Lato sobie poszło...
Winę zrzucam na te wszystkie marudy, którym było w czerwcu za gorąco, pogoda posłuchała narzekań i teraz czasami mamy aurę prawdziwie listopadową!... Miałam pokazywać letnią krótką sukienkę na ramiączkach, ale zamiast tego mamy kieckę z rękawami i bluzę dla ocieplenia!
Summer is gone...
I blame all the grumpy people who were saying it was too warm in June, the weather listened and now we've been having November temperatures sometimes!... I wanted to show you my latest short Summer dress, sleeveless and al, but instead here's the longer dress with sleeves and a jacket for warmth!
Najpierw sukienka
Asanoha (
麻の葉) czyli Liście Konopii (tak nazywa się ten tradycyjny wzór na obszyciach).
First, the dress I called Asanoha (麻の葉) which means Hemp Leaves (that's the name of this traditional Japanese pattern on the decorative bands).
Tak, podcięłam włosy i testuję różne sposoby kręcenia loczków i upinania. Ze zmiennymi sukcesami... ^^*~~
Yes, I cut my hair and now I test different ways to curl them and make some hairdos. Wih mixed results... ^^*~~
Wybrałam ją z japońskiej książki z wykrojami "
Coordinate all around the one piece + Alpha – Adult Couture Stylish Dress Book" autorstwa Tsukiori Yoshiko. Spodobało mi się połączenie gładkiego ciemnego materiału i kolorowych obszyć. Wyciągnęłam cieniutki jeans i dodałam elementy z dziecięcego kimona, które kupiłam na targu staroci w zeszłym roku w Japonii. Na dekolcie przodu i tyłu mamy ozdobne marszczenia, które wpadły mi w oko.
I chose it from the Japanese pattern book "Coordinate all around the one piece + Alpha – Adult Couture Stylish Dress Book" by Tsukiori Yoshiko. I liked the combination of dark fabric with colourful bands. I used thin jeans and added some decorations from the children's kimono I bought on the antique fair in Japan last year. There are decorative pleatings around the neckline on both the front and the back that I liked.
Zmieniłam nieco wygląd sukienki - poza tym, że skróciłam rękawy (teraz myślę, że może to był błąd, bo te rękawy 3/4 bardziej pasują, hm...), to przód wycięłam w dwóch kawałkach i na odcięciu w talii wszyłam wąski paseczek bawełny z kimona, dzięki czemu mam dodatkowy element dekoracyjny, który powoduje, że coś ciekawego dzieje się na przodzie sukienki. Dodałam wszyte po skosie półokrągłe kieszenie.
I changed the dress a bit - I made the sleeves shorter (now as I look at the photos I think it might have been a mistake, the original dress looks better with 3/4 sleeves, oh well...), I cut front in two pieces and sewn a thin strip of kimono fabric in between the pieces along the waistline so something interesting is happening at this line. I added pockets sewn slanted.
Mogę ją nosić puszczoną luźno albo zebrać paskiem - w tym celu zrobiłam z niebieskiej nitki "oczka" na bokach, żeby pasek nie uciekał i trzymał się w talii. Zamiast guzików na przedniej listwie (nie chciałam zaburzać wzoru) wszyłam zatrzaski.
It can be worn loose or gathered with a belt - that's why I added small loops made with thread, to keep the belt in place. Instead of buttons I sewn hidden press studs because I didn't want to mess with the hemp pattern on the band.
Słowo a propos rozmiaru - to już druga sukienka z japońskiej książki z wykrojami (tamtą zobaczycie w sierpniu), która wyszła... trochę na mnie za duża!... *^V^* Nigdy bym się tego nie spodziewała, zawsze byłam przekonana, że japońskie wykroje będę musiała powiększać - wydłużać korpus i nogawki, poszerzać! I tak było z wykrojem na spodnie, które szyłam w zeszłym roku, ale była to książka innej autorki. Dwie książki Yoshiko Tsukiori, które mam, jako największy rozmiar podają nr 13, w którym mamy odzież na biust 93 cm, talię 74 cm, biodra 98 cm i wzrost 160 cm. Pomijam, że jestem o 18 cm wyższa, że o biodrach nie wspomnę..., ale do długości sukienek i tak zawsze dodaję 10 cm a wybieram rozkloszowane modele, więc o moje biodra się nie martwię. Za to mam w biuście 96 cm a w talii 78 cm, no i obawiałam się, że będzie mi się trudno wcisnąć w górę kiecki. Otóż nie! Sukienka jest wyraźnie luźna, duża, może nawet za duża... Stąd mój pomysł z paskiem, żebym mogła nosić ją puszczoną luzem, ale też nieco zdyscyplinowaną.
