Wednesday, November 30, 2016

Czytanie i dzierganie pulowera

Dziś środa, czyli Czytanie i Dzierganie u Maknety
Po wakacjach czytanie znowu ruszyło u mnie z kopyta i przez ostatnie miesiące pochłaniam całkiem sporo książek. Na przykład wczoraj wieczorem skończyłam "Rozdartą zasłonę" Maryli Szymiczkowa i szczerze polecam zarówno tę jak i pierwszą powieść duetu autorów Jacek Dehnel/Piotr Tarczyński, bo to oni dwaj kryją się pod pseudonimem Maryla Szymiczkowej. Śmiem twierdzić, że druga część przygód profesorowej Zofii Szczupaczyńskiej jest jeszcze lepsza od pierwszej! *^v^*
W kolejce za to czeka "Piękno bez konserwantów. Sekrety urody naszych prababek" Aleksandry Zaprutko-Janickiej, bo jak wiadomo trików pielęgnacyjnych nigdy za wiele! ^^*~~




A na drutach chwilowo pustka, ale w oczekiwaniu na włóczkę na projekt zaplanowany dzisiaj zaczynam nowy sweter, w który zamierzam wrobić resztki różnych motków wełny, kupowanych w ciuchlandach, a więc występujących przeważnie w pojedynkę. Mam jeszcze kilka innych kremów i szarości, zobaczymy jak ten pomysł się rozwinie.

Monday, November 28, 2016

I'm The Brit

Nie mogę powiedzieć, że zabierając się za tę sukienkę NIE WIEDZIAŁAM jaki będzie rezultat końcowy... Doskonale wiedziałam, bo na stronie Burdy są zdjęcia prototypu na modelce a i kilka Rosjanek już zdążyło ją uszyć. Jedna z nich z własnej woli od razu podwyższyła trochę linię dekoltu, druga również świadomie - o 4 cm. Trzecia musiała zrobić jakiś błąd na etapie rysowania wykroju, bo nie zeszły jej się oznaczenia na częściach przodu i granica dekoltu wypadła jej 3,5 cm wyżej niż w oryginale. Czyli za każdym razem efekt końcowy był dużo bardziej zabudowany niż oryginał. 
A u mnie nie...
I cannot say that when I started working on that dress I HAD NO IDEA about the final result... I knew exactly what I'd be getting because on  Russian Burda's page there are photos of the dress's on the model and some Russian girls already made it. Two of them deliberately drew the neckline a few cms higher, and the third one made some mistake while transferring the pattern pieces, the marks connecting the pieces were mismatched and she also ended up with the neckline 3,5 cm higher than it should be. 
But not in my version...



Mowa o Burdzie listopadowej i sukience, dla której ten numer kupiłam, a mianowicie o sukience 144 projektu Leny Hoschek. *^v^*
I'm talking about Burda 11/2016 and the dress I bought this issue for - #144 by Lena Hoschek. *^v^*



Lenę Hoschek zna każda miłośniczka współczesnej mody w stylu retro, jej projekty są kobiece, seksowne, vintage ale jednocześnie bardzo nowoczesne. Inspirowałam się już jej projektami, a teraz miałam szansę odwzorować projekt pani Hoschek, a dokładnie sukienkę Teatime z kolekcji The Brits Jesień Zima 2016/2017 (w oryginale uszyta z elastycznej tkaniny o wzorze Winter Rose).
Lena Hoschek is well known to all the retro fashion lovers, her designs are feminine, sexy, vintage in style but still very modern. I got inspired by her ideas in the past and now I had a chance to actually make a specific dress from her collection - Teatime dress from the Autumn/Winter 2016/2017 (originally made from the Winter Rose printed cotton).



Byłam bardzo ciekawa, jak będzie mi się pracowało z wykrojem, bo nauczona doświadczeniem zawsze coś muszę poprawiać w burdowych wykrojach. I tu zostałam mile zaskoczona, bo to druga sukienka zewnętrznego projektanta jaką z Burdy uszyłam (pierwsza to był model projektantów Aquilano/Rimondi z Burdy 01/2014), która nie wymagała poprawek. Wszystko mi się ładnie dopasowało, zeszło na znacznikach, zszyło, wdawanie rękawów to była bajka, na spódnicę z koła mam od dawna papierowy wykrój więc nie musiałam bawić się w rysowanie jej ołówkiem na sznurku na materiale. Pewnie dlatego, że to wszystko tak gładko szło przegapiłam jeden istotny szczegół - cycki na wierzchu...
I was very curious about working with Lena's design because I always had to alter this or that in Burda's patterns. And for the second time when I sewn the outside designer's project (the first one was a model by Aquilano/Rimondi from  Burda 01/2014), I got pleasantly surprised by the fact that all went smoothly. All the marking points matched, adding the sleeves was so easy, I already had the paper pattern for the full circle skirt so I didn't have to play with a pencil on a piece of string on the fabric. All was just pure joy and maybe that's why I overlooked one detail - boobs in your face...



