Zastanawiałam się niedawno, jak bardzo moje życie teraz różni się od
tego, jakie prowadziłam przed 14 marca, czyli przed dniem, w którym w
Polsce zostały wprowadzone pierwsze obostrzenia związane z
koronawirusem. I wiecie co? Różni się w bardzo małym stopniu! ^^*~~
I've been thinking recently how's my current life different from the one I led before the 14th March which is the date the Polish government introduced the first restrictions connected with the coronavirus. And you know what? Not much changed! ^^*~~
Jestem
introwertykiem, którego łatwo przebodźcować hałasem, tłumem, dlatego
najchętniej spędzam czas w domu - rozmawiając z Robertem i kotami, czytając
książki, malując, szyjąc, gotując. Owszem, czasami spotykamy się z
przyjaciółmi albo wychodzimy z mężem do restauracji czy kawiarni, i tego
mi teraz troszeczkę brakuje, ale nie było nigdy tak, że każdego ranka
biegłam po kawę do pobliskiej kawiarenki czy połazić z nudów po centrum
handlowym pełnym ludzi. Ja się nie nudzę spędzając czas w domu, a przede
wszystkim - ja się nie nudzę sama ze sobą! Dodatkowo, jesteśmy z mężem
nie tylko kochankami, ale też przyjaciółmi, zawsze mamy o czym pogadać albo pomilczeć, więc ciągłe
przebywanie w swoim towarzystwie w żaden sposób nie jest dla nas
uciążliwe. *^v^*
I am an introvert that is easily overstimulated by the noise, crowds, that's why I prefer to stay at home - talking to Robert and my cats, reading books, painting, sewing, cooking. Yes, we do sometimes meet with a few friends or go out to the cafe or restaurant, and I miss those times a little, but I've never been a person who runs to the nearest cafe for a morning cup of coffee and I don't stroll around the shopping mall among other people out of boredom. I am never bored being at home, and most important - I am never bored in my own company! Also, me and my husband are not only lovers, but also friends, we have always something to talk about or be silent about, so being together all the time doesn't hurt us at all. *^v^*
Wychodzi na to, że nadszedł chwilowo czas inteligentnych i kreatywnych domatorów-introwertyków, nasz czas! Tych, którzy lubią posiedzieć w samotności i zawsze znajdą sobie jakiś fajny sposób na spędzanie czasu! ^^*~~ Siła wyższa, nie ma sensu z nią
dyskutować. Jest czas zwolnienia obrotów, jeśli możemy (nasza praca, sytuacja życiowa nam na to pozwala) korzystajmy z tego, nie zawsze
trzeba biec na złamanie karku!
It turns out that now is the time for the intelligent and creative introvert homebodies, our time! The ones that like to spend time alone and will always find something nice and interesting to do! ^^*~~ Force majeure, there's no point being mad about it. It's time to slow down and if we can (our life situation/work allows it) let's enjoy what we were given at the moment, it'll pass and we'll run like crazy any moment!
(można kliknąć i powiększyć)
(click to enlarge)
Skończyłam trzecią część cyklu "Yocchan i Magiczny Las", tym razem przenieśliśmy się na dno stawu. ^^*~~
I finished the third part of the cycle "Yocchan and the Magical Forest", this time it's "In the Pond" scenery. ^^*~~
Trochę inna kolorystyka i technika, no i nie ma grzybów! Następna część będzie bardzo różowa, wszakże to już najwyższy czas na oglądanie kwitnących wiśni!... (no, nie u nas, w Japonii! Nasze sakury jeszcze nie kwitną, daję im jakiś miesiąc.)
A bit different colour palette and technique of painting, and no mushrooms under water! Next part will be very pink, it's the blooming cherries season already!...(well, not in Poland, in Japan of course! Our cherry trees hasn't started yet, maybe in a month I think.)
