Mąż dziękuje za podrowienia, od razu mu się lepiej zrobiło! ^^
A ja dziękuję za skomplementowanie kamizelki, też na początku bardzo liczyłam na te wywinięte klapy, ale gdy okazało się, że robi się je osobno a potem doszywa do całości, wychodził mi brzydki szew na łączeniu, nie mówiąc już o samym trójkącie kołnierza - wywijał się straszliwie.
Życie czasami jest okrutne.
Siedzę sobie wczoraj przed komputerem, czytam blogi i zajadam ukochane Kamyki Jutrzenki, a tu, trach!... ząb mi się ułamał!
Od razu zaczęłam dzwonić po dentystach, bo jak siebie znam, to na pewno po dwóch dniach, kiedy złamanie by się wygładziło, zostawiłabym to w takim stanie. Na szczęście znalazłam wolne miejsce w jednej klinice. I co się okazało? Że ząb jest do leczenia kanałowego, wczoraj dostałam tylko truciznę, wracam tam za dwa tygodnie.
Najgorsze zaczęło się wieczorem, kiedy znieczulenie przestało działać. Okazało się, że ząb mnie bardzo boli, lekarka mówiła, że tak może być, ale nigdy wcześniej nie miałam trutego zęba i nie wiedziałam, jaki to głupi uciążliwy ból. Dwie godziny i cztery Apap'y później czułam już tylko "ćmienie" w zębie, ale mimo to byłam tak wykończona, że położyłam się spać po 20:00.
Czego efektem było obudzenie się o 4:30! Ja, o 4:30! Wolne żarty!...
A jednak. Ponieważ nie chciałam się przewracać z boku na bok i budzić Roberta, wstałam, poszłam do kuchni, i przy dźwiękach piosenek Henryka Warsa oraz cudnych impresji jazz'owych z radiowej Dwójki ugotowałam kompot z jabłek i skończyłam dziergać rękawy do Gathered Pullover (wygląda na to, że tym razem będą pasować, ufff...). Około 7:00 wstał Robert, a ja wtedy znowu poczułam, że robię się śpiąca i wróciłam do łóżka na kilka godzin.
Teraz ząb leciutko o sobie przypomina, mam nadzieję, że nie będzie się tak zachowywał przez dwa tygodnie, a w ogóle, to mi go żal, bo czułam wyraźnie ból zatruwanej żywej istoty! (Wiem, że ząb nie jest odrębnym żywym organizmem, i, że dentysta chyba wie, co robi, ale wyraźnie odczuwałam ból końca istnienia...). Jestem nieco skołowana, ziewam na potęgę i niewykluczone, że jeszcze sobie pośpię w trakcie dnia, a na razie muszę poczłapać na zakupy.
Kath, sklep znalazłam na forum robótkowym Gazety Wyborczej, ktoś polecał, więc spróbowałam. ^^ Nie, żadna z moich dwóch włóczek nie gryzie, nie ma mowy, wymacałam i wymiziałam się po twarzy i szyi!
Też się zastanawiam nad tymi niskimi cenami, ale po pierwsze, to sklep producenta, więc nie ma narzutu pośrednika, po drugie, nie ma tu czystych wełen, jedwabii, organicznych lnów, po trzecie, widocznie włóczka nie musi kosztować 20 dolarów za motek! Sklep jest w Turcji, nie w Stanach, tam koszty produkcji sa niższe.
Dużo kosztuje przesyłka (za 1100 gr zapłaciłam 17 dolarów) ale to express lotniczy kurierem - (nie ma tańszej opcji do Polski) więc dostaje się ją szybko. *^v^*
Acha, zapomniałam dodać, że w Yarn Paradise kupuje się na paczki, czyli wielokrotność sześciu albo dziesięciu motków na raz, nie pojedynczo.
Herbatko, biję się w piersi i przyznaję - mój tajemniczy projekt nieco przygasł, kiedy okazało się, że
a. pogoda nie pozwoli nam we wrześniu na piknik w parku, a jak nie we wrześniu, to dopiero na wiosnę przyszłego roku... (bo takie było przeznaczenie tych elementów stroju, nad którymi miałam pracować - piknik kostiumowy)
b. miałam wrócić z wyjazdu wakacyjnego z gotową szydełkową narzutką, a przyjechałam z z jej kawałkiem, który odłożyłam na później z powodów wymienionych w punkcie a.
Ale!
