Today I've written about some cosmetics I used and I wasn't too happy about them. They're available in Poland so this time I won't be translating the post.
Na życzenie
Squirk przygotowuję serię wpisów o kosmetykach - trochę do twarzy, trochę do włosów i insze inszości. Sama myślałam o tym od jakiegoś czasu, bo jeśli chodzi o kosmetyki do twarzy to niestety recenzji produktów dla skóry po 35 roku życia jest w sieci niewiele, a na pewno brakuje ich na polskich blogach (piszą o kosmetykach nastolatki, piszą dwudziestoparolatki, a potem już jest czarna dziura w tym temacie...). Tak więc, może moje recenzje przydadzą się innym paniom w moim wieku, a w ogóle kto nie lubi czytać o kosmetykach?... ~*^o^*~
Dzisiaj wpis na szybko, z powodu upału, bo ani pisać ani czytać nikt nie ma siły, więc na początek: kosmetyczne buble. Po tych produktach oczekiwałam bardzo dużo i ... zawiodłam się równie ogromnie!...
Po pierwsze, dwa produkty niemieckiej marki Alterra, produkowanej na wyłączność dla sieci drogerii Rossmann. Jestem zachwycona szamponem i odżywką Alterry z Granatem i Aloesem, używamy ich razem z mężem i zgodnie opróżniamy kolejne opakowania. Zachęcona tym sukcesem postanowiłam wypróbować inne kosmetyki Alterry i jako pierwszy kupiłam Krem Na Dzień Aloes (dla skóry suchej i wrażliwej) - nawilżenie i kojąca pielęgnacja.
Krem jest tani (poniżej 10 zł) a skład jest bardzo ładny, wyciągi z roślin i olejki, po części z ekologicznych upraw zapowiadają wspaniały naturalny kosmetyk.
Skład: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Aloe Barbadensis Extract, Glyceryl Stearate Se, Persea Gratissima Oil, Glycerin, Simmondsia Chinensis Oil, Oryza Sativa Germ Oil, Parfum, Glyceryl Laurate, Camellia Sinensis Extract, Lanolin Alcohol, Sucrose Distearate, Sodium Pca, Xanthan Gum, Tocopherol, Sodium Citrate, Citric Acid, Alcohol, Silver Citrate, Limonene, Lainalool, Benzyl Benzoate, Geraniol.
Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że ten krem to totalne nieporozumienie... Ma miły zapach i dość lekką konsystencję, która na twarzy zmieniała się w lepki klej i pozostawała niewchłonięta przez dobre 2 godziny po nałożeniu (testowałam różne ilości, wklepywanie, smarowanie, pod koniec brałam naprawdę minimalną ilość). Nie czułam efektu nawilżenia, jedynie kleistą powłokę na buzi, która świeciła się jak lampka, więc krem szybko odstawiłam, bo nie dało się go używać. Czytałam recenzję kremu z Różą z tej samej serii i rezultaty były bardzo podobne.
Ponieważ nie lubię wyrzucać pieniędzy postanowiłam zużyć ten krem jako balsam na noc do rąk i stóp, i tu nastąpiło moje jeszcze większe zdziwienie, gdyż okazało się, że po wieczornym nałożeniu kremu rano miałam... suche dłonie i wysuszone drapiące pięty!... Moim zdaniem jest to jakaś kosmetyczna pomyłka, co dziwi przy tak wspaniałym składzie.
Drugi produkt Alterry to Dezodorant w kulce z balsamem z melisą lekarską i szałwią. Mój mąż w jednym zdaniu scharakteryzował ten kosmetyk: "To taki świetny antyperspirant, niestety przestaje działać, kiedy człowiek się spoci..."
Skład: Aqua, Alcohol*, Celulose, Glyceryl Caprylate, Zinc Ricinoleate, Glycerin, Xanthan Gum, Zinc Oxide, Hydrogenated Palm Glycerides, Melissa Officinalis Distillate*, Salvia Officinalis Water*, Hamamelis Virginiana Distillate*, Equisetum Arvense Leaf Extract*, Simmondsia Chinensis Oil*, Hydrogenated Lecithin, Parfum**, Citral**, Geraniol**, Citronellol**, Benzyl Benzoate**, Limonene**, Linalool**.
