Dziś trochę różności, a zacznę od książki, która zrobiła na mnie największe wrażenie ze wszystkich moich styczniowych lektur, a mianowicie "Dlaczego podskakuję", autorem jest Naoki Higashida.
Trafiłam na nią przypadkiem, szukając w katalogu biblioteki innego
autora, wypożyczyłam i połknęłam na raz! Książka ta to seria pytań i
odpowiedzi, jakich udziela 13-letni wówczas (obecnie ma 27 lat)
Naoki, który jest osobą z autyzmem.
Today a little bit of different topics, but first the book that left the biggest impression on me from all my January readings, namely "The Reason I Jump" by Naoki Higashida.I stumbled upon this book by surprise, I was browsing the library's catalogue in search for another author and it suddenly came up, and when I started to read it I just couldn't put it away! It's a series of questions and answers by 13 year old then (now 27 years old) Naoki who is autistic.
Myślę, że każdy z nas mniej więcej wie co to jest autyzm, widzieliśmy filmy fabularne albo jakiś dokument pokazujące dzieci w różnym wieku - izolujące się od reszty świata, zachowujące się dziwnie, czasami milczą i patrzą w przestrzeń, czasami krzyczą bez powodu i są agresywne w stosunku do siebie czy otoczenia, przeważnie nie mówią i nawet nie próbują się kontaktować w żaden sposób, nie lubią dotyku, żyją w swojej rzeczywistości. Nigdy bezpośrednio nie spotkałam się z osobą autystyczną, ale jest w nich coś fascynującego, medycyna nazywa to chorobą, no bo przecież każde zachowanie, której jest odstępstwem od normy społecznej jest chorobą, ułomnością. Natomiast ta książka otwiera nam trochę oczy na świat autystyczny i daje kilka odpowiedzi na pytania jakie nas nurtują - dlaczego osoby z autyzmem zachowują się tak a nie inaczej, dlaczego nie chcą przytulania, dlaczego często machają dłońmi przed oczami, dlaczego nie mogą usiedzieć w miejscu, jak zmienić naszego podejście do nich, żeby nasza wspólna egzystencja stała się łatwiejsza dla obydwu stron.
I think each of us knows more or less what autism is, we saw movies or a documentary showing kids of different ages - isolating themselves, behaving strangely, sometimes they keep silent and look ahead, sometimes they scream and are aggressive towards themselves or others, usually they do not speak and do not try to make contact in any way, they don't like being touched, live in their own reality. I've never met an autistic person but I've always found them somehow fascinating, medicine calls it an illness because every behaviour different from the common social norm is a sickness, a flaw. But this book gives us a peek into the autistic world and presents some answers for the questions we might have - why autistic people behave the way they do, why do they hate being hugged, why do they wave their hands in front of their eyes, why can't they stay still sometimes even for a moment, how to change our attitude in order to make our common existence easier.
To niesamowite, jak ten 13-letni wówczas autystyczny chłopiec z pomocą swojej mamy nauczył się komunikować ze światem za pomocą tablicy ze znakami kana i w ten sposób przekazał treść swojej książki (obecnie wydał już kilka książek i pisze bloga). Jego odpowiedzi na pewno pomogą rodzicom i bliskim dzieci z autyzmem nieco oswoić różne sytuacje życiowe, a moim zdaniem najważniejszym przesłaniem tej książki jest to, że autyzm nie jest chorobą - jest innym stanem umysłu, którego do końca nie poznaliśmy. Sam Naoki pisze o sobie, że czuje się, jakby nie był stąd, jakby był z innej planety, dlatego myśli i zachowuje się inaczej, i nie do końca potrafi słowami wyjaśnić, dlaczego coś robi tak a nie inaczej albo dlaczego reaguje w dany sposób. Wygląda na to, że opiekunowie osób z autyzmem powinny spróbować nauczyć się innego podejścia do swoich podopiecznych dla harmonijnej koegzystencji, a ta książka na pewno w tym pomoże. Polecam!
It's incredible how this 13 year old autistic boy with the help of his mother learned how to recognize kana signs and using this knowledge he passed the content of his book to be written down (now he has published more books and writes a blog). His answers surely will help parents and those close to autistic children to understand some of the life situations. In my opinion the most important point of this book is the idea that autistic people are not sick, they're just in a different place, a different state of mind. Naoki says that he feels as if he wasn't from here, as if he was from other planet that's why he thinks and behaves in a different way, and he cannot really explain it all in a human language. It seems when people around the autistic children should try to learn a different approach and if they do it'll make their and their childrens' lives easier. And this book will definitely help a lot!
***
And now for something completely different - do you segregate your garbage?
A co pomyśleliście, kiedy z nowym rokiem weszły nowe przepisy dotyczące segregacji i pojawiły się pojemniki na odpadki biodegradowalne? Czy byliście wkurzeni, że trzeba w kuchni wygospodarować miejsce na nowy śmietnik? Ja trochę tak, bo moja kuchnia jest naprawdę malutka i miejsce pod zlewozmywakiem było już i tak zajęte pojemnikami na zmieszane, papier, plastik, butelki, mam tam też kubełek z gąbkami, workami na śmieci, itp, i pojemnik na torby foliowe. Coś musiałam poprzestawiać, coś wyjąć i przenieść gdzieś indziej. Czy to zrobiłam?
At the beginning of 2019 Poland introduced new law as far as trash segregation comes, adding new biodegradable container to the ones we previously had. Was I angry that I had to add another bucket into my trash collection cabinet? Yes, a little at first I was because my kitchen is really small and I already had a plastic trash, bottles, paper, mixed separate buckets next to the container for detergents, washing sponges, etc and a container for plastic bags to reuse under my kitchen sink. I had to rearrange everything, remove something and put it someplace else. Did I do it?
