Jestem z powrotem.
Życie potrafi być całkiem paskudne i czasami sprawdza się powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami. Nagła śmierć mojego taty to niestety tylko jedna strona tej parszywej monety. Drugą okazała się choroba Rysia.
Na początku maja zauważyliśmy, że Ryś kuleje na tylną łapę. Błyskawicznie zrobiliśmy mu serię badań i niestety okazało się najgorsze - nieoperacyjny nowotwór złośliwy, który rozwinął się bardzo szybko. Nie chcę się wdawać w szczegóły, na razie Ryś jest na sterydach i będzie nimi wspomagany tak długo, jak długo będą mu dawać ulgę w bólu. Kiedy okaże się, że więcej nie możemy dla niego zrobić, oszczędzimy mu cierpienia i się z nim pożegnamy.
So, I'm back here.Life's a bitch sometimes and my father's sudden death wasn't the only sad thing that happened to us in May. At the beginning of the month Ryszard started to limp with his hind leg. We quickly did all the tests and the outcome was a terrible piece of news - cancer that cannot be operated. I don't want to go into details but now Ryś in on steroids that help him ease the pain and boost his appetite. We will help him in this way as long as necessary and when his time comes we'll say goodbye so he wouldn't suffer.
Przez ten tydzień miałam wiele bardzo trudnych momentów, ale mimo wszystko starałam się żyć normalnie. Wieczorami zajmowałam ręce drutami i mam prawie skończonego Drugiego Piórkowego w kolorze koralowym (z niespodzianką, bo w trakcie dziergania zmieniła mi się koncepcja swetra ^^). Poza tym dokupiłam jeszcze jeden kolor Dropsa i jest to najpiękniejsza szarość jaką widziałam, numer 03. Ponieważ na razie nasz wyjazd jest niemożliwy ze względu na chorobę Ryszarda, to wracam do normalnego blogowania.
I had many difficult moments this past week but I tried to go on normally. In the evenings I kept my hands occupied with knitting and I've almost finished the second lightweight pullover, the coral one (with a twist, I changed the idea for this sweater as I went ^^). I bought another colour of that Drops yarn and it's the most beautiful medium dark grey I've ever seen, nr 03. Because we had to postpone our Japanese holidays until no idea when, I'm going back to normal blogging for now.
***
Kartki z codziennika. Nie rysowałam każdego dnia, ale starałam się nie odkładać szkicownika na dłużej.
Daily journal pages from the past two weeks, I skipped some days but I tried not to abandon drawing altogether.
Współczuję.... nie wiem, nie potrafię w takich wypadkach się wypowiadać, pisać.
ReplyDeletetrzymaj się...
Bardzo Ci dziękuję! Przeszłam już kilka etapów rozpaczy i wydaje mi się, że właśnie ruszam do przodu, bo życie toczy się dalej i nie można się załamywać.
DeleteŚciskam Cię Kochana mocno...
ReplyDeleteRysuneczki piękne jak zwykle. Widzę, że udało Ci się wiernie oddać kolor tej alpaki silk , takiej niby koralowej , niby pomarańczowej. Dziwny ten kolor ale cudny, też go mam.
Trzymaj się.
Bardzo dziękuję!
DeletePiękny jest ten koral, prawda? A ostatnio przyszedł do mnie motek czerwonego Dropsa i byłam bardzo zaskoczona, bo ta czerwień na żywo jest bardzo malinowa, a spodziewałam się zimnej czerwieni. Ale podoba mi się!
Ech nigdy nie wiem co mówić w takich momentach... więc powiem co nie co o rysunkach. bardzo fajne są naprawdę podziwiam. Długo zajmuje Ci narysowanie i pomalowanie jednego takiego?
ReplyDeleteDziękuję, kochana! Ja też nigdy nie wiem, co powiedzieć w takich sytuacjach...
DeleteJak pracuję farbami akwarelowymi, to takie malutkie rysunki zabierają mi mało czasu, około 20 minut może. Szybki szkic ołówkiem, potem pisakiem i farba. Kredkami było dłużej.
Bardzo było mi przykro czytać poprzedni wpis. Wiem co czujesz dlatego nie będę mówić nic więcej, bo to nie zawsze pomaga. Rysunki pięknie minimalistyczne, jak i podpisy! Pozdrawiam Cię ciepło, choć u nas spadł niedawno orzeźwiający deszcz. Ale jaka tęczna przepiękna była!