Tak, moi drodzy Czytelnicy bloga, uprzedzam, że to nie jest grzeczna sukienka do biura (na szczęście do biura nie chadzam ^^*~~), człowiek świeci w niej dekoltem, co tam świeci - wali po oczach na prawo i lewo!... Na żywo dużo bardziej niż to wyszło na zdjęciach, kiedy głównie stałam wyprostowana przodem do aparatu. Zaletą robienia zdjęć w temperaturze bliskiej zeru jest fakt, że zimno konserwuje i po tej sesji mój dekolt będzie się nadawał do pokazywania, hehehe.... *^w^*
Well, yes, my dear Readers, this is not a well-behaved office dress (good thing is I don't go to the office ^^*~~), this is "watch out for the boobs on the loose!" one!.... It's much more visible "live" because in the photos I mainly stood straight and the camera somehow didn't catch it. The good side of taking the photos in the almost zero temperature conditions is that cold preserves so at least my boobs will be suitable for showing, hehehehe.... *^w^*



W każdym razie, w tej sukience nie należy się zbytnio pochylać, tak tylko mówię... *^w^*
Anyway, when wearing this dress you shouldn't bend forward too much, just saying... *^w^*




Trochę technikaliów - sukienkę uszyłam z tkaniny kupionej kilka miesięcy temu w sklepie Textilmar, to mieszanka wełny 25%, wiskozy 15% i elany 60%, średniej grubości, mięsista i dość ciężka choć rzadko tkana, miła dla skóry, niestety jak widać trochę łatwo się gniecie. Na sukienkę z rękawami i spódnicą z pełnego koła wystarczyło mi 2,5 m tkaniny o szerokości 155 cm. Pominęłam wszywanie wypustek, bo nie wystarczyło mi już na nie materiału a nie chciałam dodawać pasmanteryjnych wypustek. I jak zwykle zastosowałam mój trik z obniżonym suwakiem na plecach - dekolt na karku zaszyłam na 10 cm w dół wzdłuż kręgosłupa i dopiero od tego miejsca wszyłam 40-centymetrowy suwak, dzięki czemu mogę sama się w tę kieckę ubrać i z niej rozebrać, czego nie można powiedzieć o sukienkach z suwakiem zaczynającym się na karku.
Some technical details - I used the fabric that consists of 25% wool/15% viscose/60% elana, and it's medium thick, loosely woven, heavy and soft to the skin, unfortunately as you can see it's easy to crinkle. For a dress with long sleeves and full circle skirt I used a piece 2,5 m long per 155 cm wide. I omitted framing the neckline with the piping because I didn't have enough fabric and I didn't want to add one-colour store bought piping. As always, I did my trick with the back zipper - I sewn it not starting at the neck but 10 cm lower so I can put this dress on and take off by myself, reaching the zipper easily. I used 40 cm zipper instead of 60 cm.



Na pewno rzuciła Wam się w oczy biała linia podłożenia dołu - tak ma być, to ma być widoczne i nawet rozważam dodatkowe naszycie w tym miejscu cienkiego białego sznureczka, żeby ją dodatkowo podkreślić i uwypuklić. Taki element ozdobny. ^^*~~
Jedna uwaga co do opisu szycia - nie mogłam znaleźć w instrukcji punktu, w którym jest dokładnie powiedziane na jakiej wysokości wszywamy kieszenie w szwach bocznych. Natomiast poradziłam sobie z tym problemem w taki sposób, że odmierzyłam to miejsce w innych sukienkach z kieszeniami i wyszło mi, że kieszeń powinna się zaczynać 7,5 cm poniżej linii talii, i tak też je wszyłam.
I'm sure you noticed the very obvious white sewing line where I finished the bottom edge of the dress - that's totally on purpose. I decided to make such a decorative element and I've been even thinking about adding on top of that a thin white lace to make it 3D. ^^*~~
One thing that I couldn't find in the Burda's instructions was the placement of the side seam pockets but I just measured some other dresses with pockets I own and it seemed that the ideal position for a pocket is 7,5 cm below the waistline.




