Saturday, September 10, 2011

Buzia


I'm talking about some ways to care for my face skin and the products I use.

Było o pielęgnacji włosów, to na życzenie Herbatki kilka słów o buzi. ~^^~

Lata lecą (u mnie rok trzydziesty siódmy *^v^*) i mnie także - a jakże! niemożliwe! kto by pomyślał! - nie omijają zmiany, jakie na mojej twarzy odciska czas. Nie jestem wielką zwolenniczką odmładzania się za wszelką cenę i kolejne zmarszczki nie wprowadzają mnie w stan palpitacji serca, nawet bardziej podobam się sobie jako trzydziestka niż wcześniej, kiedy moja buzia były gładką "czystą kartką" (poczekamy do czterdziestki i zobaczymy, czy nadal będę taki chojrak!... *^v^*), natomiast zauważyłam coś, co przestało mi się podobać.

Zaczęło się od tego, że miałam już dość zmęczonej, szarej i pomiętej twarzy patrzącej na mnie z lusterka każdego poranka, to po pierwsze. Po drugie, o ile nie przeszkadzają mi "kurze łapki" wokół oczu - w końcu nie są jeszcze takie tragiczne no i robią się od mrużenia oczu podczas częstego śmiania się, więc ich źródło jest niejako pozytywne ~^^~, to zauważyłam, że przez lata martwienia się na zapas rzeczami, które były nieistotne lub na które nie miałam żadnego wpływu, wyhodowałam sobie pionową krechę między brwiami, cała ja - Drama Queen!

Kilka słów o moje cerze - mam w życiu trzy szczęścia dotyczące mojej twarzy, po pierwsze, nigdy nie miałam dużych kłopotów ze skórą, owszem, wyskakiwał mi pryszcz to tu (na nosie) to tam (na czole czy brodzie), ale nigdy nie były to takie problemy skórne, jakie czasami ludzie miewają. Po drugie, od dziecka jadłam WSZYSTKO i ze smakiem, więc zapewniałam sobie wszystkie potrzebne składniki odżywcze od środka. Po trzecie, moja mama całe życie kierowała Głównym Magazynem Kosmetyków w warszawskich Domach Centrum, w związku z tym zawsze miałam w domu dużo dobrej jakości kosmetyków, zarówno pielęgnacyjnych jak i kolorowych (chociaż nie wykształciłam w sobie wielkiego zamiłowania do szalonych makijaży, dziwne... ^^). Czyli moja skóra miała dobre warunki do zdrowej egzystencji.
Obecnie mam cerę (nie do końca) mieszaną, bo nie mam klasycznej strefy T: broda, nos, czoło, tylko górne T - najtłustsze jest czoło a nos i broda idą w kierunku cery normalnej, policzki bardzo suche i cała buzia z tendencją do rozszerzonych porów.
(no to teraz już wiecie o mnie wszystkie intymne szczegóły... *^v^*)

Z moją dotychczasową pielęgnacją twarzy było trochę tak jak z włosami - czymś tam demakijażowałam, czymś tam się smarowałam, nakupiłam maseczek i nałożyłam je raz czy dwa w miesiącu, i tyle. Może właśnie dlatego, że nie miałam cery problemowej, to nie mobilizowałam się do lepszej pielęgnacji.

Zaczęło się od MaroccanMint i jej zakupów - kremów BB (Blemish Balm). ~^^~
Poczytałam sobie o nich, pozastanawiałam się, i wreszcie w Japonii kupiłam moje pierwsze BB kremy pod oczy i do twarzy - traf padł na Kanebo Freshel Moist Lift, bo to były pierwsze kremy które znalazłam w małej drogerii w Kioto, i muszę powiedzieć, że bardzo mi pasują (rynek azjatycki jest bardzo obfity w ten typ kosmetyków, praktycznie każda znana nam marka ma swój krem BB i oczywiście są też azjatyckie marki, u nas nieobecne).

Potem, już po powrocie trafiłam na bloga Polki mieszkającej w Singapurze, poczytałam o rytuałach pielęgnacyjnych Azjatek i zaczęłam przeglądać moją szafkę z kosmetykami, uzupełniając ją o nowe specyfiki. Dodatkowo (bo to też ma znaczenie) od maja regularnie jadam ryby w różnej postaci, codziennie jadam różne glony, porcję ryżu i wypijam miseczkę zupy miso (soja). Od stycznia nie jem prawie wcale słonych przekąsek ani słodyczy, nie piję słodkich napojów gazowanych, za to piję dużo zielonej herbaty a od ponad miesiąca - codziennie dwa kubki naparu z pokrzywy (oczyszcza skórę).

