Maria, która prowadziła Kobiecy Krąg, na który chodziłam w zeszłym roku, powiedziała kiedyś, że kiedy miała się przeprowadzać, myślała, że nowe miejsce oznaczać będzie, że ona w tajemniczy sposób nagle się zmieni (na lepsze, na inne). Ale w pewnym momencie uświadomiła sobie, że zmieni się tylko otoczenie, a ona pozostanie taka sama, i taką siebie zabierze w nowe miejsce, chyba, że sama będzie inicjować tę zmianę w sobie.
Maria who lead our Women Circle last year said once that when she was about to change the place of living, she thought new surroundings meant that she would mysteriously change (for better, for different). But at one moment she realized that the only thing to be changed would be her apartment and she would stay the same and take her old self to a new place, unless she initialised the changes in her.
I teraz ja jestem na progu takiej zmiany - zmieni się dużo wokół mnie i powtarzałam sobie, że o, ho, ho!, to przyniesie wielką zmianę we mnie - będę więcej tworzyć, wyjdę do ludzi, odważę się na wiele rzeczy. I nagle dotarło do mnie, że tak naprawdę nie było do tej pory żadnych przesłanek, żebym tego nie robiła wcześniej, nie miałam przeszkód, nikt mi nie zabraniał, otoczenie, w którym egzystowałam, nie stawiało mi ograniczeń.
Now I am on the edge of such change - a lot will change around me and I told myself that it would bring a huge change in me - I will create more, I will go out to people, I will be brave to do many things. And it suddenly struck me that up till now nothing prevented me from being different, there were no obstacles, the surroundings I existed in didn't stop me from doing anything.
Muszę poszukać tej zmiany w sobie, a raczej poszukać odwagi, motywacji, żeby nadać jej pęd i kierunek. Nie chcę już być schowaną w czterech ścianach dziewczynką ze skłonnościami do depresji, która boi się świata, w każdym momencie oczekuje najgorszego i chowa się przed potencjalnym "kopniakiem" od życia. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, na pewno miało na mnie wpływ wiele czynników. Być może zaczęło się od tego, że kiedy się urodziłam nabrałam za mało powietrza do pierwszego krzyku i urwał mi się on w połowie, po czym lekarz reanimował świeżo urodzone sine dziecko metoda usta-usta, żeby mogło odetchnąć w pełni (swoją drogą, to musiał być makabryczny widok i niezłe zamieszanie na porodówce...). Ten oddech na pół gwizdka towarzyszy mi przez całe życie i czuję, że bardzo często żyję tak na pół oddechu. Zazdroszczę ludziom. Zazdroszczę tego, że osiągnęli coś, bo nie bali się spróbować, bo zrobili te pierwsze kilka kroków.
I must look for the change in me, or rather look for a courage, motivation to direct and initialize that change. I don't want to be a girl hidden in my flat, with depression tendecies, scared of the world outside, always waiting for the worst to happen, always expecting the potential "kick in the butt" from life. I don't know where it came from, probably from many factors throughout my life. I may have started with the moment when I was born and I took too short breath for the first scream, which ended halfway and the doctor had to ventilate me manually (btw, it must have been a terrifying scene...). I can feel as if I lived half-breathing when I envy people their achievements. Not that they reached their goals and have what they have, but that they had the courage to make first small steps towards achieving them.
Ostatnie dni dały mi też niezłą nauczkę. Z jednej strony dowiedziałam się, że ze względu na chore serce mam się nie stresować i myśleć tylko o rzeczach lekkich, słodkich i przyjemnych, a z drugiej niemalże w tym samym momencie pojawiła się w rodzinie śmierć i dwie bardzo poważne choroby najbliższych, nie licząc remontu i przeprowadzki. Jak mam w tym znaleźć równowagę? Nawet, jeśli staram się nie tragizować i nie dopuszczać do siebie najgorszych myśli, to i tak w mojej głowie cały czas pracuje mechanizm mielący przemyślenia i wnioski, stuk, stuk, stuk, za i przeciw, a co, jeśli..., a gdyby tak..., a to a tamto, nie umiem się wyłączyć i NIE myśleć choć przez chwilę. W moje urodziny w zeszłym roku pisałam, że czuję, że nadchodzący rok będzie interesujący, ale nie miałam na myśli takich wydarzeń i to skumulowanych w jednym czasie...
