Pimposhko, widocznie wszędzie czujesz się dobrze, i tu i tam mieszka Ci się przyjemnie, odnajdujesz się w obydwu rzeczywistościach. Ja zwiedziłam troszkę świata, w jednych miejscach podobało mi się bardziej, w innych mniej, ale Japonia jako jedyna przyjęła mnie w ten sposób, w jaki nie czuję się nawet w Polsce.
Inko, jak mi zostanie ostatnia porcja zielonej herbaty Genmaicha, to też ją chyba zachowam, kupiłam ją na targu w dzielnicy Ueno i kiedy tylko otwieram paczuszkę, żeby sobie ją zaparzyć, przenoszę się tam na chwilę, przed herbaciane stoisko, gdzie sprzedający częstował nas zaparzoną herbatą w róźnych smakach. Ja mam dodatkowy bodziec/element nostalgizujący dwa razy w tygodniu na lekcji japońskiego bo moja nauczycielka ma naprawdę świetną wymowę i słuchając jej (mimo, że na razie przerabiamy bardzo podstawowe słownictwo) mogłabym zamknąć oczy i poczuć się, jak na ulicy w Tokio.
YarnFerret, wypiłam! Nie był ta aż taki frykas, żeby ją zachować. ~^^~ Starać to ja też się staram, jakbym odpuściła, to zamknęłabym się po prostu w domu, zakupy robiła przez internet i zdziczałabym do reszty...
Ty chodzisz w zimie w jesiennej kurtce?!... No to biegiem do sklepu, bo zapowiada się poważne zimno!
Cocomino, this Daily Club black tea was from 7Eleven and it was rather cheap (and not very tasty, to be frank, but it was nice to drink black tea sometimes *^v^*). At Ueno market I bought myself a bag of Genmaicha which is really great! I also bought several packs of different green teas from "100 yen shop" which are okay and I still have those. I love both black and green teas and Japanese green teas are a real treat. When I run out of the teas, I'll make sure to ask for more, thank you! ~^^~
Lauro, no właśnie, ja też jestem trochę na bakier z wychodzeniem na miasto - to miasto, bo tamto, ogromne, obce, obcojęzyczne, nieznane, było mi całkowicie przyjazne, ciepłe, kojące. Bardzo Ci dziękuję! ~^^~
AnnoElisabeth, teraz to ja nawet tęsknię do tego szalonego wietrzyska na latarni morskiej w Enoshimie, który robił mi totalny kołtun, zawijał spódnicę ponad głowę i wyrywał z rąk torbę... *^v^*
Intensywnie Kreatywna, czasami sobie myślę, o ile moje życie byłoby łatwiejsze, gdybym była bardziej gruboskórna, ech... No wiesz, wtedy człowiek nie odczuwa aż tylu emocji, nie rozbiera wydarzeń na części pierwsze, nie rozgryza każdego problemu na dziesięć części, nie gdyba.
Anju, próbuję z całych sił. Zapisałam się na intensywny kurs języka japońskiego, a poza tym rozważam różne opcje, które pozwoliłyby mi tam zamieszkać i żyć.
***
Nostalgia nostalgią, a jeść trzeba. Wróciłam do przetwarzania dyni. Tym razem makaronowa. Średniej wielkości, o jasnym miąższu i delikatnym zapachu.
Being nostalgic is one thing but you have to eat something. I went back to processing pumpkins, this time the spaghetti one. It's medium in size, with light flesh and delicate scent.
Tu zbliżenie na miąższ - ma kropeczki, które po wydrążeniu pestek okazują się widocznymi włóknami idącymi w poprzek dyni. To tym nitkom dynia zawdzięcza swoją nazwę - makaronowa lub spaghetti.
Here is the close up on the flesh - those little dots are the "threads" that go along the width of the pumpkin. That's why this pumpkin is called spaghetti.
Dynię po przekrojeniu i wydrążeniu natarłam czosnkiem, oliwą, rozmarynem, solą i pieprzem, i upiekłam do miękkości (180 stopni, około godziny). Niestety trochę ją przepiekłam, ale i tak dało się ją poskrobać widelcem i uzyskać "makaronowe" nitki. *^v^* To, czego nie zjedliśmy wieczorem włożyłam do słoika i zapasteryzowałam, już mi się marzy tarta z dynią i kozim serem, może w przyszłym tygodniu? ~^^~
I cut the pumpkin in half, removed the seeds and rubbed in some garlic, olive oil, rosemary, salt and pepper, and then I baked it till tender (180C, about an hour). Unfortunately I overbaked it a bit but I still could scratch it with a fork and get that "spaghetti" effect. *^v^* What we didn;t eat last night I put into the jar and pasteurised, I'm thinking about the pumpkin & goat's cheese tart some time next week. ~^^~
Czuję, że weekend to będzie idealna pora na porządny rosół z domowym makaronem.
I can feel that this weekend will be the perfect time for a decent chicken soup with some homemade pasta.
A myslalam, ze bedzie o spaghetti ;)
ReplyDeleteMasz racje, o to mi wlasnie chodzilo. Nie potrafie zrozumiec Twojego stanu ducha jesli chodzi o Japonie bo najwyrazniej mnie sie jeszcze cos takiego nie przydazylo. Nie bylam w miejscu, ktore byloby tak metafizycznie moje jak Twoja jest Japonia.
Trzymam kciuki abys kiedys mogla tam zyc. Jestes zaradna bestyja i pewna jestem, ze przedzej czy pozniej sposob znajdziecie.
Poproszę o porcję tego rosołu z dostawą do łózka, w którym trzyma mnie moje przeziębienie :(
ReplyDeleteA moja dynia wciąz leży i czeka, wstyd.
ReplyDeleteNie wiem, czy czytałaś - nasze topinambury będą za dwa tygodnie, dostaniemy świeżo wykopane :-)
Eee tam, nie chcesz być gruboskórna, bo wtedy nic by Cię nie ruszało. Japonia też, bo ty ja chłoniesz emocjonalnie :) I byś nie malowała, i nie szyła takich cudowności, nie robiła takich smakowitych bento. I czy ja się mogę wprosić na domowy makaron? Może być bez rosołu.
ReplyDeleteDziękuję za szczegółowe wyjaśnienie odnośnie rozczesywania włosów - teraz już wszystko wiem :)
ReplyDeleteA jak robisz domowy makaron (jeśli to nie rodzinny sekret;)). U moch rodziców makaron robi się do wigilijnej zupy grzybowej i zastanawiam się, czy jest taki sam, jak Twój do rosołu.
http://youtu.be/roNFu9S8Cwo Może ktoś by miał ochotę na fajną potrawę z tej dyni...
ReplyDelete