Tak.
Po pierwsze, dlatego, że jestem osobą, która przestrzega przepisów, a skoro weszły takie regulacje, to ja za nimi podążam. (Tak, ja zawsze przechodzę przez przejście dla pieszych na zielonym świetle! ^^*~~)
A po drugie, dlatego, że uważam, że to jest mądre, żeby segregować śmieci i osobno składować to, co się nadaje na kompost, i to, co się nadaje do przetworzenia i powtórnego wykorzystania. Nie jestem eko-terrorystą i nie podążam drogą zero-waste, ale staram się nawet małymi krokami dodać coś od siebie, żeby nam się lepiej i czyściej żyło. Szkoda, że moi sąsiedzi nie myślą podobnie i w koszu na bioodpadki codziennie widuję różne rzeczy, które tam się znaleźć nie powinny - nierozpakowane wędliny, pudełko po lekach (być może z zawartością), ostatnio opakowanie po papierosach... Nie wiem, czy to złośliwość czy bezmyślność, nie chcę dociekać, żal mi, że głupota bierze górę nad rozsądkiem.
(Dlaczego biegam do kosza bio każdego dnia? Bo naiwnie pomyślałam, że w domu, w którym jada się przede wszystkim świeże warzywa i owoce, na odpadki biodegradowalne wystarczy kubełek o pojemności 2 litrów... To znaczy, wystarcza, na jeden dzień, bo jak obiorę kilka warzyw, a potem zjemy kilka bananów czy cytrusów, to już jest resztek pod pokrywkę i trzeba wynieść śmieci! I jak za starych dobrych czasów biegam z wiaderkiem do kosza, opróżniam je i wracam machając pustym wiadrem! *^w^*)
Yes.
First, because I am a person that obeys the rules and if the authorities decided it's the new rule I follow them. (Yes, I always cross the street when the light goes green! ^^*~~)
But second, because I think it's wise and useful to sort our garbage and separate the biotrash from what we can reuse or recycle. I'm not some eco-terrorist nor zero waste practicioner, but I try to make my and everyone's lives a bit better with little steps. I wish my neighbours thought like that too... Everyday in the biodegradable container I see what doesn't belong there - like cured meat still in the packaging from the store, or a medicine box probably with some pills still inside, or a cigarette box... I don't know if it's ill will or just lack of thinking, I don't want to dig deeper, I feel sad that stupidity overshadows reason.
(Why do I go to the bio container everyday you may ask. Well, I naively thought that for the household mainly eating fresh fruit and veggies a mere 2 litre bucket will be enough for a few days... But then I peel some vegetables and we eat a few bananas and oranges, and it's filled to the brim! And as in the good old times I go out with a bucket, empty it and go back home swinging my empty little bucket like a little girl! *^w^*)
Obiecywano nam kiedyś, że Polska będzie drugą Japonią. No to posłuchajcie, jak to jest ze śmieciami w Japonii - nie ma koszy na śmieci na mieście. Jeżeli już są, to przy sklepach spożywczych stoją niewielkie osobne pojemniki na butelki, puszki, papier, zmieszane. Przy automatach z napojami stoi kosz na puszki i butelki (nie przy każdych, bo np.: na dużych stacjach kolejowych jak Shinjuku, gdzie przewija się prawie 4 miliony pasażerów dziennie nikt nie nadążyłby ich opróżniać, więc ich nie ma). I to tyle. Twoje śmieci, które wyprodukujesz będąc na mieście to Twój problem i często musisz je zabrać ze sobą do domu. A tam musisz je odpowiednio posegregować. Mieszkaliśmy przez miesiąc na zwyczajnym tokijskim osiedlu w bloku i na własnej skórze poczuliśmy jak wygląda tam taki system - osobno puszki i plastiki, z butelek zdejmujemy nalepki i nakrętki, opakowania po jedzeniu muszą być oczyszczone z resztek, osobno szkło, osobno papier wyprostowany, rozpłaszczony, poskładany na kupkę, osobno zmieszane, ale... w miejscu gdzie mieszkaliśmy nie było kontenerów pod blokiem i nie wynosiliśmy sobie tych worków kiedy nam się podobało - w konkretne dni wypisane w kalendarzu podjeżdżała śmieciarka i do 8 rano trzeba było wynieść konkretny typ śmieci. Jak nie zdążyłeś (albo śmieci nie były odpowiednio spakowane, np.: papier nie był poskładany), to trzymałeś te śmieci w swoim domu do następnego wyznaczonego dnia, czyli np.: papier odbierano bodajże raz w tygodniu. U nas mamy ten komfort, że stoją duże kontenery i możemy nasze posegregowane śmieci wynieść z domu kiedy nam wygodnie.
Some politicians promised us once to make Poland a second Japan. So, let's see what the garbage disposal system in Japan is. There are no trash bins on the pavements around town. If they are, they're next to the convenience stores, of course separated into paper, glass, plastic/cans, combustibles. You will find the plastic bottles/cans containers next to the machines selling drinks but not always, for example on the busy railways stations like Shinjuku, where you have almost 4 mln people walking there each day nobody would be able to empty the bins, they'd be full in a few minutes! So, your trash is your problem and often you have to carry it with you home to dispose of it in a special way. We lived for one month in a normal Tokyo neighbourhood in a block of flats and we could observe the following garbage sorting system - separated plastics and cans, you had to remove the caps and label from the bottles, food containers cleaned, separated glass, separated paper - flattened and piled together, separated combustibles, but... where we lived it was a small mansion house and there were no trash containers outside so we couldn't just take out our trash whenever we wanted. Month was divided into specific days for picking up specific types of thrash, for example paper was taken once a week as I remember, so it had to be delivered on the day until 8 am downstairs in front of the building. If you were late (or the papers weren't properly packed), you'd have to take your garbage upstairs and wait till next week. We have this comfort in Poland that there are huge containers next to the building and we can remove the trash from our flats whenever we want.