W ramach październikowej akcji odgruzowywania mieszkania zamierzam niebawem zabrać się z wykończenie elementów tego stroju, bo co mają tak leżeć bidulki, tym bardziej, że czekają one już bardzo długo... (no, prawie dwa lata, ja tak lubię coś zacząć a potem rzucić w kąt...). Na pierwszy ogień pójdzie..., no, zobaczymy, nie chcę obiecywać, ale czuję w palcach wenę twórczą. ^^
Kalina, ja mam niedaleko sklep z włóczkami na bazarku, gdzie jest spory wybór kolorów, faktur i rodzajów (no, bez przesady, tweedu tam nie było...), mogę kupić dużo motków a te, co mi zostaną wymienić na inne, przemiła obsługa, ale... ostatnio kupiłam melanżową Oliwię Plus na kamizelkę po 10 zł za motek, jak przyszłam do domu i zobaczyłam, że w Inter-Fox'ie jest akurat w promocji za 5,60 zł, to mało nie dostałam zawału!... Dlatego lubię przejśc się po pasmanteriach i obejrzeć kolory/pomacać kłębki, ale kupować jednak wolę w sieci. *^v^*
Antosiu, zazwyczaj właśnie przesyłka z krajów zachodnich idzie długo i jest droga, niestety. Nie wiem, jak to robią na wschodzie, ale kiedy zamawiałam sari ze sklepu w Indiach, to nie dość, że przesyłka była wliczona w cenę stroju (a cena ta była przystępna), to jeszcze paczka przyszła do mnie właśnie w trzy, cztery dni.
A ja dziękuję za skomplementowanie kamizelki, też na początku bardzo liczyłam na te wywinięte klapy, ale gdy okazało się, że robi się je osobno a potem doszywa do całości, wychodził mi brzydki szew na łączeniu, nie mówiąc już o samym trójkącie kołnierza - wywijał się straszliwie.
***
Życie czasami jest okrutne.
Siedzę sobie wczoraj przed komputerem, czytam blogi i zajadam ukochane Kamyki Jutrzenki, a tu, trach!... ząb mi się ułamał!
Od razu zaczęłam dzwonić po dentystach, bo jak siebie znam, to na pewno po dwóch dniach, kiedy złamanie by się wygładziło, zostawiłabym to w takim stanie. Na szczęście znalazłam wolne miejsce w jednej klinice. I co się okazało? Że ząb jest do leczenia kanałowego, wczoraj dostałam tylko truciznę, wracam tam za dwa tygodnie.
Najgorsze zaczęło się wieczorem, kiedy znieczulenie przestało działać. Okazało się, że ząb mnie bardzo boli, lekarka mówiła, że tak może być, ale nigdy wcześniej nie miałam trutego zęba i nie wiedziałam, jaki to głupi uciążliwy ból. Dwie godziny i cztery Apap'y później czułam już tylko "ćmienie" w zębie, ale mimo to byłam tak wykończona, że położyłam się spać po 20:00.
Czego efektem było obudzenie się o 4:30! Ja, o 4:30! Wolne żarty!...
A jednak. Ponieważ nie chciałam się przewracać z boku na bok i budzić Roberta, wstałam, poszłam do kuchni, i przy dźwiękach piosenek Henryka Warsa oraz cudnych impresji jazz'owych z radiowej Dwójki ugotowałam kompot z jabłek i skończyłam dziergać rękawy do Gathered Pullover (wygląda na to, że tym razem będą pasować, ufff...). Około 7:00 wstał Robert, a ja wtedy znowu poczułam, że robię się śpiąca i wróciłam do łóżka na kilka godzin.
Teraz ząb leciutko o sobie przypomina, mam nadzieję, że nie będzie się tak zachowywał przez dwa tygodnie, a w ogóle, to mi go żal, bo czułam wyraźnie ból zatruwanej żywej istoty! (Wiem, że ząb nie jest odrębnym żywym organizmem, i, że dentysta chyba wie, co robi, ale wyraźnie odczuwałam ból końca istnienia...). Jestem nieco skołowana, ziewam na potęgę i niewykluczone, że jeszcze sobie pośpię w trakcie dnia, a na razie muszę poczłapać na zakupy.
***
Kath, sklep znalazłam na forum robótkowym Gazety Wyborczej, ktoś polecał, więc spróbowałam. ^^ Nie, żadna z moich dwóch włóczek nie gryzie, nie ma mowy, wymacałam i wymiziałam się po twarzy i szyi!
Też się zastanawiam nad tymi niskimi cenami, ale po pierwsze, to sklep producenta, więc nie ma narzutu pośrednika, po drugie, nie ma tu czystych wełen, jedwabii, organicznych lnów, po trzecie, widocznie włóczka nie musi kosztować 20 dolarów za motek! Sklep jest w Turcji, nie w Stanach, tam koszty produkcji sa niższe.
Dużo kosztuje przesyłka (za 1100 gr zapłaciłam 17 dolarów) ale to express lotniczy kurierem - (nie ma tańszej opcji do Polski) więc dostaje się ją szybko. *^v^*
Acha, zapomniałam dodać, że w Yarn Paradise kupuje się na paczki, czyli wielokrotność sześciu albo dziesięciu motków na raz, nie pojedynczo.
