Zapraszam na podsumowanie trzeciego tygodnia akcji Me Made May.
Please have a look at my second week of Me Made May's outfits.
25.V
Rano zajęcia z japońskiego, potem obiad z mężem na mieście i zakupy. Wskoczyłam w sukienkę Chłodnica.
(Przy okazji, dialog Roberta z panem kelnerem:
- Poproszę herbatę mrożoną.
- Na ciepło czy na zimno?...
Zonk!.... *^O^*~~~)
(Przy okazji, dialog Roberta z panem kelnerem:
- Poproszę herbatę mrożoną.
- Na ciepło czy na zimno?...
Zonk!.... *^O^*~~~)
Japanese class in the morning, then lunch with my husband at a restaurant and some shopping. I put on my Cooler dress.
(Btw, Robert's dialogue with a waiter:
- Ice tea, please.
- Would you like it hot or cold?...
Seriously?!.... *^O^*~~~)
26.V
Dzień Matki, więc odwiedziłam moją biedną chorą na przeziębienie mamusię!... Pogoda wietrzno-deszczowa, założyłam jeansy, bluzkę Mei Mei i wiatrówkę.
It's Mother's Day in Poland so I went to visit my poor sick mother who caught a cold!... The weather was windy and rainy so I decided to wear jeans, Mei Mei blouse and a jacket.
27.V
Przeziębienie przelazło z mamy na mnie... Dzień spędziłam w ciepłym dresie, zakładając co jakiś czas Maczka na przemian z Wiatraczkami, bo co zaskakujące najbardziej marzły mi a potem grzały się całe ręce. Nie miałam siły na zdjęcia.
A cold transferred from my mom onto me... So I spent a day in warm sweatpants, putting on and off two sweaters, Poppy or Pinwheel, because my hands were getting cold or hot and I needed long sleeves. No photos from that day.
28.V
Załatwianie spraw na mieście, wybiegałam z domu spóźniona, więc chwyciłam co mi w ręce wpadło - sukienkę Sensu. Wygląda na to, że to jest mój idealny wykrój sukienkowy na pewniaka, muszę ich uszyć więcej! *^o^*
Załatwianie spraw na mieście, wybiegałam z domu spóźniona, więc chwyciłam co mi w ręce wpadło - sukienkę Sensu. Wygląda na to, że to jest mój idealny wykrój sukienkowy na pewniaka, muszę ich uszyć więcej! *^o^*
Running some errands around the city and being late I took the first thing that came to my mind - Sensu dress. It seems this pattern is my perfect grab-n-go out dress, I must make more of these. *^o^*
29.V
Ciepły i słoneczny dzień, więc na zakupy założyłam coś, co krzyczy "wakacje!!!" - sukienkę Santorini.
Warm and sunny day so I while going shopping I wore something that shouts "holidays!!!" - Santorini dress.
30.V
Na Torwarze przez cały dzień trwała impreza Matsuri - Piknik z kulturą japońską, więc wybraliśmy się popatrzeć, jak mój nauczyciel tańczy Yosakoi. ^^*~~ Ja oczywiście w sukience Kokeshi! *^v^*
There was a Japanese Culture Picnic in Warsaw on that day and we went to see my teacher of Japanese language's dance Yosakoi. ^^*~~ Me wearing the Kokeshi dress of course! *^v^*
31.V
Maska na włosach, maska na twarz, powtarzanie japońskiego, sprzątanie, pranie, dzierganie, nie szukałam nic "mojego", tylko cały dzień łaziłam w podomowych dresach i koszulce.
Hair mask, face mask, learning Japanese, cleaning, laundry, knitting, I didn't even look for anything me-made to wear, just stayed in sweatpants and a tshirt all day.
Podsumowanie
To było bardzo ciekawe doświadczenie - dowiedziałam się wiele o swoim stosunku do ubrań - po pierwsze, wychodzi na to, że "moje" traktuję jak "na specjalną okazję", ale też jeśli chodzi o sukienki, to mam głównie rzeczy strojne i nienadające się na tachanie siat z zakupami. Dlatego chciałabym sobie uszyć więcej wygodnych i niezobowiązujących sportowych sukienek jerseyowych, takich jak Land Ahoy!. Widziałam, że inni pokazywali szyte przez siebie spodnie dresowe/domowe czy bieliznę, ale ja w ogóle nie czuję potrzeby szycia sobie tych elementów garderoby.