The last few days also gave me something to think about. On one hand I was told not to stress myself and think only of the things nice, sweet and pleasant, on the other hand I found out about death and two very serious illnesses in the family, not to mention the renovation and changing apartments. How can I find balance in all this? Even when I try not to think tragic thoughts about the worse that could happen, the mechanism in my head is working all the time, exchanging thoughts and ideas, tick, tack, tick, tack, and what if..., what would be if..., this and that..., I cannot just turn myself off and stop thinking for a moment. On my birthday last year I wrote that I felt the coming year would be interesting, but I never wanted it to turn out like that, all at the same time...
A z trzeciej strony było tak: w związku z harmonogramem remontu i przeprowadzki mieliśmy dokładnie zaplanowane kilka niedawnych dni, a zdarzenia losowe mieszały te plany i przesuwały terminy. Ja oczywiście od razu wpadałam w popłoch i tragizowałam, że wszystko się wali, że z niczym nie zdążymy. A jednak mimo konieczności wprowadzenia zmian, z dodatkowymi atrakcjami w tle, udawało nam się załatwić to, co mieliśmy załatwić i wciąż idziemy według planu. Czyli, da się, nawet mimo przeszkód. Czyli nie trzeba od razu rwać włosów z głowy i mieć najczarniejszych myśli. Być może kiedyś się tego nauczę. ~^v^~
And on the third hand, it was like that: because of the renovation and move schedule we carefully planned some days and of course life changed our plans, twisting and turning them around. I was immediately in panic, everything was suddenly wrong and lost (in my opinion). And yet we managed to deal with all the changes and rearrange the days so we could be in all the places we needed to visit and buy all the things we needed to buy, and we are still on track. So, it is possible after all. So I shouldn't break down and immerse in the darkest thoughts. I might learn it one day. ~^v^~
A na koniec optymistyczniej - tak, ja też uległam szaleństwu kosmetyków mineralnych. *^v^* Na razie dostałam próbki z firmy Joppa Minerals, te z EDM już do mnie lecą. (tak przy okazji, to pierwsza przesyłka, jaką dostałam na nowy adres! ~^^~) Za 5 dolarów dostałam dwa podkłady, dwa róże, korektor i finishing silk, a na przesyłkę czekałam 5 dni. Inaczej, jak w EDM, tutaj można zamówić taki zestaw tylko raz (buuu...), natomiast wydaje mi się, że nieźle trafiłam z doborem kolorów. Szczególnie podoba mi się róż Hush, który jest bardzo ciemny, bordowo-fioletowy w opakowaniu, ale na buzi daje piękny delikatny akcent. Nałożyłam sobie dziś podkład Creme Brulee (na mokro, mieszając z kremem Olay 7) i niby nic nie widać, a buzia taka jakaś gładsza *^v^*, poza tym finishing silk ma opalizujące drobinki, które jak sądzę dodatkowo rozświetlają skórę. Nie mogę się doczekać próbek z EDM! ^^
And some optimism at the end - yes, I was tempted too by the mineral cosmetics. *^v^* I first received samples from Joppa Minerals, the ones from EDM are on the way. (btw, this was the first parcel I received to my new address! ~^^~) For 5 dollars I got two bases, two blushes, one concealer and one finishing silk. Unlike with EDM, you can only order one set of samples here (it's a pity...), but I think I chose a good selection of colours for my complexion. I especially like Hush blush, it's rather dark in the bag, maroon-violet shade, but on my face it gives a nice subtle accent. I applied Creme Brulee base today (mixed with my moisturiser Olay 7) and it looks as if nothing's there but my face looks a bit smoother, better *^v^*, plus the finishing silk has the glitter in it and it gives the additional englightment effect. I cannot wait till I get the EDM samples! ^^
Jagienko, chustę zaczęłam właśnie na 5-tkach, mam już kawałek i nawet sporo oczek juz dodałam, ale na razie nie ma co pokazywać, bo to flaczek ściśnięty na prostym drucie, więc nawet kawałka wzoru nie widać, muszę kupić druty piątki na długiej żyłce.
