Friday, April 28, 2017

Adam 84, vol. 1

Uprzedzam, że będzie dużo zdjęć.
Uprzedzam, że będzie dużo zdjęć jedzenia. Ale tego chyba się wszyscy spodziewali. *^-^*
There will be a lot of photos.
There will be a lot of photos of food's. But you already know that, right? *^-^*
 

Był taki serial w 1984 roku zatytułowany "Goście", kto oglądał? *^v^*
My niedawno go sobie odświeżyliśmy (są wszystkie odcinki na youtube), ponieważ jadąc na weekend do Czech wybieraliśmy się właśnie do kilku miejscowości, gdzie m.in. kręcono ten serial!  
Nie obyło się bez popasu po drodze, w okolicach Łodzi zatrzymaliśmy się w barze Agadir gdzie spożyliśmy czipoczkę - mieszankę mięsa wołowego i warzyw z sosem zawiniętą w placek i zgrillowaną. Na zdjęciu mała porcja, ok. 30 cm!... (ciekawe, jak wygląda porcja XL...) ^^*~~ Do tego dostaliśmy fajny (choć przemysłowy) ajran i pyszną marokańską herbatę z porządną garścią świeżej mięty! (chłopaki pili kawę po arabsku, smak bez szaleństw ale w porządku)
There was that tv series in 1984 called "The Visitors",did you watch it? *^v^*
We recently refreshed our memories and saw the whole series (you can find it on youtube), because when we decided to spend our weekend in Czech Republic we wanted to visit a few cities where that series was being filmed!
Of course we had to stop to eat on the way, close to Łódź we checked the Agadir bar where we had cziposzka - a mixture of grilled beef and vegetables with a sauce, wrapped in a wheat wrap and grilled. You can see the small size below, around 30 cm!... (I wonder how big was the XL portion, well...) ^^*~~ We also had a nice ayran and a really good Moroccan tea with a good handful of fresh mint leaves! (guys took Arabic coffee and it was okay)







Pierwszy obowiązkowy zakup na pierwszej już w Czechach stacji benzynowej - Lentilky! ^^*~~
The first mandatory purchase in Czech - Lentilky chocolate candies! ^^*~~




Żeby dotrzeć do pierwszego przystanku naszej podróży od razu skierowaliśmy się trasą na Brno, żeby po drodze odwiedzić zamek Pernštejn, w serialu nazwany Kreuzberg. Niestety mogliśmy go podziwiać jedynie z zewnątrz, bo dotarliśmy na miejsce po 18:00 i brama główna była już zamknięta.
In order to get to our first planned stop we took a road towards Brno, and stopped at the Pernštejn castle, in the series it was called Kreuzberg. Unfortunately it was already 6 pm and the gates were closed, so we could only admire it from the outside.





Nie popsuło nam to humorów ponieważ niebawem byliśmy już u pierwszego celu naszej podróży - w pensjonacie Na 15 poledniku w miejscowości Jindřichův Hradec.  Tam wprawdzie serial nie był kręcony, ale jest to urocze miasteczko warte odwiedzenia. Pensjonat jest naprawdę godny polecenia - wygodny i czysty (chociaż noce mogą być głośne, bo to centrum miasteczka blisko restauracji i klubów), prowadzący jest przemiły i pomocny, na miejscu jest restauracja a do rynku są stamtąd dwa kroki. Piątkowego wieczora już tylko starczyło nam sił na kolację w naszej pensjonatowej restauracji. Co ciekawe, restauracja w pensjonacie Na 15 poledniku jest rybna i wegetariańska! Oczywiście było piwo, a oprócz tego to czym Czechy stoją - karp w sosie, kopytka ziemniaczane z tofu, serem i pomidorami, smażone krokiety ziemniaczane z sosem grzybowym i krokiety z serem i surówką. *^o^*
We didn't feel discouraged because soon enough we were at our first hotel -  pension Na 15 poledniku in Jindřichův Hradec.  It's the small town similar to the locations of the tv series. The pension is really nice - clean and comfortable, although nights can be a little loud because it's the city centre close to many restaurants and clubs. The man in charge was really friendly and helpful, the restaurant is in the pension. On Friday night we could only go downstairs to eat dinner. What's interesting, the restaurant in pension Na 15 poledniku is a vegetarian and fish one!Of course, we had beer, but also things typical for the Czech cuisine - carp, potato dumplings with tofu, cheese and tomatoes, deep fried potato croquettes with mushroom sauce and croquettes with cheese and some vegetables. *^o^*






W sobotę po śniadaniu (w cenie pokoju) poszliśmy połazić po miasteczku.
Pogoda raczej nie dopisywała, przez większość czasu siąpił zimny deszczyk i powiewał mroźny wiatr, brrr.... Dlatego nasze pierwsze kroki skierowaliśmy najpierw do firmowego sklepu Koh-i-noor, czeskiego producenta artykułów papierniczych,
Saturday after breakfast we went for a walk around the town.
The weather wasn't too good, there was a cold drizzling rain all the time and freezing wind...That's why we first went to the famous Czech stationary producer's shop Koh-i-noor,




a następnie do restauracji w hotelu Grand z własnym browarem Cerny Orel na piwo. ^^*~~
and then to the Grand Hotel with its own brewery Cerny Orel, for a beer. ^^*~~




Jak widać lansowałam się mocno w udziergach - zielona czapka i Piórkowy Mikan były w stałym użytku, potem nosiłam też dwukolorowego Szaraka, a alpakowa czapka czekała w walizce na emergency pogodowe!
As you can tell, I was wearing my knitted sweaters and a hat - Mikan and Dipped in Mud (later), I also had an alpaca hat in my suitcase in case of Winter weather emergency!

