Tuesday, July 14, 2009

Bez / -less

Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa, bardzo mi były potrzebne i nawet bardziej po tygodniu od ich napisania, kiedy wróciłam do domu z działki, niż, kiedy zostawiałam ostatni wpis na blogu. Na działce było raczej zimno i deszczowo, wróciłam zakatarzona i zakaszlona, a wczoraj rano obudziłam się z bolącym gardłem (a wiadomo, co oznacza przy moim sercu angina...). Na szczęście dzisiaj już jest lepiej, tylko z nosa mi wciąż cieknie.
Thank you for all the warm words sent to me, I need them even more now than a week ago when I was leaving the last post. It was cold and rainy at the cottage, I came back with a cold and cough and even last morning I woke up with a sore throat (and you know what a Tonsillitis might do to my weak heart...). Lucky me today I feel better, apart from the cold.

Powodów bólu mojej duszy jest kilka jak to zwykle bywa, w zasadzie trzy. O trzecim być może napiszę innym razem, jeśli się do tego zbiorę, bo jest to bardzo osobista sprawa nadająca się raczej do gabinetu psychologa, a niełatwo takie wywlekać na światło dzienne bloga.
The reasons for my soul aches are numerous, three main ones are prevalent. I may write about the third reason some day because it's very personal and it's not easy to share such things on the blog, rather in the psychologist's office.

Pierwszy z powodów to choroba - mama Roberta ma raka. Jest to osoba, która całe życie żyła dla innych, pomagała wszystkim dookoła, oddając ostatnią koszulę z grzbietu a nawet biorąc pożyczkę, żeby tę koszulę najpierw kupić a potem podarować. Przez ostatnie kilka lat opiekowała się umierającym ojcem i kiedy wydawało się, że wreszcie ma szansę na spokojne życie z perspektywami finansowymi - zachorowała. Podobno lekarze potrafią ją wyleczyć. To dobrze. Tylko, że ona w ogóle nie powinna była zachorować.
(Wiem, nikt nie powinien chorować, ale ona jakoś bardziej, niż inni.)
The first reason is illness - Robert's mother has a cancer. She is a person who lived her life for others, she always helped everybody, giving away her last shirt from her back, and even borrowing that shirt to give it away. For the last few years she was taking care of her dieing father and just when it seemed she might have some peace and quiet, and financial stability, she got ill. The doctors said they can cure her. It's great.
But she shouldn't have got ill in the first place.
(I know, nobody should, but it's somehow more obvious in her case.)

Drugim powodem mojego smutku jest całkiem świeża sprawa - w zeszły poniedziałek, tuż po przyjechaniu na działkę uciekła nam kota. Spuszczona ze smyczy pomyszkowała po terenie i ... została zaatakowana przez wiejskie koty, które traktują wszystkie działki jak swoje, przyłażą na poczęstunek, sypiają na gankach. Barbi uciekła w popłochu i jeszcze dwa razy tego wieczora próbowała podejść pod domek, za każdym razem była przepędzana przez tamtejsze koty (mimo naszych prób przegonienia ich za siatkę jakoś cały czas wyrastały niby spod ziemi). Jeszcze w nocy łaziła po drzewach wokół domu, ale nie chciała zejść do nas, a potem zniknęła na dobre. Poinformowaliśmy sąsiadów o zgubie, nalepiliśmy ogłoszenie w lokalnym sklepiku, wołaliśmy ją każdego dnia. Kamień w wodę.
The second reason for my sadness is the fact that last Monday, just after we got to the cottage our cat ran away. We let her loose off the leash, she walked a bit around the allotment and... got scared by the local village cats that treat all the cottages as their terrain, come to get some food from the owners and often sleep on the porches. Barbi ran away and even tried to get to the house twice that evening, but the village cats scared her off (even though we tried to get rid of them, they always appeared from nowhere). She visited the trees around the cottage during that night and then she disappeared for good. We informed the farmer neighbours about her, put the advertisements in the village shop, we looked for her every day. No sign.