A comment about the size - it's the second dress from the Japanese sewing book I made (the other one you'll see in August) that turned out... a bit too big for me!!... *^V^* I wouldn't expect that, I've always been sure I'd have to make the pattern larger - elongate the body, the legs in pants, make it wider! It was the case with the pair of trousers I made last year but it was the book by a different author. Two books by Yoshiko Tsukiori that I have have the biggest size 13 which is: bust 93 cm, waist 74 cm, hips 98 cm and height 160 cm. Let's forget for a moment that I am 18 cm higher, not to mention my hips... but I always add 10 cm to the length of dresses and I choose fuller skirts to fit my hips. But my bust is 96 cm and waist 78 cm, and I was sure this dress would be tight in those areas. But it's not! The dress is loose, oversized even... Hence my idea to add a belt to make it more disciplined.
Teraz bluza.
Założenie było takie - żeby było minimalne okrycie, ale też musi być lekko i przewiewnie. Niech w takim razie będzie
Furin (
風鈴), czyli letni japoński dzwoneczek, którego dźwięk przynosi orzeźwienie. *^v^* Materiał to len Simple, 100% lnu, gramatura 230 gm, w kolorze
nomen omen Wind Chime *^v^*, kupiony w
Textilmarze.
Now the jacket.
I had the following goal - to have some cover but it must be light and airy. So let it be Furin (風鈴), that is the Japanese Summer bell of which sound brings refreshment on a hot Summer day. *^v^* The fabric is 100% linen, 230 gm, in the Wind Chime shade. ^^
Wymyśliłam
sobie coś na kształt japońskiej bluzy haori - szeroki luźny krój,
wygodne rękawy, koniecznie kieszenie, długość bez przesady. Wyrysowałam wykrój - plecy to prostokąt 70 cm. szerokości na 60 wysokości,
minimalny podkrój szyi na karku. Przody to połowy trapezu: 60 cm
wysokości, na górze 24 cm, na dole 28 cm, brzeg po skosie. Rękawy
doszywane na prosto to 56 cm wokół ramienia, 30 cm przy nadgarstku, 40
cm długości. I tyle, cały wykrój. *^v^* Do tego doszedł jeszcze długi
pasek kołnierza, dwie prostokątne nakładane kieszenie (i jedna kieszonka
wszyta od wewnątrz ^^) i szeroka borta na dole. Oraz troczki
wiązania.
I wanted something in the shape of the Japanese haori jacket - wide loose cut, comfortable sleeves, pockets, not too long. I drew the pattern - back piece is a rectangle 70 cm wide, 60 cm high, shallow neckline. Fronts are two trapezoid pieces: 60 cm high, 24 cm at the top, 28 cm at the bottom, slanted edge. Sleeves are added along the straight line, 56 cm at the shoulder, 30 cm at the wrist, 40 cm long. And that's the whole pattern. *^v^* I added a long thin rectangle for a collar, two rectangular pockets (and one hidden one inside ^^), and a wide belt on the bottom edge. Plus the bindings.
Szyło się to łatwo, chociaż nie tak szybko,
bo postanowiłam zrobić sporo stębnowania, żeby był minimalny element
ozdobny. Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tego jak wyszła ta bluza, jest lekka, wygodna, len to idealny materiał na lato i na pewno zabieram ją ze sobą na wakacje! ^^*~~
It was a simple but not so quick sewing because I decided to add a lot of overstiching for some decoration. All in all, I'm very happy with the result, it's comfortable, light, linen is perfect for Summer and this jacket is definitely going with me on holidays! ^^*~~
***
Maluję dalej. Jakoś trudno mi się zatrzymać. ^^*~~ Jednocześnie poczułam, jakby zeszła ze mnie presja namalowania jednego kwiatka dziennie, więc na luzie pracuję na jednym obrazkiem przez dwa lub trzy dni.
