Piumo, zgodzę się, że młodzież potrzebuje autorytetów, ale nie widzę takich w tym serialu, dla mnie to głównie historie miłosne młodych Cichociemnych, za mało jest dobrej akcji i przemyślanych działań, cóż, taka była wizja reżysera. (A i tak ten serial jest o niebo lepszy od "Twierdzy Szyfrów", która była beznadziejna...)
Inko, ja mogę w to uwierzyć bez problemu, wieczorami i o poranku marznę na kość...
Hannah, ja jestem dokładnie wzrostu Sophie Dahl i noszę spodnie w rozmiarze 42, a górę 38 lub 40, byłabym grubasem według modelkowych standardów! *^v^* Co do radykalnego chudnięcia Sophie, to doczytałam w jej ksiażce, że było ono wynikiem choroby złapanej w Indiach, a potem kilkumięsięcznej kuracji kolejnymi antybiotykami i rekonwalescencji. Sama z siebie nigdy się celowo nie odchudzała, bo kocha jeść, natomiast chudła kiedy zmieniała jedzenie restauracyjne i fastfoodowe na domowe. ^^ Jakoś nie przeszkadzało jej to pracować jako modelka, nawet szyto stroje specjalnie dla niej do sesji zdjęciowych ze znanymi fotografami. To moim zdaniem zdrowe podejście do pokazywania mody, w końcu te ciuchy będą nosiły normalne kobiety nie wieszaki...
Rachel Allen znam, były jej serie na KuchniTV, bardzo ciepła i energiczna osóbka. ~^^~
Intensywnie Kreatywna, dostaniesz ten taras w idealnym momencie, bo zimą się na spokojnie przeprowadzisz i będziesz mogła zaplanować ustawienie donic i na przednówku zacząć wysiew sadzonek. *^v^*
Kruliczyco, a ja kilka miesięcy temu zapałałam miłością właśnie do tego rozmiaru drutów i kiedy biorę do rąk grubsze to jestem niezmiernie zdziwiona, co się dzieje. ~^^~
MaroccanMint, no to liczę. *^v^* Leży mi ta wełna i leży, mam jej jeszcze tonę w innych kolorach, niech chociaż ten kolor zniknie z zapasów!
***
Sophie Dahl przeczytana, pozaznaczałam przepisy, które chcę wypróbować w pierwszej kolejności. ~^^~ Jej gotowanie charakteryzuje się prostotą, dobiera kilka składników i przyrządza je w nieprzeładowany czynnościami ani kombinacjami sposób, niby banalnie, a mimo to kilka razy zostałam zaskoczona przepisem. ^^ Książka jest ułożona porami roku (zaczyna się jesienią), a przepisy są spisane według schematu śniadania/obiady/kolacje. Już ostrzę sobie zęby na drugą książkę Sophie Dahl "From Season to Sean: A Year in Recipes", która wyszła 1 września tego roku i jest niejako kontynuacją "Voluptuous Delights".
I've already finished Sophie Dahl's cookbook and marked the recipes that I want to try out first. ~^^~ Her cooking is characterized by simplicity, she chooses just a few ingredients and cooks them in an uncomplicated way, may seem banal at first, but I was suprised with a recipe or two. ^^ The book is written according to the seaons of the year and the recipes in each season are divided into breakfasts/lunches/suppers. I cannot wait to get her new book "From Season to Sean: A Year in Recipes" which was issued on 1st September this year and in a way continues the scheme of the "Voluptuous Delights".
Jesień to pora, kiedy w Japonii w sklepach znowu pojawiają się chińskie gorące bułeczki na parze zwane nikuman, dostępne w wersjach: nikuman z nadzieniem mięsnym (niku=mięso), pizzaman (z serem i sosem pomidorowym), anman (ze słodką pastą z fasoli) i kareman (z japońskim curry). Jadaliśmy je podczas pobytu w Japonii w maju i najpyszniejsze były nikumany i karemany, strasznie za nimi tęsknimy (a szczególnie za możliwością wejścia do najbliższego sklepu po drodze i kupienia sobie cieplutkiej parującej bułeczki za kilka złotych, ech...) dlatego dziś na kolację robię domowe nikumany! *^v^*
Autumn is the time when you get hot steamed buns in the convenience shops everywhere, called nikuman. They are available in several versions: nikuman (with meat), pizzaman (with cheese and tomato sauce), anman (with sweet bean paste) and kareman (with Japanese curry). We used to eat them in Japan in May and miss them like hell... (especially when you can go into the closest convenience shop and buy a hot bun anytime you want, well, not in Poland you cannot...). That's why I'm doing nikumans for dinner tonight! *^v^*
***
Chwilami wydaje mi się, że jakoś wróciłam do mojego życia sprzed wyjazdu do Japonii, a potem przychodzi taki moment, że tęsknota dosłownie skręca mi żołądek, zaczynam przeglądać zdjęcia z wyjazdu i chce mi się płakać, zwinięta w kłębek pod kołdrą. Przypominam sobie dzień po dniu, miejsce po miejscu, tu jedliśmy to lub tamto, tu zwiedzaliśmy takie albo inne miejsce. Brakuje mi tokijskiej ulicy, piesków w kubraczkach, Elvisów tańczących w parku Yoyogi, rybek taiyaki, takoyaków i onigiri dostępnych na każdym rogu, i mogłabym tak wymieniać jeszcze długo... I wciąż nie mogę zrozumieć jak to się dzieje, że sercem i duszą jestem stamtąd, ale muszę być tutaj.
Sometimes I think that I somehow came back to my life from before the holidays in Japan, and then there is this moment when the longing literaly squeezes my stomach, I start to look through the holiday photos and I feel like hiding in my bed and crying. I recall day by day, place by place, we went there to eat this and that, we visited this and that spot. I miss the Tokio streets, dogs wearing cute cardigans, Elvises dancing in the Yoyogi park, taiyaki, takoyaki and onigiri available everywhere, and I could recite more and more... And I still don't understand how is it that I am in my heart and soul from that place but I have to be here.