Prezent w środku jednego z motków Drops Flora - maciupeńkie piórko! ^^*~~
A gift hidden inside one of the Drops Flora's skeins - a tiny feather! ^^*~~
Cóż może być lepszego na mrozy niż miska makaronu, rozgrzewającego nasze brzuchy i dusze? *^V^*
What could be better for the freezing days than a bowl of pasta warming our bellies and souls? *^V^*
To w zasadzie nie jest sztywny przepis, raczej pomysł, który można rozwijać według swoich ulubionych smaków:
- 50 g makaronu gotujemy do miękkości, odcedzamy.
- przygotowujemy pokrojone drobno warzywa - brokuły, marchew, czerwoną kapustę, kukurydzę, paprykę, kilka pieczarek
- przygotowujemy sos - po łyżce sosu sojowego, oleju sezamowego, sosu chilli, brązowego cukru, dodałam też pastę gochujang
- ścieramy na tarce ząbek czosnku i kawałek imbiru, wrzucamy na rozgrzany olej
- dodajemy warzywa, smażymy mieszając przez kilka minut, dolewamy sos, dorzucamy makaron, jeszcze chwilę smażymy pokrywając dokładnie sosem każdy element dania (warzywa mają pozostać chrupiące, nie robimy z nich rozgotowanej paćki!!!)
- zjadamy ze smakiem! *^o^* (a do makaronu szklanka soku z czarnych porzeczek, witaminy na zimę!)
This is not a strict recipe, rather a set of ideas that can be developed according to your taste:
- boil 50g of pasta, drain, put aside
- chop some vegetables: broccoli, a carrot, red cabbage, sweet corn, green pepper, some mushrooms
- prepare the sauce - a Tablespoon of soy sauce, sesame oil, chilli sauce, brown sugar, I also added some gochujang
- grate one garlic clove and a piece of ginger, add them to the hot oil in the pan
- add vegetables, stir-fry for a few moments, add the sauce and the pasta, mix well and fry for a few moments until everything is covered with sauce (do not overcook the veggies, they should stay crunchy, not some gloop!!!)
- enjoy! *^o^* (and to accompany the pasta dish I had a glass of black currant juice, vitamins for the Winter time!)
Czytanie i dzierganie u
Maknety, a więc zdaję cotygodniowy raport. Na drutach wciąż
szarak z Flory, rękawy już gotowe, dochodzę do dolnego krańca korpusu. Jak na razie jestem zakochana w tej włóczce - mięciutka (można nosić na gołe ciało), cienka (druty 3 mm) ale idealnie grzeje, wydajna (chyba wystarczy mi 5 motków na luźny pulower!), jest duży wybór kolorów.
It's
reading and knitting over at
Makneta's so here is my weekly report. On my needles I still have the grey pullover from Flora. I finished the sleeves and almost reached the body's bottom edge. For now I am in love with this yarn, it's very soft (you can wear it next to naked skin), thin (3 mm needles) but perfectly warm, I'll probably use only 5 skeins for a loose pullover, has many colours.