Moje aktualnie używane kosmetyki do twarzy to:

- krem na dzień Dotleniający Krem Irena Eris Tokyo Lift (wiem, jak to brzmi, jakbym już kompletnie zwariowała na punkcie Japonii, ale to nie moja wina, że ta seria tak się nazywa, te kremy kupuję od jakiegoś czasu dlatego, że je sobie chwalę *^v^*), wcześniej przez rok używałam kremu Olay 7, jeden kupiłam, drugi dostałam a opakowania są bardzo wydajne,

(- używałam też kremu na noc z tej serii ale mi się skończył i na razie zmieniłam nocną pielęgnację)


Te dwa kremy nakładam rano, w celach nawilżająco-przeciwzmarszczkowych, a na nie odpowiednio Kanebo Freshel Moist Lift BB Cream pod oczy i na buzię. Nie muszę już nakładać fluidu, bo BB Cream jest lekko beżowy, pięknie stapia się z moją skórą, wygładza i wyrównuje kolor (używam jaśniejszego odcienia, który jest dla mojej jasnej cery idealny). Dodatkowym atutem kremu BB Kanebo jest fakt, że nie ma po nim efektu "jasnej maski", o jakim czytałam w przypadku koreańskich kremów BB, np.: Misha (tu pewnie może coś na ten temat powiedzieć MaroccanMint, która używa Mishy). Pewnie to zależy od ilości kosmetyku, jaki się nałoży, ale Kanebo jest bardzo lekki i w ogóle trudno by mi było uzyskać taką maskę. Z drugiej strony, nie jest aż tak bardzo kryjący ale ja nie mam niczego do zakrywania, natomiast potrzebuję efektu wyrównania koloru cery i rozświetlenia jej, a w tym Kanebo sprawdza się idealnie.


I o poranku to w zasadzie wszystko, jeszcze trochę różu na policzki albo pudru rozświetlającego Sephory (odcień jaśniejszy różowy) dla naturalnego efektu, czasami tusz do rzęs, rzadko mocniej się maluję.


Zabawa zaczyna się wieczorem, kiedy przychodzi do oczyszczenia buzi z kosmetyków kolorowych oraz tego wszystkiego, co na niej się zbierze w trakcie całego dnia. I tutaj działam według listy czynności stosowanej przez Azjatki, czyli:

- mycie olejem: wcześniej stosowałam dwufazowy płyn do demakijażu Ziaji, ostatnio sięgam do metody pięknolicych Japonek i Koreanek - OCM (tu macie dokładny opis tej metody),
mam ochotę przetestować też niektóre mydła Alep, których pozytywne recenzje czytałam na blogach, mam już długą wishlistę na helfy.pl ~^^~

- raz na dwa razy sięgam po peeling np.: Alterra Żurawina i Figa, jest delikatny i pięknie pachnie

(- następnie żel do mycia twarzy, np.: Bielenda Aloes) - nie zawsze, po OCM czuję, że nie ma już takiej potrzeby, buzia jest czysta i świeża

- tonizowanie: przecieram buzię hydrolatem oczarowym lub z zielonej herbaty

- nakładam serum: Olejek z Witaminą E albo czysty olejek arganowy,
(wypróbowałam Rival de Loop Serum intensywnie liftingujące oraz Rival di Loop Serum pod oczy, ale nic fajnego nie zrobiły dla mojej skóry, to znaczy, działały tylko na kilka godzin po nałożeniu a potem jak nożem uciął, więc przeszłam na kosmetyki bliższe naturze)

I tutaj kończę wieczorne ablucje.

- Azjatki nakładają teraz na ok. 20 minut tzw. sheet mask, czyli maseczkę z bibułki nasączoną esencją/lotionem (taką maseczkę można sobie zrobić z ręcznika papierowego albo kawałka cienkiej bawełny), ale ja tego nie robię, już by mi się nie chciało tyle wieczorem siedzieć w łazience ~^^~

- można by jeszcze na to nałożyć krem na noc i zakończyć wszystko cienką warstewką oleju kokosowego, dla super odżywienia i nawilżenia, ale ten ostatni punkt jest chyba tylko dla gejsz, które śpią nieruchomo na wznak z głową na drewnianym stojaczku, ja się tak wiercę w nocy i wszystko to wtarłabym w poduszkę! ^^


Zamiast gotowych sheet mask zaczęłam dwa razy w tygodniu nakładać różne oczyszczająco-nawilżające maseczki (małe opakowania "na raz"), których mam spory zapas bo kupowałam je sobie przy okazji wizyt w sklepach, ale niekoniecznie potem chciało mi się z nich korzystać... ^^ Czytałam też pozytywne opinie o masce Błoto Wulkaniczne z Krymu i zamierzam ją sobie kupić, kiedy skończą mi się jednorazówki. Szczególnie liczę na to zwężanie porów i odtłuszczanie mojego czoła.

