Wednesday, April 30, 2008

Zmiany/Changes

Jakoś smutno, kiedy coś się zmienia w ulubionej knajpce. A wczoraj byliśmy w japońsko-koreańskiej Akasace (w Landzie na Służewie) i... zmieniło się bardzo dużo. Na niekorzyść. Na początek zmieniły się kelnerki - na ponure i leniwie powłóczące nogami po całej sali. Potem okazało sie, że nie ma na stołach bambusowych podkładek pod talerze ani buteleczek sosu sojowego. I zorientowaliśmy się, że zniknęły specjalne stoliki do koreańskiego grilla, z wbudowanym piecykiem po środku (a z karty zniknęło to danie). Zamówiliśmy - Robert - tempurę z ryżem (okazała się mniejsza niż na obrazku i tłusta), ja - Udon Kimchi, czyli pikantną zupę z grubaśnymi kluchami udon i ostrą marynowaną kapustą kimchi (porcja była mniejsza niż te, które jadałam do tej pory i wcale nie była pikantna, taki rosołek...). Zamówienie złożyliśmy w tym samym czasie, ale porcja Roberta przyszła pierwsza, a na moją musiałam czekać jeszcze z 10 minut, patrząc mu w zęby, (a restauracja była w zasadzie pusta, więc kucharz nie miał urwania głowy), zreszta moja porcja trochę też postała na "wydawce", bo nasza kelnerka gdzieś sobie poszła. Na koniec, przy płaceniu, NIE dostaliśmy jak zawsze gratisowej porcji lichi w syropie. I cały czas leciało w tle dość głośno radio RMF FM z polskim pop'em, a to raczej nieodpowiednia muzyka do japońskich dań.
Nie wiem, co się stało z Akasaką, czy zmienił się właściciel, czy polityka tej sieci restauracji, ale na razie nie mamy ochoty tam się znowu stołować. Japońskie jedzenie w Polsce jest drogie, więc płacąc wysoki rachunek człowiek spodziewa się pewnego poziomu, tym bardziej, jeżeli przychodzi do tej restauracji po raz kolejny i jest do pewnych rzeczy przyzwyczajony. Ech...

It's sad when something changes in your favourite restaurant. Last evening we went to our favourite Japanese-Korean restarurant Akasaka and ... a lot changed there. For worse. For a start, they changed the waitresses, who were gloomy and slowly trudged along the room. Then it turned out that there are no bamboo placemats and soy sauce bottles on the tables. And some special tables for the Korean grill with the ovens built in were also gone (the dish was gone from the menu).
We ordered - Robert - tempura with rice (it turned out smaller than in the menu picture and fatty), me - Udon Kimchi, that is a spicy soup with thick noodles and hot kimchi cabbage (the portion was smaller than I ate before and wasn't spicy at all, just a bowl of broth...). We ordered at the same time, but Robert got his dish first, and I had to sit and watch him eat for another 10 minutes, (and the restaurant was practically empty, so the chef wasn't too busy), plus my dish was left unattended on the counter for some time because our waitress went away for a while. When we paid the bill, we DIDN'T get a free litchi desert, as was always the custom at this restaurant. And all the time they had the Polish radio station on, with some pop songs, which is not suitable for the Japanese restaurant, I think.
I don't know what caused all the changes, maybe it's a new owner or maybe it's a new policy of lower standards, but we don't feel like eating there any time soon. Japanese food in Poland is rather expensive so when I pay a high bill I expect some quality and style. Sigh...

Nie wyszliśmy z pustymi rękami, bo odwiedziliśmy sklepik przy restauracji i kupiliśmy ryż, sos sojowy i słodycze! ^^

We didn't leave empty handed because we stopped at the oriental shop next to the restaurant and bought some rice, soy sauce and some sweets! *^v^*

***

Na pocieszenie pojechałam dzisiaj na zakupy na targ - (dla warszawiaków - pod Halę Mirowską *^v^*). wydałam zaskakująco mało pieniędzy, a kupiłam całkiem sporo: przede wszystkim różne warzywka - ach, szpinak! ach, rzodkiewki! ach, młode ziemniaczki! (tu za Roberta:) ach, szparagi! *^v^*

To cheer myself up I went to the food market today and bought some good food for a reasonable sum of money. First of all, vegetables - oh, the spinach! oh, the radishes!, oh, young potatoes! (now, in Robert's voice:) oh, the asparagus! *^v^*


Następnie wędlinki z domowego wyrobu - szynka wędzona, pasztet, kiełbasa czosnkowa i kiełbasa surowa dojrzewająca (moja ulubiona! ^^).

Then, some homemade cold meats: smoked ham, pate, garlic sausage and raw sausage (my favourite! ^^)

I cały mendel świeżych jaj ze wsi! *^v^*
And a whole mendel (15) of fresh country eggs! *^v^*

Kupiłam także mięso, to jest wątróbkę dla kota, kawał szynki wieprzowej do pieczenia i jagnięcinę na tagine, które będę robić jutro na obiad. ^^
Chyba zacznę tam jeździć regularnie, chociaż to dla mnie niezła wyprawa przez całe miasto.

I also bought some meat, namely pork liver for the cat, a big portion of pork ham for a roast and some lamb for a tagine I'm making tomorrow for dinner. ^^
I may make a habit of buying at that market, although it's quite a trip for me from where I live.