Kocurku, Joy'a robię jak najbardziej, tylko właśnie muszę poczekać na dostawę włóczki u Laury, bo wymyśliłam go sobie z białego Kashmiru. ^^
Lauro, Robert jest informatykiem, więc wiele im wybaczają w kwestii stroju, chociaż te rybaczki to mogłoby być za wiele... Ale z drugiej strony, jego szef przychodzi czasami latem w shortach i klapkach na gołe stopy!...
Maria who lead our Women Circle last year said once that when she was about to change the place of living, she thought new surroundings meant that she would mysteriously change (for better, for different). But at one moment she realized that the only thing to be changed would be her apartment and she would stay the same and take her old self to a new place, unless she initialised the changes in her.
I teraz ja jestem na progu takiej zmiany - zmieni się dużo wokół mnie i powtarzałam sobie, że o, ho, ho!, to przyniesie wielką zmianę we mnie - będę więcej tworzyć, wyjdę do ludzi, odważę się na wiele rzeczy. I nagle dotarło do mnie, że tak naprawdę nie było do tej pory żadnych przesłanek, żebym tego nie robiła wcześniej, nie miałam przeszkód, nikt mi nie zabraniał, otoczenie, w którym egzystowałam, nie stawiało mi ograniczeń.
Now I am on the edge of such change - a lot will change around me and I told myself that it would bring a huge change in me - I will create more, I will go out to people, I will be brave to do many things. And it suddenly struck me that up till now nothing prevented me from being different, there were no obstacles, the surroundings I existed in didn't stop me from doing anything.
Muszę poszukać tej zmiany w sobie, a raczej poszukać odwagi, motywacji, żeby nadać jej pęd i kierunek. Nie chcę już być schowaną w czterech ścianach dziewczynką ze skłonnościami do depresji, która boi się świata, w każdym momencie oczekuje najgorszego i chowa się przed potencjalnym "kopniakiem" od życia. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, na pewno miało na mnie wpływ wiele czynników. Być może zaczęło się od tego, że kiedy się urodziłam nabrałam za mało powietrza do pierwszego krzyku i urwał mi się on w połowie, po czym lekarz reanimował świeżo urodzone sine dziecko metoda usta-usta, żeby mogło odetchnąć w pełni (swoją drogą, to musiał być makabryczny widok i niezłe zamieszanie na porodówce...). Ten oddech na pół gwizdka towarzyszy mi przez całe życie i czuję, że bardzo często żyję tak na pół oddechu. Zazdroszczę ludziom. Zazdroszczę tego, że osiągnęli coś, bo nie bali się spróbować, bo zrobili te pierwsze kilka kroków.
I must look for the change in me, or rather look for a courage, motivation to direct and initialize that change. I don't want to be a girl hidden in my flat, with depression tendecies, scared of the world outside, always waiting for the worst to happen, always expecting the potential "kick in the butt" from life. I don't know where it came from, probably from many factors throughout my life. I may have started with the moment when I was born and I took too short breath for the first scream, which ended halfway and the doctor had to ventilate me manually (btw, it must have been a terrifying scene...). I can feel as if I lived half-breathing when I envy people their achievements. Not that they reached their goals and have what they have, but that they had the courage to make first small steps towards achieving them.
Ostatnie dni dały mi też niezłą nauczkę. Z jednej strony dowiedziałam się, że ze względu na chore serce mam się nie stresować i myśleć tylko o rzeczach lekkich, słodkich i przyjemnych, a z drugiej niemalże w tym samym momencie pojawiła się w rodzinie śmierć i dwie bardzo poważne choroby najbliższych, nie licząc remontu i przeprowadzki. Jak mam w tym znaleźć równowagę? Nawet, jeśli staram się nie tragizować i nie dopuszczać do siebie najgorszych myśli, to i tak w mojej głowie cały czas pracuje mechanizm mielący przemyślenia i wnioski, stuk, stuk, stuk, za i przeciw, a co, jeśli..., a gdyby tak..., a to a tamto, nie umiem się wyłączyć i NIE myśleć choć przez chwilę. W moje urodziny w zeszłym roku pisałam, że czuję, że nadchodzący rok będzie interesujący, ale nie miałam na myśli takich wydarzeń i to skumulowanych w jednym czasie...