Od
lewej na górze: zmieszane i papier, na dole kubełek z gąbkami,
detergentami, itd, obok plastik/metal a na nim na wierzchu pojemnik na
odpady biodegradowalne. Duże wiadra są z IKEA, wiaderko na bio z TKMaxx.
Butelki trzymam obok szafki i wynosimy na bieżąco.
Dodatkowo, wiedzieliście, że Jan Niezbędny produkuje degradowalne worki na śmieci, które zaczynają się rozkładać po około 2 latach? Ja nie wiedziałam. Normalny plastikowy worek rozkłada się 400 lat. 400 lat........ ><
Dodatkowo, wiedzieliście, że Jan Niezbędny produkuje degradowalne worki na śmieci, które zaczynają się rozkładać po około 2 latach? Ja nie wiedziałam. Normalny plastikowy worek rozkłada się 400 lat. 400 lat........ ><
From top left: mixed trash, paper. Down row: bucket with sponges, detergents, etc and plastic/metal trash with the small bio caddy sitting on top. Big buckets are from IKEA, small compost caddy from TKMaxx. Glass bottles we keep next to the cupboard and we take them out abreast.
Robert mnie pyta, czy teraz będę tą kobietą, która zacznie wieszać kartki na śmietniku i na bloku zaczynające się od "drodzy sąsiedzi..." a dalej odezwa o segregację śmieci. *^v^* Otóż nie będę. Smutno mi tylko, że ludzie nie potrafią zmienić swoich nawyków myślowych kiedy idzie o sprawy ważne, a uważam, że zmniejszenie ilości śmieci i ich segregacja to ważna sprawa. Niestety wstyd przyznać, taka była moja mama. Miała dużą kuchnię i miejsce na dziesięć pojemników na różne śmieci ale nie segregowała, bo jej się nie chciało...
Zaczęłam się ostatnio zastanawiać, ile nasze gospodarstwo produkuje plastikowych śmieci i co mogę zrobić, żeby zmniejszyć tę ilość. Oczywiście nie zamierzam dać się zwariować i z miejsca pozbyć się każdego kawałka plastiku i nigdy już nie przynieść ze sklepu niczego plastikowego, to byłoby bardzo trudne (nie mówię, że niemożliwe, ale bardzo trudne). Mam sporo plastikowych opakowań, których używam od lat i posłużą mi jeszcze długie lata, głupotą byłoby nagle wszystkie wynieść do śmieci, żeby nie mieć "tego paskudnego plastiku". Ale na przykład ostatnio przestałam pakować warzywa i owoce w sklepach do tych cienkich plastikowych torebek, które leżą przy pojemnikach na dziale warzywnym. Nie muszę, mogę włożyć do koszyka kilka pomidorów, papryk, ziemniaków luzem, a potem włożyć je przy kasie do mojej materiałowej torby, nikt tego nigdy nie skomentował chociaż myślałam, że kasjerzy coś powiedzą. Cóż, może gdybym kupowała po kilka kilo każdego z warzyw czy owoców, to ktoś by to skomentował bo przekładanie każdego rodzaju na wagę zajmowałoby wieki, ale nie, nie kupuję tyle na raz! Te cienkie plastiki ciągle potem walały mi się po kuchni, a teraz mam je z głowy! ^^*~~
Zaczęłam się ostatnio zastanawiać, ile nasze gospodarstwo produkuje plastikowych śmieci i co mogę zrobić, żeby zmniejszyć tę ilość. Oczywiście nie zamierzam dać się zwariować i z miejsca pozbyć się każdego kawałka plastiku i nigdy już nie przynieść ze sklepu niczego plastikowego, to byłoby bardzo trudne (nie mówię, że niemożliwe, ale bardzo trudne). Mam sporo plastikowych opakowań, których używam od lat i posłużą mi jeszcze długie lata, głupotą byłoby nagle wszystkie wynieść do śmieci, żeby nie mieć "tego paskudnego plastiku". Ale na przykład ostatnio przestałam pakować warzywa i owoce w sklepach do tych cienkich plastikowych torebek, które leżą przy pojemnikach na dziale warzywnym. Nie muszę, mogę włożyć do koszyka kilka pomidorów, papryk, ziemniaków luzem, a potem włożyć je przy kasie do mojej materiałowej torby, nikt tego nigdy nie skomentował chociaż myślałam, że kasjerzy coś powiedzą. Cóż, może gdybym kupowała po kilka kilo każdego z warzyw czy owoców, to ktoś by to skomentował bo przekładanie każdego rodzaju na wagę zajmowałoby wieki, ale nie, nie kupuję tyle na raz! Te cienkie plastiki ciągle potem walały mi się po kuchni, a teraz mam je z głowy! ^^*~~
Robert asked me if I'd be now this woman who writes letters starting with "dear neighbours..." with some garbage sorting tips, and stick them around, but I wouldn't do anything like that. *^v^* I just feel sad that people are so opposing to changing their thinking habbits as far as important issues are concerned, and I think sorting the garbage is important. I am ashamed to say my mom was like that... She had a big kitchen with space for even ten buckets for different trash types, and she didn't segregate because she didn't feel like it...
