Sunday, December 17, 2017

Zakochałam się

Zakochałam się. Beznadziejnie i nieodwołalnie, (przynajmniej na ten moment ^^*~~)
Zakochałam się w Edynburgu.
I fell in love. Totally hopelessly and inevitably, (at least at the moment. ^^*~~)
I fell in love with Edinburgh.

Na Instagramie trafiłam na konto, które gromadzi zdjęcia użytkowników, a przedstawia Edynburg i okolice. I ja wiem, że to są fotografie najpiękniejsze,  specjalnie wybrane, często podkręcone filtrami, ujęcia z najatrakcyjniejszych miejsc, czasami trafione jedno na 10 000 ujęć, każde miasto można tak sfotografować!... Co z tego?!
Ja kocham Edynburg i chcę tam pojechać. I zamieszkać. 
I wiem, że to nie jest Tokio. 
Chce mieszkać jednocześnie w Szkocji i w Japonii, niech no tylko się rozdwoję!... *^V^* 
Na razie planuję wycieczkę, żeby pospacerować po tych wszystkich ulicach i zobaczyć to miasto na własne oczy.
I found an account on Instagram that gathers the photos of that city's and its surroundings from many users. And I know that those photos are the most beautiful ones, specially chosen, often spiced up with the filters, taken from the most attractive spots, sometimes chosen the one from 10 000 shots, each city can be photographed in this way!... So what?!
I love Edinburgh and I want to go there to visit. And to live there.
I know it's not Tokyo.
I want to live simultaneously in Scotland and Japan at the same time, just wait till I divide into two Joannas!... *^V^*
At the moment I concentrate on planning the trip to Edinburgh to see the city with my own eyes.

Zastanawiałam się ostatnio, dlaczego przez ostatnie dwa miesiące jakoś mało jest u mnie twórczości do pokazywania na blogu i doszłam do wniosku, że jednym z powodów są koty. No bo trafiły nam się egzemplarze towarzyszące. Co to znaczy? To znaczy, że łażą za mną krok w krok. Jeśli siedzę na kanapie z książką, to one śpią albo bawią się w tym samym pokoju, czasami obok a czasami na mnie. Natomiast jeśli wstanę i zrobię trzy kroki do kuchni (która jest w tym samym pomieszczeniu, tylko trzeba ominąć stół *^v^*), to one się budzą i już siedzą na stole albo pokładają mi się pod nogami. Jeśli pójdę do drugiego pokoju, to od razu lecą tam za mną i patrzą mi na ręce, co robię. Jak idę pod prysznic, to jeśli nie zamknę drzwi od łazienki, siedzą pod drzwiami prysznica na chodniczku łazienkowym i mnie pilnują. Każda moja zmiana miejsca pociąga za sobą przemieszczanie się kotów, jeszcze nie próbowałam w tych warunkach odrysowywać wykrojów z Burdy, ale przeczuwam, że może być wesoło... ^^*~~
I've been thinking recently about the reasons why for the past two months I haven't created much to show on the blog, and I reached the following conclusion - among other things, the reason is the cats. We have the accompanying cats. What does it mean? They follow me wherever I go. When I'm on the sofa with a book, they sleep or play in the same room, sometimes close to me or involving myself. But when I get up and go to the kitchen (which is in the same room, you just have to go past the table *^v^*), they immediately sit on the table or lay under my feet. If I go to the other room, they run after me and observe what I'm doing there. When I'm under the shower and haven't closed the bathroom door properly, they sit under the shower glass door and wait for me. My every change in position is connected with their movement, I haven't tried to copy the Burda's pattern or redraw the pattern on the fabric with them yet (I do it on the bedroom's floor), but I suspect it may be a very interesting experience... ^^*~~






