Wednesday, May 30, 2012

Mała Ogrodniczka II / Little Gardner II

Pożywne śniadanie podstawą udanego dnia - kanapki z kozim twarożkiem i plasterkami pieczonego buraczka, obłożone ziołami z własnego balkonu, udział wzięły: pędy groszku, mięta, werbena cytrynowa, zioło oliwne, mitsuba mashimori, sałata rzymska, musztardowiec Golden Streaks, mizuna. Na wierzchu papryka, oliwa i sezam. *^v^*
A healthy breakfast is a base for a good day - goat's cheese sanwiches with slices of baked beetroot plus the herbs from my own balcony garden: pea shoots, mint, lemon verbena, olive herb, mitsuba mashimori, Roman lettuce, mustard Golden Streaks, mizuna. On the top there is some red pepper, olive oil and sesame. *^v^*


Dziś mała aktualizacja moich balkonowych upraw - od wczoraj kwitnie papryka. Mała to moja zasługa, bo kupiłam ją w formie sadzonek, ale i tak się cieszę i mam nadzieję, że zaowocuje. Pomidor red cherry też przymierza się do zakwitnięcia, inne odmiany jeszcze rosną. 
Today a small update about my balcony gardening - the red pepper started to bloom yesterday. It wasn't grown up from a seed, I bought it as a plant, but I'm happy anyway. I hope it'll have peppers. Red Cherry tomato is also going to bloom soon, the rest of the tomatos keep growing.


Przybyło mi sporo ziół, w tym kilka odmian mięty (czekoladowa, ananasowa, pomarańczowa, imbirowa) i szałwii (szwajcarska, złota), porządna bazylia i takie nowości jak zioło oliwne (smakuje jak oliwa ^^). Cały parapet w pracowni wciąż jest zastawiony dwunastoma donicami z chilli i tak raczej zostanie do przeprowadzki, bo na balkonie już nie mam na nie miejsca a im tam jest chyba bardzo dobrze, ponieważ kilka odmian przyrasta w tempie 1 cm na dobę! ^^ Przy tym tempie rośnięcia liczę na pierwsze plony papryczkowe w lipcu.
Tu macie aktualne zdjęcie mojego balkonu i oficjalnie ogłaszam koniec dostawiania nowych roślin! *^v^* (można sobie powiększyć, żeby poczytać napisy)
I bought some new herbs, including several types of mint (chocolate, pineapple, orange, ginger), sage (golden, Swiss), a proper basil plant and such novelty like olive plant (tastes like olive oil ^^). The whole studio's windowsill has been occupied by the 12 pots with chilli plants and they will stay there till we move out. In fact they are quite happy there and some of them keep growing 1 cm per day! ^^ I'm looking forward to first peppers in July.
Here is today's photo of my balcony and I'd like to officially declare the end of adding new plants! *^v^* (you can enlarge the photo to read the names)

Jak widać, wciąż jest miejsce na wybieg dla Ryszarda. :p  Rozważę jeszcze powieszenie części donic na bocznych barierkach, żeby uwolnić trochę podłogi.
As you can see there's still some room for Ryszard. :p  I'm going to think about hanging some pots on the side railings to free some floor space.

Zaplanowałam wstępnie układ ogrodu na nowym balkonie, jest większy i mam tam więcej możliwości rozstawienia roślin. Wybrałam sobie odpowiednie meble dla mojej plantacji i ogólną aranżację balkonu, ale szczegółami podzielę się już po przeprowadzce, jak sobie to wszystko poustawiam. W każdym razie, będzie pięknie! ~*^o^*~
I already planned the garden on my new balcony which is twice as big so I'll have more space for plants. I chose the furniture for my plantation and the general look of it all but I'll share the details after everything's finished. Anyway, it'll be beautiful! ~*^o^*~

Monday, May 28, 2012

お姫様

Całą niedzielę byliśmy tam:
On Sunday we went there:



Czyli pojechaliśmy na rodzinną działkę nad Narwią. Spotkaliśmy się z ciotkami, objedliśmy kiełbasy z grilla, postrzelaliśmy z łuku, nie zdążyliśmy zagrać w mahjonga. Ubrałam się za cienko a ponieważ zostaliśmy do późnych godzin wieczornych to wróciłam przeziębiona (duh....T_____T). Przy okazji postanowiłam przypomnieć sobie, jak się robi zdjęcia lalkom i zabrałam ze sobą Kokardkę w naprędce skompletowanym stroju, z elementów wypożyczonych od innych lalek... *^v^*
That is, we went to our family's cottage near the Narwia river. We met the Aunts, ate a lot of grilled sausages, we played with the bow and arrows, didn't manage to play mahjong (wasn't enough time). I had some thin clothes and because we stayed till late evening I cought a cold (duh....T_____T).  I also decided to remind myself how to take dollfie's photos so I took Kokardka with me, with some quickly put together set of clothes fromk elements borrowed from other dolls... *^v^*

お姫様 - księżniczka Kokardka (Volks FCS F-05, Marti Presents body)










Drugi haft sashiko skończony, mam pomysł na cała serię różnych torebek ozdobionych w ten sposób więc w najbliższym czasie spodziewajcie się zalewu tego rękodzieła! ~*^o^*~
I finished my second sashiko embroidery, I want to make a series of different bags decorated with it so be warned my blog will be full of sashiko for a while! ~*^o^*~

Wednesday, May 23, 2012

Jazdów

Pierwsza tegoroczna krajowa truskawka spożyta! *^v^*
Ale ja nie o tym.
My first this year's strawberry! *^v^*
But today I want to write about something else - about the district of houses where my friends live, that  is under the city's administration and the city wants them all to move away and sell the land to some profitable enterprize. Last Sunday we helped organise some event for the citizens of Warsaw and we hope to keep fighting with the city officials to let the people stay in their homes.


Dzisiaj wpis wspomagający, jako że moi przyjaciele toczą nierówną walkę z miastem Warszawa.
Chodzi o miejsce, w którym mieszkają, a mianowicie osiedle Jazdów.

O tym miejscu możecie przeczytać tutaj,  ja tylko w skrócie napiszę, że po prawie 60 latach od postawienia  tego osiedla domków jest to cudowne spokojne piękne miejsce idealne do spacerów, znajdujące się blisko Parku Ujazdowskiego i Łazienek. Domki te należą do miasta i niedawno miasto wyczuło koniunkturę na tak atrakcyjnie położone działki i postanowiło wysiedlić mieszkańców, żeby na tym miejscu zrealizować jakieś dochodowe inwestycje - luksusowe apartamentowce na pewno wygenerowałyby duże zyski... 

Władze miasta działają na zasadzie zastraszania, zasypując mieszkańców papierologią niezgodną z literą prawa, z błędami merytorycznymi, licząc na naiwność i niewiedzę przeciętnego Kowalskiego. Tu się jednak pomylili, bo mieszkańcy Jazdowa szybko zawiązali stowarzyszenie obrony swoich miejsc zamieszkania i z fachową pomocą prawników odpierają ataki. To może okazać się niewystarczające, bo to w końcu walka Dawida z Goliatem, dlatego każde wsparcie dla tej akcji jest cenne.

Mieszkańcy dbają o swoje domki - są wyremontowane a ogródki zadbane, pełne kwiatów i zieleni. A tak o jedyny niezasiedlony domek dba administracja osiedla.....

W zeszłą sobotę Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Mazowieckiej "Masław" zorganizowało wycieczki po Jazdowie z przewodnikiem a grupa odtwórstwa historycznego Księstwo Draconii, w której działa mój mąż, w ramach Nocy Muzeów postawiła na Jazdowie zaimprowizowany obóz rycerski. Sama do 2 w nocy bawiłam się przy muzyce puszczanej przez DJ Wikę, 72 letnią dj-kę która rozkręciła świetną rockandrollową zabawę! *^v^*
Zebrano też 600 podpisów pod petycją dotyczącą zachowania osiedla Jazdów w niezmienionym stanie.