I've started thinking recently how much plastic trash come out of our household and what I can do to lower that number. Of course I won't go crazy to get rid of ever last piece of plastic from our home all at once and never bring anything in plastic bag from shopping, it would be very difficult (I'm not saying impossible, but difficult). I've had some plastic containers for years now and I'll be using them for many years to come, so it would be stupid to just remove all of them because it's "that awful plastic!". But recently I stopped packing fruits and vegs into those thin plastic bags that hang around in the vegetable department in the supermarkets. I don't have to, I take a few tomatoes, peppers, potatoes just as they are and put them into the shopping trolley, and then I place them on the cash register's conveyor belt, the cashier weights them and I pack them into my fabric shopping bag. I never got a comment about that. Well, maybe if I bought 5 kilos of everything they'd have some comments because it would take ages to place all the items on the scales, but I don't. Those thin plastic bags were everywhere in my kitchen and now they're gone! ^^*~~
Albo zmieniłam żele pod prysznic i szampon na mydła - te o dobrym
naturalnym składzie, jest kilka takich polskich marek, które robią takie
mydła. Myję nimi twarz, ciało, także włosy, i piekę dwie pieczenie przy
jednym ogniu - trochę dbam o środowisko i bardzo dbam o siebie, bo moja
skóra o dziwo lepiej się po nich czuje niż po żelach i mydłach w
płynie! W ogóle ostatnio kupiłam kilka świetnych polskich naturalnych kosmetyków, chcecie minirecenzje? ^^*~~
Or I changed the shower gels and shampoos to soaps - the good ones with natural ingredients, there are a few Polish brands that make such soaps. I use them on my face, body and hair, and I kill two birds with one stone - I care about the environment a bit and I care about my skin a lot, because to my surprise my dry skin is more than happy when I used soaps!
Od jakiegoś czasu widać w mediach modę na torebki na zakupy warzywno-owocowe, ale nie te do spakowania całych naszych zakupów (takie tkaninowe torby są już w obiegu od lat, również u mnie), ale takie do pojedynczego rodzaju towaru, mniejsze na jedno jabłko, duże na kilka kilo ziemniaków. (Żartuję, jeśli kupujesz jedno jabłko to nie potrzeba torby, wystarczy wytrzeć je o koszulkę i można sie wgryzać! ^^*~~) Można je kupić w różnych sklepach online i na allegro, albo można uszyć samemu, jak to ja zrobiłam. *^v^*
For some time now you can see the trend for shopping bags in the social media, but I'm not talking about the fabric bags for all the items we buy (such bags have been in use for many years now and I've been carrying them with me all the time), I mean the bags for single type of food, smaller for one apple, huge for a few kilos of potatoes. (I'm kidding, when you buy one apple you don't really need a bag, you just wipe it with your shirt and dig into it straight away! ^^*~~) You can buy them or make them yourself, just as I did! *^v^*
Są dwa główne trendy - stare (lub nowe) firanki albo cienkie płócienko. Firanki mają tę zaletę, że nie brudzą się tak szybko, łatwo je wyczyścić i widać co jest w środku, no bo to siatka. Za to w torbę z płócienka można wsypać kasze, ryż i tego typu produkty, w Warszawie jest kilka sklepów, gdzie można przyjść z własnymi opakowaniami i kupować w ten sposób zboża, przyprawy. Nie wspominając o tym, że prawie na każdym bazarze jest takie stoisko z wielkimi worami kasz i zbóż, i tak samo możemy tam iść z własnymi torebkami. Mój mąż ma takie torby poszyte wiele lat temu i używa ich kiedy robi zakupy na wyjazdy średniowieczne, bo przecież w historycznym obozowisku, kiedy gotuje na ognisku w stroju z epoki i w glinianym garze, nie porozkłada wokół siebie foliówek z sypkimi produktami! *^V^*
There are two main trends - old (or new) net curtains or thin cotton lawn. Curtains have this asset that it's a net and you can see what's inside. On the other hand, in the cotton bag you can put granular foods like groats, rice, in Warsaw there are this wholesale shops where you can put granular foods into your own bags or jars, or there is always one stall during the veggie markets with huge sacks of granular foods and you can get a handful into your own bag. My husband made such fabric bags for his Medieval events many ages ago, because when he makes food in a historic camp using Medieval cutlery and pots, wearing Medieval clothes, you cannot have plastic bags laying all over! *^V^*
Doszyłam dla zabawy takie bawełniane metki, dostałam je kiedyś przy zakupach pasmanteryjnych, nie pamiętam skąd... A to chyba sałata, prawda?... *^-^*
I added such small cotton label, I got them with some craft shopping some time ago. It's lettuce, isn't it?... *^-^*
Ja, ponieważ na razie mam spory zapas różnych zbóż w opakowaniach sklepowych, zdecydowałam na razie uszyć kilka torebek na warzywa i owoce, gdy pójdę po nie na bazar i wrócę z całym wózkiem pełnym wszystkiego. Do tego celu wykorzystałam firankę zdjętą z okna w moim starym pokoju dziecięcym w mieszkaniu po rodzicach. ^^*~~ Technologia jest prosta - wycinamy prostokąt o dowolnej wielkości (no taki, żeby nam się chociaż kilka małych jabłek zmieściło, inaczej to nie ma sensu... *^0^*, nie za wielkie, ale też nie na dwie marchewki, dwie marchewki można wziąć do ręki), składamy na pół, zszywamy dół i bok, opcjonalnie zakładamy i zszywamy górny brzeg, i wpuszczamy w niego sznurek do ściągnięcia torby. I już! (moje torby jeszcze nie mają sznurka) Firankę łatwo ciąć, bo ma wyraźne kratki:
Because at the moment I have a lot of granular foods at home, I don't need fabric bags right now, so I made some net bags to use for vegetables and fruits when I'll go shopping at the farmers' market. I used an old net curtain I took down from my own room in my parents' flat. ^^*~~ The idea is simple - cut a rectangle of the desired size (not huge but also not too small, it has no sense to sew a bag for two carrots *^0^*), fold it in half, sew the sides/bottom, make a tunnel for a string, put a string in and voila, ready to use! (my bags don't have the string yet). You don't have to measure net curtain, just cut along the check:
Torby warto spakować razem, żeby nam się nie plątały luzem, ja na przykład wykorzystałam lnianą torebkę, w której przyszły do mnie kosmetyki, wrzucę ten pakiet do wózka zakupowego i pojadę na bazar! ^^*~~ Z firanki na podwójne okno, sięgającej od sufitu do parapetu wyszło mi 12 torebek, w związku z tym zamierzam się podzielić tym dobrem z koleżanką, cóż za ekologiczne rozwiązanie pod wieloma względami - zamiast wyrzucić starą firankę zrobiłam z niej coś, co będzie w pożytecznym użyciu nawet w dwóch domach!