Czy jestem zadowolona z efektu końcowego? Bardzo. Sukienka na pewno będzie noszona, jeśli nie będę chciała zbytnio epatować otoczenia dekoltem wystarczy apaszka albo rozbudowany naszyjnik. ^-^*~~  Kusi mnie, żeby uszyć drugą wersję z podwyższonym dekoltem, może z krótkimi rękawami, z bawełny? Szkoda, żeby ten fason gościł u mnie tylko jesienią i zimą! *^V^*
Am I pleased with this dress? A lot. I will definitely wear it and when I'm not comfortable with flashing my neckline too much I can always wear a scarf of a complicated necklace. ^-^*~~ I feel tempted to make another version, this time with modified neckline, maybe shorter sleeves, cotton for Spring and Summer? It's a shame to wear such a flattering dress only in the Autumn and Winter! *^V^*

Saturday, November 26, 2016

Przetwórstwo jednego w drugie

Po pierwsze jestem. Jakby ktoś pytał. O ile jeszcze ktoś tu zagląda, na ten blog przykurzony nieco. *^-^*
Po drugie, dziergam! Na razie udało mi się przerobić za dużą chustę na chustę idealną oraz wykonać dwie czapki. Oraz zaplanowałam dwa i w mglistym kształcie trzeci sweter, które chcę zrobić. Czyli warto było odpocząć od drutów i poczekać na powrót inspiracji.
First, hello, I'm back. In case anyone still visits this dust covered moss grown blog. *^-^*
Second, I knit. Again! I managed to make two hats and a shawl when I was away. Plus I have two sweaters planned and one more in the possible knitting future. So I think it was a good thing to take a step back from knitting, rest and think, and return with ideas. 

Oraz uszyłam sukienkę, ale o tym następnym razem.
Na razie to co mi ostatnio zeszło z drutów.
Zrobiłam kiedyś chustę-pętlę. Włóczka wełniana, mięciutka, ciepła, kolor obłędnie piękny. Niestety popełniłam dwa błędy - po pierwsze, wybrałam świetny fakturowany wzór, który kompletnie zginął na tle bardzo nieregularnie przędzionej włóczki. Po drugie, pętla robiona "po szerokości" wyszła za długa. To znaczy, na dwa owinięcia wokół szyi za luźna i niegrzejąca, ale już na trzy owinięcia było jej za mało. Sprułam całość, nabrałam 50 oczek i zrobiłam 120 cm szala prawymi oczkami, następnie zamknęłam oczka łącząc je z początkiem szala i w ten sposób wyszła mi pętla w sam raz, o wygodnej długości na dwa owinięcia.
I also sewn a dress, but more about that next time.
Today the latest knitting projects.
Some time ago I made the shawl-loop. The yarn was a soft warm wool in a beautiful colour. Unfortunately I made two mistakes - first, I chose the structured pattern that got lost in the hand spun uneven yarn. Second, I made it way too long for two loops around my neck but way too short for three loops, so it was a pretty warm shawl that didn't really keep me warm (I couldn't just make it shorter by frogging because it was knit sideways). So, I frogged everything, cast on 50 sts and knitted in seed stitch until I reached 120 cm length. Then I connected the cast on sts with the last ones and there it was, a perfect loop.





Teraz czapki. Najpierw czapka zachciankowa, czyli zachciało mi się czapki szarej. Wydziergałam w styczniu szarego Wurma, ale w przeciwieństwie do ukochanej zielonej wersji sprzed kilku lat ten nie przypadł mi do gustu. Zatem sprułam go, do szarej wełny dodałam dwie nitki ciemnoszarej Brushed Silk Alpaca Dropsa i na drutach 5 mm wydziergałam nową czapkę - przedłużony "orzeszek". Wyszła niesamowicie miękka i cieplutka melanżowa otulanka. *^v^*
Now the hats. There was a hat I wanted - the grey one. In January I made a grey  Wurm, but not like the green one from a few years before I didn't like it much. So, I recycled the yarn (some grey wool without label), add two strands of dark grey Brushed Silk Alpaca by Drops and on 5 mm needles I made a long beanie. The result is an extremely soft and warm hat I love. *^v^*






