Pinupcandy, dlaczego dziwnie? Tak wyglądają kobiety pod ubraniem! *^v^* A na poważnie, w ten sposób widać wyraźnie fakturę tkaniny pasa, a o to głównie chodzi, kiedy kupujesz na podstawie zdjęcia w Sieci.
***
Pinupcandy przyznała mi wyróżnienie, za które bardzo dziękuję! ~^^~
Powinnam teraz wymienić 10 rzeczy, które mnie uszczęśliwiają, to może takie, bez określonej kolejności:
- długie spanie
- poranne serduszka z okruchów na desce do krojenia zostawiane mi przez męża
- wyjazd do Japonii
- moje piękne lalki!
- okazje upolowane w ciuchlandach, którym nadaję drugie wcielenie
- kocia rozmruczana morda w moim uchu bladym świtem ~^^~
- pyszne jedzenie o azjatyckich korzeniach
- trochę jazzu z dobrą trąbką albo pianinem
- morze
- seriale kryminalne z lat 70-tych ^^
Tradycyjnie nikogo palcem nie pokażę, bo za dużo jest blogów, które mnie inspirują i którym należą się wyróżnienia. ^^
***
Wanilianna była tak kochana, że podzieliła się ze mną opisem dwóch sweterków z polskiej książki o dzierganiu z 1958 roku. ~^^~ Dzięki niej stałam się posiadaczką takiego cudeńka - oto Mały Sweterek IV -
Land Ahoy! Wanilianna was so great to share with me the patterns for two vintage sweaters from the 1958 Polish knitting book. ~^^~ Thanks to her I made myself the following pullover - here is the Tiny Sweater IV - Land Ahoy!
Sweterek był przeznaczony na dość cienką włóczkę niewiadomego producenta, podejrzewam, że miała około 200 m/50 g. Robótka zaczyna się od 120 oczek na tył, a ja moją Soft Merino (134 m/50g) na drutach 3,5 mm po kilku eksperymentach nabrałam tylko 88 oczka.
The original pattern called for a very thin yarn (of unknown brand), I suspect it should have 200 m/50 g. The back started with 120 stitches but with my Soft Merino (134 m/50 g) on 3,5 mm needles after some experiments I started with 88 stitches.
Miałam też trochę zabawy z przeliczaniem kołnierza, który robi się w trzech częściach i doszywa do dekoltu, i w efekcie mój jest skromniejszy niż ten w oryginale, co mi się zresztą podoba, bo dzięki temu jest to sweter do noszenia na codzień, a nie tylko zabawny kostium. Zrezygnowałam z pasiatej "przywieszki" pod kołnierzem, bo zrobiona z mojej włóczki i zmarszczona byłaby bardzo gruba i źle by się układała. Za to mogę w tym miejscu przypiąć sobie broszkę albo ułożyć pod kołnierzem chustę i jej końce związać na dole. Rękawy lubię bardziej dopasowane i trochę wydłużyłam korpus, bo według opisu miałabym Bardzo Mały Sweterek. ^^
I also had some problems with recounting the number of stitches for the collar which you knit in three parts and sew on, and mine turned out smaller than the original one. Which is fine because my sweater is a piece a garment, and not only a funny sailor costume. I resigned from the bottom separate part of the collar because made from my yarn would give a thick fabric that would look bad. Instead I can add a brooch here or place the scarf under the collar and tie the ends at the front. I like my sleeves more fitted and I made the body a bit longer because if I didn't, I'd have a Very Tiny Sweater. ^^
Przy okazji, w opisie spotkałam się z terminem "ścieg pończoszniczy" i przez chwilę miałam zaćmienie kompletne, co też ten termin oznacza. Dopiero przełożyłam sobie go na angielskie "stocking stitch" (lub "stockinette") i od razu wszystko było jasne! ^^ Teraz już chyba nie ma takiej nazwy w polskich opisach robótkowych, prawda?
Btw, in the pattern I came across the term "stocking stitch" which is commonly used in English patterns but not anymore in Polish descriptions, we somehow lost this stocking stitch for the plain stitch or something similar, strange. ^^
A w ramach przeglądania szafy i pakowania się na wyjazd, wyciągnęłam z niej dwie rzeczy - poniższą sukienkę i spódnicę, którą kiedyś uszyłam z identycznej sukienki (pokażę ją następnym razem), obydwie w stanie idealnym znalezione wieki temu na ciuchach.
And while browsing through my wardrobe while packing things for our holidays, I found two items - the dress you can see below and a skirt I made from the similar dress a while ago (I'll show you that one next time). I bought them both brand new in a second hand shop ages ago.
Kupiłam, założyłam raz w powyższym zestawie (co ja sobie myślałam, tak się ubierając?... ^^), i sukienka trafiła na dno szafy. A teraz, kiedy odprułam górę a dołowi nadałam nowe życie, wygląda tak - poznajcie Różany Ogród:
I bought it, put in on once (what was I thinking wearing the above set of clothes?...), and the dress went to the bottom of my wardrobe. And now, when I removed the top part and gave the skirt part a new life, it looks like that - please welcome the Rose Garden:
I co powiecie? ~^^~
Po odpuszczeniu ogromnej podwójnej zakładki na dole zyskałam dodatkowe 15 centymetrów, co pozwoliło mi uszyć spódnicę w stylu lat 50-tych, z wysokim stanem, rozkloszowaną ale dopasowaną w talii i na biodrach, i która na pewno będzie noszona, i o to chodzi. ^^ Tkanina to gruby szary len ze sztuczną domieszką, drukowany w piękne róże.
Przy okazji, korzystałam z mojego sprawdzonego wykroju na taki model spódnicy i okazało się, że muszę go zwęzić tu i tam, bo od czasu robienia wykroju schudłam w obwodach. *^v^*
After I ripped the bottom stitching I gained another 6 inches of fabric which allowed me to make a 1950's full skirt with higher waistline, fitted in the waist and on the hips. This one will definitely be worn quite often. ^^ The fabric is a think grey linen with some polyester added, printed with beautiful roses.
Btw, I used my trusted skirt pattern for such full skirt and it turned out that I had to alter it here and there because I lost weight and the skirt was a bit too big. *^v^*
Przy okazji muszę niestety ponarzekać. Nie tak dawno temu
Pinupcandy opisywała niedociągnięcia pończoch
Eva Crystal Nylonessy, a ja muszę skrytykować pończochy
Eva Elegant - po przetestowaniu kilku różnych par stwierdzam, że manszeta jest niewygodnie wąska i trochę obciska mi udo, poza tym niestety jest mocno drapiąca i komfort noszenia tych pończoch jest o niebo gorszy od droższych Cervinów, ale także od dużo tańszych zwykłych Hudsonów (a ja nie mam bardzo wrażliwej skóry). Chciałoby się, żeby polski produkt (produkowany w sumie na angielskich maszynach do tkania nylonów) dorównywał jakością tym światowym, ale niestety jeszcze ich nie dogania.
Za to czerwone szpilki z Marks&Spencer nad wyraz wygodne, założone po raz pierwszy nic mi nie obtarły ani nie poobciskały. *^=^*
Następnym razem pokażę, co wyczarowałam z drugiej spódnicy. Wesołych Świąt świętującym! ~^^~
Next time I'll show you what I made out of the second skirt. Happy Easter! ~^^~