Po drugie, czasami trzeba coś sprawdzić w działaniu, żeby się przekonać, że to nie działa i należy coś zmienić. Tak było z sukienką Chaber, w której połączyłam (co mnie podkusiło?!...) jersey i nierozciągliwą bawełnę... To kompletnie nie zagrało, ale udało mi się uratować ten projekt, odpruwając dół od góry i przemieniając go w super wygodną spódnicę. *^o^*
Santorini fajnie wygląda na zdjęciach, ale po przebiegnięciu w niej kawałka miasta wyszło na jaw, że z każdym krokiem głupio podciąga się z przodu i robi się z niej mini... (A i tak zrobiłam rozporek na dole, którego w oryginale nie przewidziano! Bez rozporka mogłabym tylko drobić!) Tak więc, sukienka idealna, jeśli miałabym uplasować się z drinkiem na leżaku i robić wrażenie, natomiast do chodzenia nie bardzo.
Po trzecie, potwierdziłam to co już wcześniej wiedziałam - nie kocham Bibliotekarki... Uwielbiam materiał, z którego ją uszyłam, jest wygodna, praktyczna, ale ten fason nie podoba mi się na mnie... Nie wykluczam przeróbki, jeśli tylko będzie to możliwe.
Przypomniałam sobie o kilku nieco zapomnianych elementach garderoby jak spódnice szyte wieki temu czy wiosenne sweterki bawełniane. I przekonałam się, żeby nie oszczędzać "moich" uszytków na nie wiadomo jakie okazje, tylko nosić je na co dzień, bo sprawia mi to wielką przyjemność! *^v^*
Po drugie, czasami trzeba coś sprawdzić w działaniu, żeby się przekonać, że to nie działa i należy coś zmienić. Tak było z sukienką Chaber, w której połączyłam (co mnie podkusiło?!...) jersey i nierozciągliwą bawełnę... To kompletnie nie zagrało, ale udało mi się uratować ten projekt, odpruwając dół od góry i przemieniając go w super wygodną spódnicę. *^o^*
Santorini fajnie wygląda na zdjęciach, ale po przebiegnięciu w niej kawałka miasta wyszło na jaw, że z każdym krokiem głupio podciąga się z przodu i robi się z niej mini... (A i tak zrobiłam rozporek na dole, którego w oryginale nie przewidziano! Bez rozporka mogłabym tylko drobić!) Tak więc, sukienka idealna, jeśli miałabym uplasować się z drinkiem na leżaku i robić wrażenie, natomiast do chodzenia nie bardzo.
Po trzecie, potwierdziłam to co już wcześniej wiedziałam - nie kocham Bibliotekarki... Uwielbiam materiał, z którego ją uszyłam, jest wygodna, praktyczna, ale ten fason nie podoba mi się na mnie... Nie wykluczam przeróbki, jeśli tylko będzie to możliwe.
Przypomniałam sobie o kilku nieco zapomnianych elementach garderoby jak spódnice szyte wieki temu czy wiosenne sweterki bawełniane. I przekonałam się, żeby nie oszczędzać "moich" uszytków na nie wiadomo jakie okazje, tylko nosić je na co dzień, bo sprawia mi to wielką przyjemność! *^v^*
To sum upIt was a very interesting experience - I learned a lot about my attitude towards me-made clothes - first, it seems me-mades mean for me "for a special occasion", but also I mostly have dresses that are not suitable for the grocery shopping and dragging bags with vegetables around. That's why I'd like to make more everyday comfy sport type jersey dresses like Land Ahoy!. I saw people showing sweatpants and underwear they made but I don't feel I need to make those myself.
Second, you need to try something out to make sure it works. I made Chaber dress connecting jersey with a normal cotton, what a bad idea! It didn't work at all but I managed to save it by cutting the bottom from the blouse and turning it into a comfortable jersey skirt! *^o^*
Santorini dress looks great on photos but when I had in on and was running around the city doing errands it turned out it lifts up at the front and suddenly I have a miniskirt... (and I even added the slit to be able to walk at all, the original project didn't have it and I'd have to toddle...) So, a perfect dress to lay down on the deck chair with a drink in my hand, making a good impression, but definitely not for walking.
Third, I confirmed my earlier supposition - I still don't like Bibliotekarka dress...I love the fabric, it's comfortable, practical, but I feel bad in that shape and I may turn it into something else if possible.
In general, I liked the Me Made May Along, I dug out some forgotten skirts I made ages ago and cotton Summer cardigans. And I learned not to save me-mades for "an occasion" but to put them on whenever I feel like doing it because that's what makes me happy! *^v^*
Świetnie, że akcja pozwoliła, czy raczej pomogła w spojrzeniu na swoje uszyte ubrania z innej perspektywy, w dostrzeżeniu plusów i minusów. Przyznaję, że podziw mnie ogarnął, kiedy tydzień po tygodniu prezentowałaś kolejne sukienki, sweterki... a przecież wiem, że szyjesz nie od wczoraj!