Mamy w domu bezkocie. Nikt mnie rano nie obudził miauczeniem w ucho, nie ma w kuchni kocich misek, kuweta nie stoi w łazience, zaraz odkurzę mieszkanie i usunę ostatnie kocie kłaki z mebli. Co chwilę przypominamy sobie, że kicia zrobiłaby to czy tamto, przyszłaby na kolana albo do łóżka wieczorem, żeby z nami spać, domagałaby się mleka, goniłaby swoją zabawkę przez cały pokój, miałaby znowu zły sen a wtedy leciałaby do mnie z płaczem, żeby ją natychmiast wziąć na kolana i głaskać. Nikt mi nie mruczy, nie słychać kocich łapek na panelach, nie muszę chować robótki na wypadek, gdyby kot zamierzał rozwłóczyć mi kłębek włóczki po mieszkaniu.
We are catless. Nobody woke me up purring into my ear, there are no cat bowls on the kithen floor, the litter box came back unpacked, I'm going to vacuum the flat in a moment and remove the last pieces of cat hair from the furniture. We keep reminding ourselves what the kitty would do at this or that moment, she would come to our laps or wen to bed with us in the evening, she would demand a bowl of milk or run with her toy around the flat, or maybe she'd have another bad dream and would come to me crying, so I would take her in my arms and make everything all right. Nobody purrs, there is no sound of the cat paws on the floor, I don't have to put away my knitting because no cat would play with my yarn ball.

Wiem, że być może tak było lepiej dla koty. Urodziła się na dworzu, potem zamieszkała z Robertem ale zawsze wychodziła na dwór, kiedy chciała. Od dwóch miesięcy żyła zamknięta na pierwszym piętrze, a ubrana w szelki i smyczkę przypłaszczała się do podłogi i sunęła niczym przestraszona fretka, to nie był jej sposób na spacerowanie po dworzu. Widocznie kiedy poczuła wolność, to postanowiła z niej skorzystać. Może jeszcze wróci. Na jesieni, kiedy zrobi się zimno, może podejdzie do gospodarstwa sąsiadów naszej działki i ją przygarną, dadzą nam znać i przyjedziemy po nią. Tylko, czy wtedy będzie sens ponownie zamykać kota w mieście, na pierwszym piętrze?
I know that it might be better for her. She was born outside, then she started to live with Robert but she always left outside, whenever she wanted. For the last two months she was shut on the first floor, and while wearing the leash she was uneasy, crawling and looking like a scarred ferret, it wasn't her way of spending time outside. Apparently when she felt the scent of freedom she decided to go for it. She might come back. In the Autumn, with the cold weather, she might come to the farm next to our cottage and they might call us so we could go and get her at once. But would it make sense then to take her away to the small flat on the first floor again?

Wiem, że koty nie żyją długo, a Barbi miała już ok. 12 lat. Może lada dzień zaczęłyby się kocie choroby, które przysparzałyby jej cierpienia. Może pożyje krócej, ale do końca będzie szczęśliwa, goniąc przez łąki i pola myszy i żaby.
I know cats don't live long, and Barbi was about 12 years old. Maybe any day now she'd start to have some cat illnesses that would make her suffer. Maybe she'll live shorter but happier life, chasing mice and frogs in the fields and meadows.

Jeśli nie znajdzie się w ciągu kilku miesięcy, na pewno weźmiemy nowego kota, bo bezkocie w mieszkaniu jest straszne. Przecież ja nie mam do kogo ust otworzyć przez cały dzień! Z kotem raźniej, lepiej, puszyściej i mruczyściej.
In case we won't find her in the next couple of months, we definitely will take another cat because being catless is terrible. Now I am home alone all day, nobody to talk to! With cat around it's somehow better, more fluffy.

***

Na koniec - wreszcie zdjęcia Trawiastego na tle jabłonki, która za miesiąc będzie się łamała pod ciężarem dojrzałych papierówek! ^^
To end up - finally photos of my Trawiasty sweater's with the apple tree in the background, it will have tons of apples in the Autumn! ^^


Marinière, Phildar n°019 BO Basics Printemps/Ete 09


Zrobiłam dłuższe rękawy, niż w oryginale, poza tym bez modyfikacji. Włóczka Hippy Wool (Ice Yarns), ok. 400 g, druty 4 mm.
I made the sleeves longer than in the original, apart from that no modifications. Hippy Wool yarn (Ice Yarns), about 400g, 4 mm needles.