* surowce pochodzące z uprawy kontrolowanej biologicznie
** z naturalnych olejków eterycznych
Podoba mi się cytrusowy zapach melisy i na tym kończą się moje zachwyty, ponieważ kiedy tylko lekko się spociłam, od razu czułam zapach własnego potu a pachy po prostu mi się kleiły...
***
Trzeci bubel to Hean Slim No Limit, Peeling masaż solankowy. Kupiłam go ze względu na kolor i zapach, i dla tego zapachu na pewno zużyję go do końca, a może nawet kupię ponownie. *^v^* Jest taki świeży, morski, kojarzy mi się z relaksem i wakacjami! Natomiast śmieszą mnie obietnice, jakie składa producent co do działania tego kosmetyku:
MIŁORZĄB JAPOŃSKI - ujędrnia i uelastycznia skórę, wspomaga zwalczanie cellulitu, stymuluje odnowę naskórka.
D-PANTHENOL - skutecznie nawilża, łagodzi podrażnienia i nadaje skórze miękkość.
Stosowany dwa razy w tygodniu w widoczny sposób przywraca skórze naturalny blask i sprężystość.
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, PEG-12 Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Triethanolamine, Sodium Chloride and Calcium Chloride and Magnesium Chloride and Sodium Bromide and Calcium Bromide and Magnesium Bromide and Sodium Iodide and Calcium Iodide and Magnesium Iodide, Polysorbate 20, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Limonene, Glyceryl Laurate, Ginko Biloba Extract, Potassium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Panthenol, Hydrogenated Jojoba Oil, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, CI 42090.
A dlaczego śmieszą? Szybkie przypomnienie, jak czytamy składy na kosmetykach i żywności - składniki wymienione na początku znajdują się w produkcie w największej ilości, przez co ich działanie jest najmocniejsze, im bliżej końca składu, tym bardziej śladowe są ilości danego składnika a jego działanie jest minimalne jeśli w ogóle jakieś zachodzi. To, co występuje po zapachach jest praktycznie niezauważalne.
I teraz jeszcze raz spójrzmy na skład peelingu, który obiecuje nam gruszki na wierzbie, czyli ujędrnianie wyciągiem z miłorzębu i nawilżanie d-panthenolem.......
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, PEG-12 Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Triethanolamine, Sodium Chloride and Calcium Chloride and Magnesium Chloride and Sodium Bromide and Calcium Bromide and Magnesium Bromide and Sodium Iodide and Calcium Iodide and Magnesium Iodide, Polysorbate 20, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Limonene, Glyceryl Laurate, Ginko Biloba Extract, Potassium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Panthenol, Hydrogenated Jojoba Oil, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, CI 42090.
Nie dość, że wyciąg z miłorzębu i panthenol są daleeeeeeko pod koniec składu, to na drugim miejscu jest cieszące się złą sławą SLES (Sodium Laureth Sulfate), środek o dobrych właściwościach myjących i pianotwórczych ale też niestety silnie wysuszający i podrażniający. Szampony z tym składnikiem zniknęły z mojej półki prawie rok temu i moje włosy tylko na tym skorzystały.
Ktoś napisał, że ten peeling to niezły zdzierak za niewielkie pieniądze, i z tą opinią się zgadzam, jego kolor i zapach sprawia, że przyjemnie mi się go używa, skórę mam po nim gładką, ale niezbędny jest balsam nawilżający.
***
Na razie tyle bubli kosmetycznych, a czy wy macie jakieś kosmetyki, których NIE poleciłybyście koleżance? Uważam, że takie recenzje też są bardzo ważne, bo ostrzegają przed nieudanymi zakupami.
A teraz wracam do zimnego arbuza, pa! ~*^o^*~