Sunday, May 10, 2015

Me Made May 1-10.V



Częstujemy się kawałkiem czekoladowego ciasta z coca colą (pyyyycha! ^^*~~) i oglądamy podsumowanie pierwszego tygodnia akcji Me Made May. Przy okazji zobaczycie mój tydzień w pigułce. *^v^*
Have a piece of coca cola/chocolate cake (yumminess!... ^^*~~) and have a look at the sum up of my first week of Me Made May's. You can also get to know my everyday routine. *^v^*





01.V
Mąż w pracy. Rano pobiegałam a potem cały dzień spędziłam pracowicie... dziergając Kaczeńce na kanapie przed telewizorem! *^o^*
Ale żeby nie marznąć (jak się tak siedzi w jednej pozycji, to może się zrobić chłodno) przyodziałam się w skarpetki Kaiso i sweter Krwawy Maczek.
Husband at work. I was jogging in the morning and then I spent a very bus day... knitting my yellow cardigan in front of the tv! *^o^*
But in order not to get cold I put on Kaiso socks and Bloody Poppy cardigan



02.V
Mąż w pracy. Miałam w planach spacer i małe zakupy na bazarze. Wygrzebałam z szafy spódnicę Różany Ogród i chustę szydełkową Gołąbek. Okazuje się, że opłaca się pójść na bazar w spódnicy zamiast w jeansach - przymierzyłam i kupiłam sobie halkę! Jakbym była w spodniach, to na pewno nie chciałoby mi się ich ściągać do mierzenia i okazja przeszłaby mi koło nosa... ^^*~~
Na klatce schodowej spotkałam sąsiadkę, przemiłą starszą panią, która skomplementowała moją spódnicę a kiedy usłyszała, że sama ją uszyłam powiedziała, że w takim razie jest dwa razy piękniejsza! *^-^* I opowiedziała mi, że też całe życie dla siebie szyła, a jak miała małe dzieci, to kupowała duże skarpety piłkarskie, pruła je i dziergała sweterki dla maluchów!...
Husband at work (we were having a long weekend in Poland and he kept on working, meh....). I planned a walk and some grocery shopping. I wore Rose Garden skirt and Dove crocheted shawl.It seems it was a good idea to go shopping wearing a skirt because I tried on and bought a petticoat! If I wore jeans I wouldn't like to put if off and on, so I wouldn't buy it. ^^*~~
When I was leaving my building I met and old lady neighbour who complimented my skirt. When she heard I made it she said it's twice as beautiful! *^-^* And then she said she used to sew all her life for herself and when she had small children and couldn't buy sweaters for them, she bought soccer long socks, unravelled them and knitted sweaters for children.






03.V
Mąż pojechał na konie... (taka moja majówka!...)
Rano bieganie, a potem zabrałam lalkę i poszłyśmy do parku robić zdjęcia. Postawiłam na wygodę - jerseyowa sukienka Land Ahoy! idealnie spisała się gdy kicałam po trawniku i kucałam wokół lalki. ^^*~~ Żałowałam, że nie dodałam do tego zestawu jakiegoś szala, bo jednak wiało.
Husband went for horse riding for most of the day, and that's how my weekend was...
So I was jogging in the morning and then I took a doll and we went to the park for taking photos. I wore something comfortable - a jersey dress Land Ahoy! which was perfect for crouching and crawling while taking doll's photo. ^^*~~ I wished I took some shawl because it was a bit windy.






04.V
Rano pobiegłam na japoński a potem odwiedziłam rodziców. Miałam w planach założyć coś innego, ale dzień był wietrzny i nie chciałam cały czas łapać pełnej spódnicy na wietrze, więc założyłam sukienkę Marsala. (dodałam do niej jeansową kurtkę i szal)
Japanese class in the morning, then visit to my parents's. I planned to wear something else today but it was a cold windy day so I didn't want to end up catching and taming the full circle skirt all the time...
I decided on Marsala dress. (I also wore jeans jacket and a shawl)






05.V
Na każdym kolejnym zdjęciu w białym świetle mojej łazienki wyglądam coraz bardziej trupio, hm...
Bieganie o poranku, potem biblioteka i zakupy. Zrobiło się ciepło i słonecznie, więc założyłam coś wesołego i wiosennego - sukienkę Cukierkowe Morze. Dziś też wiało i łapałam spódnicę...
On each consecutive photo I look more and more pale in my bathroom white light...
Jogging in the morning, then library and shopping. It was warm and sunny so I put on something fun and good for Spring - Candy Sea dress. It was also quite windy and I ended up catching the skirt...





