Saturday, September 04, 2010

Pia & Pho

Pimposhko, tak. *^v^*

Edi, dziękuję! *^o^*

Gutillo, ten kapelusik to była spinka do włosów dla ludzi, natomiast po usunięciu spinki stała się kapeluszem w rozmiarze SD (no, jest nieco za duży, ale na obfitej peruce tego nie widać ^^). Gratuluję nauki francuskiego, ja też się kiedyś uczyłam tego języka i nawet co nieco pamiętam. ~^^~

Makneto, korzystam z pomysłów MaroccanMint, różnych przepisów znajdowanych na sieci a przede wszystkim strony www.justbento.com. Przepis na japoński omlet podawałam niedawno, a kostki z kaszy to po prostu ugotowana do miękkości kasza jaglana, wystudzona w płaskim pudełku, pokrojona w kostkę i obsmażona na masełku. Pamiętaj, że nie musisz skupiać się tylko na japońskich potrawach, idealne do pudełka na lunch są wszelakie sałatki, mini kotleciki mielone, pokrojone surowe warzywa, itp.

Hannah, po pierwsze, to nie jest stanik, tylko podszycie sukienki. Po drugie, wiktoriańskie panny nie zasłaniały się żadnym muślinem bo albo suknie były zabudowane pod szyję, albo dekolt był dużo niższy niż tutaj i świeciły gołymi ramionami, plecami i dekoltem (http://www.victoriana.com/Victorian-Fashion/). Pewnie masz na myśli suknie z początku XVI wieku, wtedy rzeczywiście narzucano na dekolty muślinową chusteczkę, Z Jane Austen masz rację, suknie z czasów Regencji miały duże odkryte dekolty, ale też inne niż tutaj. A ta sukienka nie ma nic wspólnego z żadną z powyższych epok, nie wzorowałam się na konkretnym kroju tylko dałam się poprowadzić tkaninie. *^v^*

Swoją drogą, nie miałam pojęcia, że moja sukienka wywoła aż takie kontrowersje. ~^^~

***

Wczoraj o 20:00 przyleciały z Korei moje maluchy z Latidoll, więc byłam przekonana, że spędzą weekend na lotnisku, a w poniedziałek zostaną przekazane na pocztę, skąd zapewne pójdą do Urzędu Celnego... W związku z tym dziś przed 12:00 spokojnie podążyłam na spotkanie lalkowe, a kiedy byłam w odległości dwóch przystanków autobusowych od domu, dostałam sms-a od męża - "Dostałaś jakieś pudło z Korei"!... *^v^*
Yesterday at 8 pm my Latidoll dolls arrived from Korea so I was absolutely sure they would spend the weekend on the airport and on Monday they would be given to the Post Office and the Customs... So today around noon I went to the dollfie meeting and when I was two bus stops away from my house I got a message from my husband - "You got some big box from Korea!..." *^v^*

Wbrew wszelkim oczekiwanion nie cofnęłam się z drogi, po spotkaniu poszliśmy na obiad na mieści i po nim na drinka, więc w domu byłam dopiero przed 20:00, i dopiero wtedy otworzyłam moje koreańskie pudło. ^^
A zawierało ono dwa żółciutkie pudełka:
Against all the expectations I didn't go back home immediately, after the meeting we went to eat at a restaurant and then had a drink, so I came home around 8 pm, and then I opened my box. ^^
It contained two yellow boxes:


A każde z nich: lalkową mumię w kocyku, zapasowe rączki i sznurki, certyfikat i instrukcję składania lalki.
Each one contained: a dollfie mummy in a pink blanket, spare hands and strings, a certificate, a restringing manual.


Poznajcie moje dwa najnowsze i najmniejsze (16 cm) nabytki: Pho (Lati Yellow Benny) oraz Pia (Lati Yellow Lami).
Meet my two latest and smallest (6.4 in) dolls: Pho (Lati Yellow Benny) and Pia (Lati Yellow Lami).


Na razie maluchy siedzą gołe i niepomalowane, trochę przestraszone podróżą i nowym miejscem, ale Pho jest już umówiona do Yarn Ferret na makijaż na poniedziałek, Pię będę malować ja, a peruki i ciuszki są w trakcie szycia.
At the moment they are naked and without makeups, a bit scared after the long travel and of the new place, but on Monday Pho will go to YarnFerret for makeup, I'll paint Pia myself, and wigs and clothes are already in the making.



Czyż nie są słodkie, nawet takie niepomalowane? ~^^~
Ain't they cute, even without makeups? ~^^~

6 comments:

  1. Jejku,jakie ona mają duże główki!Wyglądają troszkę jak bliźniaki-tylko takie o odmiennych charakterach.Jedno jest wręcz oburzone faktem przeprowadzki a drugie mimo niepewności chętnie już przeszukałoby wszystkie szuflady,zajrzało pod łóżko,za zasłony i powyrywałoby kilka włosków Ryśkowi^^
    Co do kapelusika to wychodzi na to że mieszkam na kompletnej prowincji bo w naszym H&Mie nic takiego nie było...szkoda.Jak zwykle z nutką zniecierpliwienia czekam na kolejne stylizacje i życzę powodzenia^^

    ReplyDelete
  2. ale śmieszne maleństwa:)
    pod poprzednią notką nie zdążyłam się dopisać - suknia jest cudowna! mi głębokość dekoltu nie przeszkadza;) sama uwielbiam nosić duuuże. jedynie może kolor obszycia tegoż - to, że jest biały zbyt rzuca się w oczy, chyba jak dla mnie lepszy byłby błękitny z białym...no ale to Twoja koncepcja i wykonanie i przede wszystkim Ty masz być zadowolona.
    wersja z fartuszkiem rewelacyjna.
    czekam na jakieś dzianiny teraz:)

    ReplyDelete
  3. Bardzo jestem ciekawa efektu końcowego i stylizacji, bo już na pierwszy rzut oka jednak widać różnice w twarzach. Uściski.

    ReplyDelete
  4. No prosze, nie sadzilam, ze moje pytanie to kontrowersja jest :)

    Wiktorianskie panny nie swiecily golymi ramionami/dekoltami. O nie. Uzywaly fantastycznych, azurowych fichu czy szalow, niekiedy kilkumetrowych, dzierganych na drutach o srednicy 1,5mm. Jak juz odkopie moja Victorian Lace Today z pudel przeprowadzkowych to moge to poprzec cytatem :)

    Moje zastrzezenia wobec sukienki nie maja nic wspolnego z dekoltem, ale blakna i tak bo wrazenie jest oszalamiajace i to fantastyczny, dramatyczny pomysl z ta mroczna postacia w tle :)

    A te malenstwa sa swietne - widac ze nie identyczne, ale troche jak rodzenstwo. I maja taki lobuzerski blysk w oku :)

    ReplyDelete
  5. jej, a jedno z nich jest już u mnie~~
    i będę je dziś (mam nadzieję) paciać pędzelkami po twarzy :D

    ReplyDelete