ReplyDeleteBardzo dziękuję!
DeleteDeszcz też jest potrzebny, lubię jak pada, no i po deszczu przychodzi tęcza. *^V^*
Po prostu ściskam i już. Czasem pomilczeć jest najlepiej.
ReplyDeleteJa piórkowy też kiedyś zrobię, ale może zaszaleję na różowo? Jak wata cukrowa. ^^ Póki co nadal zachwycam się miękkością tej włóczki, ciepłem i puchatością.
Bardzo dziękuję!
DeleteNa różowo też byłoby pięknie, mam od lat w kolejce na Ravelry puchaty cukierkowy retro sweterek, może go kiedyś wreszcie zrobię!
Nic w zyciu nie jest na zawsze. Dlatego kochajmy naszych bliskich i cieszmy sie kazda chwila. Wspolczuje z calego serca straty.
ReplyDeleteRysunki piekne i podziwiam zawsze Twoj talent, sposob prowadzenia bloga i piekna osobowosc w kazdym wymiarze.
Bardzo dziękuję! Niestety tak właśnie jest, nikt nie jest wieczny i musimy się nauczyć pogodzić ze stratą, szkoda, że nic nie jest w stanie nas do takiej sytuacji przygotować...
DeleteBardzo Ci dziękuję za cudowne słowa! *^o^*
Joasiu, nic nie napiszę, bo co tu pisać... Myślę, że wiem, co przeżywasz. Jakby co, to ja jestem.
ReplyDeleteWiem, kochana, bardzo dziękuję!
DeleteSorry to hear about the passing of you dad, also of Ryszard being unwell.
ReplyDeleteSending you lots of hugs.
Thank you very much! We just have to go through the hards times and learn to carry on, that's life.
Deletetrzymam kciuki za działanie tych sterydów jak najdłużej, a ty się tam trzymaj cieplutko, dziergaj piórkowce :) rysuj codziennik i nie rezygnuj z planów wyjazdowych :) trochę się odwleką, ale w końcu pojedziecie :)
ReplyDeleteBardzo dziękuję! Na razie się trzymamy, my i Ryszard, dziś nawet po dawce leków na apetyt popatrzył pożądliwie na banany, hm.... ^^
DeletePlany się odwleką, ale nie uciekną, za jakiś czas pojedziemy ze spokojną głową.
Bardzo mi przykro. Przesyłam Ci najserdeczniejsze życzenia siły - dla całej rodziny - i zdrowia, w szczególności dla kotka. Trzymam kciuki za szybki zwrot okoliczności ku lepszemu!
ReplyDeleteBardzo dziękujemy! Kot okazał się twardszy niż się spodziewaliśmy i wciąż się trzyma! ^^*~~
DeleteJoasiu, takie jest zycie. Pelne bolu ale i radosci. Przez swoj blog dzielisz z nami niektore chwile Twojego zycia. A my przezywamy je z Toba: zarowno te radosne jak i ta ostatnia, bardzo przykra. Niech swiadomosc, ze dla nas nie jestes obojetna doda Ci sily. Bardzo Cie podziwiam za Twoja sile i powrot do "normalnego funkcjonowania" po stracie Taty. Twoje pasje, plany i marzenia pomoga Ci przetrwac. Rysunki jak zwykle piekne. Jestem zainteresowana co wymyslilas z koralowym piorkowym. Bardzo serdecznie pozdrawiam, ania
ReplyDeleteBardzo dziękuję!
DeleteNiestety z tatą musiałam się szybko pożegnać, bo po pierwsze musiałam być przez ten tydzień silna dla mamy, a po drugie jest jeszcze choroba Rysia... Kiedy i on nas opuści, będziemy obydwu wspominać i być wdzięcznym za czas, jaki spędziliśmy razem.
A koralowemu dodałam drugi kolor, myślę, że fajnie wyszło. ^^*~~
Uściskaj Rysia cieplutko ... taka kolej rzeczy niestety dzieje się... nasza suńka Julka dała nam czas na oswojenie się i pożegnanie... nie ma lekko ... ściskam
ReplyDeleteBardzo dziękuję! Ryszard też na razie się trzyma, chociaż jest łysonogim kuśtyczkiem. *^v^* Staram się myśleć o czasie, jaki razem spędziliśmy, wiadomo, że ani człowiek ani zwierzak nie jest wieczny.
Delete