Zajrzyjcie na ich stronę na Facebooku, znajdziecie tam aktualności i wydarzenia związane z tym miejscem, atrakcje dla mieszkańców Warszawy a także różne informacje na temat działań władz miasta związanych z tym i innymi zakątkami Warszawy. Polecam!

Monday, May 21, 2012

Sashiko I

Mój pierwszy haft sashiko gotowy. Myślałam, że skończę szyć torbę z jego udziałem w weekend, ale miałam takie zamieszanie czasowo-przestrzenne, że dziękuję... Dzisiaj doszyłam uszy i prezentuję efekt końcowy.
My first sashiko embroidery has been finished. I thought I'd turn it into a bag during the weekend but I was so incredibly busy, phew.... Today I added the handles.


Wybrałam dość skomplikowany motyw - wariację na temat tradycyjnego wzoru shippō i rysowałam okręgi białą kredką na bieżąco w trakcie wyszywania bo szybko się ścierały podczas operowania tkaniną, więc nie było sensu narysować wzoru na całą powierzchnię od razu.
I chose a fairly complicated motif - a type of traditional shippō pattern and I was adding the circles as I went on. The white crayon I used got easily removed while I was handling the fabric so there was no point in drawing the whole pattern at once.


Niestety, zaowocowało to małym "rozjechaniem się" motywów, co sprytnie ukryłam pod zewnętrzną kieszonką. *^v^* Następnym razem przeszyję materiał kilkoma nitkami pomocniczymi, które pomogą mi utrzymać poszczególne motywy wzoru na swoich miejscach. Nie jest łatwo pracować z ciemną tkaniną i białą kredką, która szybko znika... ^^
Unfortunately, some circles went sideways but I cleverly hid them under the pocket. *^v^* Next time I'll make some lifelines with some thread and they will serve me as a guide to keep the pattern in place. It's not easy to work with dark fabric and white chalky crayon. ^^

Mam już w planach kolejne hafty - chcę dorobić kosmetyczkę do tej torby, być może uszyć inny lepiej przemyślany model torby. Kusi mnie kilka motywów - fale, kwiaty sakury, inne okręgi. Znalazłam na dnie szafy resztki pięknego cienkiego jeansu w kolorze indygo, białą nić mam, nic tylko zabierać się za kolejne hafty! *^v^*
I already have plans for next projects - I want to make the small clutch, maybe another bigger bag. I am tempted by some motives - waves, sakura flowers, other cirle patterns. I found some think indigo jeans in my stash that I could use, I still have a lot of white thread, so I may start even today! *^v^*

Friday, May 18, 2012

...

Rok temu byłam tam:
A year ago I was there:


I przed południem świętowaliśmy urodziny mojej przyjaciółki piknikiem w parku.
And we celebrated my friend's birthday with a picnic in the park.


Składałam jej dzisiaj życzenia i obejrzałam sobie zdjęcia z tego dnia. 
Niektórzy rok temu mówili, że po powrocie zawsze się tęskni i rozpacza, i chce się "tam" wrócić, gdziekolwiek by to "tam" było. To uczucie maleje z czasem i wracamy do naszej codziennej rzeczywistości.
I've send her my best wishes today and looked through our photos of that day.
Some people said last year that one is always in despair after nice holidays and wants to go back "there".  That feeling would fade away with time and we would eventually go back to our everyday reality.

Czy coś zmieniło się w mojej tęsknocie za Japonią po roku? 
Nic. Jestem tą samą kupką nieszczęścia i rozpaczy, że jestem tu a nie tam, jaką byłam 10 czerwca, gdy samolot wylądował na Okęciu. W moim przypadku czas nic nie pomógł. I czasami mnie to gryzie mocniej, jak dzisiaj.
Has anything changed in my longing for Japan after a has passed?
Nothing. I am the same bundle of sadness and despair I was on 10th June, when our plane home landed in Warsaw. In my case time didn't help at all. And sometimes the feeling is stronger, like today.