ReplyDeleteTrochę już tego mam, przyznaję. *^v^* Ale nie wszystko jest w obiegu i ten miesiąc trochę pomógł mi zrozumieć dlaczego. Nie sztuka naszyć i nadziergać różności, ale potem je używać na co dzień. Mam na przykład kilka szydełkowych bluzek/tunik, których nie dotknęłam chyba od dwóch lat... I sama nie wiem, co mam z nimi zrobić, bo nie czuję, że są w moim stylu a nie spruję żeby przerobić włóczkę na coś innego, bo są robione z elementów, czyli nitka jest w kawałkach, ech...
DeleteWspomniałaś u mnie o mszycach na miniaturkach. zrób roztwór płynu do mycia naczyń z wodą(2-3 krople na szklankę) i popryskaj nim róże. Czasem pomaga, więc warto spróbować, bo i tak nic nie tracisz. to taka terapia na szybko, kiedy jeszcze nic nie masz na te upierdliwe owady.
Deleteszkoda tych bluzek szydełkowych... ja bym próbowała je przerobić - wspomagając się maszyną do szycia i igłą - na coś do domu, jeśli już na pewno nie będą w użyciu jako bluzki. Bieżniki, podkładki na stół, pod kubki... ozdobne poszewki na poduszki... zależnie od tego, co masz w domu i co by pasowało. nienawidzę wyrzucać swojej pracy, a jeszcze bardziej nienawidzę, kiedy leży mi w szafie i wiem, że tego nie użyję!
Joasiu, strasznie lubię oglądać Twoje stylizacje (chociaż nie zawsze komentuję, ale oglądam zawsze :). Podpatrzyłam troszkę fasony, jakie nosisz i dziś - pochwalę się - paraduję w sukience (góra z dekoltem V dół nieco szerszy) - rzeczywiście taki krój dobrze leży na kobiecej sylwetce! A wcześniej nawet bym po taką sukienkę nie sięgnęła, bo bałam się, że poszerzy tu i tam. Dziękuję więc, że robisz takie wpisy!
ReplyDeletePozdrawiam Cię serdecznie!!!!
Asia
Jest mi niesamowicie miło czytać Twój komentarz, bo świadomość, że pod wpływem mojego szycia sięgnęłaś po fason, który się sprawdził i w którym czujesz się dobrze, dodaje mi skrzydeł! *^O^*~~~
DeleteBibliotekarke przerob na bluzke bo gora pieknie lezy i bardzo kolory pasuja do twojej karnacji. A z tego co ci zostanie uszyj kopertowke! :)
ReplyDeleteWłaśnie głównie ta góra mi nie bardzo pasuje (chociaż mi pasuje, wiesz, co mam na myśli ^^*~~~). Pozastanawiam się jeszcze, bo ona jest szyta z kawałków i nie jestem pewna, czy po rozpruciu da się z nich wykroić coś sensownego.
DeleteZakrywającą kolana...
ReplyDeleteA co, mam takie paskudne, że trzeba je za wszelką cenę chować?....... *^W^*
DeleteI w ogóle do czego jest ten komentarz, bo nie bardzo rozumiem...
Do kopertówki jest ten komentarz:-) Uważam, że lepiej prezentują się Twoje nogi, gdy kolana są zakryte.
DeleteAle rozumiem, że można tylko piać z zachwytu nad wszystkim?
Żadnej, nawet konstruktywnej krytyki? Ja zawsze pytam mojego syna, czy aby za bardzo się nie wygłupiłam, bo wiem, że od "koleżanusiek" usłyszę tylko pochwały.. Mąż też wszystko kupuje z dobrodziejstwem inwentarza, więc żaden z niego pożytek. Zawsze wszystko mu się podoba.
Kolana masz śliczne, więc nie bierz sobie do serca komentarzy zazdrosnych hejterek;-)
A nie, no oczywiście, że można krytykować. (~.*) Tylko uprasza się o więcej treści w krytyce, bo zaczęłam szukać tych kolan na zdjęciach w tym wpisie i nie rozumiałam, o co chodzi... ^^ A tak w ogóle, to kolana mam coraz piękniejsze, odkąd regularnie ćwiczę i biegam! Jeszcze tak z miesiąc i nawet szorty założę w upalne lato. *^O^*~~~
Deletew sumie to była jak widać całkiem przydatna akcja, nie dość że nie przetrzymywałaś swoich uszytków z szafie po wieki, to jeszcze w końcu przetestowałaś jej w praktyce dziennej i nabyłaś nowych doświadczeń modelowo materiałowych, które będziesz mogła zastosować w przyszłych projektach :)
ReplyDeleteDokładnie! Cieszę się, że wzięłam udział w tej akcji, bo samemu jakoś się człowiekowi nie chce zmobilizować do analizy swojej szafy. I teraz wiem, czego mam NIE szyć w przyszłości. *^V^*
Delete