Przetwarzaj na nowe i ponownie używaj! *^O^* (aż sobie chyba koszulkę zrobię z takim napisem, a co!... ^^*~~)
It's a good idea to pack a few bags together so they wouldn't roam in our big shopping bag, I used the linen bag I received with the natural cosmetics I got recently, next time I'll go shopping I'll just put it into my shopping trolley and will be ready! ^^*~~ My net curtain had a normal size for a double pane window size and it went from ceiling towards the window sill, so not even the full length, and I made 12 bags out of it! I won't be using them alone, I'll give some to my friend, so I believe I did something ecological - instead of throwing away the old curtain I made bags from it that will be used by two households!
Recycle and reuse! *^O^*
Oczywiście nie samymi torbami z firanki człowiek żyje. Z okazji skoków narciarskich w Finlandii w ten weekend od piątku obejrzałam jeden fiński serial kryminalny na Netflixie ("Deadwind") i zaczęłam drugi islandzki ("Trapped"), oraz dziergam nowy sweter i niedługo będę mogła pokazać spory kawałek! Do następnego razu! ^^*~~
Of course, I haven't only focused on making bags out of curtain recently. Because of the ski jumps in Finland this weekend I've watched one Finnish crime story tv series on Netflix ("Deadwind") and started another Icelandic one ("Trapped"), and I've been knitting a new pullover since Friday and soon I'll share it with you! Until next time! ^^*~~
Bardzo proszę o recenzję mydełek! Testuję od pewnego czasu różne takie i nie zawsze jestem zadowolona, a zwłaszcza moi dwaj alergicy. Też mam dosyć tej chemii i plastików do wszystkiego.
ReplyDeleteTorby poszyłam takie większe, a pomysł z firankowymi torebeczkami czym prędzej zrealizuję. U mnie w domu najłatwiej idzie segregacja odpadów bio, bo mam ogród, więc wszystko idzie na kompost :). Nalepki z butelek i słoików czasem próbuję usuwać, ale większość jest przylepiona na amen jakimś szajsem, na którego usuwanie nie mam siły, a zwłaszcza czasu. Myślę, że powinien być wprowadzony zakaz używania takich nieusuwalnych klejów, bo nawet jak nie do segregacji, to czasem wykorzystałabym ładną butelkę na domowe nalewki czy coś innego, ale jak się umorduję z kolejną naklejką, to mi się odechciewa i flaszka ląduje w śmieciach, razem z tą przyspawaną naklejką.
Dobrze, obiecuję, że napiszę o mydłach. ^^*~~
DeleteDobrze Ci, że masz własny kompost, łączysz pożyteczne z jeszcze bardziej pożytecznym, bo masz własny zdrowy nawóz, a kto wie, co się dzieje z tymi śmieciami z pojemników bio, hm... Mam nadzieję, że też w końcu trafią na jakiś kompost, chociażby spożytkowany na miejskie kwietniki czy parki!
W Japonii etykiety na butelkach są tak przylepione, że odchodzą jednym ruchem, masz rację, że jak jest odgórne zarządzenie to jest łatwiej - producent nakleja klejem łatwoodklejalnym a potem konsument nie ma problemu z usunięciem etykiety.
Upierdliwe nalepki ze słoików (a także sam klej, jak zostanie taka lepka warstwa) usuwam tłuszczem, nawet sobie taki tytuł wpisu na blogu rok temu zrobiłam, żeby nie zapomnieć!... *^V^* Smaruję słoik odrobiną oleju, zostawiam na ok. 2 godziny a potem myję płynem do naczyń, schodzi bez problemu.
Bardzo mądry wpis na ważny temat.
ReplyDeleteMogłabym skopiować spore części i wstawić u siebie - tak myślę, tak czuję, tak robię. Poza torebkami na warzywa, bo nie przeszkadza mi, że je wszystkei wkładam przy kasie do siatki na zakupy.
Mam szczęście mieszkać w mieśCie, w którym kilka lat temu wrpowadzono zakaz używania foliowych siatek na zakupy. Funkcjonują torby papierowe - za opłatą. Ja od lat chodzę z własnymi siatkami.
Mieszkam w domu, mam ogródek - i kompostownik. I też biegam z kubełkiem codziennie do tego kompostownika, ale to mnie cieszy - będzie dobra ziemia pod pomidory!