Potem poszliśmy zwiedzić zamek i obeszliśmy jeszcze kawałek miasteczka, a pogoda pogarszała się i robiło się bardziej mokro i zimno. 
Then we went to visit the castle and the rest of the town cute buildings. The weather was getting worse and worse...











Trafiłam na taki sklepik! *^o^*
I spotted the Polish cosmetics brand shop! *^o^*
 
 

Zaszliśmy na kawę do jedynej otwartej w sobotę kawiarni (sic!), kawa bez szaleństw a ciastka bleeee.....
We went for a coffee to an only open on Saturday cafe (sic!), coffee was nothing special and the cakes were awful...




a potem na obiad do restauracji przy pensjonacie Černej Pták. Ja wybrałam bakłażana zapiekanego z serem i tłuczone ziemniaczki z cebulką a Robert - stek z frytkami i fasolką, wszystko było pyszne!
and then we went for lunch at the Černej Pták restaurant. I chose baked aubergine with cheese and mashed potatoes with onion, Robert took a steak with chips and green beans. Everything was delicious!




Mieliśmy wielką ochotę na pospacerowanie po miasteczku i okolicach, ale po południu zrobiło się tak zimno i mokro, że nie zaryzykowaliśmy złapania przeziębienia i wróciliśmy do pensjonatu na sjestę w podgrupach.
A na kolację poszliśmy do restauracji specjalizującej się w grillowaniu, naprzeciwko naszego pensjonatu - Udirna. Główny punkt programu - grillowane żeberka, nie wyszły na zdjęciu... Ale jedliśmy też kiełbasę z jelenia i smażeny syr. ^^*~~
We really wanted to go for a walk around the town but the in the afternoon the weather was getting colder and wetter, and we didn't want to risk catching a cold, so we returned to our pension for some after lunch siesta.
And for dinner we went to the Udirna restaurant opposite our pension across the street. It specializes in grilling things and we had some grilled spare ribs (which you cannot see because the photo wasn't clear...), and we also tried deer sausage and fried cheese. ^^*~~
 



Tyle jeśli chodzi o pierwszą część naszej czeskiej wyprawy, zapraszam do następnego wpisu na dalsze czeskie wspomnienia! ^^*~~
That were the first two days of our trip, come back soon for the second post about our Czech adventures! ^^*~~

8 comments:

  1. wygląda jak na prawdę udana wycieczka :3
    czekam na cześć kolejną ;)
    a pogoda, może kiepska była, ale to piwo~~ ;) zdecydowanie sam fakt wydostania się z życia codziennego wybacza takim wycieczkom i pogodę i ewentualne kiepskie desery ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mimo pogody było super, w sumie najważniejsze jest towarzystwo! ^^*~~ No i jedzenie i piwo, to był przyjemny reset, nigdzie nam się nie spieszyło, nic nie musieliśmy robić, planujemy częściej się tak wyłączać!

      Delete
  2. smaczna mieliscie wyprawe :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj tak! Drugiego dnia doczekałam się wreszcie knedlików, w południowych Czechach to chyba nie jest bardzo popularny dodatek do obiadu, częściej w karcie były tłuczone ziemniaki z cebulką. *^o^*

      Delete
  3. Cudna relacja! Bardzo lubię Czechy. Nigdy, przenigdy nie spotkała nas tam żadna przykrość, złe traktowanie, fochy - tak było na Litwie, w Wilnie. Do Czech jeździmy dość często - przynajmniej raz w roku - bo mamy tam znajomych poznanych 10 lat temu w Chorwacji i to oni byli spiritus movens naszej długoletniej przyjaźni trwającej do dziś. (My, Polacy, to jednak naród północny i w "strefie ramion" - pozwalający się zbliżyć na długość wyciągniętych ramion;-) Genialny ten Wasz pomysł tematyczny z serialem "Goście". Czesi kochają kino i mają takie tematyczne knajpki, na przykład "Lemoniadowy Joe":-) A jeśli lubicie czeskie kino, polecam: "Zamknij się i zastrzel mnie", "Wycieczkowicze" i bardzo, bardzo pełną aluzji starą "komedyję" - "Jak utopić doktora Mracka" - czeski humor i ironia - w pełnej krasie:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! ^^*~~
      Może kiedyś ta niechęć do Polaków była bardziej rozwinięta i częściej się ją spotykało, a może to kwestia stolicy, albo niechęci do turystów w ogóle? W każdym razie, nas tym razem spotkały tylko przyjazne zachowania ze strony Czechów.
      "Jak utopić doktora Mracka" mamy na liście do przypomnienia sobie! *^V^* Marzy mi się też wycieczka śladami "Kobiety za ladą", ale nie wiem, czy tamta Praga jeszcze istnieje, czy w ogóle sklep, w którym pracowała główna bohaterka wciąż stoi!

      Delete
  4. PS Piękne zdjęcia. Czy to pomnik zarazy - jak w austriackich miastach i miasteczkach?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz na myśli tę strzelistość na środku dużego rynku czy "nadgryzione" koło z mniejszego rynku? To pierwsze to chyba pomnik z wieloma świętymi, ale nie wiem, czy czemuś poświęcony, to drugie to fontanna. *^v^*

      Delete