Grudzień nastraja mnie sentymentalnie. Moja mama wpada wtedy w świąteczną gorączkę i jej nerwowy nastrój oczywiście mi się udziela. Trzeba kupić to i tamto, przygotować to i sio, czy zdążymy ze wszystkim, i prezenty trzeba, i w ogóle... Potem trzeba będzie siedzieć przy stole i jeść to wszystko... Miesiąc sponsorowany przez słowo "trzeba"! Im bliżej końca roku tym gorzej, a ja staram się przed tym uciec, uciec psychicznie, w głąb siebie. Czasami łapię się na tym, że kiedy poszłam po coś do sklepu, to zamiast od razu wrócić do domu najkrótszą drogą, bo siąpi zimny deszcz i wieje lodowaty wiatr, ja idę powoli, kręcę alejkami po osiedlu, daję się smagać tej zimie, bo kiedy tak idę to czuję się, jakbym była kimś innym, prowadziła inne życie i może nie musiała obchodzić świąt?... Psychologia ma na pewno jakąś mądrą nazwę na takie zachowanie. *^-^*
December makes me sentimental. My mother starts to have a Christmas fever at the beginning of the month and her emotions have an influence on me. We have to buy this and that, prepare this and that, are we going to be on time with everything?, and the presents, and all.... Then we will have to sit at the table for two days and eat it all... December is sponsored by the expression "we have to"! The closer it gets to Christmas the more nervous atmosphere gets, and the more I keep withdrawing from everything. Sometimes when I go shopping and should be coming home quickly because the rain is so wet and the wind so freezing, I find out I keep wandering slowly around the neighbourhood choosing the longest way home because when I do it I feel like somebody else, with a different life, maybe someone who doesn't have to take part in that Christmas craziness?... I'm sure psychology has some nice name for such condition. *^-^*

Przez tę nerwową atmosferę nie lubię świąt i przechodzę przez nie jak przez zło koniecznie. Od kiedy nie ma z nami mojego ojca na mnie spadł obowiązek upieczenia ciast na święta, i w sumie robię to z ochotą, bo mogę czymś zająć ręce i głowę. I trochę bawię się dekoracjami, ostatnio zainteresowałam się tym tematem i chciałabym spróbować kilku technik cukierniczych. Pochwalę się ciastem, jakie w tym roku upiekłam dla naszej zaprzyjaźnionej stajni, wyszło całkiem spore, ok. 30 cm średnicy (w zeszłym roku upiekłam podobną gwiazdę na spotkanie z przyjaciółmi, wtedy to była nowość, teraz widzę takie gwiazdy w wielu miejscach, nawet w jednym miesięczniku kulinarnym!):
Because of that nervous atmosphere I don't like Christmas and I struggle through those two days somehow (we visit my mum on Christmas Eve for diner and then next day for breakfast and lunch). Since my father died I am responsible for the cakes which is in fact not that bad because I can keep my hands and head occupied. I started to play with decorations, the topic I want to explore more. Let me share the poppy seed cake I baked this year for the friends in the stables, it turned out quite big, about 30 cm in diameter (similar to the one I baked last year for the meeting with the friends): 



Ciasto jest drożdżowe a nadzienie z masy makowej. Ozdoby zrobiłam z masy cukrowej (wycinałam foremkami) i cukrzonych żurawin. A przy okazji, bo zostało mi ciasto i nadzienie, zrobiłam małe ciasto na weekend dla nas dwojga. *^v^*
It's a yeast dough and poppy seed stuffing, I made the decorations from the sugar paste (using cookie cutters) and also added cranberries coated with sugar. I had some dough and stuffing left so I made a small cake for the two of us for the weekend. *^v^*



Acha, i koniecznie muszę Wam jeszcze polecić dwie książki! Przeczytałam połowę trzeciego tomu cyklu Grzegorza Kalinowskiego i postanowiłam go sobie dawkować, bo mi się za szybko skończy!..., więc w ramach przerwy zabrałam się za dwie średniogrube książki. Po obydwie sięgnęłam przypadkiem na półkę biblioteczną, czasami lubię tak sobie wylosować lekturę.
"Kijanki i kretowiska" Aleksandry Zielińskiej to zbiór opowiadań i zazwyczaj po takie książki nie sięgam. A dlaczego? Bo nie są łatwe, uwierają, poruszają brzydkie trudne tematy, a chyba nikt nie lubi czytać o takich rzeczach. Ale tutaj każda z historii jest pokazana w bardzo ciekawy sposób, krótka forma narzuca zwięzłość a dodatkowo autorka umiejętnie prowadzi nas przez wydarzenia, nie zdradza wszystkiego od razu, dawkuje fakty.
Za to "Przedziwne są twe dzieła, panie" Tatiany Ustinowej to świetny kryminał! Bardzo lubię kryminały rosyjskich autorów i tym razem znowu się nie zawiodłam. Małe miasteczko, lokalne muzeum sztuki, jest i trup, i trochę tajemnic. Jak zaczęłam czytać, to noszę tę książkę ze sobą po mieszkaniu i doczytuję po kilka kartek jak tylko mam chwilkę czasu. ^^*~~
Oh, and I've been reading two very good books now, I took them from the library's shelf at random and it was a good choice.
"Tadpoles and molehills" by Aleksandra Zielińska is a collection of short stories, talking about difficult topics from our lives. I don't usually read such books, they are uncomfortable, leave a bitter aftertaste, nobody likes to hear about such things. But each story is somehow interesting and the short form adds some zing.
The second book is a crime story by the Russian author Tatiana Ustinowa and I'm never disappointed with the Russian crime stories! Small town, local art museum, a dead body, some mysteries. When I started to read it I kept carrying it with me around the house to catch a few pages when I had a chance during the day!  ^^*~~