The last few days also gave me something to think about. On one hand I was told not to stress myself and think only of the things nice, sweet and pleasant, on the other hand I found out about death and two very serious illnesses in the family, not to mention the renovation and changing apartments. How can I find balance in all this? Even when I try not to think tragic thoughts about the worse that could happen, the mechanism in my head is working all the time, exchanging thoughts and ideas, tick, tack, tick, tack, and what if..., what would be if..., this and that..., I cannot just turn myself off and stop thinking for a moment. On my birthday last year I wrote that I felt the coming year would be interesting, but I never wanted it to turn out like that, all at the same time...
A z trzeciej strony było tak: w związku z harmonogramem remontu i przeprowadzki mieliśmy dokładnie zaplanowane kilka niedawnych dni, a zdarzenia losowe mieszały te plany i przesuwały terminy. Ja oczywiście od razu wpadałam w popłoch i tragizowałam, że wszystko się wali, że z niczym nie zdążymy. A jednak mimo konieczności wprowadzenia zmian, z dodatkowymi atrakcjami w tle, udawało nam się załatwić to, co mieliśmy załatwić i wciąż idziemy według planu. Czyli, da się, nawet mimo przeszkód. Czyli nie trzeba od razu rwać włosów z głowy i mieć najczarniejszych myśli. Być może kiedyś się tego nauczę. ~^v^~
And on the third hand, it was like that: because of the renovation and move schedule we carefully planned some days and of course life changed our plans, twisting and turning them around. I was immediately in panic, everything was suddenly wrong and lost (in my opinion). And yet we managed to deal with all the changes and rearrange the days so we could be in all the places we needed to visit and buy all the things we needed to buy, and we are still on track. So, it is possible after all. So I shouldn't break down and immerse in the darkest thoughts. I might learn it one day. ~^v^~
***
A na koniec optymistyczniej - tak, ja też uległam szaleństwu kosmetyków mineralnych. *^v^* Na razie dostałam próbki z firmy Joppa Minerals, te z EDM już do mnie lecą. (tak przy okazji, to pierwsza przesyłka, jaką dostałam na nowy adres! ~^^~) Za 5 dolarów dostałam dwa podkłady, dwa róże, korektor i finishing silk, a na przesyłkę czekałam 5 dni. Inaczej, jak w EDM, tutaj można zamówić taki zestaw tylko raz (buuu...), natomiast wydaje mi się, że nieźle trafiłam z doborem kolorów. Szczególnie podoba mi się róż Hush, który jest bardzo ciemny, bordowo-fioletowy w opakowaniu, ale na buzi daje piękny delikatny akcent. Nałożyłam sobie dziś podkład Creme Brulee (na mokro, mieszając z kremem Olay 7) i niby nic nie widać, a buzia taka jakaś gładsza *^v^*, poza tym finishing silk ma opalizujące drobinki, które jak sądzę dodatkowo rozświetlają skórę. Nie mogę się doczekać próbek z EDM! ^^
And some optimism at the end - yes, I was tempted too by the mineral cosmetics. *^v^* I first received samples from Joppa Minerals, the ones from EDM are on the way. (btw, this was the first parcel I received to my new address! ~^^~) For 5 dollars I got two bases, two blushes, one concealer and one finishing silk. Unlike with EDM, you can only order one set of samples here (it's a pity...), but I think I chose a good selection of colours for my complexion. I especially like Hush blush, it's rather dark in the bag, maroon-violet shade, but on my face it gives a nice subtle accent. I applied Creme Brulee base today (mixed with my moisturiser Olay 7) and it looks as if nothing's there but my face looks a bit smoother, better *^v^*, plus the finishing silk has the glitter in it and it gives the additional englightment effect. I cannot wait till I get the EDM samples! ^^
Jagienko, chustę zaczęłam właśnie na 5-tkach, mam już kawałek i nawet sporo oczek juz dodałam, ale na razie nie ma co pokazywać, bo to flaczek ściśnięty na prostym drucie, więc nawet kawałka wzoru nie widać, muszę kupić druty piątki na długiej żyłce.