Ten kot to istny Rembrandt :D
ReplyDeleteI jaka śliczna Japoneczka - a ja z tego wszystkiego zapomniałam o kolorowankach, chociaż książkę mam pod ręką. Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo dziękuję! Yocchan troszkę w przygaszonych kolorach, bo pod wodą, ale zaraz wyjdzie na brzeg oglądać kwitnące wiśnie, zmieni kimono na suche i nabierze mocniejszych barw. *^v^*
DeleteO, ja też mam jedną kolorowankę, może kredki wyciągnę?... ^^*~~
Jaki zwyczajne i mądre słowa Tez zastanawiam się czemu niektórzy potrzebują codziennie wychodzić na tzw miasto i ogromnie teraz są nieszczęśliwi i znudzeni.Czyli co, wychodzi na to ze nudzą się sami ze sobą a to już złe o nich samych świadczy.
ReplyDeleteDziękuję! ^^*~~
DeleteWiadomo, ludzie są różni, mają różne potrzeby i pewnie niektórzy teraz cierpią, że nie są w swoi żywiole biura pełnego gwaru, ludzi, wydarzeń. A jak im tego zabrakło, to nagle nie wiedzą, co ze sobą zrobić... Cieszę się, że ja tak nie mam, raz w życiu moje uwielbienie domatorstwa popłaca, bo legalnie po prostu siedzę sobie w domu! *^V^*
Nie spodziewałam się od Ciebie innych słów:) i głęboko wierzę, że jest dokładnie tak, jak mówisz. Ja wychodzę do pracy, bo muszę, ale konieczność izolowania się wręcz mnie cieszy. Może ktoś mnie skrytykuje, ale przyjęłam z ulgą zakaz witania się w pracy "na misia" :):):), chyba ja jakaś aspołeczna jestem?. Pozdrawiam!
ReplyDeleteOd razu mi się przypomniało, jak jeszcze jeździłam na imprezy historyczne, i tam wszyscy byli niby "wielkimi przyjaciółmi" i każdy leciał się z kobietami witać obcałowując... Pamiętam, jak uciekałam przed jednym pryszczatym młokosem i zdecydowanym gestem wyciągnęłam do niego rękę żeby wyraźnie zaznaczyć, że TAK się powitamy i nie bardziej!... *^0^* Nie każdy ma tak szeroką strefę komfortu, a w pracy to już w ogóle nie rozumiem aż takiej poufałości. I cieszy mnie, że nikt mi w sklepie dyszy w kolejce za plecami i nie stuka koszykiem, wszyscy utrzymują dystans!
DeletePiękny wpis.Obrazy są prześliczne, bardzo delikatne.Ciesze się że wspaniale spędzacie czas.Zdrowia życzę. Kot cudowny.
ReplyDeleteBardzo dziękuję! Zdrówka życzę! Wszystko inne ogarniemy, kiedy przyjdzie na to czas. *^v^*
DeletePrzecudny obrazek, magia po prostu!!!
ReplyDeleteJa też się cieszę siedzeniem w domu (chociaż wkrótce będę musiała wrócić do pracy, bo firma działać musi) i jeszcze bardziej tym, że nie muszę się już witać z niektórymi nazbyt wylewnymi "przyjaciółmi" misiowym uściskiem i buziaczkami!!! Mam nadzieję, że to się przyjmie na stałe :).
Bardzo dziękuję! ^^*~~
DeleteWidzę, że to zbyt czułe witanie się w pracy jest zjawiskiem stałym! Ciekawe, u mnie w biurze tego nie było, ale ja pracowałam na początku XXI wieku. W sumie ciekawe, z czego to wynika, że w sumie obcy sobie ludzie są tacy chętni do obściskiwania się na powitanie, hm... Oby ten dystans pozostał po zakończeniu epidemii na dłużej, bo nie każdy czuje się z tym komfortowo!
I kot i Yocchan śliczni :) Nie mogę się doczekać, jak Yocchan będzie oglądać kwitnące wiśnie.