A czekają już na mnie takie pozycje, nie ma to jak poczytać na Facebooku w komentarzach co jedna pani poleca drugiej pani!... *^V^*
And here is what's been waiting for me in the queue! That's what happens when I read the comments on Facebook to my friend's post about reading and people keep recommending new reads!... *^V^*



25 comments:

  1. Wylaszcżone te Twoje koty, oj wylaszczone. Nic dziwnego, że biegają za Tobą, bo gdzie będą miały lepiej.☺

    ReplyDelete
    Replies
    1. Staram się wprowadzać trochę dyscypliny, ale nie jest łatwo!... *^V^*

      Delete
    2. W języku angielskim jest powiedzenie 'It's like herding cats', oznaczające stratę czasu, nerwów i kompletną porażkę ;)

      Delete
    3. Zgadzam się w 100 procentach! *^V^*

      Delete
  2. Podzielam Twoja fascynacje Edynburgiem. Mieszkalam w okolicy Ediego, uczylam sie w Edim, uwielbiam do niego wracac i napawac sie atmosfera tego magicznego miasta. Miast, gdzie ludzie sa szczesliwi, gdzie w centrum miasta jest wzgorze Calton Hill, z ktorego widac panorame miasta i kolejne wzgorza, gdzie niespodziewanie szybko mozesz znalezc ostoje w miejskim gwarze...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli to nie tylko tak fajnie na zdjęciach wygląda? *^o^* No to się cieszę!

      Delete
  3. Dzięki za ten wpis o świętach. Mało popularne odczucia masz, wiem bo podzielam - raczej nie spotykam się ze zrozumieniem. Mam wrażenie że wszyscy wkręcają mnie w jakiś zamęt, który do niczego nie jest mi potrzebny. Nie da się z tego wykręcić, trzeba zacisnąć zęby i przetrwać z dobrą miną, żeby nikogo nie urazić.
    Piękne te ciasta upiekłaś, przynajmniej jakieś dobre strony znajdujesz :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kiedyś wreszcie się wyłamię i po prostu zostanę w domu, jedząc twarożek ze szczypiorkiem! *^v^* A już na pewno nigdy sama nie popadnę w to świąteczne szaleństwo, już dawno temu powiedziałam mężowi, że jak moja mama odejdzie z tego świata, to ja nie będę robić świąt, wyjedziemy sobie gdzieś w spokoju albo po prostu posiedzimy razem w domu.
      Najbardziej to mnie wkurza, że nie można normalnie zrobić codziennych zakupów, bo ludzie w grudniu zwariowali i tłoczą się w sklepach, brrrr!....
      A te ciasto to jedyna rzecz, na jaką się godzę. No, jeszcze ćwikła, ale tę i tak tylko ja jem podczas świąt, więc tak jakbym dla siebie robiła! ^^*~~

      Delete
  4. W E polecam spacer po Dean Village - średniowieczna wioska tuż przy centrum. Jak tu wylądujecie to zróbcie sobie wycieczkę do podziemi - Mary Kings Close. Na Stockbridge można się zgubić, małe kawiarenki, wiktoriańskie budownictwo, można łazić bez końca. Koniecznie próbujcie szkockiej w tutejszych pubach - mega! Szkocja jest ogólnie piękna, ale to w stolicy można się zakochać.