Druga czapka powstała z zapotrzebowania. Mianowicie poczułam potrzebę posiadania bordowej czapki. Wygrzebałam motek Ice Yarns Pure Alpaca w kolorze burgunda, złapałam dwie nitki, dodałam do nich jedną nitkę czerwonej Drops Brushed Silk Alpaca i wyszła mi taka miękka i ciepła czapa (przy której aparat kompletnie zgłupiał i nie umiał złapać dobrego światła...). Wiem, czapka nie pasuje do chusty, ale robiliśmy zdjęcia na szybko i nie miałam głowy do przebierania się.
The second hat came out of necessity - I needed a wine red hat. I dug out a skein of Ice Yarns Pure Alpaca, kept two strands together and added to them one strand of red Drops Brushed Silk Alpaca, and another winner - a soft and warm hat for the Winter that's just starting. I know that my red shawl doesn't match the wine red hat and the camera went totally crazy with trying to catch all the colours, but you get the idea.





Czy widzicie tendencję w mojej odnowionej zimowej garderobie?
Upraszczam.
Kolorystycznie i fasonowo. Od jakiegoś czasu moja szafa przyjmuje bardziej stonowaną kolorystykę i wypełnia się prostszymi formami, czuję, że właśnie tego teraz potrzebuję. Czuję zmęczenie nadmiarem bodźców kolorystycznych, muszę odpocząć w uproszczeniu. Co ciekawe, dotyczy to wszystkich półek w mojej szafie oprócz... sukienek. ^^*~~ Dziwne, prawda?
A propos sukienek, jeśli pogoda pozwoli, to jutro zrobimy zdjęcia kiecce uszytej w zeszły weekend! Trzymajcie kciuki!
Can you see the tendencies in my new Winter accessories?
I make thing simpler.
As far as colour and shapes. For some time now my wardrobe shifted towards basic colours and simple forms, I feel I need it now. I feel tired from the diversification of prints and shades, I must lay low in the toned down environment. It concerns all the aspects of my wardrobe apart from... dresses. ^^*~~ Strange, I know.
Talking about dresses, if the weather's nice tomorrow we'll take photos of the one I sewn last weekend, so keep your fingers crossed!

Saturday, November 12, 2016

Karaage palce lizać!

Co słychać, kochani?
U mnie na drutach wciąż pustki... Coś mi się majaczy w oddali, co bardzo potencjalnie chciałabym wydziergać, ale jeszcze nie nabrałam tej pewności, która zaprowadziłaby mnie do sklepu po włóczkę i na kanapę z drutami. Inna sprawa, że nie za bardzo mam nastrój na cokolwiek, bo parszywy rok 2016 znowu dał o sobie znać i w najbliższej rodzinie objawiła się straszna choroba, na myśl o której ściska mnie w żołądku, a najgorsza jest bezradność i złość, że nic na to nie możemy poradzić. Na razie nie jest tragicznie, tylko źle, walczymy i zobaczymy co będzie dalej. Obiecuję, że nie będę się o tym rozpisywać, bo nie chcę Was męczyć cudzym cierpieniem, nie po to jest ten blog. Ale obiecuję, że postaram się regularnie coś tworzyć i o tym pisać, bo najgorsze co można samemu sobie zrobić to siedzieć i patrzeć tępo w ścianę.

Zaczęłam szyć nową sukienkę dla siebie i dwie lalkowe kiecki, niestety w tygodniu dopadła mnie grypa żołądkowa i musiałam odpuścić i odpocząć. Powoli się z niej podnoszę i mam nadzieję, że zdążę z lalkowymi strojami na powrót moich dwóch dziewczyn ze Szwajcarii w grudniu, dokąd pojechały na malowanie nowych pięknych buź! ^^*~~
Dzisiaj podzielę się z Wami pysznościami w sam raz na zimne listopadowe wieczory.
So, what's up my dear readers? I'm still not knitting... I have a vague idea of what I might like to knit one day but I don't feel that certainty to rush to the shop for yarn and start working on the project. I haven't been really feeling like doing anything recently because the bloody 2016 raised its lousy head again and we have a terrible disease in the closest family now... The worst is the feeling of helplessness and the anger coming from it. The news is not tragic yet but it's not good either, I guess we as a family will do everything we can to fight it and see what the future brings, nothing else can be done. I promise not to write a lot about it, this blog is not for that. But I promise to try to create some things and share them here with you, because the worst thing you can do to yourself is to just sit and stare at the wall in despair.
I started to sew a new dress for me and two outfits for the dolls that went to Switzerland to get new beautiful faces. ^^*~~ I had to slow down a bit last week because I caught some stomach flu virus so I hope to be ready when the girls come back in December to show you their new images.
So, today just some recipes for the fried chicken from the book I bought on holidays in Japan. I'm sure my English speaking readers can find many karaage recipes online and in the books published in English, so I'll skip the translation part this time, I hope you'll forgive me. *^-^*
***