ReplyDeleteMam chyba podobnie do ciebie. Co prawda na co dzień muszę chodzić do pracy, ale bardzo lubię być w domu. W zasadzie wystarczyłoby mi do życia siedzenie w domu i raz na 2 miesiące wyjazd zagraniczny na tydzień lub dwa ;) Mojego męża trochę nosi, bo nawet nie to, ze on lubi chodzić na miasto czy do CH, tylko lubi wyjazdy w góry, wycieczki krajoznawcze i w sezonie tak spędzamy sporo weekendów, a teraz to jest niemożliwe. No ale dostosowuje się i albo jedziemy do lasu, albo sam idzie na rower, czy pobiegać w odludne miejsce.
Bardzo dziękuję! *^v^* Już dziś siadam do szkicowania kolejnego obrazka!
DeleteA jak duży masz balkon? Bo przeczytałam kilka dni temu, że pewnie Hiszpan, biegacz, przebiegł maraton na własnym 7-metrowym balkonie!!! Szykował się do maratonu w Barcelonie bodajże, ale mu go odwołali, więc przebiegł ten sam dystans po balkonie, zajęło mu to ponad 6 godzin, bo nie mógł się za bardzo rozpędzić, musiał zwalniać zakręcając na końcach balkonu... *^0^*
Pomysłowy człowiek z tego Hiszpana.
DeleteHm, powierzchni to mój balkon może mieć z 10 metrów, ale na długość na pewno mniej niż 7 :) Bieganie to nie problem teraz, bo mieszkamy prawie na wsi i dużo jest miejsc, gdzie nie ma ludzi. Problem raczej w tym, ze zamknęli Tatrzański Park Narodowy ;)
Mój balkon ma 4,5 m długości, ale zagracony, mogłabym biegać na nim slalom albo bieg przez graty, pardon, płotki!... *^0^*
DeleteFakt, niefajnie, ale z drugiej strony kiedy 14 marca wprowadzono zalecenie, żeby pracować zdalnie, pozostać w domu, jeśli nie trzeba koniecznie wyjść i nie robić zgromadzeń to w Warszawie na Bulwarach Wiślanych i w dużych parkach miejskich czy lesie Kabackim była istna orgia imprez studenckich z alkoholem pitym ze wspólnego gwinta i tłumy ludzi z dziećmi, które bawiły się z cudzymi dziećmi... No to tydzień później zaostrzono zasady i pozamykano parki, i w sumie dobrze, bo widocznie niektórym ludziom nie da się wytłumaczyć po dobroci. Ja rozumiem, wiosna, robi się coraz cieplej, chciałoby się pohasać, tym bardziej, że szkoły i uczelnie wyższe pozamykane, nie na obowiązków nauki to młody człowiek czuje się jak na wakacjach, ale jednak ludzie od tego wirusa umierają!
Obrazki są cudne! Czy jest możliwość ich zakupienia? Seria z Japoneczką baaardzo mi się podoba, skradła moje serducho.
ReplyDeleteMam podobne odczucia, jeśli chodzi o przebywanie w domu. U nas nie można wcale wychodzić, tylko jedna osoba po zakupy. W domu mam zawsze zajęcie i nie mówię o pracach domowych, które nie należ do moich ulubionych. Jedynym dla mnie problemem jest bieganie. Nie możemy. To co ja robię? Chodzę z książką na uszach albo w ręku dookoła mieszkania. A mam duże. Żeby się nie zanudzić, robię trasy półgodzinne. Trzeba sobie jakoś radzić.
Całusów z ludźmi nie lubię, ale uściski tak. Nie brakuje mi ich, bo siedzę w domu. Przeżyję ich brak. Zresztą moje potrzeby ściskania są zaspokajane przez męża, po powrocie z pracy:)))
Pozdrawiam ciepło i gorąco. Pogoda jak na złość rewelacyjna, ale nie narzekam:)))
Bardzo dziękuję! ^^*~~ Mam pomysł na sprzedaż moich prac (na razie wydruków), wymyśliłam sposób jeszcze w zeszłym roku i miałam się do tego zabrać ale... nie mogę teraz wyjść z domu, żeby pójść do studia skanowania i profesjonalnie zeskanować obrazki... Ale pracuję nad tym, na przykład z serią o Yocchan będzie się wiązał konkretny produkt! ^^*~~
DeleteU nas też coraz cieplej, wczoraj widziałam drzewo obsypane kwiatami, to chyba była odmiana śliwy, bo na wszystkich innych drzewach i krzewach dopiero widzę pączki. No cóż, musimy przeczekać, jeszcze będziemy cieszyć się ciepłą wiosną w parkach!