    Życzę spokojnych, niezabieganych, złoto-białych Świąt :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zapisuję podpowiedzi! *^v^* Powoli planujemy wycieczkę, wszelakie sugestie mile widziane. A miłośnikami szkockiej whisky akurat jesteśmy! Im bardziej torfowo-słono-morska tym lepiej, już się cieszę na te degustacje w pubach! *^O^*
      Bardzo dziękuję i nawzajem! (Chociaż na białe święta to chyba nie możemy liczyć, ech...)

      Delete
  5. Jeśli Edynburg, to przed wyjazdem koniecznie trzeba przeczytać serię kryminałów Iana Rankina o Johnie Rebusie (ale pewnie znasz i czytałaś :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zupełnie nie znam!!! W przyszłym tygodniu lecę do biblioteki nadrabiać zaległości, dziękuję za podpowiedź! *^V^*

      Delete
  6. I've only seen Edinburgh in pictures, but it's so beautiful place. I have to earn miles a lot. Ha ha. I think your cats are curious about the people's behaviour. Or they think you are their mom?(╹◡╹)
    Is the poppy seed cake 30 cm? (BIG!) I've only once had a poppy seed cake at Starbucks, but it didn't taste special. I think your cake must be more delicious than Starbucks! Lucky your friend. If I were your neighbourhood, I would love to visit your house. I hope you have a great Christmas.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lucky me at least the plane tickets would be cheaper than to Japan from here! *^V^*
      I think the cats know who is the Food Giver in this house!... ^^*~~
      Thank you very much! If you visit me someday, I'll make different cakes to try. *^o^*

      Delete
  7. Dlatego lubie swietowac w Irlandii. Tutaj stres jest ustawiony na inne rzeczy (indyk! Szynka! Brukselka! Pudding!) dzieki temu spokojnie sobie kupuje ryby i inne takie i jemy po prostu bardziej uroczysta kolacje. Kiedy moja corka podrosnie moze byc inaczej bo ona jest bardzo artystowska moze sie wciagnie w te cale dekoracje swiateczne i pieczenie. Jak sa dzieci to w ogole inaczej sie do swiat podchodzi. Ale ja i tak jestem tak ascetyczna ze najchetniej wyrzucilabym trzy czwarte wyposazenia domu a po co dokupowac na Swieta? Najbardziej i tak lubie poranek swiateczny z leniwym sniadaniem (robimy irlandzkie, wszyscy uwielbiamy) i cieszeniem sie prezentami i tak dalej. Ale jest tez we mnie taka tesknota za takimi super szczodrymi swietami z przytupem typu uginajacy sie stol. Nie wszyscy potrafia to zrobic. Ja na przyklad sama nie dalabym rady chyba.

    Do Edynburga to chyba nie teraz. Jesli jest choc troche podobny do Dublina to tonie w deszczu wietrze i polmroku tylko bardziej. Najlepiej wiosna, moze na Wielkanoc? Powodzenia zycze :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak są kolejki w sklepach, to wszystko jedno po co, czy po szynkę czy po rybę, ludzie i tak się tłoczą i awanturują... (dzisiaj moja mama stała 2 godziny w kolejce po karpia.... a była to kolejka wyłącznie do karpia, takie osobne stoisko!)
      Pamiętam takie święta przy pełnym stole u mojej babci, rodzina jest spora więc się zjeżdżała masa ludzi, siedziało się przy stole od śniadania do kolacji ciurkiem... A babcia i ciotki zapracowywały się po łokcie, żeby tę masę luda wykarmić, chociaż już po sytej Wigilii wszyscy mieli pełne brzuchy...
      Ja w ogóle jestem samotnikiem i inaczej podchodzę do takich zgromadzeń ludzkich, nie przepadam, nawet, jeśli to jest rodzina.
      Tak wiem, że do Szkocji to nie teraz, przydałaby się przyjemniejsza pogoda, żeby fajnie było spacerować po mieście! ^^*~~ Ale już sobie tak powoli planujemy. Bardzo dziękujemy!