Teraz kończę bolerko z tej samej włóczki, część główna poszła bardzo szybko i jestem na finiszu tylko została mi bardzo wielooczkowa plisa.
Now I'm finishing the shrug from the same yarn, the body was quick to knit and now I'm working on the neck trim, lots of stitches to knit.

21 comments:

  1. Posyłam dobre, ciepłe myśli... także w tej trzeciej sprawie.

    ReplyDelete
  2. Matko, Brahdelt, jest mi wstyd,że ja taka bezwstydnie szczęśliwa ostatnio, a u ciebie takie doły. Ściskam mocno i będę zaczyniać, żeby wszystko się szybko odmieniło i naprostowało. Tą pastą Tom Ka Ghai się nie przejmuj, ja sobie ją zorganizuję. Buziaki

    ReplyDelete
  3. Ech, koty tak mają, są nieprzewidywalne. Niby dobrze im u nas, a tu proszę... A włosy Ci rosną i rosną, są coraz dłuższe. Pewnie znowu zapuszczasz ;))

    ReplyDelete
  4. Sprawa z kotą dobiła mnie doszczętnie. Ciągle drżę, że moje, nienawykłe do świata zewnętrznego psiury gdzieś się zgubią, dla mnie to byłaby czarna rozpacz. Przykro mi że tak wszystko na raz się sprzysięgło. Oby od teraz już tylko ku lepszemu szło. Sweterek i zdjęcia katalogowe. Wiesz że przykuły moją uwagę na Ravelry chociaż na miniaturce nie skojarzyłam ich z Tobą?

    ReplyDelete
  5. ... i co z tego, że na zdrowy rozum wszystko jesteśmy w stanie sobie wytłumaczyć?! Kiedy dusza boli, serce tęskni i towarzyszy nam poczucie niesprawiedliwości, zapadamy się, przygasamy. Wtedy właśnie potrzebni są Ci, co o nas myślą, wspierają nas, pomogą nam przejść trudne chwile. Niestety c'est la vie. Każdy z nas to przechodzi, ale nie każdy umie to z siebie wydusić i męczy się w samotności.
    Ale będzie dobrze:) Pozdrawiam!
    Trawiasty piękny;)

    ReplyDelete
  6. Hello, I read your post and it made me sad with you. So sorry you lost your cat! I can feel with you. I really hope you either can find it or find another fluffy companion to brighten your days. My cat also owns me, and I dread to think of loosing it. Thinking of you, Lori xxx

    ReplyDelete
  7. Faktycznie , troszkę duzo się na Ciebie zwaliło i to jednocześnie. Za mamę Roberta trzymam kciuki, za znalezienie koty też (no chyba że faktycznie jest przeszczęśliwa). A za to trzecie jak najmocniej. Ściskam mocno i serdecznie.

    ReplyDelete
  8. Przyznam ,że jest mi wstyd ...nie napisałam Ci żadnego pocieszenia , nic...
    To smutne , podziwiam Cię za otwartość.
    Trzymam kciuki ,żeby wszystkie Twoje zmartwienia i kłopoty wyszły na prostą i dobrze sie skończyły.
    Tęsknota za kotem , mój Janusz to przechodzi...okrutnie tęskni za swoim Wampirem i czasem jak na niego patrzę to aż mi się serce kraje...chyba wiem co Ty przeżywasz.
    Ja mam też swoje tęsknoty , ale...raczej duszę je w sobie ...
    Trawiasty jest piękny , bardzo prosty , a jednak niesamowicie przykłuwający.
    Kolorek jak najbardziej do Ciebie pasuje...( Nadzieja:)))
    Pozdrawiam i ściskam

    ReplyDelete
  9. Ech, nieszczescia chodza stadami... Przesylam mnostwo pozytywnych mysli, to chyba jedyne co moge zrobic :-( Pozdrawiam najserdeczniej, B

    ReplyDelete
  10. Kochana, tzrymajcie sie tam we dwoje (z mężem, bez koty). Posyłam ciepłe myśli i trzymam kciuki za terapię teściowej. Widać, że bardzo za nią przepadasz. A kota jeszcze może się znajdzie. Pewnie poczuła zew natury, tak jak napisałaś, nowe trawki do powąchania, nowe ścieżki do przemierzenia. Zatęskni i wróci.