Czy ktoś zauważył, że maluję głównie kwiaty w odcieniach fioletu, różu, niebieskości? I żółte i białe. Czerwone są u mnie rzadkością, w ogóle mam mało czerwonych farb, nie wiem czemu, ale kiedy patrzę na palety akwareli, to przede wszystkim wybieram fiolety/róże i odcienie niebieskie i zielone. Cała reszta jest dodatkiem, o którym wiem, że jest potrzebny ale moja ręka z pędzlem wcale się do nich nie wyciąga. Dziwne, nie?...
I keep painting. Somehow it's difficult to stop. ^^*~~ At the same time I feel like the pressure of creating one flower painting per day so I'm relaxed and work slowly on a painting for two or three days, until it's done.
Have you noticed that I mainly paint flowers in violets, pinks, blues? And sometimes yellow and white ones. Red flowers are rare, I don't have many red shades of paints, I don't know why. When I look at the paint swatches I mainly reach for the violets, pinks, blues and greens. All the other colours are just mere additions, I know I sometimes need them but I don't use them often. Strange, right?...
***
Na koniec kilka słów o kosmetykach, które mogę pochwalić. *^v^*
Najpierw Alkemie - kupiłam dwie rzeczy: serum i krem pod oczy.
Obydwa kosmetyki są bardzo dobre - krem pod oczy jest gęsty i bogaty, daje porządne długotrwałe nawilżenie. Serum przyjemnie nawilża i napina skórę, z tym, że mam jedną uwagę - jest w formie żelu, który zastyga, a niektórzy nie przepadają za takim uczuciem napięcia. Łatwo temu zaradzić nakładając krem.
Obydwa kosmetyki mają przyjemne delikatne zapachy i w obydwu od pierwszego do ostatniego użycia idealnie działały pompki! Może to taka oczywistość, ale teraz używam kremu pod oczy z innej firmy w podobnym opakowaniu, niestety pompka działa jak i kiedy chce, czasami wyrzuca z siebie wielką gulę kremu, a czasami muszę dziesięć razy nacisnąć pompkę i wychodzi kropelka.....
To nie są tanie kosmetyki (trafiłam je na promocji! ^^*~~), tym bardziej miło, że nie okazały się rozczarowaniem! ^^*~~
I niespodzianka! *^V^* A niespodzianka dlatego, że owszem, Ziaja robi dobre kosmetyki, ale czy jakieś fajerwerki? No nie... A tu proszę - nowa seria do skóry suchej, z której kupiłam mgiełkę, olejek do mycia twarzy i serum. I ze wszystkich trzech produktów jestem zadowolona.
Po kolei - algowy olejek, który ma specyficzny zapach mokrej szmaty... *^W^* (pochodzi on od algi Laminaria ochroleuca, o czym możemy przeczytać na butelce ^^). W usuwaniu makijażu jest skuteczny i to najważniejsze, dodatkowo nie zostawia napiętej skóry jak niektóre specyfiki do mycia.
Mgiełka zapachowa - według producenta "perfumowana zapachem inspirowanym naturą morza i skalistą roślinnością" i szczerze mówiąc wolałabym, żeby po prostu czuć było ryby i glony... Bo ten zapach jest jak dla mnie trochę za mocno ziołowy. Ale! Działanie jest fajne - podobnie jak przy toniku z Sorayi, o którym pisałam kilka wpisów temu, czuć nawilżenie a nie tylko trochę wilgoci na skórze. Ma bardzo dobry atomizer który rozprowadza delikatną mgiełkę (wiem, że to nie zależy tylko od atomizera, tylko od połączenia psikacza i produktu, ten sam atomizer z gęstszym tonikiem może już nie dawać takich dobrych rezultatów).
Serum - ten kosmetyk jest najlepszy z powyższej trójki! Nie wiem, czy wygładza zmarszczki, ale już pierwsze użycie zostawiło moją buzię nawilżoną i to uczucie nie zniknęło szybko, to serum może spokojnie stać razem z produktami z dużo wyższej półki cenowej. *^v^*
Seria GdanSkin ma jeszcze kilka ciekawych produktów, na które mam ochotę, jak coś przetestuję i mi się spodoba, to napiszę o tym!