zbrązowienia. Zalewamy wodą (do przykrycia).

Dodajemy przyprawy:

- 3 liście laurowe

- 8 ziarenek pieprzu

- 1 Ł soli

Gotujemy do miękkości, ok. 2 godzin. 

Wyjmujemy mięso, grzyby i cebule z wody, studzimy chwilę i przepuszczamy przez maszynkę do mięsa, ja mielę tylko raz i nie pytajcie, na jakiej grubości noży bo mam starą żeliwną maszynkę na korbę i ona ma tylko jeden typ noża. *^w^*

Do masy dodajemy:

- 3 duże jajka

- 1 Ł miodu

- 2 Ł masła

- 0,5 ł mielonej gałki muszkatołowej

- 10 zmiażdżonych w moździerzu ziaren jałowca

- sól i pieprz do smaku (na tym etapie masa powinna być trochę zbyt słona, bo sól ucieknie podczas pieczenia).

Foremkę smarujemy tłuszczem i wysypujemy bułką tartą, wykładamy do niej masę, wygładzamy wierzch i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na ok. 45-55 minut. 

Ingredients: (for one 30 cm pate form)

- 1 Tbsp lard

- 0,25 kg raw pork belly

- 0,5 kg pork meat

- 0,5 kg chicken liver

- 3 big onions

- 30 g dried forest mushrooms

Cut meats and onions in big chunks, add mushrooms, fry them on lard till browned. Cover with water.

Add spices:

- 3 laurel leaves

- 8 pepper corns

- 1 Tbsp salt

Cook till soft, about 2 hours. 

Take the meats, mushrooms and onions out of the water, cool down a bit and put it through the meat grinder. Don't ask me about the thickness of the grinder's knife, I have the old school cast iron one with the hand winch and only one standard knife. *^w^*

To this you add:

- 3 big eggs

- 1 Tbsp honey

- 2 Tbsp butter

- 0,5 tsp ground nutmeg

- 10 juniper berries crushed in mortar

- salt and pepper to taste (at this stage the pate mass should be a bit too salty, it will calm down later during baking).

Brush the baking form with oil and sprinkle it with breadcrumbs, pour the mass in,  level the top and bake in 190 degrees C for about  45-55 minutes.


 ***

Z innej beczki, powrót do drutów po długiej przerwie zaowocował jednym sukcesem i jedną porażką... Sukcesem nazywam sweter, który przyrasta w tempie jednostajnie przyspieszonym i lada dzień biorę się za rękawy!

On other topic, going back to knitting resulted in one success and one failure... The success is the pullover that grows steadily and I'll start working on the sleeves any day now!


 

Natomiast porażką okazała się chusta, którą skończyłam, zblokowałam i... Jest to wyłącznie moja wina, bo wybrałam na ten model nieodpowiednią włóczkę! Powinnam wziąć mięsistą grubą wełnę, a wzięłam delikatną cienką, idealnie nadającą się na blokowanie koronki, lecz niestety nie na treściwy szal jakim jest Lin-Lin. Nic straconego, zrobię go w innym terminie z czegoś innego, natomiast dokupiłam u Makunki trzeci winnoczerwony motek i z tej włóczki zrobię piękny sweter! (mam nadzieję, że będzie piękny! ^^*~~ W sumie, czego ja nie nadrobię umiejętnościami to nadrobi urodą sama włóczka!)

The failure is the shawl which I finished, wet-blocked and... It's totally my fault, I chose the yarn that was too thin for this project, I should have taken thicker yarn with more body and I used thin wool perfect for lace blocking. No worries, I'll knit Lin-Lin shawl with some other yarn and for now I bought the third skein of thin wool in More Wine and I'll knit a beautiful sweater! ^^*~~ (I hope it will be beautiful, the yarn will definitely make up for my underperformance because it's #prettyprettypretty!)