***

Panel sashiko skończony, mam nadzieję zmienić go w torbę może nawet w ten weekend. ^^
I finished my sashiko embroidery panel, I hope to change it into a bag soon, maybe even this weekend. ^^

Sunday, May 13, 2012

Hanami

Zacząwszy dzień od pożywnego śniadania (sezon szparagowy w pełni, jem szparagi codziennie... *^v^*),
Having started the day with the good breakfast (asparagus season in on, I eat them every day... *^v^*),


spotkaliśmy się ze znajomymi na hanami - podziwianiu kwitnienia japońskich wiśni. 
we met our friends to attend hanami - watching the Japanese sakura blooming.

Niestety, pogoda była paskudna - siąpiący deszcz, 10 stopni, chmury, więc szybko wykonaliśmy manewr wycofania się na z góry upatrzoną pozycję (do nas na herbatę i pogaduchy ^^), a po południu poszliśmy cała grupą na japońszczyznę do naszej ulubionej Inaby. (ja dodatkowo miałam jeszcze godzinę zajęć z japońskiej kaligrafii) *^v^*
Unfortunately, the weather was awful - drizzling rain, clouds, 10 degrees C, so we quickly moved back to our apartment for a cup of tea and chit-chat, and them we went together to our favourite Japanese restaurant for lunch. (I also had a Japanese calligraphy class that morning) *^v^*



Przemiła niedziela!
Teraz czekam na poprawę pogody, bo roślinność mi marznie...
It was a lovely Sunday!
Now I want my sunny weather back, my plants are cold...

Thursday, May 10, 2012

Blame it on IK...

Tak, niestety cała winę zwalam na Intensywnie Kreatywną, *^v^* , bo to ona niedawno pokazała na blogu rozpoczęty haft techniką blackwork, a mnie od razu skojarzyło się z japońskim haftem techniką sashiko
Yes, I blame Intensywnie Kreatywna for this, *^v^* , because on her blog I've recently seen the blackwork technique embroidery, which immediately brought to my mind the Japanese embroidery called sashiko

Sashiko było kiedyś używane do przepikowania kilku warstw tkaniny dla wzmocnienia odzieży i dłuższego jej użytkowania. Tradycyjnie stosowano białą nić na materiale w kolorze indygo. Obecnie jest to już technika prawie wyłącznie ozdobna i dopuszczalne jest użycie różnych kolorów zarówno tkanin jak i nici.
Sashiko used to be used to stitch together a few pieces of fabric so the clothing would be sturdier and could be worn longer. Traditionally white thread was used on the indigo fabric. Nowadays it's mostly apllied on one layer of fabric only for decorative purposes and all the colours are allowed.

Ja chciałam zbliżyć się do oryginału, ale nie mogłam znaleźć w domu granatowego lnu, o którym byłam przekonana, że go gdzieś mam, więc sięgnęłam po kawałek ciemnogranatowego jeansu, a do haftu używam białej muliny. Idzie wolno, bo jeans jest strasznie sztywny i palce mnie bolą do wbijania igły, ale kółko po kółku zapełniam powierzchnię prostokąta o wymiarach 40 na 35 cm.
I wanted to get as close to the original as possible but I couldn't find a piece of dark blue linen I thought I had somewhere, so I took a piece of very dark blue jeans and I'm using white cotton thread. It's a slow process because the jeans is heavy and dense, and my fingers hurt from the needle, but one by one circles appear on this 40x35 cm piece of fabric.

Wycięłam taki kawałek, bo chcę sobie z niego uszyć torbę (to będzie zewnętrzna strona, drugi bok raczej nie będzie haftowany). Wybrałam wariację na temat motywu zachodzących na siebie okręgów zwanego shippō. W monotonii i powtarzalności tej techniki, jak i w każdym innym hafcie, jest jakiś spokój i harmonia - to nie robótka na drutach, którą robię nie patrząc sobie na ręce i mogę w jej trakcie oglądać japońskie filmy i czytać napisy. Tu muszę się skupiać na każdym ściegu, po powinny być one tej samej długości i oczywiście powinnam robić idealne okręgi. Dlatego do tej robótki cały wczorajszy wieczór oglądałam pierwszy sezon "Gry o tron" (wiem, już wszyscy to czytali i widzieli, jestem jak zwykle na końcu... *^v^*).
I cut out such piece because I want to turn it into a tote bag (it will be the outer side). I chose the variation of the intelacing circles pattern called shippō. In the monotony and repeatedness of this technique, just like in every embroidery, there is some piece and harmony - it's not the knitting which I can do without looking at my hands so I can knit and watch Japanese movies and read the dialogues at the same time. Here I have to concentrate on making the stitches even and the circles perfect. That's why last night I watched "The Game of Thrones" while doing it (yes, I know, everybody's seen it and read it already, iI'm the last one... *^v^*).

