Ostatni raz na rowerze jeździłam dwa lata temu. Dlatego propozycję pojechania w sobotę do miasta na rowerach przyjęłam z umiarkowanym entuzjazmem, ale żeby nie było, że jestem nudziarą i nie można ze mną spędzać czasu w ruchu zgodziłam się. Wypożyczyliśmy rowery miejskie (mogłyby być w lepszym stanie technicznym i w ogóle cały ten system mógłby lepiej działać, c'nie?...) i pomknęliśmy jak (kulawe) strzały do parku Agrykola. Oczywiście jak się spodziewałam, spuchłam w połowie podjazdu pod ulicę Belwederską i musiałam zsiąść z roweru i podprowadzić go na górę, dysząc jak lokomotywa!... Robert dzielnie wjechał. *^v^*
Last time I was riding a bike two years ago. That's why I wasn't very happy to take a bike to the city on Saturday, but I didn't want to seem like a party pooper so I agreed. We rented the city bikes and rode to Agrykola Park. Of course as I expected I couldn't ride up the steep street just before our destination and I had to walk with a bicycle huffing and puffing like a sick locomotive!... Robert was able to ride all the way up of course. *^v^*
A po cóż na tę Agrykolę pojechaliśmy? Bo jak co roku od pięciu lat odbywał się tam Festiwal Kultury Koreańskiej. Była scena koncertowa, były stoiska różnych koreańskich firm (np.: Samsung czy LG), ale przyznaję od razu, że nas interesowało przede wszystkim jedzenie! ^^*~~
Kilka koreańskich restauracji wystawiło swoje stoiska i najedliśmy się różnych pyszności. Niestety nie mam zdjęć, bo odbywało się to tak, że stawaliśmy w kolejce do danej knajpy, jedząc w trakcie stania to co kupiliśmy w poprzednim miejscu. Odkryliśmy nowe fajne danie, którego wcześniej nie znaliśmy (pokażę na blogu za kilka dni, jest pyszne i łatwe do zrobienia!), uzupełniliśmy zapas koreańskiej sake i nawet udało nam się załapać na lody! To znaczy, kiedy po odstaniu w kolejce doszliśmy do lady nie było już lodów z zieloną herbatą, Robertowi udało się kupić ostatnie lody truskawkowe, a ja miałam do wyboru różne rodzaje lodów z pastą ze słodkiej fasoli, mało kto to kupował, dziwne... Ja bardzo lubię ten smak! *^v^*
Why did we go there? Because for the fifth time this year there was a Korean Culture Festival there. There was a stage, some Korean companies's stalls and several food stalls! We ate a lot but I don't have any photos for you because we while were standing in the queue for the following stall we ate what we bought in the previous one. We discovered a new great dish which I'll share with you soon because it's very easy and tasty! We bought some Korean sake and managed to get some ice cream. I mean, Robert managed to buy the last one strawberry flavoured, I chose sweet bean paste flavour and they had a lot left of these ones. *^v^*
Potem poszliśmy odsapnąć nad stawem i Robert złapał na zdjęciach "artystę przy pracy". *^-^*
Then we went to sit at the pond and Robert took some photos of the "artist at work". *^-^*
Niestety nie posiedzieliśmy długo bo strasznie tam wiało!... W ogóle pogoda w sobotę była dziwna, bardzo ciepłe słońce i super mroźny wiatr, chciałam założyć skończoną właśnie letnią sukienkę ale potem cieszyłam się, że zmieniłam zdanie! (w zeszłym roku na Festiwalu był upał) Raz dwa skończyłam obrazek i zarządziłam przenosiny do kawiarni na coś ciepłego i coś słodkiego. Poszliśmy sobie spacerkiem do Cupcake Corner na Placu Konstytucji, które o dziwo miało niezły wybór babeczek! (kiedyś pisałam o tym, jak w piątek o 18:00 były smętne resztki i musiałyśmy się z przyjaciółką przenieść do innej kawiarni... No, ale może jednak przygotowali się na to, że w sobotę ludzie zechcą wyjść do kawiarni po obiedzie. ^^)
Unfortunately we couldn't stay there for long because it was sooo windy!... The weather was strange, there was a warm sun and freezing wind, I wanted to wear the Summer dress I finished sewing but then I was glad I didn't! (last year at that time was a hot weather) I finished painting quickly and decided to go to the cafe for something sweet and something warm to drink. We chose Cupcake Corner and had some really good cupcakes and coffee and tea.
I taka to była nasza sobota. A jeszcze na kolację mąż zrobił przepyszny tajski szpinak, pokażę Wam niebawem, bo takimi daniami trzeba się dzielić! *^v^*
That's how our Saturday looked like. For dinner Robert made us some Thai spinach and it was delicious, I'll share it with you soon! *^v^*
I jeszcze ciekawostka - ostatnio w Leclercu trafiłam na siewki azjatyckich sałat/ziół, opisane jako "Sakura Mix"... Moje wprawne oko wyłowiło... shiso purpurowe!!! Za 4 zł kupiłam kubeczek siewek, które rozsadziłam do ziemi i teraz ciekawa jestem, czy się przyjmą i czy będą rosnąć.