Znalazłam sobie też preparat, który odżywia moją buzię "od wewnątrz", bo został specjalnie do tego wymyślony - to Biocell, kapsułki z kwasem hialuronowym, który utrzymuje w skórze odpowiednie nawilżenie. Opis produktu zaczyna się od "Dzięki fenomenalnemu odkryciu japońskich naukowców (...)"... *^v^* No cóż, to po prostu przeznaczenie, musiałam trafić na ten specyfik! ~^^~ A tak na serio, już kilka dni po tym, jak zaczęłam łykać ten preparat, zauważyłam zmiany na lepsze - mniejsze pory, lepszy koloryt skóry, Jestem po miesięcznej kuracji, przede mną jeszcze dwa miesiące, potem przerwa.


To teraz może by się koleżanki pochwaliły, co stosują do pielęgnacji twarzy? Chętnie się zainspiruję! *^o^*

Acha, i chciałabym uprzedzić, że nie mam już więcej szalonych wieloetapowych sposobów pielęgnacji na inne części ciała. ~^^~

8 comments:

  1. Zawsze z zazdrością patrzyłam na cerę mojej mamy - nigdy nie było po niej widać wieku - i od okresu liceum staram się wcielać w życie jej podejście - minimum kosmetyków kolorowych, porządne oczyszczanie i nawilżanie. Do tego trzeba dodać, że jestem bardzo podatna na uczulenia, więc nie eksperymentuję - nie lubię wyglądać jak spuchnięta malina. Na co dzień nie maluję się zupełnie. Na wyjścia - minimalnie. Oczyszczanie - żel Nivea Visage plus od czasu do czasu peeling ogórkowy Bielendy, do tego mleczko i tonik ogórkowy. Krem z białej herbaty Ziai (jedyny jakiego używam), ewentualnie zimną zimą bardziej tłusty słonecznikowy lub oliwkowy tej samej firmy. Koniec, żadnych maseczek, żadnych kremów przeciw zmarszczkom. Ale to oczywiście zewnętrznie, bo mam wrażenie, że na niezły stan mojej cery ma wpływ przede wszystkim stosowana od wielu lat zdrowa dieta (warzywa, produkty pełnoziarniste, zdrowe tłuszcze, itp.). Jestem minimalnie młodsza od Ciebie - 35 - i pewnie, że pojawiły się już pierwsze zmarszczki, ale na szczęście najbardziej widać te od uśmiechu :)

    ReplyDelete
  2. jajks...masz zacięcie do dbania o siebie... jestem pełna podziwu i sekunduję Ci . Ściągnę od Ciebie picie pokrzywy , dla oczyszczania skóry. napisz proszę gdzie kupujesz zupę miso i czy jest smaczna. pewnie już o ty pisałaś, ale czy możesz jeszcze raz..? dziękuję

    ReplyDelete
  3. Bardzo dziękuję za pamięć i podzielenie się swoimi tajemnicami:-) Ja mam 38 lat i pionową krechę na czole jak byk (ale ja mam taką mimikę, że samą twarzą potrafię historię opowiedzieć, nie muszę nic mówić ;-P), o dziwo aż tak mnie nie przeszkadza, przeszkadzają mi bruzdy nosowo-wargowe, bo nadają mi smutny wygląd ;-/ Ale w kestii pielęgnacji skóry też jestem minimalistką, okazjonalnie stosuję pilingi, zwykle naturalne. Dotychczas używałam kremów Dr.Schellera, bo zawierają naturalne olejki i nie mają parabenów (a właśnie, jak te Twoje kremy, zawierają parabeny?), a od tygodnia stosuję żel witaminowo-algowy własnej produkcji oraz olejki sprowadzone z Maroka - na noc arganowy wymieszany z jojobowym, a na dzień różany. Kiedyś kręciłam własne kremy, ale teraz nie mam na to czasu. Dietę mam zdrową, bo akurat rozsądna dieta wege zawiera wszystko, czego cera potrzebuje - regularnie jadam glony, dużo warzyw,świeżych soków, siemię lniane, sezam, orzechy, pełne ziarno i takie tam ;-) Pokrzywę piję trzeci tydzień, no i niestety skóra zareagowała i zaczęła się oczyszczać, więc chwilowo wyglądam znów jak nastolatka z tymi wszystkimi wypryskami ;-P