    Sweterek zielony boski. Jak tylko pokazałaś pierwowzór na blogu, wrzuciłam go do kolejki. Tylko wzoru znaleźć na sieci nie mogę. Możesz podesłać któregoś bardziej słonecznego dnia?

    Trzymajcie się ciepło. Zajrzyj na swoje stare wpisy, gdzie podawałyśmy ci przepisy na domowe sposoby na przeziębienie (może pora na nową nalewkę?)

    ReplyDelete
  11. Chciałam się trochę powymądrzać, ale powiem tylko tyle: będę codziennie intensywnie posyłać dobre fluidy, by czarne chmury rozgonić i by znów słoneczko nad Tobą zaświeciło :)
    A Trawiasty nosi wszystkie cechy 'ukochanego swetra':) Proste rozwiązania są ponadczasowe. Nie tylko w dzianinie.

    ReplyDelete
  12. No to trochę za dużo smutnych rzeczy na raz... Jeżeli mogą wyleczyć mamę Twojego męża to super, bo dziś różnie to bywa. Co do koty- wiem co czujesz, ale może robi sobie tylko urlop od miasta ;-) , a za dwa tygodnie wróci z miną pt. "Jestem. Macie dla mnie jakiś smakołyk?" Trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się dobrze! Pozdrawiam ciepło - Asia

    ReplyDelete
  13. Biedna... Co do mamy Twojego męża, to skoro rokowania są dobre, to trzeba w nie bardzo mocno wierzyć i na pewno będzie dobrze :). Co do koteczki, to może po prostu tak bardzo wystraszyły ją te obce koty? Może wróci, gdy minie szok... Rozumiem, jak czujesz się bez niej, ja co prawda mam moją staruszkę (13 lat ;)) dopiero od 1,5 roku, ale jak przypomnę sobie, jak smutno i pusto było w domu przed jej pojawieniem się, to przeraża mnie myśl, jakby tu znowu było bez niej. Zdecydowanie, "a house is not a home without a cat". Z lektury bloga wydajesz się niesamowicie ciepłą i fajną osobą, mocno trzymam kciuki, żeby się wszystko ułożyło i wyprostowało.

    ReplyDelete
  14. Be strong. I know ilness is a terrbile pressure for everybody in the family. I hope your husbands mum will be all right, win the desease and enjoy her life as we are all supposed to do.
    My husband had a 13 year old cat and one day she just went away to die by herself. I don't know if this is just a Slovenian belief, but they say that cats do that. When their time comes they want to be alone.
    Hugs and greetings from Slovenia.

    ReplyDelete
  15. Oh, my...such painful news about your hubby's mother and then losing your cat. (and on top of it, you not feeling well) Just hard things in life..seems so unfair. a *hug* to you. Love the green in your knitting.

    ReplyDelete
  16. Wprawdzie, jak napisała kite Designer, nieszczęścia chodzą stadami, ale zwykle się zdarza, że w końcu całym stadem odchodzą. Życzę ci tego z całego serca.

    PS, bardzo Ci pasuje Trawiasty ^__^

    ReplyDelete
  17. oh no what bad news for you both. I am sitting here hoping that all will resolve itself in some way - that your MIL gets treatment and you may find your cat or get another if thats what you want.

    There is no justice or it just seems so unfair when sickness strikes.

    Thinking of you. hugs - krissie

    ReplyDelete
  18. Jest mi bardzo przykro. Mam nadzieje, ze niedlugo sie wszystko ulozy. Mysle, ze masz racje, ze pewnie Barbi jest teraz lepiej :)
    Trawiasty bardzo ladny! Fajny kolor! Ja wlasnie mam w zamowieniu wloczke o takim kolorze.

    ReplyDelete
  19. Wierzę,że będzie dobrze.
    Nie myśl za dużo o smutku.
    Trzymam mocno kciuki!

    ReplyDelete
  20. Oh no i am terribly sorry to hear about your sad news. Big hugs for you.
    My thoughts and prayers are with you for your mother-in-law.
    This must be a very hard time for you but i know in the end everything will work out for the best.

    ReplyDelete
  21. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    ReplyDelete