06.V
Deszcz od rana, więc zostaję w domu w dresie i szyję sukienki! *^o^*
Rainy day, so I stayed home in sweatpants and sew dresses! *^o^*


07.V
Pojechałam wreszcie odebrać z urzędu nowy dowód i zrobić małe zakupy w pasmanterii (jak tu dalej szyć bez flizeliny?... ^^*~~), a potem odwiedziłam rodziców (i dostałam zapas gołąbków, yikes! ^^). Słonecznie ale wietrznie, więc wybrałam sukienkę Zuza, do tego jeansowy płaszcz, szal i czapka.
I finally went to the District Office to pick up my new ID and for some craft sjop shopping, then I visited my parents. Sunny but windy day, so I put on Zuza dress plus a jeans coat, a shawl and a hat.





08.V
Najpierw bieganie. Poranna wizyta u lekarza odwołana z powodu nieobecności lekarza, za to nieoczekiwanie zamieniona na tachanie maszyny do szycia do serwisu... Założyłam cienką kieckę Wiosna, ach to ty! i bawełniany kardigan Midori.
Morninng jogging. Then my morning doctor's appointment was due to the doctor's absence but I had to take my sewing machine to the Machine Doctor instead... I put on happy Sprintime's here! dress and Midori cardigan.




09.V
Leniwy dzień w domu, z krótkim wypadem na zrobienie zdjęć nowej sukience, ale to się liczy, bo jej nie założyłam do noszenia tego dnia. :-p
Lazy day at home, with a short walk to take photos of my finished dress but I don't count that as "wearing it". :-p

10.V
Rano bieganie.
Wybory prezydenckie. O których dowiedziałam się tydzień temu, taka jestem zorientowana w świecie, który mnie otacza i świadoma politycznie, sesese!....... 
No to poszłam oddać głos, ubrana w spódnicę Sztormową (w końcu padał deszcz... ^^) i sweterek Caprica. Plus płaszcz, szal, kalosze... A i tak było mi zimno. Czyżbym miała wrócić do noszenia sukienek wełnianych?
Jogging in the morning. Presidential elections in Poland. I only got to know about that last week, that's how politically conscious I am, totally not interested with the world outside...
So, I went to vote, wearing Storm skirt (it was raining outside... ^^) and Caprica cardigan. And a jacket, a shawl, rain boots... It was cold and windy. Should I go back to wool dresses?



Pierwsza porcja za nami. Na razie jest łatwo, ciuchy się nie powtarzają, nie muszę na siłę szukać czegoś do założenia. Drugie podsumowanie w niedzielę za tydzień, zapraszam! I proszę sobie nałożyć jeszcze kawałek ciasta, przecież wiem, że macie ochotę! *^o^*~~~
First part of MMMay is behind us, up till now it was easy, I didn't wear anything twice and didn't struggle to find clothes to wear. Please come for the second report next Sunday and have another piece of that divine cake! *^o^*~~~



18 comments:

  1. O żesz, ale dobrze Ci idzie to wyzwanie. Wszystkie zestawy na piątkę.
    Twoją sukienkę Wiosna ach to ty po prostu uwielbiam tak mi się podoba.
    Ja mam za mało ciuszków własnoręcznie zrobionych by brać udział w takiej zabawie, chociaż niemal codziennie zakładam jakiś sweter , szczególnie jeden ulubiony noszę w domu niemal non stop.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dwa dni opuściłam, ale nie mam niczego domowego, co bym sama zrobiła, żadnego dresu czy spodenek... ^^
      Dziergane swetry to też me-made! Czasami nie pamiętamy, co sami zrobiliśmy, a potem wyciągamy z szafy zapas szali, szalików, czapek, rękawiczek, jakieś narzutki, skarpetki, jest z czego wybierać. *^v^*

      Delete
    2. To trzeba nadrobić te dresiki lub spodenki, albo uszyć sobie domowa spódniczkę. Ja swój ulubiony sweter noszę zamiast szlafroka na piżamę (szczególnie, że lubię sobie rano posiedzieć w piżamie) albo po prostu gdy jest mi zimno.

      Delete
  2. Wielkie WOW! Brawo za zestawy ubraniowe; rozumie podziw sąsiadki, to pokolenie praktycznie zawsze docenia pracę własnych rąk, tym bardziej tak wykonaną:)
    widzę, że biegasz systematycznie.. u mnie kolano zaprotestowało i wcale nie daje się przekonać! znowu wróciłam tylko do ćwiczeń. trudno.
    ciasto obłędnie wygląda. Pewnie nie poprzestałabym na dwóch kawałkach:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kiedyś chyba więcej kobiet szyło i dziergało, bo nie było z czego wybierać w sklepach! ^^ W każdym domu u moich babć i ciotek była maszyna do szycia i druty!
      Biegam, a co więcej, od czerwca zaczynam chodzić na siłownię w dniach pomiędzy bieganiem, na rower i orbitrek, bo muszę trochę wyrobić sobie nogi i ręce. Im więcej się ruszam, tym bardziej chce mi się ruszać. *^o^*