      Delete
  8. W miniony weekend uciekłam za miasto, do chatki, w której było 5 stopni i kominek ;) tyle ze świątecznych przygotowań ;) jeszcze zdążę się zmęczyć, ale i tak postaram się wyciągnąć z tego czasu jak najwiecej fajnych chwil dla siebie i rodziny najbliższej. Trzymaj się i nie daj się!!! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja bym już z tej chatki nie wróciła do 1 stycznia, wymówiłabym się awarią samochodu albo katarem!... *^V^*
      Trzymam się! Jeszcze tylko kilka dni i będzie można w spokoju czekać na nowy rok. ^^*~~

      Delete
  9. Edynburg, Szkocja... trochę jak Irlandia, jak trafisz na takie miasteczko...ja się już tym przejadłąm i opatrzyłam; lubię i wciąż robię zdjęcia, ale tojuż nie takie "och" i "ach", jak było kiedyś.
    święta kojarzą mi się z wiecznym sprzątaniem, pospiechem, nerwami,itp rzeczami, które były w domu. Dlatego to zmieniłam, w momencie, kiedy wyszłam za mąż :) dlatego lubię swięta... i nawet moja mama i teściowa, które się denerwują, nie są w stanie mi ich popsuć. Wielkanocy już tak nie odc zuwam, ale Boże Narodzenie to magia, której nikt nie jest w stanie mi popsuć....a uwierz, że Irlandczycy potrafią obrzydzić wszystko :)
    Koty cudne!!!! ależ Ci ich zazdroszczę!

    Makowa gwiazda święci tryumfy kolejny rok, ale też nie ma sie co dziwić: i pyszna i widowiskowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. O, to właśnie jest ciekawe z socjologicznego albo psychologicznego punktu widzenia - Wielkanoc jest najważniejszym świętem katolickim, ale ponieważ nie ma choinki i prezentów, to jest traktowana jakoś tak po macoszemu. Może dlatego, że mało kto naprawdę obchodzi te święta z powodów religijnych? Tylko jako ważniejsze spotkanie z rodziną? U mnie w każdym razie tylko babcia chodziła do kościoła w te dni, no i się wyganiało dzieci, żeby poszły, a dorośli zostawali przy stole... ^^*~~
      Koty cudne, jak nie broją!... *^V^* A każdego dnia uczą się czegoś nowego, jak wleźć tam gdzie ich jeszcze nie było, jak się dobrać do tego, czym nie wolno się bawić... Czekam, aż podrosną i znudzą im się tak aktywne zabawy! *^w^*

      Delete
  10. W 100% podzielam uczucia odnośnie przygotowań do świąt. I tak jak długo nie mogłam się oderwać tak do końca po traumie z czasów mieszkania z Mamą tak dziś mam luz! I nie ruszają mnie opowieści zmęczonych, styranych przygotowaniami kobiet. Mogę im ewentualnie współczuć :). Pozdrawiam serdecznie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja nigdy nie potrafiłam się postawić i np.: wyjechać na czas świąt... Czyli w jakimś stopniu zawsze biorę udział w przygotowaniach, na szczęście w tak małym, że daję radę nie zwariować! (moja mama dziś stała 2 godziny w kolejce po karpia i pewnie kupiła za dużo ryb, i kto to zje, kiedy w innych sklepach można kupić gotowe płaty bez kolejki...)

      Delete
  11. Edinburgh jest przepięknym miastem od 12 lat ciągle się nim zachwycam. Kazda wizyta rodziny daje mi możliwość zwiedzania i poznawania go od nowa. Myślę że jak już tu dotrzecie z mężem to będziesz w 7 niebie. A x Warszawy loty są często myślę że czas sierpniowego festiwalu byłby dla Ciebie bardzo interesujący i pełen inspiracji
    Zapraszamy

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za zaproszenie i będę wdzięczna za wszelakie sugestie, co oglądać, gdzie iść na dobre jedzonko, itp. *^V^*

      Delete
    2. Festiwal jest super jeśli nie przeszkadzają Ci dzikie tłumy wszędzie :) Zwiedzanie dobrze zacząć tradycyjnie od centrum, czyli zamku z przyległościami. Camera Obscura przy zamku jest fajna jeśli lubisz złudzenia optyczne; poza tym można wleźć na Arthur's Seat i Calton Hill, Dean Village też jest bardzo urokliwe, jak ktoś wcześniej pisał. No i są plaże na dokładkę, na przykład Portobello...

      Delete