W poprzednią niedzielę odwiedziła nas Zuza.
Ale może zacznijmy od początku - kiedy ostatnim razem kupiliśmy sobie sprzęt kuchenny (opiekacz takoyaki), to czekał on na użycie ... trzy lata! Tym razem po zakupie elektrycznej płyty teppanyaki postanowiliśmy nie czekać w nieskończoność, tylko wypróbować ją przy pierwszej nadarzającej się okazji. Tak więc, skoro w zeszłą niedzielę odwiedziła nas Zuza, nakupiliśmy mięs i urządziliśmy obiad z płyty grillowej. *^o^*
Cała zabawa polega na tym, że siedzimy sobie wokół płyty w kilka osób, smażymy cienko pokrojone pasterki mięsa lub warzyw (na zdjęciu: nerka cielęca, boczek, ozorek cielęcy, wątróbka wieprzowa, łopatka wołowa i pierś kaczki oraz cukinia w plasterkach), gadamy, popijamy piwo lub wino, czyli przyjemnie i smacznie spędzamy czas z przyjaciółmi. *^-^*~~~ Jako dania towarzyszące wystąpiły marynaty (kimchi i imbir) oraz miseczki ryżu, bo nie sposób się opychać samym mięsem.
Wczoraj znowu mieliśmy gości i ponownie wystawiliśmy teppanyaki na stół, modyfikując nieco wybór smaków (ujęliśmy podrobów, za to dodaliśmy szaszłyki z kurczaka i pora oraz czerwoną paprykę). Uważam, że to bardzo fajny zwyczaj, siedzieć razem z przyjaciółmi i rodziną wokół płyty grillowej (albo postawionego na palniku garnka z bulgoczącym bulionem, w którym gotują się różne pyszności), bez pośpiechu zajadać i rozmawiać. Kojarzy mi się to z grupą ludzi wokół wspólnego ogniska.
Ale może zacznijmy od początku - kiedy ostatnim razem kupiliśmy sobie sprzęt kuchenny (opiekacz takoyaki), to czekał on na użycie ... trzy lata! Tym razem po zakupie elektrycznej płyty teppanyaki postanowiliśmy nie czekać w nieskończoność, tylko wypróbować ją przy pierwszej nadarzającej się okazji. Tak więc, skoro w zeszłą niedzielę odwiedziła nas Zuza, nakupiliśmy mięs i urządziliśmy obiad z płyty grillowej. *^o^*
Last Sunday we were visited by Zuza. But let's start from the beginning - when we bought some kitchen appliance (takoyaki maker) last time, we waited... three years to use it! This time, when we bought the electical teppanyaki grill we decided to use it as soon as possible. So, lat Sunday Zuza came to us and we had a teppanyaki feast. *^o^*
Cała zabawa polega na tym, że siedzimy sobie wokół płyty w kilka osób, smażymy cienko pokrojone pasterki mięsa lub warzyw (na zdjęciu: nerka cielęca, boczek, ozorek cielęcy, wątróbka wieprzowa, łopatka wołowa i pierś kaczki oraz cukinia w plasterkach), gadamy, popijamy piwo lub wino, czyli przyjemnie i smacznie spędzamy czas z przyjaciółmi. *^-^*~~~ Jako dania towarzyszące wystąpiły marynaty (kimchi i imbir) oraz miseczki ryżu, bo nie sposób się opychać samym mięsem.
Wczoraj znowu mieliśmy gości i ponownie wystawiliśmy teppanyaki na stół, modyfikując nieco wybór smaków (ujęliśmy podrobów, za to dodaliśmy szaszłyki z kurczaka i pora oraz czerwoną paprykę). Uważam, że to bardzo fajny zwyczaj, siedzieć razem z przyjaciółmi i rodziną wokół płyty grillowej (albo postawionego na palniku garnka z bulgoczącym bulionem, w którym gotują się różne pyszności), bez pośpiechu zajadać i rozmawiać. Kojarzy mi się to z grupą ludzi wokół wspólnego ogniska.
The idea is to sit around the grill plate, fry thin slices of different meats and vegetables, drink beer or wine, talk and have fun with your friends. *^-^*~~~ Meat was accompanied by pickles (kimchi and ginger) and rice.
Last night we had another pair of friends coming to visit so we took out our grill again, this time we modified the menu a bit (resigning from some types od meat and adding some chicken skewers and red pepper). I think it's a great custom to gather around the grill (or a pot full of warm broth and tasty pieces of meat and bveggies) with your family and friends, talk and eat, and spend time together this way. It reminds me of people gathering around the fire.
Kiedy była u nas Zuza, oglądaliśmy mnóstwo naszych starych zdjęć i przypomniałam sobie czasy, gdy często wyjeżdżaliśmy na imprezy historyczne, m.in. do Skandynawii. I po tym oglądaniu strasznie zachciało mi się pojechać do Szwecji! Ostatni raz byliśmy tam bardzo dawno temu i gdy popatrzyłam na te znajome widoki, zaczęłam wspominać nasze poprzednie wizyty i zrobiło mi się sentymentalnie. *^-^*~~~
Na razie nie ma szans na skandynawską wyprawę, ale pomarzyć zawsze można, prawda? I żeby umilić sobie marzenia kupiłam w IKEA słoik moich ukochanych borówek a mąż zarządził kanapkę z sałatą, krewetkami i koperkiem na śniadanie.