***

Z innej beczki - balkon mi kiełkuje i rośnie. ~^o^~
And now for something completely different - my balcony is sprouting and growing! ~^o^~


Zaczynam się zastanawiać, czy nie przesadziłam z ilością roślin... Oczywiście, wciąż mam część sadzonek, które nie są moje, a uprawiam je do podzielenia się ze Squirk (chilli, okra) i moją mamą (pomidorki), ale i tak jest tego jakoś tak dużo...
I started to wonder that maybe I have too much of it all... Of course, I still have some plants that are to be shared with Squirk (chilli, okra) and my mom (tomatoes), but there's still a lot left...


Dwie skrzynki z bazyliami zawiesiłam na barierce, żeby zwolnić miejsce na podłodze, bo... właśnie wysiewam edamame i groch Kelvedon Wonder. Z tymi bazyliami (oprócz tajskiej) to w ogóle nie wiem, jak będzie, bo od dwóch tygodni stoją w miejscu - ani nie rosną, ani nie padają...
I hanged two long pots with basils on the rails to free some space on the floor because... I've sown edamame and Kelvedon Wonder peas. I'm not sure about the basils and shiso because (apart from the Thai basil) they stopped growing two weeks ago and just stand still...


Niespodziewana wizyta w Makro Cash & Carry (tylko po koperty...) niestety zaowocowała zakupem nasion rośliny, której wcale nie planowałam, ale okazuje się, że akurat mam dla niej idealną wysoką donicę i a Robert doczytał, że można ją siać do czerwca... A mianowicie, kupiłam mieszankę kolorowych marchewek - żółte, pomarańczowe, fioletowe. Wysialam je na próbę i dla hecy, bo przecież nie wyżywię się marchewkami z jednej donicy na balkonie, ale w tej donicy miały rosnąć pomidory... I już sama nie wiem, czy mi się ten balkon w końcu nie urwie, jest tam już 90 litrów ziemi!
An unexpected visit to Makro Cash & Carry gave me another seeds that I never ever planned to sow but it turned out that I have just the perfect high pot for it and my husband saw it can be sown till June so he said "Go for it!"... Namely, I bought a mix of carrots of different colours - yellow, orange and violet. I sown them just for fun because I cannot feed myself all Summer with just one pot but I wanted to use this pot for the tomatoes... And I'm really not sure if my balcony is strong enough for all those plants and that much soil!


Byle do lipca, powtarzam sobie, byle do lipca, wtedy całe to towarzystwo pojedzie na dwa razy większy balkon. No, ale nie mogę czekać do lipca z sianiem, bo rośliny potrzebują czasu do wzrostu.
Wait till July, I keep telling myself, because in July all my plants will be moved to a twice as big balcony. But I cannot wait with sowing till July, plants need time to sprout and grow.

Kompletnie oszalałam, ale wiecie co? Kiedy rano otwieram oczy, to zaraz się zrywam i lecę oglądać, co mi przez noc urosło. *^v^* W trakcie dnia przysiadam na progu balkonu (dalej już może usiąść tylko Rysiek, na człowieka nie ma tyle miejsca ^^) i patrzę, jak te młode krzaczki wyciągają się do słońca. Jakieś to takie przyjemne i pokrzepiające! ~*^-^*~
I'm totally crazy but you know what? When I open my eyes in the morning I get up and go to check what grew overnight. *^v^* During the day every now and then I sit in the balcony's door (I cannot sit further, there's no room for a person, only for one fat cat ^^), and I keep watching my small plants bathing in the sun. It's joyful and brings me bliss and makes me calm! ~*^-^*~