Żal mi, że do Japonii jednak u nas daleko. Trochę segregowania śmieci jest, ale w bardzo ograniczonym stopniu.
Staram się uczyć moje dzieci, że wyrzucić coś zawsze się zdąży, ale najpierw warto pomyśleć, czy nie da się danej rzeczy wykorzystać inaczej, zanim zalegnie na wysypisku na 500 lat.
Cieszy mnie ten wpis, to ważne, i jeśli choć jedna osoba zmieni swoje podejście w kwestii recyklingu, to wiadomo - ziarnko do ziarnka . . .
Pozdrawiam,
Motylek
Bardzo dziękuję! ^^*~~
DeleteW sklepach to ja też biorę warzywa/owoce luzem do koszyka, potem przekładam na taśmę i do torby tkaninowej z uszami, takie siatki z siatki przydadzą mi się jak pójdę na bazar, bo tam robię większe zakupy, będzie mi wygodniej spakować coś ze skrzynki do torebki i podawać do ważenia (albo dać siatkę sprzedającemu, jeśli sam coś nakłada).
W sobotę rozmawiałyśmy właśnie z koleżanką o potrzebie takich odgórnych przepisów, zakazujących folii wszędzie... Chociaż małe kroki są ważne i potrzebne, to chyba nadchodzi czas konieczności masowych rozwiązań, bo małymi krokami małej grupy ludzi możemy nie zdążyć zanim nam się klimat popsuje i co wtedy? Świetnie, że uczysz dzieci jak postępować, to one będą żyły w takim świecie jaki sobie poprawią lub nie, niestety...
A w Japonii z jednej strony porządnie rozwinięty system segregacji śmieci, a z drugiej - plastikowe reklamówki dają w każdym sklepie... Sprzedawcy wciąż mają odruch pakowania wszystkiego w torebkę a jak się kupi coś do jedzenia, to automatycznie dorzucają serwetkę i pałeczki/sztućce plastikowe/rurki do picia, chociaż w zeszłym roku spotkałam się z zapytaniami, czy na pewno chcę torbę/sztućce, czyli coś się zmienia, w poprzednich latach nikt nie pytał tylko pakował.
Jak powiedział Gandhi, bądźmy tymi zmianami, jakie chcemy widzieć wokół siebie, nawet jeśli jesteśmy na razie tylko tymi ziarenkami! *^O^*
O! I jezcze mi przypomniałaś - właśnie weszły w naszym grajdołku przepisy, że przy sprzedawaniu napojów w kubeczkach (kawa, kakao, szejki, koktajle itp) to sprzedający ma się pytać, czy kupujący chce słomkę czy nie. Dzisiaj mój 13-letni syn podziękował za słomkę - jestem z niego dumna!
DeleteA odgórne przepisy rzeczywiście wymuszają pewne działania, likwidują sporo z tego "nie chce mi się", bo jednak duża grupa ludzi stosuje się przeważnie do przepisów.
No właśnie, fajnie, że sprzedający mają się pytać, bo to często daje nam do myślenia - tak to byśmy coś wzięli bezmyślnie a w sumie często tego nie potrzebujemy. Ja się ostatnio przyłapałam na tym, że zaczęłam rozważać zakup papierowych albo bambusowych patyczków higienicznych, ale potem się stuknęłam w czoło bo ja ich wcale nie używam!... Od wielu lat u nas w łazience stoi opakowanie patyczków, ale do uszu ich nie używamy, bo nie wolno ich wpychać do ucha, a do innych zastosowań jakoś nie są nam potrzebne... *^o^* Chwila zastanowienia uratowała mnie od bezmyślnego zakupu!
DeleteJa już od dawna nie pakuję owoców i warzyw w foliowe woreczki (tylko czasem, jeśli kupuję dużo czegoś drobnego, np. pomidorki koktajlowe, a i te używam potem wielokrotnie) i tylko raz zdarzyło mi się, że kasjerka burknęła na mnie, że nie są spakowane, ale specjalnie się tym nie przejęłam ;) Bardzo podobają mi się Twoje woreczki z firanki, koniecznie uszyję coś podobnego, żeby wyeliminować całkowicie foliówki. Dołączam się do prośby o informację o tych wspaniałych mydełkach :)
ReplyDeletePrzyznam, że trochę zaczepnie czekam, aż ktoś mi w sklepie coś powie na temat niespakowanych kilku sztuk warzyw, klient za mną w kolejce albo kasjerka... *^w^* Ale jeszcze mi się to nie przydarzyło.
DeleteBędzie o mydełkach, obiecuję!
Kiedy zamieszkalismy w Malezji, kupiłam worki na śmieci. Nie użyłam ich przez rok.Miejscowi jak to Azjaci wszystko pakują w plastik. Nawet jak kupisz 1 długopis, to chcą pakowac w worek. Reklamówki używałam jako worki na odpadki. W Polsce segregowałam śmieci bez problemu, bo wcześniej mieszkaliśmy 2 lata w Niemczech. Tam trzeba było wszystko skrupulatnie rozdzielać. I nauczyliśmy się tego bez problemu. Po paru miesiącach w Malezji udało mi sie kupić torby materiałowe na zakupy. W pobliskim sklepie wzbudzałam olbrzymie zaciekawienie, że wszystko kazałam pakować do jednej torby. Jak to, warzywa, owoce razem z mięsem, a zwłaszcza z wieprzowiną która na pewno potrzebuje plastiku? W jednym sklepie jest nawet kasa green line , która umożliwia ci płacenie w niej , kiedy masz swoją torbę. I na ogół jest pusto tam, zwłaszcza, że ciągle jest zamknięta.
