Sunday, February 12, 2012

2,5 kg błogości / 5 pounds of bliss

Obiecałam, że w weekend będzie o jedzeniu i tak się akurat złożyło, że w piątek udało mi się kupić przepiękny 2,5 kilogramowy rozbratel z kością. Pan rzeźnik był bardzo zadowolony, że wreszcie ktoś chce zrobić normalną pieczeń, bo nikt u niego nie kupuje tego mięsa, wszyscy się podobno boją tłuszczyku i w ogóle nie wiedzą, co z tym zrobić. Ja wiedziałam, bo od lat oglądam programy kulinarne brytyjskich kucharzy! ~^^~
I promised to write about food on weekend and I was lucky to buy on Friday a beautiful 5 pound roast rib of beef. The butcher was really happy that finally somebody wanted to make a roasted piece of meat, apparently people in Poland are scared of the fat and don't really know what to do with a large piece of meat with a bone in it. I knew because I've been watching British cooking programmes for years now! ~^^~

Na niedzielny obiad zaplanowałam klasyczną pieczeń według przepisu Briana Turnera, obowiązkowo z pieczonymi ziemniaczkami, Yorkshire puddings i gęstym aromatycznym sosem do polania. Jako ciepła jarzynka wystąpiła fasolka szparagowa (z Hortexowskiej mrożonki i szczerze mówiąc taka sobie...). Okazuje się, że puddingi (które jadłam po raz pierwszy w życiu) są przepyszne i idealnie wpisują się w mój gust kulinarny! *^v^* I mimo, że to nie był tani zakup, to było to 2,5 kg wołowiny, więc pieczonego mięsa zostało nam jeszcze na kilka obiadów, mam już pomysły  jak je wykorzystać. ^^
For Sunday dinner I planned a classic roast from Brian Turner's recipe,  of course with fried potatoes, Yorkshire puddings and a delicious gravy. I also prepared the hot asparagus beans but they were from a frozen pack and weren't too good. I've never tried Yorkshire puddings before and I must say they are perfect for my taste! *^v^* And even if it wasn't a cheap purchase, it was 5 pounds of meat so there is still a lot of roasted beef left for our next meals, I think I already have some ideas how to turn it into some tasty dinners. ^^


Jedna uwaga - zarówno mięso, jak i ziemniaki i puddingi wymagają przygotowania w piekarniku, każde z nich w innym czasie i innej temperaturze. Musiałam się nieźle nagimnastykować i nażonglować naczyniami, żeby wszystko było gotowe w jednym momencie, do tego obiadu przydałby mi się drugi piekarnik. ^^
One thing - all three of them: meat, potatoes and puddings required time in the oven, but longer or shorter time and different temperatures. I really had to juggle with the baking trays to end up with the complete meal at the same moment. I could really use a second oven for this dish. ^^

A na deser zrobiłam jabłka z suszonymi żurawinami pod kruszonką i podałam je z jogurtem naturalnym. Do końca wieczora poleżę sobie na kanapie. ~^o^~
For a desert I made the apple crumble with dried cranberries and I served it with some natural yoghurt.
I think I'll go rest on the sofa for the rest of the evening. ~^o^~

17 comments:

  1. uffff... już się bałam, że tylko mnie kręci mięso - ze szczególnym uwzględnieniem wołowiny, choć ładną szynką wieprzową lub żeberkami też nie pogardzę :)
    jeśli mam do wyboru kawałek z tłuszczykiem i bez - zawsze wybiorę ten pierwszy. a sosy, gęste, aromatyczne, smakowite (nie mylić z lepkimi zaciągniętymi toną mąki!) ubóstwiam!!

    pożarłabym ten Wasz obiadek....

    u nas dziś rosół z domowym makaronem + mielone z cebulką, ziemniaki puree i marchewka na maśle na słodko :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Och, nie! My jesteśmy mięsożercy (w zasadzie wszystkożercy ^^) i uwielbiamy kawałek smacznej pieczeni, kurczaka ze złotą skórką, grillowane żeberka w miodowej glazurze, a i mielonym nie pogardzimy! ~^o^~
      Zachciało mi się teraz tej marchewki na masełku, jak o tym przeczytałam... ^^

      Delete
  2. Łałłł...obiadek smakowity.
    Wołowinę w takiej lub podobnej postaci robię dość często.
    A ,że tutaj wybór jest ogromny to nie ma co się dziwić:))).
    To bardzo "opłacalne" danie bo z porządnego kawałka mięsa zawsze coś zostaje , u mnie jednak nie na długo , bo mój małżonek uwielbia taką pieczeń również na zimno , oczywiście bez sosu:)).
    Puddingów jeszcze robiłam jak tu mieszkam...jakoś mnie nie przekonują.
    Hm...może warto spróbować?
    Pieczone ziemniaki wszyscy uwielbiamy , z greckim jogurtowo-czosnkowym sosem - pycha:)))