I pokażę Wam jeszcze dywersję - wygląda na to, że w tym roku będziemy mieli własne grapefruity!... *^v^*
And I want to show you a diversion - it seems that this year we are going to have our our grapefruits!... *^v^*

Nie, no to żart oczywiście, ale mój mąż podstępnie wsadził pestkę grapefruita do doniczki z szałwią, i kiedy zastanawiałam się, czemu mi ta szałwia tak odmiennie wykiełkowała, mąż niewinnym głosem zapytał: "Jak tam mój grapefuit? Ładnie kiełkuje?" ^^
Siewka już przesadzona do własnej doniczki rośnie jak szalona, muszę zobaczyć, jak duże to rośnie i jak szybko....
No, it's a joke of course, but the fact is that my husband put a grapefruit pip into the pot with sage and when I was wondering what came out of the soil that looked different from the sage bush, my husband innocently asked: "How is our grapefruit plant? Sprouting nicely?" ^^
The seedling has been replanted to its own pot and has been growing steadily, I must check the size it might reach...

Monday, May 07, 2012

Kupić czy wynajmować?

Niedzielny poranek zaczął się niewinnie lekko pochmurnym niebem po nocnym deszczu i łagodnie przeszedł w słoneczne przedpołudnie. I nagle, zupełnie znienacka - zerwała się wichura i jak nie lunie!
Zamknęłam drzwi balkonowe (bo padało zakosami do mieszkania) i patrzymy na moją plantację.
"Pomidory obrywają!..." - krzyczy mąż. "Ale się trzymają!" Pomidory jeszcze wytrzymałam, ale kiedy silny podmuch położył na płask moją piękną sadzonkę chilli Jalapeno Purple (która wykiełkowała mi tylko jedna!...), nie wytrzymałam!
Pobiegłam do przedpokoju po parasol, z otwartym parasolem wskoczyłam na bosaka na balkon i najpierw zabrałam do domu dwie tacki z sadzonkami pomidorów (były na obrzeżach balkonu), a potem zgarnęłam jak najbliżej wejścia do mieszkania dwie tacki z sadzonkami chilli i doniczki z sałatą rzymską i chią. Schowałam się do środka ale zostałam z parasolem w otwartych drzwiach osłaniając roślinki przed siekącym zewsząd deszczem i wiatrem. Reszta skrzynek została na pastwę losu, bo już nie miałam więcej rąk do trzymania parasoli...
A mój mąż, zamiast mnie jakoś wspomagać, złapał za aparat i robił mi zdjęcia, że niby będą na bloga... ^^



No to proszę - ja w piżamie, z maseczką olejową na włosach, na bosaka na ręczniku (bo tuż po powrocie z mokrego balkonu),  z parasolem nad sadzonkami chilli, pomidory jak widać są już bezpieczne. Na zdjęciu rzeczywistość za balkonem wydaje się słoneczna i pogodna, tak naprawdę trwała siekąca targana wichrem ulewa, a cały mój prawy bok był mokry od stania na balkonie i ratowania pomidorów, wszak parasol miałam tylko jeden i zasłonił mnie tylko z jednej strony...

Mam nadzieję, że pomidory i chilli odwdzięczą mi się za moją ofiarność i obficie zaowocują! *^v^* Przez najbliższe kilka dni zamieszkają w środku na parapecie, bo prognozy zapowiadają zimne noce i takie sobie dni.

***

Dzisiaj coś z zupełnie innej beczki - pofilozofujmy. ~*^v^*~
Do napisania tego wpisu natchnęły mnie nasze niedawne wydarzenia mieszkaniowe i spowodowane nimi rozmowy z mężem i znajomymi. Mianowicie, pytanie brzmi: kupić na kredyt czy wynajmować mieszkanie?