A czytelniczo jest tak: wieczorami w łóżku połykam kolejne rozdziały
"Lodowej Cytadeli", w komunikacji miejskiej czytam z telefonu
"The Annihilation Score" Charlesa Strossa a dodatkowo wczoraj odebrałam zamówienie z księgarni nieprzeczytane.pl, a mianowicie biografię Maryli Rodowicz (przecenioną z ponad 64 zł na 6 zł!... ^^*~~) i poradnik
Beaty Pawlikowskiej "Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz", i od razu zaczęłam ją czytać do obiadu. Od jakiegoś czasu oglądam filmy Beaty na youtube i bardzo cenię sobie to, co mówi, bo mówi mądrze. I taka sama jest ta książka - prosta w przekazie i przez to przejrzysta i zrozumiała. Na razie jestem w części teoretycznej, ale mają też być sposoby na zmianę swojego myślenia a przez to życia, na co bardzo liczę. *^v^*
Ostatnia pozycja to
biografia Andersena, którą
tak ciekawie opisała w zeszłym tygodniu na swoim blogu Czajka, że od razu zarezerwowałam ją w mojej bibliotece! ^^*~~
As far as reading, the situation is as follows: in the evenings in bed I keep reading "Ice Citadel", in public transport I read "The Annihilation Score" ebook by Charles Strossa on my phone. And yesterday I picked up my order from the bookstore and I have the biography of one of the greatest Polish singer Maryla Rodowicz's (New Year's sale - it was 16 USD and I got it for 1,5 USD!!!) and the psychological book by Beata Pawlikowska "I managed to fight off depression and malaise. You also can do it" and this one I started to read while eating lunch. For some time now I've been watching Beata's films on youtube and I like what she says because it's very wise. The book is just like her films - simple and easy to grasp, I am still in the theoretical part but there are supposed to be also practical ways to deal with sadness and depression, and to change our way of thinking and our lives. Looking forward to that! *^v^*
The last book is the Andersen's biography. Last week Czajka wrote about this book in such an interesting way that I immediately reserved it in my library! ^^*~~
I jeszcze polecę Wam coś smacznego - wczoraj spotkaliśmy się z
naszymi przyjaciółmi, którzy mieszkają w Japonii i odwiedzili rodzinę w
Polsce, i odebrałam herbaty, o których kupienie ich poprosiłam. Hojicha
(zielona herbata prażona) to moje odkrycie tego lata - od pierwszego
kubka naparu zakochałam się w jej smaku i bardzo polecam, ale dziś nie o
tym.
Kiedyś często kupowałam czarne herbaty smakowe - w
herbaciarniach wsadzałam nos do prawie każdej puszki i brałam po 50 g
tej, i tamtej, i jeszcze innej herbaty... Niestety, po zaparzeniu
okazywało się, że mają one tylko smakowity zapach, ale w smaku są to
przeważnie średniej jakości zwyczajne czarne herbaty. Porzuciłam więc
kupowanie czarnych herbat aromatyzowanych i zaczęłam pić herbaty
gatunkowe. Ale w tegoroczne wakacje spróbowałam herbat smakowych
japońskiej firmy Lupicia, i to było odkrycie!
And one more tasty thing I couldn't not recommend to you! Last night
we met with our friends who live in Japan and visited family in Poland,
and I received the teas I asked them to buy for me. Hojicha (roasted
green tea) was my discovery while we were on holidays in Tokio last
Summer, I loved it to bits from the first sip, but today I want to talk
about something else.
I used to buy flavoured teas a lot - in the
teashops I sunk my nose in almost every tin and took 50 g of this one,
and that one, and that one over there... Unfortunately when I brewed
them it was all smoke and mirrors scent, the delicious
smell vanished into the air and all I could taste was an average black
tea. So I switched to trying different kinds of black and green teas
instead of added flavours. But last Summer while in Tokyo I discovered
the flavoured teas from the Japanese company Lupicia and it was great!
Te herbaty nie tylko pięknie pachną, ale po zaparzeniu mają też wyczuwalne smaki, które obiecują opakowania! Zdecydowałam się więc na trzy limitowane jesienne rodzaje:
momijigari ("oglądanie jesiennych liści") - mieszanka jabłek, moreli i jesiennych liści;
imo/kuri/kabocha ("słodki fioletowy ziemniak, kasztan, dynia") - rooibos z aromatem charakterystycznych japońskich jesiennych warzyw;
kuri (kasztan) - zielona herbata z aromatem kasztanów jadalnych. Piszę "aromat" bo to nie jest sam zapach, ulatujący z kubka po zaparzeniu, to drobinki smaku rozchodzące się w ustach z każdym łykiem. *^v^*
Lupicia ma sklepy w kilku miejscach na świecie, jeśli spotkacie gdzieś ich herbaty to serdecznie polecam!
Those teas not only smell nicely but after being brewed they have the taste promised on the package! I decided for three limited Autumn variations: momijigari ("watching the Autumn leaves") - the mix of apples, apricots and Autumn leaves; imo/kuri/kabocha ("sweet violet potato, chestnut, pumpkin") - rooibos with the flavours of the vegetables characteristic for the Japanese Autumn; kuri (chestnut) - green tea with chestnut flavour.I use the word "flavour" a lot because it's not just the scent present for a moment and then gone, but also the taste present with every sip. *^v^* Lupicia has shops in a few countries so if you ever have a chance to try their teas I highly recommend them!