    P.S
    To pisałam ja - Kocurek:)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zawsze zżera mnie zazdrość, kiedy oglądam brytyjskie programy kulinarne a tam całe szynki wieprzowe albo wołowina z kością pod postacią pieczeni... U nas trzeba specjalnie szukać rzeźnika, który ma półtusze w całości w sklepie i urąbie nam kawałek. O jagnięcinie nie wspomnę, bo to już zgroza i skandal, żebyśmy my - kiedyś hodowcy owiec - importowali drogą jagnięcinę z Nowej Zelandii...
      W puddingach się zakochałam od pierwszego kęsa, wieczorem zjedliśmy resztę już na zimno, z Nutellą i powidłami śliwkowymi, pycha! ~^o^~

      Delete
  3. My z Małżem tez mięsożerni i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej :) Mięsiwa kochamy pod wszelką postacią choć ostatnio przestawiłam się na gotowane na parze. Niemniej dobrze doprawione potrafią dobrze smakować. Z chęcią wprosiłabym się na Twój (zjedzony już) obiad, sosik wygląda obłędnie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz rację, porządne doprawienie mięsa (czy innej potrawy) to podstawa, niezależnie od techniki przygotowania. Za największą zbrodnię kulinarną uznaję podawanie mdłego nijakiego jedzenia, brrrr...

      Delete
  4. Wowwwwww, ale pychota :)
    Uwielbiam takie mięsa. I cieszy mnie ogromnie miejsce, gdzie teraz jestem, bo nawet najsłabszy kawałek wołowiny rozpływa się w gębie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z jakością naszego mięsa nie jest najgorzej, tylko zapomnieliśmy o zakupach u rzeźnika, wybierając porcjowane mięso z supermarketów jako wygodną alternatywę. A prawdziwy rzeźnik doradzi, odkroi właściwy kawałek, no i wiemy, skąd to mięso się wzięło. ^^

      Delete
    2. Hmmmm, być może jest dokładnie tak jak piszesz. We Wrocławiu nie znalazłam rzeźnika, który by doradził, nie znalazłam takiego również w Pradze. Może się nie starałam ;)
      Kupowałam w miejscach, o ktorych po prostu wiedziałam,że jest są czyste i bezpieczne, ale mięsa bywały jakości typu " Jak się trafi".
      Teraz doradzają mi nie tylko w sklepach, bo najchętniej mieso i ryby kupuję na targach. To dopiero dwa miesiące, więc może zmienię zdanie. Na razie trwam w zachwycie ;)

      Delete
  5. apple crumble looks so sweet and delicious. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. And there's still a piece left for today's dessert, kyaaa! *^v^*

      Delete
  6. Co się dzieje, gdy czytam sobie spokojnie Twoje opisy wielkiej sztuki mięsa, a Ślubny zza pleców rzuca okiem akurat na słowo "żurawina"??? Dzieje się spacer do sklepu, zmiana planów obiadowych, pieczenie karkówki i ziemniaczków... hmmm...

    ReplyDelete
    Replies
    1. O, karkówka zamarynowana w żurawinie i rozmarynie to byłby niezły pomysł! *^v^*

      Delete
  7. A gdzie kupujecie mięso od rzeźnika? Bo ja też narzekam na jakość mięsa w sklepach, ale kompletnie nie znam się na kupowaniu gdzieś indziej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Akurat w zeszły piątek weszłam do budki na bazarku przy metro Racławicka, numer 16. *^v^* Z mojego doświadczenia - poszukaj na bazarku takiego stoiska, które prowadzi firma rodzinna i ma w lokalu wielką chłodnię, wtedy powinni mieć też mięso w dużych elementach oprócz już pociętego na kawałki i ułożonego w ladzie chłodniczej. Zapytaj o rodzaje mięsa, dobry rzeźnik będzie umiał opowiedzieć o swoim towarze i jego przeznaczeniu. No, i na wzrok i węch sprawdź, czy zadowala Cię stan higieny w danej budce, to najważniejsze.

      Delete
  8. Pudding, ach! Też go całkiem niedawno odkryłam i jestem nim oczarowana. Pyszności!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zacznę go chyba podawać częściej, kiedy będzie na obiad jakiś sos! *^v^*

      Delete