A co do ściskania, czytałam, że człowiekowi do szczęśliwego i zdrowego życia potrzeba 12 przytuleń dziennie, ale uważam, że jakość tych tulasów też ma znaczenie! Obściskiwanie z kolegami w biurze raczej nam tego zdrowia nie zapewnią! Ja tulę męża i koty. *^v^*
Wisniowo znajduja sie okolice Hamburga miedzy Japonia a Polska - pierwsze rozowosci juz mozna zauwazyc (np. na w miare odludnych spacerach).
ReplyDeleteJa tez na nude nie narzekam, tym bardziej ze obie corki w domu. Teraz robia trening silowy w duzym pokoju (maratonu nie biegaja, ale u nas mozna jeszcze potruchtac na zwenatrz), potem zajma sie 1.praca dyplomowa z fizyki + 2.przygotowaniem do matury. Mamy czas nagadac sie do woli, ugotowac cos wspolnie, cieszyc sie jak i Papa/maz wroci z pracy, jeszcze to, jeszcze tamto i znowu trzeba isc spac ;-)
Baaardzo nastrojowe te Twoje obrazki.
Pozdrawiam slonecznie
Bardzo dziękuję! ^^*~~
DeleteW Polsce też wolno wyjść z domu - z drugą osobą albo z dziećmi, jeśli to rodzina (bo przecież i tak cały czas są razem w domu!), zrobić zakupy, iść do apteki, z psem na spacer czy pobiegać, pojeździć na rowerze. Ale raz dziennie i nie w większych grupach, i nie snuć się bez sensu po mieście. Jak idę do sklepu to widzę emerytów siedzących pojedynczo na ławeczce, matki z wózkami, ludzi z zakupami, ale wiadomo - wszystko na dystans!
Mój mąż się zastanawiał, czy po tej izolacji w domach za 9 miesięcy zacznie się wyż demograficzny, jak po Stanie Wojennym w latach 80-tych, kiedy też nie za bardzo było co robić na mieście i nie wolno było wyłazić po godzinie policyjnej!... >0<"
Znajomi się do tej pory dziwili, jak ja mogę i lubię być sama w domu. A ja sama ze sobą się nie nudzę. A teraz im mówię, że siedziałam w domu zanim to stało się modne. :)
ReplyDeleteOh yeah!.... *^V^*
DeleteJak ja się cieszę, że jak już odstoję te kilka minut w kolejce do wejścia do sklepu, to nikt mi się nie pcha, nie dyszy za uchem, nie trąca koszykiem w kolejce, można na spokojnie wybrać towary, wszyscy zdystansowani! *^0^*
Bardzo ładna akwarela, podobają mi się te większe formy :) Przykro, że prawdopodobnie nie pojedziecie w maju do Japonii. Mnie przepadł wyjazd na narty do Włoch, ale hotele zaoferowały nam vouchery na przyszły rok, nawet sami zadzwonili z tą propozycją, co nas bardzo pozytywnie zaskoczyło. Jak się pracuje w domu, a chodzenie po sklepach i knajpach nie jest ulubioną rozrywką, to kwarantanna niewiele w życiu zmienia. Brakuje mi jednak ruchu, przeważnie w weekend szliśmy do kina ze znajomymi czy na obiad do restauracji. Za to w sklepach zdecydowanie lepiej robi się zakupy :)
ReplyDeleteBardzo mi miło! ^^*~~
DeleteNo trudno, siła wyższa, nic się na to nie da poradzić. Jeszcze niczego nie odwołaliśmy, ale przyzwyczajam się do myśli, że na razie do Japonii nie pojedziemy, w maju na pewno, a kiedy? To się zobaczy.
