Dostałam następne wyróżnienie blogowe, chyba zacznę je zbierać w jednym miejscu i będę je oglądać, jak mi będzie smutno, to bardzo miłe kiedy człowiek popatrzy, jak jego pisanina zyskuje uznanie. *^v^*
I received another blog award, I might collect them all in one place and look at them when I'm sad, it's so nice when you see that you writing can be noticed by someone. *^v^*
Tym razem Hada udekorowała mój blog takim wyróżnieniem:
This time Hada gave me this award:
Bardzo dziękuję i tradycyjnie już nie przekażę go wybranym kilku blogom, bo wybór byłby zbyt trudny, żeby ograniczyć go do kilku osób!
Thank you very much and please forgive me for not passing it to the next 9 blogs, the choice would be too difficult to make, there are so many great blogs I read!
***
Oczywiście w piątek montaż przedpokoju nie dobiegł do szczęśliwego końca, bo wyniknęły "nieprzewidziane trudności". Panowie kończyli dopiero dzisiaj.
Of course the workers didn't finish the shelves in the anteroom on Friday, because of the "unexpected difficulties", so they had to work today.
Biedny Rysiek, zamiast spać cały dzień w sypialni na naszym łóżku i mieć hałasy w nosie, cały piątek spędził przy moim boku w pracowni (bał się obcych w domu?), na zmianę próbując spać na stole pośród nitek i koralików, lub chodząc i miaucząc żałośnie. Był tak zmęczony, że z piątku na sobotę spał jak kamień na poduszce obok mojej głowy i gdyby nie to, że my obudziliśmy się o 9:30, to kot spałby nadal! Normalnie o 6:00 rano skrobie szafę, co jest dla mnie sygnałem, że należy wstać i zapełnić kocią miskę. *^v^* Odsypiał zresztą tamten piątek jeszcze w kolejne dni, a dzisiaj znowu na stole w pracowni kompletnie niezadowolony...
Poor Rysiek, instead of just sleeping all day in our separated bedroom and not paying attention to all the fuss and noises, he spent all day with me in the craftroom, (maybe he was scared of the strangers in the house?), trying either to sleep on the table among the beads and threads or walking around meowing. He was sooooo tired that on the Friday/Saturday night he slept on my pillow next to my head like a log and woke up together with us around 9:30 (when he normally at 6:00 scratches the wardrobe door to suggest that it's time to fill the cat's bowls. *^v^*) He was sleepy throughout the whole weekend and today he also spent on the craftroom table, completely unhappy...
W każdym razie, zabudowaliśmy sobie przedpokój. Powierzchnia magazynowa w małych mieszkaniach jest na wagę złota, więc Robert wymyślił pawlacz, który biegnie dookoła sufitu. Dodatkowo zrobiliśmy sobie półeczki na klucze i wieszak. Obawiałam się, że ciemne drewno zmniejszy i tak malusieńki przedpokój, ale mieszkanie zrobiło się trochę bardziej przytulne (musimy jeszcze powiesić wieszak i pomalować framugę dookoła drzwi).
Anyway, we added some shelves to our anteroom. The storage space in the small flat is a must so Robert thought of the under the ceiling cupboards and some shelves plus the coat hanger. I was afraid that the dark wood might make the room even smaller than it already is but it got cozy and I like it. Here are some photos, we still need to paint the space around the door.
***
Maczek się robi. Nie zdążyłam go skończyć w trakcie weekendu, bo niestety zakupy sie same nie zrobią, obiad nie ugotuje a mieszkanie nie poodkurza, Wy też tak macie?... ^^ Brakuje mu 5 centymetrów dolnego brzegu i rękawów. Powiedziałam sobie, że nie napocznę nowej włóczki (która przyszła dzisiaj) dopóki go nie skończę i zamierzam być konsekwentna! Za to zainspirowana bluzeczką zrobioną przez Zulkę przypomniałam sobie o jednym odłożonym szydełkowym projekcie któremu już niewiele brakuje, więc niewykluczone, że będzie on przerywnikiem między Maczkiem a Marynarskim.
Poppy is growing. I haven't finished it over the weekend as I thought I might, because shopping had to be done, cooking and cleaning too, and those chores don't want to take care of themselves, well... ^^ I still need to knit 5 cm of the bottom edge and the sleeves. I told myself I wouldn't touch the new yarn (which arrived today) before I finished the current cardigan and I'm going to be consequent! But there may be an intermission between Poppy and the Mariniere, because I saw the blouse made by Zulka and I remembered the crocheted project I set aside last year, it doesn't need much to get finished.
Inna sprawa, że włóczka, którą kupiłam na Marynarskiego nie jest w takim kolorze, jak się spodziewałam... Na stronie Interfoxu wygląda rzeczywiście jak morski granat,
The yarn I bought for the Mariniere turned out not what I expected... On the company's website it looks like (and it's called) a dark sea blue,
natomiast w rzeczywistości to ciemny stalowy turkus. Wiem, że niewiele Wam to mówi, *^v^*, jest piękny i na pewno go spożytkuję, nie wiem tylko, czy na sweterek Marynarski, by wyglądałby tak: Marynarski...
but in reality it's a dark steel turquoise. I know this name doesn't really give you the idea about this colour *^v^*, it's beautiful but I'm not sure it's for the project I chose for this yarn, because my Mariniere would look like this: Mariniere...
Różnica jest mniej więcej taka (rzeczywisty kolor jest po prawej stronie):
The difference is like this (the real colour is on the right):
***
Fanaberio, te czosnki w kostce w tv używają kucharze, którym sponsor za to zapłacił, pamiętam, jak Jacek Kuroń dodawał do WSZYSTKIEGO Delikat! *^v^*
PinupCandy, bulionetka jest okay, ale jako baza do zupy czy sosu, rosół zrób według mojego opisu poniżej i na pewno Ci się uda!