***

Dopadły mnie nowe dzierganiowe inspiracje i korzystając z odrobiny pieniędzy więcej na koncie kupiłam sobie (całkiem niedrogo) dwa nowe magazyny (dzięki blogowi Herbatki) - Lana Grossa Merino 2 i Lana Grossa Cotone 1. Obydwa po niemiecku, ale czy ja znam niemiecki? Ależ skąd! I czy to mnie powstrzymało? Ależ skąd! *^v^* No, jakoś sobie dam radę, a kilka rzeczy mnie urzekło i po prostu musiałam mieć do nich wzory, rozumiecie to, prawda? ^^





I caught some new knitting inspirations recently and because we had some extra money this month I bought two new magazines (thanks to Herbatka's blog): Lana Grossa Merino 2 i Lana Grossa Cotone 1. Both are in German, but do I speak German? Not at all! Did it stop me from buying them? Not at all! *^v^* I believe I would cope somehow, several models were so cute that I just had to have the patterns for them, please say you understand my behaviour!^^

Drugą rzeczą, która mi wpadła w oko jest najnowszy numer Knit 1, muszę sprawdzić w Empiku, czy jest już może w Polsce. Bardzo podobają mi się te dwa modele poniżej, i mam nadzieję, że będzie więcej fajnych wiosennych wzorów, zresztą przejrzę sobie ten magazyn na żywo zanim go kupię.



Another inspiration comes from the new edition of Knit 1 magazine,mainly those two patterns above. I must check the Empik bookstore if they already have it.

***

Na najbliższe kilka dni zostaję sama w domu, bo Robert jedzie na turniej do Iłży (120 km od Warszawy), a ja nie (bo tak), więc będę dziergać, malować, czytać książki, jeść o dziwnych porach dnia i nocy kaszę manną na mleku i ryż z sosem sojowym. *^v^* I być może o tym napiszę, więc wpadnijcie do mnie, żeby się o tym przekonać. ^^

For the next few days I'm going to be home alone, because Robert is going to the medieval event to Iłża (120 km from Warsaw) and I don't want to go (just because), so I'll be knitting, painting, reading books, eat at strange hours of day and night semolina with hot milk and rice with soy sauce. And I may even write about it so please visit my blog to find out. ^^

9 comments:

  1. Ależ moja droga, ja nie znam niemieckiego (oprócz słówek typu "bier" ;-P)natomiast znając inne języki i mając ogólne pojęcie o lingwistyce i logice, spokojnie mogę robić z niemieckich wzorów, nawet z użyciem słownika tłumaczyłam wzór dla nieszprechającej koleżanki :-DDD
    Tak że powodzenia w dzierganiu!

    ReplyDelete
  2. when we were coming back from Maryland we stopped at a farm stand and got a huge bag of asparagus. The season down there is about a month earlier than ours.

    ReplyDelete
  3. I really enjoyed reading about your daily shopping and the food you bought. We have a polish butcher here and he makes divine products... I especially love his pasztety...mmm.yummy!

    WE are going to polish restaurant on saturday so will tell you how it went and what we ate! Sorry your expereince with the japanese place wasnt good...over here, korean barbeque is v popular and aas are japanese places....must show my DH the photos of the kielbasy! he loves those.

    ReplyDelete
  4. Dziękuję Ci, że przypomniałaś o istnieniu takiego miejsca jak targ. Zakupy wyglądają tak apetycznie, że chyba skuszę się w najbliższym czasie (tj. za dwa tygodnie) i wybiorę się na nasz targ :)

    W odpowiedzi na Twój komentarz u mnie - mój kot też uwielbiał wylegiwać się w doniczkach z ziemią, ale oduczyliśmy go w prosty sposób - po każdej leżance w mokrej ziemi szedł do kąpieli. Teraz doniczki omija dostojnym krokiem ;)

    ReplyDelete
  5. Zachecajaco wygladaja te zakupy na tarku :) Zycze udanych 'samotnych' dni ;)
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  6. Oh no-isn't that disappointing when that happens with a restaurant. I have had that happen to a few of my favorites as well and they always changed for the worst.

    all your fresh food looks so yummy-thats the one thing i really miss from germany-the fresh food market me and my grandma would go every morning for that days meals. We don't have any markets near me here-i know there are probably some once you get more into the country but they are all far away.
    Totally understandable that you bought thos pattern books i have bought a one for just one pattern lol
    Enjoy your alone time!!!

    ReplyDelete
  7. Dzis wybralam sie na rynek portugalski. Takie rozczarowanie. Glownie stragany z 1001 drobiazgow, ciuchy, buty, torebki (na nie rzucilam okiem), i wszyscy sprzedajacy z wilkimi glosnikami przekrzykujacy sie jeden przez drugiego. Koszmar. Jedyne co kupilam to krzaczki na taras. Tak tesknie za polskimi klimatami rynkowymi.
    Czasem dobrze jest spedzic czas w dobrym towazystwie, czyli ze soba:)) W moim wypadku to niemozliwe- pieciomiesieczniak, w dodatku zarloczny:))
    Goraco pozdrawiam.

    ReplyDelete
  8. Ja bym chętnie wpadła na wspólne dzierganie i malowanie, bo akurat wykroiłam trochę czasu wolnego :-) Jedzenie wygląda przepysznie - ja się też delektuję szparagami - sezon się zaczął :-)

    ReplyDelete
  9. Obawiam się że Knit 1 nie dociera do Polski, jak wiele innych pozycji. Mnie się wydaje, że w Warszawie to wogóle zanika potrzeba sprzedawania włóczek itp pasmanteryjnych akcesoriów. Ale też będę o to pytać :))

    ReplyDelete