Kocurku, Joy'a robię jak najbardziej, tylko właśnie muszę poczekać na dostawę włóczki u Laury, bo wymyśliłam go sobie z białego Kashmiru. ^^
Lauro, Robert jest informatykiem, więc wiele im wybaczają w kwestii stroju, chociaż te rybaczki to mogłoby być za wiele... Ale z drugiej strony, jego szef przychodzi czasami latem w shortach i klapkach na gołe stopy!...
Lubiłam powtarzać wyjeżdzającym (za moich czasów wyjeżdzało się na zawsze) myśl Horacego: wyjeżdzając za morze, klimat zmieniamy, nie siebie.
ReplyDeleteInna sprawa, że ww. powiedzonko, często stanowiło dla mnie usprawiedliwienie by nie wdrażąć żadnych zmian
A propos zmian wewnętrznych i zewnętrznych, dawno temu przy podobnej okazji zaczęłam się zastanawiać, co mnie ogranicza, co powinnam zmienić, by działać tak, jak ja chcę, co zmienić w życiu, by to życia stało się lepsze.
ReplyDeleteI doszłam do szokującego dla mnie wniosku, że to, co mnie ogranicza w działaniu, to ja sama, moje skłonnności defetystyczne, lęki nie znajdujace uzasadnienia, jakieś wewnętrzne projekcje i blokady.
Wprawdzie od tego czasu moje życie nie stało się z dnia na dzień lepsze, bardziej atrakcyjne czy coś tam, ale dużo łatwiej przychodzi mi działanie kiedy wiem, że sama mogę pokonać moje ograniczenia, ponieważ sama je tworzę.
I częściej przychodzi mi myśl: "Dlaczego by nie spróbować?", niż: "Nie, bo cośtam (wymyślonego)".
Myślę, że nowe miejsca i nowe okoliczności sprzyjają zmianom o tyle, że wyrywają z dotychczasowego punktu odniesienia, wymagają stworzenia nowego (a tu, działając madrze, można sobie stworzyć warunki idealne dla rozwoju osobistego i te pe).
Droga Joasiu,
ReplyDeleteJesteś inteligentna, wrażliwa, nieprzeciętna. Napisałaś wiele mądrych rzeczy.
Umiesz nazwać swoje stany, określić je, przeanalizować a nawet poradzić sobie z nimi, czy wiesz jak wielu ludziom to w ogóle nie jest dane? Czy wiesz, że tego stanu świadomości, w którym jesteś oni nigdy nie osiągną?!
Wiem, jak strachy dnia codziennego mogą zatruć życie i zburzyć mozolnie budowane poczucie bezpieczeństwa. To nie iluzja, ze nas dopadają. Trzeba wiele sobie wybaczyć, trzeba pozwolić sobie nie być ideałem, by nie ciągnęły nas zawsze tam gdzie chcą.
Ale strach, ból, niepewność to też smaki życia. Są potrzebne. Nie wolno im tylko pozwolić, by kierowały życiem.
Zmieniaj to na co masz wpływ.
Nie znam ludzi, którzy się nie boją. Myślę, że różnica jest jedynie w poziomie wrażliwości i przyzwoleniu bycia niedoskonałym :)
Kobito, beż drutów z żylką to nawet nie myśl o skończeniu tej chusty. Możesz w miarę jak będzie rosla, zwiększać rozmiar drutów. Powinna się wtedy robić bardziej kloszowa i ladniej ukladać. Takie moje 3 grosze. ;o)
ReplyDeleteNowe wnętrza powinny Cię inspirować. I będą Cię inspirować. Sama zobaczysz. Będziesz towrzyć jak w amoku ;o)
Tylko wytrwaj do końca przeprowadzki!
Tyle mądrych słów tu padło ,że raczej wymądrzać się nie będę .Napiszę tylko tyle , że jestem wdzięczna losowi za zmianę jaką dokonałam( wyjazd za granicę), mam lęki , mam złe chwile , ale teraz to ja decyduję o sobie a nie ktoś inny za mnie.
ReplyDeleteŻyczę Ci , aby wszystkie Twoje plany ułożyły się jak najlepiej.
Hm..już myślałam ,że Joy'a odpuściłaś:))
Za chustę trzymam kciuki.
Pozdrawiam
Zapraszam do zabawy w "Czwórki"
ReplyDelete