Jak co środę u Maknety - Czytanie i Dzierganie, a ja co?
Wydziergałam wczoraj pół czapki ale... efekt wcale mi się nie podoba!... Niby wszystko fajnie, włóczka piękna, kształt okay, ale nie zachwyca, więc niestety dzisiaj mogę pokazać tylko puste druty. A może nie, bo wyciągnęłam do skończenia leżącą od stycznia mężową czapkę i jest szansa, że w tym sezonie ją skończę... I dorobię wreszcie drugą rękawiczkę, pierwszą wydziergałam w dzień czy dwa w 2010 roku, hm.... ^^*~~
Książkowo zmiana w stosunku do poprzedniego tygodnia - po przeczytaniu kilku rozdziałów książki "Plan Sary" Jaszczuka rzuciłam nią w kąt, gdzie jej miejsce. Jest bardzo słaba. Jako powieść w realiach historycznych jest beznadziejna, w ogóle nie czuje się tego Lwowa końca lat 30-tych. Naprawdę nie wystarczy rzucić kilkoma nazwami ulic albo wciskać na siłę retro-słowa czy tworzyć nienaturalne zdania w stylu "Popijając piwo, z zadowoleniem oglądał trzecią stronę "Kuriera" z wielką reklamą szamponu ELIDA." Ten szampon nie ma żadnego znaczenia dla akcji, jest tu tylko po to, żeby pokazać, że autor odrobił lekcję i znalazł różne produkty, których się w tamtych czasach używało, i będzie pisał ich nazwy tu i tam.
Co gorsze, pomijając kostium historyczny, ta książką jest bardzo słaba jako kryminał. Na początku moją uwagę przyciągnęła intryga kryminalna, ale szybko zagubiłam się w kolejnych rozdziałach - panuje w nich chaos, postaci się mieszają, wątki rwą i jakoś to wszystko nie porywa. Ja wiem, że po mistrzu Lewandowskim trudno będzie takim książkom mnie zachwycić, ale spodziewałam się chociaż przyzwoitej lektury. Szkoda.
Na szczęście miałam pod ręką kolejną Marininę - "Czarna lista", i tu jak zwykle nie ma rozczarowań. *^o^*
Nie pokazywałam jeszcze pudełek lunchowych z zeszłego tygodnia. Od razu chciałabym się poskarżyć, że tyle miałam pomysłów na obiady przed-Halloweenowe, a tu mąż mi zrobił psikusa i poszedł w tym tygodniu na szkolenie, gdzie go karmią...
W związku z tym zostaną mi tylko trzy dni przyszłego tygodnia (bo we wtorki pracuje z domu i jemy domowy obiad, a piątek ma wolny). Ech...
As usual today is Makneta's Reading and Knitting day. And me?
I made half a hat last night and I didn't like it at all!... The yarn is great, the pattern nice, but it just wasn't meant to be, so today I can only show you empty needles.
Or maybe not, because I dug out some UFOs, like the hat for my husband, I started it in January and maybe I'll finish it this cold season?... And I also found a single glove I made within a day or two in 2010... I may add a matching sister this week! ^^*~~
Książkowo zmiana w stosunku do poprzedniego tygodnia - po przeczytaniu kilku rozdziałów książki "Plan Sary" Jaszczuka rzuciłam nią w kąt, gdzie jej miejsce. Jest bardzo słaba. Jako powieść w realiach historycznych jest beznadziejna, w ogóle nie czuje się tego Lwowa końca lat 30-tych. Naprawdę nie wystarczy rzucić kilkoma nazwami ulic albo wciskać na siłę retro-słowa czy tworzyć nienaturalne zdania w stylu "Popijając piwo, z zadowoleniem oglądał trzecią stronę "Kuriera" z wielką reklamą szamponu ELIDA." Ten szampon nie ma żadnego znaczenia dla akcji, jest tu tylko po to, żeby pokazać, że autor odrobił lekcję i znalazł różne produkty, których się w tamtych czasach używało, i będzie pisał ich nazwy tu i tam.
Co gorsze, pomijając kostium historyczny, ta książką jest bardzo słaba jako kryminał. Na początku moją uwagę przyciągnęła intryga kryminalna, ale szybko zagubiłam się w kolejnych rozdziałach - panuje w nich chaos, postaci się mieszają, wątki rwą i jakoś to wszystko nie porywa. Ja wiem, że po mistrzu Lewandowskim trudno będzie takim książkom mnie zachwycić, ale spodziewałam się chociaż przyzwoitej lektury. Szkoda.