ReplyDeleteW sklepach pojawiają się pojemniki na papier, opakowania plastikowe. Ostatnio na stacj benzynowej, pan z obsługi bardzo się ucieszył, bo puszkę po napoju wyrzuciłam do właściwego pojemnika. Nie dość, że biała, to blondynka i zna się na ekologii. Długo do siebie radośnie machaliśmy.
Jeśli chodzi o kosmetyki, to używam naturalnych, znalazłam tutaj dwie marki, które bardzo mi pasują.
Podjęłaś bardzo ważny temat. Dzięki ci za to:))
Malezja, jak egzotycznie! *^v^* Chciałabym kiedyś odwiedzić tamte regiony! W Japonii z torbami jest podobnie - najmniejszą pojedynczą rzecz pakują w torebkę... Ale w zeszłym roku pierwszy raz zauważyłam, że zaczęli pytać, czy tę torbę chcę, czyli idzie ku lepszemu. No bo z jednej strony mają rozbudowany system segregacji śmieci, a z drugiej nie ułatwiają sobie tej segregacji, produkując tony niepotrzebnych śmieci. Zobaczyłabyś skrzynkę pocztową po kilku dniach, ulotki reklamujące cokolwiek się da upchane na siłę bo się nie mieszczą.... No i trzeba te ulotki ładnie poskładać, związać i wynieść określonego dnia przed budynek. *^0^* W Polsce jakoś to idzie równolegle - przepisy dotyczące produkcji śmieci (jednorazówki w sklepach zniknęły z kas, już nie można sobie ich nabrać) i ich pozbywania się. Może jest dla nas nadzieja?... ^^*~~
DeleteMoje corki chodza do szkoly w ktorej jest Abacus, czesc dla dzieci ze spektrum i te ktore sobie radza uczestnicza w zwyklych zajeciach na tyle na ile to rozsadne. (Maja tez na przyklad multisensoryczne pokoje albo wlasnie takie, gdzie mozna sie zamknac w kompletnej ciemnosci jesli wlasnie tego potrzebujesz). Bardzo lubie takie zindywidualizowane podejscie plus dla moich corek jest to cos zupelnie naturalnego. ("Wygralam dzis z Luka na matematyce, mowi potem moja starsza corka - chyba sie zdekoncentrowal" - bo Luka pasuje do tego stereotypu w ktorym ludzie autystyczni sa sawantami i uwielbiaja liczby).
ReplyDeleteTak! Tak, ja bardzo chce recenzje polskich kosmetykow w kostkach. Lubie polskie kosmetyki, w Irlandii mozna je dostac kiedy sie czlowiek postara, ale na przyklad Rossmana sie nie uswiadczy i bardzo mi go brakuje.
Podrozuje na ogol z bagazem podrecznym i nie moge przewozic nawet jesli sobie kosmetyki kupie. Kostka to co innego. Bardzo by mi sie przydalo.
Super! Na pewno obcowanie od dziecka z ludźmi "innymi" niż my (autyk, zespół Downa, itp) pomaga w zrozumieniu i zaakceptowaniu ich odmienności, a także potem każdej odmienności, którą napotkamy w życiu. Jak się z czymś oswoimy, to przestajemy się tego obawiać i łatwiej to przyjmujemy, wzrasta też nasza wrażliwość i otwartość na odstępstwa od ogólnie pojętej normy. *^v^*
DeleteObiecuję, że o mydłach będzie następnym razem!
Gdzies slyszalam ze jest polskie ekologiczne mydlo dla geekow o zapachu bzu i agrestu, zeby uwolnic twoja wewnetrzna Yennefer. Moze powinnam sprobowac :)
DeleteWyguglałam i jest!... *^V^* (https://www.soap-szop.pl/produkt/yennefer/) Nie wiem, czy uwolni moją wewnętrzną Yennefer, bo nie wiem, czy ona we mnie jest, ale agrest uwielbiam, tak więc na pewno wypróbuję, dzięki za cynk! *^O^*~~~
DeleteA co ja mam powiedziec :-))) U mnie segregacja jest na plastik miekki, plastik twardy, kartony/opakowania, gazety/ulotki, szklo przezroczyste, szklo barwione, baterie osobno, bio, do spalania, lampy osobno, metal... Surowe przykazanie, ze koperty i post it ida do spalania. Tekstylia na przemial oddaje dobrowolnie do sklepu odziezowego, a te do ponownego wykorzystania/sprzedazy do miejscowego second handu. Pojemniki do recyclingu mam polozone o jakies 2,5 kilometra od domu. Przecietny Szwed smieci sortuje bez zastanowienia, sa tego nauczeni i juz. Moja pieciolatka w przedszkolu, raz w tygodniu, cala grupa zakladaja kamizelki odblaskowe i marsz do stacji recyclingu ze smieciami. W naszym lokalnym supermarkecie pojawilam sie z moimi kupnymi siatkowymi woreczkami pare miesiecy temu. Akurat w kasie siedziala pani kierowniczka i zapiala z zachwytu. Obejrzala, zapisala nazwe producenta i dwa tygodnie pozniej woreczki juz byly do kupienia w sklepie. Co do bio to przymierzam sie do kompostownika bokashi, ludzie twierdza, ze maja bez problemu (czytaj zapachu) nawet w mieszkaniach.
ReplyDeleteJak to co masz powiedzieć?... Że żyjesz w raju! *^V^*
DeleteMoże my w Polsce też doczekamy pokolenia, które mając od dziecka wpojone segregowanie śmieci wyrośnie na dorosłych sortujących bez zastanowienia. Musimy już zacząć taką edukację od kołyski, oby nie było za późno, zanim nas śmieci przysypią, temperatury i poziomy wód się podniosą, itd...