Herbatko, biję się w piersi i przyznaję - mój tajemniczy projekt nieco przygasł, kiedy okazało się, że
a. pogoda nie pozwoli nam we wrześniu na piknik w parku, a jak nie we wrześniu, to dopiero na wiosnę przyszłego roku... (bo takie było przeznaczenie tych elementów stroju, nad którymi miałam pracować - piknik kostiumowy)
b. miałam wrócić z wyjazdu wakacyjnego z gotową szydełkową narzutką, a przyjechałam z z jej kawałkiem, który odłożyłam na później z powodów wymienionych w punkcie a.
Ale!
W ramach październikowej akcji odgruzowywania mieszkania zamierzam niebawem zabrać się z wykończenie elementów tego stroju, bo co mają tak leżeć bidulki, tym bardziej, że czekają one już bardzo długo... (no, prawie dwa lata, ja tak lubię coś zacząć a potem rzucić w kąt...). Na pierwszy ogień pójdzie..., no, zobaczymy, nie chcę obiecywać, ale czuję w palcach wenę twórczą. ^^
Kalina, ja mam niedaleko sklep z włóczkami na bazarku, gdzie jest spory wybór kolorów, faktur i rodzajów (no, bez przesady, tweedu tam nie było...), mogę kupić dużo motków a te, co mi zostaną wymienić na inne, przemiła obsługa, ale... ostatnio kupiłam melanżową Oliwię Plus na kamizelkę po 10 zł za motek, jak przyszłam do domu i zobaczyłam, że w Inter-Fox'ie jest akurat w promocji za 5,60 zł, to mało nie dostałam zawału!... Dlatego lubię przejśc się po pasmanteriach i obejrzeć kolory/pomacać kłębki, ale kupować jednak wolę w sieci. *^v^*
Antosiu, zazwyczaj właśnie przesyłka z krajów zachodnich idzie długo i jest droga, niestety. Nie wiem, jak to robią na wschodzie, ale kiedy zamawiałam sari ze sklepu w Indiach, to nie dość, że przesyłka była wliczona w cenę stroju (a cena ta była przystępna), to jeszcze paczka przyszła do mnie właśnie w trzy, cztery dni.
W związku z tą nieszczęsną przesyłką koresponduję sobie teraz z Pocztą Polską. Zwyczajowo kupuję nie dużo ok. 0,5 kg, to oni pakują w kopertę bezpieczną "small packet" i już. Moja ostatnia paczka była włożona między sztachety płota. Dzięki Bogu, że mąż zaraz przyjechał. Ty masz męki zębowe, a ja z różnymi monopolistami, np kolejny to TPSA, który po burzy letnie odmówił dostarczania internetu. Niestety nie mamy kablówki, żeby się wypiąć na to. Do centrum 15 minut (bez korków) , a pustynia infrastrukturalna.
ReplyDeleteAle się rozpisałam :))
Współczuje zębowych ekscesów. Rzuć apap w kąt, bo to badziew nie lek (moim zdaniem), jeśli dalej będzie Cie boleć polecam Ibuprom (mi pomaga jako jedyny, nie licząc Ketonalu, który jest jedynie na receptę). Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :]
ReplyDeleteO bidulo, współczuję serdecznie :-/ Projektem się nie przejmuj, ja ci będę złośliwie co jakiś czas o nim przypominać ;-P Na mnie też Apap nic a nic nie działa, a Ibuprom owszem, Ketonal to mi w szpitalu aplikowali, jak chodziłam po ścianach z bólu, bez większego efektu z resztą, ale to były bóle niemal porodowe, to i pewnie dlatego. Zdrówka życzę
ReplyDeleteOj nie zazdroszczę tej kanalówki. Wiem co to znaczy zatrówać zęba. Bidulko!
ReplyDeleteI popieram Fiubzdziu co do Ibupromu. Nurofen forte jesthyba najmocniejszym przeciwbólowym dostępnym w aptekach bez recepty.Apap to slabizna. Na ból glowy może, ale nie na poważne bolączki.
Ja tez polecem ibuprom, chociaż z innych względów - małe tableki :) Ja mam problem z łykaniem lekarstw.
ReplyDeleteMam nadzieję, że ten ząb nie trzasnął przy czytaniu mojego bloga?
Super że włóczki nie gryzą bo mam oko na to coś z alpaką Maya chyba się nazywa. Przez parę dni kombinowałam co znaczy słowo drapey (ktos o niej tak na Ravelry napisał- dobrze mi powiedzieli, że to "lejąca" ?
Narzut na włóczkę na bazarku rekordowy!
U mnie w pasmanteriach lokalnych nie ma nic ciekawego (nie licząc chainette) więc też i macać nie ma czego :(
wspolczuje zebowych historii.,..ibuprom tez polecam..pozdrawiam ania
ReplyDelete