A co do rosołu, to dziewczyny, naprawdę!... (to do tych, którym bez kostki nie wychodzi)
Trzeba wziąć pół kury (najlepiej właśnie kurę a nie kurczaka), z pół kilo szpondru wołowego albo łaty albo pręgi, włożyć do garnka, zalać wodą i zagotować. Wyszumować (to te frędzelki, które się wytrącą z mięsa, a fachowo to jest skoagulowane białko i mogłoby spokojnie zostać w zupie, bo to nie trucizna, ale brzydko wyglądają takie farfocle ^^), a potem dodać ze trzy marchewki, pietruszkę, pora, selera, ze dwa listki laurowe, suszonego grzybka albo opieczoną nad palnikiem cebulkę, można też dodać kawałek kapusty włoskiej (na jesieni najlepsza) albo nać z selera korzeniowego (związaną gumką, wtedy łatwiej ją wyjąć po ugotowaniu). Zmniejszyć gaz na minimalne minimum i gotować pod półprzykryciem ze dwie godziny, w trakcie spróbować, dosolić nieco. Naprawdę nie porzeba dodawać bulionu w kostce, smak nam się sam wygotuje z mięska i warzyw. Nigdy w życiu nie dorzuciłam kostki do rosołu i możecie zapytać mojego męża, czy mu smakuje. *^v^*
Tak swoją drogą to rosół jest dla mnie takim bastionem domowego ogniska, u rodziców rosół był zawsze co sobotę i podobnie gotuję w moim domu (choć już nie co tydzień), Robert się kiedyś ze mnie śmiał, że jestem "rosołowa panienka". ^^
A tak w ogóle, to próbowaliście dodać do gulaszu wołowego listek laurowy, ziele angielskie i łyżeczkę koncentratu pomidorowego? Poezja!... ~^^~ Dzisiaj mamy na kolację potrawę bogów!
Bardzo się cieszę, że moje "B.Nic" przyczyni się do dokończenia Twojej szydełkowej robótki. Czekam na efekt końcowy.
ReplyDeleteNigdy nie dodałam do rosołu kostki rosołowej, za to zawsze dodaję opaloną cebulkę. Dodaję bo (tak pamiętam z dzieciństwa) robiła tak moja babcia, a potem mama. Powiedz mi, po co się tą cebulę opieka. Surowa być nie może?
ReplyDeletePopieram ortodoksyjność rosołową, zresztą kostki niedobre są w ogóle.
ReplyDeletePs. A Rychu ma boski profil!!!
za wołowinę dziękuję, nie skorzystam, ale bez cebulki opieczonej (powinna być na blasze pieca, ale kto jeszcze takie ma...) se ne da! aromat dzieciństwa, ech.... babcia robiła najpyszniejszy rosół.....właśnie mijają 4 lata gdy jej nie ma...
ReplyDeleteawww poor rysiek. he doesn't look very happy in the photo. i bet he is happy they are all done.
ReplyDeleteit looks very nice and makes for great storage. one can never have too much storage i think.
it can be disappointing when you order a yarn and its not the color you think. can you exchange it for another color? or will you save it for something else and order it new.
Dołączam do klubu rosolowych purystów. Swoją drogą, jest to potrawa o nieograniczonych możliwościach - niewielka zmiana w proporcjach składników i przypraw i robi się zupełnie niepowtarzalnie. Nigdy jednak nie udaje mi się zapamiętać receptury na rosół idealny, więc każda przymiarka rosołowa to poniekąd eksperyment.
ReplyDeleteMój rosołowy "wzorzec z Sevres" pochodzi z czasów dzieciństwa, kiedy wszystko było na kartki, a ja byłam szczęściarą mieszkającą na wsi. Wszystkie składniki rosołowe mieliśmy zatem pod ręką. Szkoda, że w tak zwanych "czasach dobrobytu" kura nie jest już tym, czym się być wydawała, a tamte niuanse smakowe zostały pogrzebane przez politykę o światowym znaczeniu ;-D
Ech... gdzie ten babciny rosół, który zaczynał się od makabrycznego hasła:"trzeba zaciąć kogutka"... a że na wsi latem trudno o korzeniowe warzywa, to dodawało się wiąchę zieleniny i cienkie korzonki marcheweczki, a doprawiało pieprzem ziołowym.... To smak niedzieli z mojego dzieciństwa.
ReplyDeletePotem kurak wyjęty z garnka był uszlachetniany na patelni z cebulką, odrobiną rosołu, zieloną pietruszką i domową śmietaną. Do tego ziemniaczki ukopane za stodołą. Boże, jak to dawno było! Szczęśliwie moi synowie poznali prababcię i te smaki.
Pozdrawiam - podglądająca Ewa
się temat rosołowy rozwinął :)
ReplyDeleteprzedpokój na zdjęciach wygląda fajnie, muszę go kiedyś zobaczyć na żywo, może kiedyś też sobie dorobię jakieś opawlaczowanie na przedpokoju, bo każda szafka się przydaje jak się nie ma piwnicy :/
a właśnie co do stylu marynarskiego, to w tym sezonie jest modny odłam piracki ^^ chociaż ten niebieski mi zbytnio do żadnego z nich nie pasuje :( a jakby tak bluzeczka w cieniutki prążek biało-niebieski? wtedy wyglądało by to i marynarsko i nie raziło Cię złym odcieniem ^^
Teraz koniecznie muszę spróbować
ReplyDelete1 Tylko jak rozpoznam kurę od kurczaka w supermarkecie...