      Delete
    2. Moja mama akurat była antyrobótkowa praktycznie pod każdym względem, ale już moje babcie, to co innego. Chyba gdzieś od nich łyknęłam bakcyla, albo, jak to z genetyką bywa - przeszło z ich pokolenia na moje:)
      ja się przełamałam i już dwa razy biegałam. powoli, ale długi dystans. Jak nie mogę biegać, to ćwiczę z Chodakowską(nie działa mi na nerwy, jej gadanie pozwala mi zapominać o wysiłku); ostatnio delikatne programy(secret i figura) które pozwalają mi się zmęczyć ale i zrelaksować. wybrałam chodakowską, bo jest mi łatwiej dostosować ćwiczenia do swojego, nieustannie zmieniającego się dnia. siłownia u mnie odpada między innymi ze względu na to. ale cieszę się, że troszkę biegam. to wciąż mój nr 1

      Delete
    3. Moja mama nie szyła, ale robiła na drutach i szydełku (chociaż maszyna do szycia w domu była, nie wiem czemu, może akurat rzucili do sklepów i szkoda było nie kupić!... ^^*~~). Najśmieszniejsze, że nauczyła mnie nastolatkę dziergania, ale szybko zostawiłam to na wiele lat i zajęłam się szyciem i haftem, a do drutów wróciłam po 30-stce! ^^*~~

      Nie lubię ćwiczeń... Nudzą mnie, próbowałam robić jakieś programy Chodakowskiej, ale część z ćwiczeń w jednym programie jest dla mnie bardzo łatwa do wykonania, część jest trudna nie do zrobienia, zniechęcające, jakaś dziwna jestem... A z bieganiem jest prosta sprawa - wstaję, ubieram się, wychodzę z domu, podczas rozgrzewki się budzę ^^, a potem biegnę i jestem szczęśliwa! *^o^* A pisząc siłownia mam na myśli indywidualne ćwiczenia na rowerze czy orbitreku, nie zajęcia w grupach o określonej godzinie, na te rzeczywiście trzeba by chodzić zawsze o tej samej porze, a na przyrządy możesz pójść kiedykolwiek między 7:00 rano a 21:00 czy jak tam jest siłownia otwarta. ^^ Chociaż najłatwiej dostosować do swojego czasu i trybu dnia ćwiczenia w domu, masz rację.

      Delete
  3. Sukienkę w paski i spódnicę w kwiaty musiałam niechybnie przeoczyć. Bardzo gustowne, mogłabym ubrać.

    Ciasto wygląda tak, że byłabym w stanie popełnić za nie zbrodnię w afekcie ;)

    Ad poprzedni post i komentarz. Szkoda, że tak się złożyło, bo bardzo chciałam Cię poznać i wahałam się z tym śmiałym komentarzem już od poprzedniego wyjazdu. W takim razie życzę udanego pobytu i wielu wygodnych sukienek :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Spódnicę w kwiaty uszyłam daaawno temu. ^^
      Zawsze jest jakiś następny raz! Bardzo dziękuję za życzenia! *^o^*

      Delete
  4. Co za czadowe ciastooo.......... Dziewczyno, czemu mi to robisz? :( Mam teraz TAKĄ ochotę na nie, a ja zupełnie nie umiem piec.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skoro mnie się udało, to Tobie też się uda, ja nie umiem piec! *^v^* Mieszasz w jednej misce mokre, w drugiej suche, łączysz razem, do piecyka i gotowe! Polewa to po prostu rozpuszczona w kąpieli wodnej tabliczka czekolady mlecznej.

      Delete
    2. Kupiłam składniki i właśnie próbuję :) To będzie moje pierwsze ciasto EWER!

      Delete
    3. No to Ci powiem, że jak na pierwsze ciasto w życiu dokonałaś wyjątkowo trafnego wyboru! *^O^*~~~~

      Delete
    4. Wyszło! Chyba. Tzn. smaczne jest a czy wyszło takie jak miało to ciężko stwierdzić :)

      Co prawda zrobiłam syfu na całą kuchnię i miałam szybki kurs dokształcający w dziedzinie pieczenia z google (co to jest kąpiel wodna, czy ciasto się piecze z termoobiegiem, ile szklanek to 300 gram itp). Oczywiście zjarałam czekoladę.. Ale wyszło :)

      Delete
    5. Jak jest smaczne, to wyszło! *^o^*
      Ale polewę polewałaś już na upieczone ciasto, prawda?... Bo ta informacja o spaleniu czekolady mnie niepokoi. ^^

      Delete
    6. Tak, na upieczone. Czekoladę spaliłam jak próbowałam ją roztopić... Udało mi się zjarać czekoladę nawet w kąpieli wodnej, więc mów mi mistrzu. ;)

      Delete
  5. W swoich ciuchach wyglądasz pięknie :-) Ciacho już dawno łyknęłam :-) No i niedługo będę więcej siedzieć w domu i będę mieć więcej czasu na robótki i kuchnię, podobnie jak ty, huraaa :-) I może pójdę na jakiś kurs językowy ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję! *^o^* Muszę upiec coś nowego, bo po czekoladowym pozostało już tylko wspomnienie.
      I gratuluję! ^^*~~

      Delete