And one more interesting thing - recently I bought some purple shiso seedlings in the supermarket, didn't expect it at all here in Poland. I bought it and replanted into the soil, I hope it'll grow into normal plants.
***
Kartki z codziennika.
Daily journal pages from last week.
Próbuję też swoich sił w obrazkach akwarelami.
Watercolour picture.
"Sosna", Hahnemuhle Nostalgie, 190gsm, 14,8 cm x 21 cm (A5)
"Nawet zieleń sosny wiecznie zielonej
ReplyDeleteJest bardziej intensywna na wiosnę"
:)
P.S. Pilnuje meczu w projektorni, potem pokomentuję :p
Dobrze pilnowałaś, nasi wygrali! *^V^*
DeletePiękną miałaś sobotę, chociaż piszesz, że pogoda nie bardzo. U mnie było trochę cieplej. Na Festiwal Koreański to też bym się chętnie wybrała popróbować różnych smakołyków. U nas w zeszłym tygodniu była impreza Europa na widelcu i potrawy z innych byłych stolic kultury. Też ciekawie , ale mniej egzotycznie. Bardzo mi się spodobała Twoja akwarelowa sosna :)
ReplyDeleteChyba muszę do Leclerka zajrzeć ... i czekam na przepis na tajski szpinak :)
Przyznam, że chwilami żałowałam, że nie mam w torbie któregoś Piórkowego, bywało ad wyraz rześko, szczególnie nad wodą...
DeleteDla mnie każdy festiwal kulinarny jest ciekawy, lubię próbować kuchni innych narodów! *^v^* Niby się wydaje, że znamy kuchnię ogólnoeuropejską, a myślę, że wiele dań naszych sąsiadów mogłoby nas zaskoczyć!
Bardzo dziękuję! ^^*~~
A tajski szpinak będzie za moment na blogu, właśnie lecę do warzywniaka kupić pęk głównego składnika!
Malunek z siewkami pierwsza klasa. Zazdroszczę ci wyjściowego pędzelka (ale jak ty go czyścisz między kolorami?). A na festiwal bym się przeszła, gdybym wiedziała, że jest. Coś ostatnio mało zorientowana jestem...
ReplyDeleteBardzo dziękuję! ^^*~~
DeleteTakie pędzelki można łatwo kupić, chociaż u nas są bardzo drogie, ok. 18 zł za sztukę... Ja swoje mam z ebay, jak wpiszesz "waterbrush" to znajdziesz mnóstwo linków, cały komplet kupiłam za 2,5 dolara, z Chin. Trochę się czeka na przesyłkę, ok. 3 tygodni, ale cena jest świetna. I wcale go za bardzo nie czyszczę między kolorami. *^o^* On jest zrobiony z takiego tworzywa, które łatwo łapie farbę, ale też po naciśnięciu wypuszcza z siebie dużą kroplę wody, która spłukuje kolor do czysta, wystarczy wytrzeć pędzelek kilka raz w chusteczkę i już jest gotowy do użytku z następnym kolorem. Końcówki tych pędzli się zabarwiają na stałe, ale to jakoś wnika do środka "włosia", i nie wypływa potem przy kolejnych użyciach.
Festiwal Koreański na Agrykoli jest co roku w czerwcu, tak samo jak Festiwal Japoński na Torwarze (okolice końca maja/początku czerwca). Teraz chętnie poszłabym na jakiś inny festiwal, muszę poszukać, czy coś się fajnego nie odbywa w najbliższym czasie. ^^*~~
Super sprawa, ten pędzelek! Muszę zdobyć kilka, jak nie dla siebie, to dla pierwszaka w domu.
Deleteteż mam problem z podjeżdżaniem pod górki... może trochę stromsze, ale doskonale na nich testuje się serce podchodzące do gardła i wypluwanie płuc v_v
ReplyDeleteJuż nie mogę się doczekać nadciągających na bloga przepisów :3 i tez lubię anko, chyba zrobię coś fajnego z tą puszką którą mam w szafce :3
Niestety dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że rowery Veturilo są w średnim stanie technicznym, tylko trzy biegi a ten podgórkowy działał mi beznadziejnie. No, ale nie tłumaczy to mojego braku kondycji... ^^*~~
DeleteJa sobie chyba ugotuję anko i zrobię taiyaki, dawno nie jadłam. *^v^* Przepisy już w środę, mam nadzieję!
no to mnie zaciekawiłas tym prostym i smacznym daniem, które ma się pojawić:)!
ReplyDeleteawarela z sosną wymiata.
też mnie zastanowiało, jak płuczesz pędzelek, ale juz doczytalam :)
Bardzo dziękuję! ^^*~~
DeletePrzepisy już jutro na blogu!
Te pędzelki to dla mnie ciekawostka, zabarwiają się, ale po ponownym zmoczeniu nie puszczają tego koloru z "włosia". A w ogóle, jakbym chciała mieć ze sobą w plenerze wodę w dużej ilości, to z tym niebieskim kompletem farb Talens dostałam rozkładany sześcienny "kubek" z grubej folii, wygodna sprawa bo po użyciu wodę się wylewa, środek wyciera, pojemnik składa się na płasko i można go schować razem z farbami i szkicownikiem. *^o^*