    ReplyDelete
  4. Lubię czytać co robią inni, ze tak dobrze wyglądają :) Myślałam, ze jesteś w moim wieku czyli, że masz ok. 30 lat :) Widać, ze pielęgnacja się sprawdza :D
    W swojej notce zawarłaś wiele cennych informacji i odnośników, które na spokojnie sobie przeglądnę.
    U mnie pielęgnacja prosta jak budowa cepa: oczyszczam skórę rano i wieczorem mydełkiem afrykańskim (tak, to to które wygląda jak kupa słonia) zakupionym w zbiorowym zamówieniu na wizażu.Już się kończy więc będę musiała znaleźć coś podobnego. Potem krem "Yes to tomatoes" bo jest niemal całkowicie pozbawiony sztucznych składników. A pod oczęta krem Elixine bo przed kompem spędzam codziennie grube godziny. To wszystko. Im więcej tym gorzej dla mojej cery. W moim przypadku sprawdza się powiedzenie : Mniej znaczy więcej. Prócz tego staram się raz w tygodniu robię peeling twarzy - używam Dax "Vulcanic Mat". A co do maseczek to lubię te w saszetkach Dermica. Aha a jeśli chodzi o pielęgnację ciała to polecam własnoręcznie zrobiony peeling kawowy, który kapitalnie złuszcza i wygładza a przy tym jest naturalny :)

    ReplyDelete
  5. Niech Cię, moja imienniczko popieści! ;P Olejek Kokosowy Parachute przez Ciebie kupiłam! ;P I jestem nim oczarowana, choć dopiero 1 raz wtarłam we włosy na nockę całą. Czytam Twoje spostrzeżenia na temat kosmetyków i zbieram dobre rady. Teraz błotkiem z Krymu mnie kusisz! ;P
    Ja nie potrafiłabym tak skrupulatnie i sumiennie opisać co robię z włosami z cerą, z paznokciami. Cały czas szukam fajnych sposobów na bycie piękną, ale nie zawsze mi to wychodzi.
    Dlatego masz mój szacunek! ;))

    ReplyDelete
  6. Wieczorem:
    1. oczyszczam twarz mleczkiem (można żelem lub płynem miceralnym, co komu pasuje) - nakładam, chwilę masuję, makijaż się rozpuszcza i wtedy spłukuję wodą (dzięki temu twarz jest czysta, nie używam wacików, można zmywać tak wiele razy, a i tak brud nie jest zmyty tylko rozmazany i wtarty, tak więc wacikom mówimy stanowcze nie!). Tak mi powiedziała kiedyś kosmetyczka i tak robię. Ostatnio spróbowałam metody OCM, zamierzam stosować zamiennie z mleczkiem, uważam, że to wystarczy, zobaczymy w praktyce.
    2. tonik
    3. krem na noc
    rano:
    1. tonik
    2. krem
    raz w tygodniu: peeling + maseczka, czasami maseczka częściej

    Co do metody 8 etapów: hmmm... hmmm...
    wg mnie za dużo tego na raz, ograniczyłabym się do oczyszczania albo olejem albo mleczkiem/żelem/czymś tam, peeling raz, maximum 2 razy w tygodniu (nie powinno się go robić częściej, nawet tych delikatnych, bo wyrządzi więcej szkody niż pożytku, naprawdę po 1-2 dniach nie ma co ścierać), tonik, następnie krem lub serum lub krem w roli tej maseczki na noc, ale nie wszystko za jednym zamachem. Kuszący jest ten olej kokosowy na noc, przemyślę. Ale czy "zwykły" krem ma tak krótkie działanie, że nie wystarcza na całą noc?

    No, to rozpisałam się, takie jest moje zdanie, ale każdy smaruje się ile chce, czym chce i czym lubi.

    Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete
  7. Będziesz miała mój portfel na sumieniu. Już nakupowałam różnych rzeczy do włosów (raczej te z niższej półki,bo we wrześniu poszalec za bardzo nie mogę),a teraz jeszcze do twarzy.

    ReplyDelete
  8. Jonko, zapraszam do mnie, wypowiedziałam się na temat BB kremu Misshy. Trochę mi to zajęło, zanim się zebrałam w sobie :)

    ReplyDelete