Skończyłam szyć niebieską sukienkę i jest szansa, że ją jeszcze w tym sezonie założę, bo na razie wrzesień wrócił do formy Babiego Lata! *^0^*

Over the weekend I finished sewing a blue dress and I might even wear it this season at least once because September is currently in the Indian Summer phase! *^0^*

 


I tyle ode mnie, idę zamieszać w rosole. Uczta może i się udała, ale nocowanie w namiotach w temperaturze 6 stopni zebrało swoje żniwo i Robert chwilowo zakatarzony po pas, więc ratuję go dzisiaj treściwym rosołem! Trzymajcie się ciepło, w końcu nastała właśnie jesień! *^O^*

That's all for today, I'll go and stir the broth now. The medieval feast might have been a success but sleeping in the historical tent in 6 degrees C has taken its toll and Robert is currently sick with cold so I decided to save him with a pot of hot chicken and beef broth! Keep warm, Autumn is already here! *^O^*

10 comments:

  1. Pasztet genialny, dostosowany to starych czasów, katar jednak grasuje coraz częściej.Zdrowia dla męża, ważne że dobrze się bawił.A co to łata wieprzowa-łopatka ?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oczywiście, że łopatki, a nie łaty!... >0< Gotowałam dziś rosół na łacie wołowej i tak mi się wpisało, łopatki - bo tłusta, a do pasztetu musi być tłuste mięso, żeby nie był suchy. Dziękuję za zauważenie, już poprawiłam w przepisie.
      Życzenia zdrowia przekazałam, dziękuję z imieniu zasmarkanego! Zabawa podobno była niezła, a teraz na zwolnieniu pracuje nad nową stroną Draconii, czysty zysk z tego kataru! *^0^*

      Delete
  2. Przepis na pasztet wydrukowałam. Muszę się udać do Chińczyków po tańszą wieprzowinę i będę piec. Dzięki za przepis. Bardzo lubię pasztety swojej roboty.
    Sweter pięknie i szybko przyrasta. No i oczywiście zachwycam się sukienką. Dzięki tobie uszyłam dwie kolejne, a trzecia już prawie skończona.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Proszę bardzo, smacznego! Ja chcę tej jesieni wypróbować pasztety roślinne, może grzybowy jakiś? Orzechowy? Będę meldować co wyszło z eksperymentów! *^v^*
      Sweter wszedł już w fazę pierwszego rękawa, tylko przekładanie kłębków trochę trwa, bo wymyśliłam te zmieniające się paski, ech...
      Cieszę się, że inspiruję Cię sukienkowo! Jesienią i zimą sukienki też są fajne (chociaż właśnie szyję spodnie, hi....) ^^*~~

      Delete
  3. Uwielbiam pasztety! Przepis wydaje się bardzo interesujący, muszę go sobie zapisać i wypróbować :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To taki klasyczny domowy maminy pasztet, polecam! *^o^*

      Delete
  4. Nabrałam ochoty na pasztet. Takiego najklasyczniejszego domowego (must bake na święta od zawsze) nie jestem już w stanie odtworzyć, ale Twój przepis wydaje mi się bliski tych klimatów.
    Sukienka przepiękna! (podziwiałam w pełnej krasie na instagramie)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~
      Rzeczywiście ten pasztet wychodzi taki klasyczny świąteczny domowy. Myślę, że warto też dodać ziele angielskie, ja nie dodałam z przyczyn historycznych, ale w gotowaniu w domu nie ma to takiego znaczenia, a doda znanego nam aromatu i skojarzenia ze świętami. *^o^*

      Delete
  5. Moja Mama była mistrzynią pasztetów. Robiłam według jej przepisu (chociaż zawsze na oko robiła), ale to nie to samo. Chętnie wypróbuję!

    ReplyDelete
    Replies
    1. U mnie w domu rodzinnym pasztety piekło się dwa razy w roku, na Wielkanoc i na Boże Narodzenie, ale za to w ilościach hurtowych, bo trzeba było obdzielić stoły: nasz, cioci, babci a i jeszcze dostawało się po kawałku nam i mojej siostrze ciotecznej. Oczywiście zaangażowane w prace były: moja mama, ciotka i babcia! ^^*~~ Też miały jakiś swój tajemniczy przepis, który zawsze dawał pyszny rezultat.

      Delete