Pimposhka wywołała dziergające do tablicy i poprosiła o pokazanie swojego miejsca do robótek, to i ja pokażę - tak teoretycznie wygląda moje miejsce do robienia na drutach, róg kanapy pod lampą, obok stojak na nuty, na którym trzymam opis aktualnej robótki, przed nim niewidoczne plastikowe pudło z włóczką na bieżący i stojące w najbliższej kolejce projekty (na pudle możecie zobaczyć prawie skończony sweterek testowy, który w całej okazałości będzie mi wolno pokazać na początku lutego). Na parapecie stoi wiklinowa skrzyneczka z drutami skarpetkowymi i na żyłce, i kosmetyczką z nożyczkami, markerami, itp.
Piszę "teoretycznie", bo od niedawna to miejsce jest terenem walki między Robertem i Ryszardem, jeden siedzi tam pod lampą ze swoim e-book readerem a drugi wygrzewa się na miękkim w bliskości kaloryfera. Są chwile, kiedy trwa dosłowna walka o to miejsce, jeden z nich jeszcze nie zdąży porządnie wstać a drugi już się tam pcha, dochodzi do ręko- i łapoczynów, no i jak ja mam się tam jeszcze zmieścić z moimi robótkami?....
Dlatego ostatnio bardzo często robię na drutach siedząc na barowym stołku przed komputerem i do dziergania oglądam sobie całymi seriami Dr. House'a albo CSI Las Vegas. *^v^*
We watched a lot of old photos with Zuza, from a few years ago when we often went to historical events in Scandinavia, and later I felt very sentimental, recalling Sweden and wanting to go there again! *^-^*~~~ There's no way we could go there soon but I can always dream about it, right? While doing funiture shopping in IKEA last week I also bought a jar of lingonberry jam and a packet of shrimps, as my husband decided he wanted a Scandinavian style shrimp sandwich for breakfast.
***
Pimposhka wywołała dziergające do tablicy i poprosiła o pokazanie swojego miejsca do robótek, to i ja pokażę - tak teoretycznie wygląda moje miejsce do robienia na drutach, róg kanapy pod lampą, obok stojak na nuty, na którym trzymam opis aktualnej robótki, przed nim niewidoczne plastikowe pudło z włóczką na bieżący i stojące w najbliższej kolejce projekty (na pudle możecie zobaczyć prawie skończony sweterek testowy, który w całej okazałości będzie mi wolno pokazać na początku lutego). Na parapecie stoi wiklinowa skrzyneczka z drutami skarpetkowymi i na żyłce, i kosmetyczką z nożyczkami, markerami, itp.
Pimposhka asked for a photo of our crafting space, so here is mine - that's how in theory my knitting place looks like. A corner of a sofa, under the lamp. There is a music score rack on the right where I keep project descriptions. Underneath there is a plastic box with curretly used yarn (unseen here) and on that box you can see the almost finished testknit sweater that I'll be allowed to share in February. On the windowsill there's a box with knitting needles, scissors, markers, ect.
Piszę "teoretycznie", bo od niedawna to miejsce jest terenem walki między Robertem i Ryszardem, jeden siedzi tam pod lampą ze swoim e-book readerem a drugi wygrzewa się na miękkim w bliskości kaloryfera. Są chwile, kiedy trwa dosłowna walka o to miejsce, jeden z nich jeszcze nie zdąży porządnie wstać a drugi już się tam pcha, dochodzi do ręko- i łapoczynów, no i jak ja mam się tam jeszcze zmieścić z moimi robótkami?....
Dlatego ostatnio bardzo często robię na drutach siedząc na barowym stołku przed komputerem i do dziergania oglądam sobie całymi seriami Dr. House'a albo CSI Las Vegas. *^v^*
I wrote "in theory" because recently this space has become Robert's and Rysiek's favourite spot! One sits there under the lamp with the e-book reader and the other warms his furry body close the radiator. Sometimes there's a real fight going on there, with hands and paws in action! Three's a crowd so I usually leave the sofa and go with my knitting to the kitchen, when I knit sitting on the bar stool and watching Dr.House or CSI: las Vegas on my laptop. *^v^*
Następnym razem pokażę m.in. niespodziankę, która szła do mnie pocztą ponad dwa miesiące, zapraszam! ^^*~~
Next time I'm going to show you the surprise that was travelling to me for two months! ^^*~~
Tez walcze o swoje miejsce do dziergania jak o niepodległość :)
ReplyDeleteFajny pomysł na takie wykorzystanie tego grilla! Muszę coś takiego spróbować. Pomysł baaaardzo mi przypadl do gustu!
Tego grilla sprzedaje Lidl, już dwa razy był w ofercie w zeszłym roku, więc pewnie na wiosnę znowu go powtórzą. *^v^*
DeletePomysł na przyjęcia cudny! Super sprawa!
ReplyDeleteCoś innego niż gotowe potrawy na półmiskach albo obiad na talerzu. *^o^*
DeleteThe food looks beautiful and the interior is cozy. :D
ReplyDeleteThank you! My flat is very small, so it is cozy. *^v^*~~~
DeleteJa to zawsze jak do Ciebie zaglądam to albo jestem później głodna albo zielona z zazdrości:-))) Walka o miejsce z kotem to norma, one wiedzą gdzie jest najwygodniej! Uściski.
ReplyDeleteNie zieleniej tylko kup grilla! *^v^* (Lidl go sprzedaje i powtarzają ofertę, na pewno znowu będzie w tym roku.)
DeleteA z kotem to prawda, czasami muszę dziergać z kotem na kolanach, bo akurat musi tam leżeć w tym momencie! *^o^*