Wiadomo, że ceny za metr mieszkania oraz ceny za wynajem będą zależały od wielu czynników - mniejsze lub większe miasto, stary lub nowy budynek, stan mieszkania, jego wielkość, położenie bliżej lub dalej od centrum miasta, bliskość komunikacji i innych udogodnień. Kiedy moja koleżanka z pracy kupowała mieszkanie na obrzeżach Warszawy 15 lat temu, płaciła 2600 zł za metr kwadratowy, obecnie w tej okolicy ceny oscylują w granicach 7-8 tys za metr kw. Od razu więc można policzyć, że dzisiejsza rata kredytu będzie około 3 razy większa niż była 15 lat temu a pensje wcale aż tak nie wzrosły więc kredyty rozkładamy na więcej lat.

I teraz weźmy dla przykładu dwa małżeństwa około 30-stki: A i B (oparte na kilku uogólnionych przykładach z życia wziętych).
Małżeństwo A wynajmuje mieszkanie - dwupokojowe, w nowym budownictwie, po remoncie i wyposażone w podstawowe sprzęty więc wystarczy, że dokupią kilka ruchomych mebli, które w razie czego mogą zabrać ze sobą do innego wynajmowanego mieszkania. Jest ono wprawdzie daleko od centrum miasta, ale dojazd wieloma autobusami miejskimi do najbliższej stacji metra jest dobry, poza tym mają samochód (ale mogliby go nie mieć). Koszt wynajmu to ok. 1500 zł miesięcznie (czynsz jest już wliczony w tę cenę).
Małżeństwo B kupiło mieszkanie na kredyt - dwupokojowe lub małe trzypokojowe, w nowym budownictwie, musieli sami je wykończyć i wyposażyć od stanu developerskiego (dodatkowe niemałe koszty). Mieszkanie znajduje się bardzo daleko od centrum miasta (w zasadzie już pod miastem), nie chodzą tamtędy autobusy miejskie tylko podmiejskie 700-setki i to rzadko, samochód jest w zasadzie niezbędny. Kredyt został wzięty na 30 lat a rata wynosi około 2500 zł miesięcznie plus ok. 500 zł za czynsz czyli w sumie ok. 3000 zł miesięcznie.

I teraz powstaje pytanie - która para jest w lepszej sytuacji?

Owszem, kiedy wynajmujemy mieszkanie, właściciel może w każdej chwili kazać nam się wyprowadzić i trzeba szukać nowego lokum, które być może nie będzie tak atrakcyjne lokalizacyjnie ani cenowo. Jeśli ktoś kupił mieszkanie, to jest jego i nikt go stamtąd nie wyprosi (a raczej będzie jego, kiedy za 30 lat spłaci ostatnią ratę, bo na razie to należy do banku i bank nas może "wyprosić" kiedy nie damy rady spłacać rat. Przekonanie, że kupione na raty mieszkanie jest już NASZE jest bardzo złudne. No właśnie...). 

Osoba wynajmująca "płaci komuś zamiast płacić za swoje" - ale jest bardziej niezależna: może się w dowolnym momencie spakować i przeprowadzić np.: do innego miasta, gdyby pojawiła się interesująca propozycja pracy. Osoba z kredytem na głowie nie ma takiej swobody, co więcej - jej wybory dotyczące pracy są uzależnione od konieczności spłacania ogromnych rat, więc nie może próbować nowych niepewnych choć być może ciekawych ścieżek kariery, jest uwiązana do miejsca a strach przed nagłą utratą pracy, co w dzisiejszych czasach nie jest takie niemożliwe, jest dużo większy.

To prawda, że po 30 latach małżeństwo B będzie miało spłacone własne mieszkanie, które zostawi dzieciom w spadku - jednak koszt w wysokości 3000 zł miesięcznie to ogromna suma ponad średnią krajową pensję, więc jeśli nawet stać ich było na płacenie takiej sumy, to oznacza, że przez te 30 lat wielu rzeczy sobie odmawiali (nie mówimy o Bardzo Bogatych Ludziach tylko o przeciętnych Kowalskich). Małżeństwo A miało przez porównanie potencjalne 1500 zł  miesięcznie niezagospodarowane, a pieniądze te mogli przeznaczać na wakacje, odłożyć na edukację dzieci, dobre polisy ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne, itd. W wieku 60 lat nie będą wprawdzie mieli własnego mieszkania, ale być może te "luźne" 1500 zł miesięcznie pozwolą im na inwestycje bankowe przynoszące przez 30 lat takie zyski, żeby w jesieni życia kupić sobie mieszkanie?