Na szczęście miałam pod ręką kolejną Marininę - "Czarna lista", i tu jak zwykle nie ma rozczarowań. *^o^*
As far as reading, after going through several chapters of the "Sara's Plan"'s by Jaszczuk I chucked it away! It's really poorly witten, you cannot feel the atmoshpere of the Lviv in late 1930's at all. He only adds some street names and vintage words here and there, and the strange sounding sentences with the product makes used at those times. What's more, this book is bad as a detective story! I was drawn to the murder case at the beginning but then the author lost the ability to follow the threads and it all went chaotic and boring.
Lucky me I had another Marinina on my bedside table and as expected there are no unpleasant surprises here, only a good reading. *^o^*
***
Nie pokazywałam jeszcze pudełek lunchowych z zeszłego tygodnia. Od razu chciałabym się poskarżyć, że tyle miałam pomysłów na obiady przed-Halloweenowe, a tu mąż mi zrobił psikusa i poszedł w tym tygodniu na szkolenie, gdzie go karmią...
W związku z tym zostaną mi tylko trzy dni przyszłego tygodnia (bo we wtorki pracuje z domu i jemy domowy obiad, a piątek ma wolny). Ech...
I didn't show you the last week's bentou boxes yet. I had so many ideas for the Halloween lunches for this week but my husband is attending the traning for seven days and he gets the lunches there... And I'll only be preparing three lunches next week because he works from home on Tuesday and took the Friday off. Oh well...
Zawsze jestem pełna podziwu dla tych twoich pudełek lanchowych. Mężowi to pewnie wszyscy zazdroszczą takich posiłków, bo nie dość, że domowe to jeszcze interesująco "podane".
ReplyDeleteTeż mam parę takich projektów co w jeden dzień udało się zrobić dużo, a potem kiedy już minął pierwszy szał wypróbowania nowego wzoru lub techniki idą do szafy i czekają na swoją kolejkę. Ale te rękawiczki to jednak wyglądają na warte ukończenia.
Już się chyba opatrzyły, koledzy przyzwyczaili się, że takie przynosi. *^o^*
DeleteNaprawdę nie wiem, dlaczego zrobiłam tylko jedną rękawiczkę i nawet nie zaczęłam drugiej!..... Muszę ją zrobić w tym sezonie, bo leży jak wyrzut sumienia i czeka... *^v^*
Jakie cudne lunche! Zachwyciły mnie, zresztą podobnie jak Twoja rękawiczka! Właśnie zyskałaś nową fankę!
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie :)
Bardzo mi miło! *^o^* Zachęcam do produkcji takich obiadów (i rękawiczek też!), to nie jest trudne a przynosi mnóstwo zabawy. ^^
DeleteRany, jakie genialne żarełko! Podziwiam, ja bym to zjadła zanim bym zdążyła poukładać ;)
ReplyDeleteBardzo mi miło! Wiesz, mnie się już trochę opatrzyło, robię je od kilku lat... *^o^*
DeleteA myślałam, że tylko ja potrafię odłożyć coś na kilka lat. Fajna rękawiczka
ReplyDeleteDziękuję! *^v^* No, niestety syndrom odłożenia jest chyba dość częsty w świecie robótkowym... ^^*~~
DeleteMarininę uwielbiam :)
ReplyDeleteJa też! Trochę jej kiedyś poczytałam, potem zrobiłam sobie przerwę i znowu do niej wróciłam. *^v^*
DeleteKobieto, te jedzonko wygląda tak smakowicie, że zaśliniłam pół laptopa :) ja poproszę takie zestawy na wynos :)
ReplyDeleteKiedyś też zrobiłam rękawiczki w dużym odstępie czasu od siebie. Niestety moje się różniły :(
Bardzo dziękuję! *^v^* Miałam już takie zamówienia, i prośby o adopcję od dorosłych ludzi!...... *^O^* Niestety, nie planuję otwierać lunchowni wysyłkowej.
DeleteTeraz się będę martwić, czy moje rękawiczki się nie będą różnić... No nic, nie będę wiedziała, póki się nie przekonam! ^^
Marinina czyta się sama :) A jedzonko... :)
ReplyDeletePozdrawiam
Tak jest, rozdział po rozdziale idzie gładko! A jedzonko zjada się mężem. *^o^*
DeleteO! Pamiętam tą rękawiczkę :) ciekawe czy po paru latach przerwy druga wyjdzie ci taka sama :) ja jak kończyłam szal po jakiś 2 latach to wyszedł mi nieco inaczej :/
ReplyDeleteBoszszsz, nie strasz!.... Mam nadzieję, że wyjdzie dość podobna, najwyżej będę pokazywać światu jedną rękę na raz, a druga będzie w kieszeni płaszcza! *^o^*
DeleteO, matkooo...ależ apetycznie wyglądają te Twoje pudełka! Idę do kuchni, bo coś zgłodniałam :)
ReplyDeleteBardzo mi miło! Czasami sama się na tym łapię, że głodnieję, jak na nie patrzę! *^v^*~~~
DeleteRękawiczka piękna i koniecznie masz dorobić drugą. Na tą zimę, a nawet predzej. do dzieła.