Mój kompostownik jest malutki, więc po jednym, dwóch dniach wciąż nic z niego nie czuć. I żebym jeszcze miała co z tym kompostem robić, ale ogrodu nie mam, nawet roślin w domu też za dużo nie, bo koty grzebią w doniczkach a balkon ciemny, więc warzywa nie chcą rosnąć.
Idealny temat na moje aktualne aktywności. Intensywnie odgruzowuję wieloletnie nadmiary i myślę tym samym o śmieciach. Zaraz (no, może do rana poczekam) wyciągam firankę i szyję torebki. :))
ReplyDeleteZnam to, odgruzowywanie... To daje do myślenia, dlaczego zgromadziłam to wszystko, czego teraz się pozbywam, czy musiałam to kupić?... Przechodzę przez to samo, a szczególnie dało mi do myślenia sprzątanie mieszkania po rodzicach, mój ojciec miał jeden pokój rzeczy, ale mama... 50 par spodni! I nie miała co na siebie włożyć! *^w^* Minimalizuję rzeczy wokół mnie, bo nadmiar przytłacza i obciąża, zatrzymuje w miejscu. Powodzenia ze sprzątaniem i torbami! *^V^*
DeleteCzy Polska może stać się druga Japonią w kwestii odbioru odpadów? Może dopiero wtedy, gdy do polskich szkół zawita japoński system wychowywania dzieci, który uczy poszanowania pracy własnej i innych. Samodzielne sprzątanie szkoły, zmiany na stołówce i tak dalej. Ale niestety panuje przekonanie, że Brajan i Dżessika nie mogą się przepracowywać, bo przecież są dziećmi. Od sprzątania jest pani woźna, od liści na boisku pan konserwator. Od śmieci - śmieciarze. Dobrze, że coraz większa część społeczeństwa jest wyczulona na odpowiednie zagospodarowywanie odpadów, uczmy tego wszystkich wokół. Ale do Japonii nam niestety daleko :-(
ReplyDeleteOby tylko nie przyszedł do nas japoński system edukacji, czyli wkuwanie na pamięć formułek gramatycznych bez inicjatywy własnej, na przykład nauka języków obcych gdzie nie zachęca się dzieci do konwersacji, brrr...
DeleteAle masz rację, tam dzieci same sprzątają klasy, maluchy nieporadnie machają szczotkami i oczywiście większość pracy wykonują za nich nauczyciele, ale im dzieci starsze tym więcej samodzielnie sprzątają, to jest oczywisty obowiązek, nawet nie wiem, czy w szkołach jest jakaś pani woźna czy sprzątaczki, hm... Muszę zapytać moją znajomą, bo to ciekawe. ^^
I wielu takich rzeczy moglibyśmy uczyć dzieci od najmłodszych lat, żeby to weszło w nawyk, segregowania śmieci, niesięgania bezmyślnie i automatycznie po plastik za każdym razem, tolerancji dla innych zachowań, wyglądów, koloru skóry, diety. Niestety wydaje mi się, że to było łatwiejsze, kiedy ja dorastałam - w latach 80-tych i 90-tych nie było takiego dostępu do dóbr materialnych więc łatwiej było się skupić na wychowywaniu dziecka - dziś jest tak dużo fajnego do kupienia wokół nas, że rodzice skupiają się na zarabianiu pieniędzy, żeby sobie i dzieciom nakupować przedmiotów, a o wychowywaniu dzieci myśli się na drugim miejscu. Miejmy nadzieję, że są jeszcze rodzice, którzy myślą i działają inaczej!
No tak, jakoś nikt nie chce wierzyć, że najgorzej się ubrać, jak się ma za dużo. A to jest taka sprawdzona prawda. :)
ReplyDeleteDziękuję, dziękuję! Mam nadzieję, że to sprzątanie, pozbywanie się nadmiaru (w bólach, bo ja się przywiązuję do rzeczy i mam w głowie wydrukowane "a może się przyda" - co czasem zresztą okazuje się prawdą, jak w przypadku starych firanek) odzwyczai mnie skutecznie od niepotrzebnych zakupów.
Ze sprzątaniem finiszuję, zostały mi narzędzia i klamoty męża, a mąż jeszcze gorszy niż ja.
Torebki uszyłam na razie dwie, co prawda pani w sklepie mnie trochę zdemotywowała - sam jej mały sklepik produkuje codziennie worek plastiku - po zgrzewkach wody, mleka, śmietanach, pierogach, itp. No ale doszłam do wniosku, że trzeba robić, co się może. :D
No niestety, potrzebne są przepisy ustalone odgórnie, likwidujące tak szerokie zastosowanie plastiku, żeby zrobić dużą zmianę, ale ja też uważam, że małe kroki się liczą i nawet jak kilka osób nie weźmie reklamówek to coś się zmieni, ktoś to zauważy, może ktoś kolejny przy następnych zakupach też zrezygnuje z torebek foliowych. Dajmy przykład i może to dalej się rozniesie! ^^*~~
DeleteTylko nie powyrzucaj mężowi niczego bez jego wiedzy, bo będzie rozwód!... *^W^* Ja dziś usłyszałam od męża, że musi pozbyć się części marynarek, rzeczywiście pod względem ubrań jest większym chomikiem ode mnie, ma sporo marynarek i koszul, a nosi kilka sztuk w rotacji. Akurat idzie wiosna i jest czas, żeby przewietrzyć szafy! Oraz czeka nas sprzątanie piwnicy, ojojoj!..... *^0^*