Powyższe przykłady i rozważania są teoretyczne, bo nie znam żadnej pary, która ukończyłaby już ten okres 30 lat na kredycie, znam tylko osoby na początku tej drogi (zarówno kupujących jak i wynajmujących).
Obydwa rozwiązania mają swoje plusy i minusy, ku któremu z nich się skłaniacie?

EDIT: Dziękuję za troskę, ale zaznaczam, że mnie te dylematy nie dotyczą, mam mieszkanie i nie muszę ani wynajmować, ani kupować, a temat do rozważań jest ściśle teoretyczny. *^v^*

Saturday, May 05, 2012

Nowaliki / Springtime greens

Może, na dobry początek dnia - śniadanko! ~*^v^*~ Pierwsze w tym roku szparagi, ach!...
Maybe, for a good start of a day - breakfast! ~*^v^*~ First asparagus of the season, yikes!...



Skończyłam japońskie bolerko, jest bardzo proste w robocie - to dwa połączone prostokąty. Użyłam nieco cieńszej włóczki niż zalecana we wzorze, więc trochę poprzeliczałam całość i zrobiłam kilka warkoczy więcej.
I finished the Japanese poncho, it's very easy to make - just two rectangles. I used thinner yarn than the recommended so I had to do some recalculations and knit more cables.



Model jest bardzo wygodny i noszalny, pięknie się zblokował i na pewno nie będzie u mnie grzał półki. ^^
This bolero is very comfortable and easy to wear, it blocked perfectly and I'll be definitely wear it a lot. ^^



Wzór/Pattern: n. poncho (日本ヴォーグ社)
Włóczka/Yarn: Ice Yarns Viscose Merino, 350 g
Druty/Needles: 3,5 mm



Obawiałam się, że plecy będą za luźne i będą brzydko zwisać (widziałam podobne kupne swetry na ludziach i ten efekt był przesadzony, i wcale mi się nie podobał...) - tutaj nie ma tego problemu, bo luzu na plecach mam dokładnie tyle, ile trzeba do swobodnego poruszania się. 
(nie wiem, skąd to zagniecenie, nie było go tuż po blokowaniu, hm...)
I was afraid that the back might be too loose and it would hang too much (I've seen similar store bought sweaters and they had that problem) - but here I have just enough loose fabric to move freely without the overstatement.
(I don't know when I got this crease, it wasn't there right after blocking...)



Proszę mi wybaczyć wygląd nieco zmięty, ale wstałam bladym świtem o 8:30 i zaczęłam dzień od 3 km na bieżni i 12 km na rowerze, a potem byłam cały dzień na nogach, stąd lekkie zmęczenie. ^^*~
Please forgive me my tired look but I woke up today at 8:30 and started my day with 3 km on the track and 12 km on the bike, and then I ran around all day, so I might have been a bit tired. ^^*~




A na koniec, po tych spacerach należy się pokrzepić, na przykład herbatą i kawałkiem sernika z rabarbarem. *^o^*
And after all that walking you should strengthen yourself with a cup of tea and some cheesecake with rhubarb. *^o^*

Thursday, May 03, 2012

疲れた!。。。

Spędziliśmy dzisiaj pół dnia na działce moich rodziców, pracując w pocie czoła, więc chwilowo jestem dętka, tym bardziej, że po powrocie do domu zabrałam się jeszcze za sianie i przesadzanie mojej balkonowej plantacji (o szczegółach innym razem.) 
To zostawię Was teraz z kilkoma zdjęciami, a w weekend mam nadzieję pokazać skończone japońskie bolerko, zostało mi już tylko kilka rzędów. *^v^*
Today we spent half a day at my parents' alotment, working so hard that I'm beat at the moment. I even worked more after coming home when I decided to sow and replant some of my balcony garden collection (more about it soon). So this time I'll leave you with some photos of nature and I hope to show you the finished Japanese wrap this weekend, I only have a few rows left to knit. *^v^*