ReplyDeleteA obiady robisz super. Ja nie lubie bawić się w kuchni. Doceniam więc tym bardziej. Mąż powinien na rękach nosić ( nosi?). A i czy ewentualnie można sie u Ciebie zaprowiantować?
Pozdrawiam
Do rękawiczki zabieram się dziś lub jutro, tylko raz dwa ogarnę tę mężową czapkę, bo się nagle ziąb zrobił!
DeleteMąż na rękach nie nosi, bo by się chyba podźwigał!... *^o^* Ale docenia, docenia! Nawet ostatnio usłyszałam, kiedy kazałam mu kupić sobie obiad następnego dnia, bo nie miałam siły gotować, że koledzy zaczną się pytać, czy wszystko u nas w porządku, skoro nie dostał domowego obiadu!.... *^V^*
Niestety nie miałabym czasu gotować na masową skalę, trzeba samemu zakasać rękawy i wejść do kuchni. *^o^*~~~
Genialna ta rękawiczka! Pudełka wyglądają apatycznie. Ślinka cieknie :)) Pozdrawiam. Cicha, ale wierna fanka :))
ReplyDeleteBardzo mi miło! *^v^* Nie wiedziałam, że mam cichą fankę, dobrze, że się odezwałaś, oby częściej! *^o^*~~~
Deletei am itching to knit but i am trying to be good and give my hands a rest because they were really starting to hurt. but it is so hard. i just keep thinking about those yarns and needles!
ReplyDeleteI have some socks to finish for Little Man and i hope i can finish them before winter is officially here. i am sure your husband will have his hat very soon!
Right now i am reading 3 different books but none of them are really holding my interest. But once i start a book i always feel like i must finish it. i am not sure why but it is very hard for me to walk away from a book once i have started it even if its bad.
wow, you make him some great lunches and to think i usually just throw them together super fast and its usually leftovers or a sandwich. Do you make them the night before or do you get up early and make the lunches?
I had a knitting break for a few months and I really wanted to start again after the holidays!... *^v^*
DeleteI must finish husband's hat asap, it got suddenly very cold today and on weekend we are going to help my father with cleaning the allotment (raking leaves, burning twigs), so we'll be outside for a few hours.
I don't finish books that are really boring and poorly written, life's too short for that and there're lots of other interesting books to read! *^o^*
Yes, I make the lunches in the evening and keep them in the fridge overnight. I don't like getting up too early and cooking and arranging everything takes time.
Do sklepu spożywczego trzeba chodzić najedzonym. Przed oglądaniem zdjęć u Ciebie też trzeba się najeść ;-)
ReplyDeleteDo Marininy też z przyjemnością wracam .
Ja zawsze wpadam do spożywczaka z pustym żołądkiem, jakoś tak mam ! *^v^*
DeleteJa właśnie wróciłam do Marininy, bo zrobiłam sobie od niej niezamierzoną przerwę. Teraz chyba wyczytam wszystko, co mają w mojej bibliotece.
Ależ cudne te bento! Ile czasu zajmuje Ci przygotowanie takiego pudełka?
ReplyDeleteTeż kiedyś zrobiłam jedną rękawiczkę... ale gdzieś zaginęła, więc kolejnej już nie dorabiałam ;p
Bardzo dziękuję! *^v^* Około godziny albo mniej, zależy, czy mam gotowe składniki (np.: wcześniej zrobione mięsa, warzywa) czy robię wszystko od zera.
DeleteJa swoją na szczęście znalazłam, więc dorobię drugą, co będzie taka samotna... *^o^*
Don't be surprised if I show up on your doorstep ready to move in so that you can make me lunches.
ReplyDeleteYou are a wonder, and I hope to someday get a trip to Warsaw so that I can meet you.
I should move to a bigger place, there are many people wanting to live with me or be adopted and fed! *^O^*~~~
DeleteI promise not to come empty handed. Lots of tea/ yarn/ fabric/ patterns and lipstick : )
DeleteDarling, you gave me enough already! I should be cooking for your for some time to repay!... *^o^*
DeleteMMM jadłabym:) tak pieknie podane:)
ReplyDeleteBardzo mi miło! *^o^* W przyszłym tygodniu planuję obiady tematyczne, będzie strasznie i dyniowo... ^^*~~
Delete