Fajnie się zachowały włoskie hotele, voucherami zapewniły sobie potencjalnych klientów w przyszłym roku, dobry ruch marketingowy! *^v^*
My tak samo - w weekendy wychodziliśmy na miasto coś zjeść, posiedzieć w kawiarni, spotkać się ze znajomymi. I wierzę, że minie trochę czasu i znowu będziemy mogli to robić, ta zaraz przetoczy się przez Europę i pójdzie precz! Czego sobie i Tobie, i nam wszystkim życzę! *^0^*
Piękne są te Twoje akwarele, nie mogę się napatrzeć!
ReplyDeleteA w kwestii wiadomej - no cóż, mnie izolacja doskwiera. Ale nie brak knajp, sklepów czy galerii handlowych (nie lubię, nie bywam), a naszego klubu etno - koncertów, na których niekiedy na widowni było nas kilka osób i wszyscy się znaliśmy, tańców tradycyjnych, prób przed koncertem, którego nie będzie, wspólnego domowego śpiewania tradycyjnych pieśni wielogłosowych, warsztatów śpiewu w Muzeum Etnograficznym. I obawa, że po wszystkim nie będzie już do czego wracać - klub nie wytrzyma przerwy - i tak był na granicy rentowności. Ratuję się dzierganiem, przędzeniem, farbowaniem, ogrodem. Ale to wszystko nie smakuje bez ludzi, tak jak nie smakuje najlepiej przyrządzone jedzenie, pochłonięte chyłkiem i cichaczem. Jedzenie też jest społeczne.
Na szczęście gotować i jeść można we dwoje, co trochę pomaga. I bardzo inspirujące są Twoje potrawy
Bardzo dziękuję! ^^*~~
DeleteMyślę, że klub przetrwa i się wzmocni, bo po dłuższej przerwie ludzie będą tym bardziej złaknieni spotkań i wyposzczeni przerwą w działaniu klubu! W wolnej chwili napisz mi coś więcej o tym klubie proszę, może być na maila, zaintrygowałaś mnie, pieśni wielogłosowe to dla mnie piękna sprawa!
Oczywiście, że jeść można we dwoje! *^o^* O ile uwielbiam karmić moich przyjaciół, to teraz, skoro nie mogą do mnie przyjść to staram się gotować smakowite potrawy dla nas dwojga, nie można obniżać standardów i jeść byle czego tylko dlatego, że na świecie szaleje jakiś wirus!... *^0^*
Pisałam z telefonu, czego nie lubię, więc teraz, z klawiatury, mogę rozwinąć ;-)
ReplyDeletePrzy słowie "naszego" zabrakło cudzysłowu - "nasz", w sensie zaprzyjaźniony. Znamy właścicieli, znamy ekipę barmańską, znamy się w gronie bywalców i warsztatowiczów. Jak poszukasz na fb "Strefa Etno" to jesteś w domu ;-)
Teraz, w czasie działań wyłącznie wirtualnych, można odtworzyć trochę filmów i nagrań z wydarzeń. M.in. rewelacyjna Joanna Słowińska. I festiwal "Etnokraków -Rozstaje". Naszą skromną grupkę warsztatową śpiewającą pieśni ukraińskie też można namierzyć ;-)
Z jedzeniem mamy tak samo - od zawsze zwracaliśmy uwagę na to, co kładziemy na talerzu, a teraz tym bardziej. I o ile zakupy realne zawsze robił T., to teraz ja przejęłam kwestie aprowizacyjne, tzn. to wszystko, co wymaga kontaktu przez internet. T. twierdzi, że włączyła mi się trauma rodowa ;-)
Przez to (nie chcę pisać, że dzięki) że siedzimy w domu staramy się trochę wyjść z utartych kolein. Bo normalnie to funkcjonowało na zasadzie: gotujemy na trzy dni, bo znowu nas nie będzie wieczorami. I leciało się "standardami".
No i się inspiruję, a co :)