Jedną z książek jakie przywiozłam w tym roku z Japonii jest pozycja znanej autorki kulinarnej Megumi Fujii pod tytułem "Karaage, tsukune, soboro". Tsukune to kotlety z mielonego mięsa, soboro to mielone mięso podsmażone na patelni z dodatkami i służące do posypania ryżu, natomiast karaage to przepyszne kawałki smażonego kurczaka! *^V^*
Wymyśliłam sobie, że wypróbuję każdy przepis z tej książki, tak więc zaczynamy po kolei od sekcji karaage. Kilka uwag wstępnych: kurczak jest tu zawsze smażony zanurzeniowo, ja używam frytownicy ale możecie rozgrzać olej w głębokiej patelni. Po smażeniu zawsze na kilka chwil zostawiam mięso na ręczniku kuchennym, żeby odsączyć nadmiar tłuszczu. W przepisach jest japońska sake ale ja ją zastępuję polską wódką. Podobnie korzeń wasabi zastąpiłam chrzanem, bo smak jest podobny a nie mogłam dostać świeżego wasabi do starcia.


Pierwszy przepis to 基本のから揚げ (kihon no karaage) czyli przepis podstawowy.

Składniki:
- 500 g mięsa z udek kurczaka
mieszanka A: musztarda 2 Ł, wódka 4 Ł, sól i pieprz po pół łyżeczki
mąka pszenna 2 Ł
mieszanka B: mąka pszenna i mąka ziemniaczana po 3 Ł każdej
olej do smażenia zanurzeniowo

Udka wyluzować z kości, pokroić na duże kęsy.
Porządnie natrzeć mieszanką A i zostawić na 10 minut.
Dosypać mąkę pszenną i wymieszać, żeby kawałki mięsa dobrze się nią pokryły.
Następnie porządnie wymieszać z mieszanką B i odstawić na 10 minut (dzięki temu panierka będzie chrupiąca).
Rozgrzać olej we frytownicy do 170 stopni i smażyć kurczaka 6-7 minut.




Kurczaka zjedliśmy z domowymi piklami z rzodkwi i sałatką z makaronu i marchewki, z sosem z majonezu i ketchupu (również z tej książki).

***

Następny przepis to ささみのわさび揚げ (sasami no wasabi age) czyli polędwiczki kurzęce smażone z wasabi (zastąpiłam tartym chrzanem, można dodać pastę wasabi).

Składniki:
300 g kurzych polędwiczek 
mieszanka A: tarte wasabi lub chrzan 2 Ł, wódka 1 Ł, sól 2/3 ł
mąka ziemniaczana do obsypania mięsa
olej do smażenia

Polędwiczki kurze pokroić pod kątem na duże kęsy, natrzeć mieszanką A i odstawić na 10 minut. Następnie obsypać mąką ziemniaczaną.
Rozgrzać olej we frytownicy do 180 stopni i smażyć kawałki kurczaka 2 minuty.



To był prawdziwy obiad fusion, bo zjedliśmy tego japońskiego kurczaka z ryżem basmati i duszonymi buraczkami. ^^*~~

***

Kolejna propozycja to 油淋鶏 (yuurinchii) czyli kurczak po chińsku.

Składniki:
500 g mięsa z kurzych udek
mieszanka A: sos sojowy i wódka po 1 Ł
mieszanka B: 10 cm kawałek drobno posiekanej dymki, drobno pokrojone 1 ząbek czosnku i kawałek imbiru, po 1,5 Ł sosu sojowego i octu, po 1 ł cukru i oleju sezamowego
mąka ziemniaczana do obsypania mięsa
olej do smażenia
      
Mięso natrzeć mieszanką A i odstawić na 10 minut. Następnie obsypać mąką i smażyć w 170 stopniach przez 10 minut.
Odsączyć na papierze kuchennym, pokroić na mniejsze kawałki, ułożyć na talerzu i polać mieszanką B.





Tego kurczaka zjedliśmy z białym ryżem japońskim i pieczoną dynią.

***
Na razie tyle, następne propozycje już niebawem! ^^*~~